niedziela, 30 czerwca 2024

Różności i różnidełka

Zacznę od ogłoszenia prawdziwego rarytaska, Pana Kota Ejtego, zwanego Puzzlem , któren nie dość że urodny to jeszcze mundry bardziej niż profesur. Tylko poważne oferty, w głupoty kot się nie będzie zagłębiał. Kandydaci na stanowisko opiekunów majo być odpowiedzialne i bardzo kochać. Kot nie ma wymagań co do wyglądu opiekunów, poziomu ich zarobków czy tam innych takich nieistotności. Charakter majo mieć prawy i uznawać się za szczęśliwców o ile  okaże się że pan Ejty zwany Puzzlem uznał że ich oferta jest najciekawsza. Pan Ejty informuje że  podanie na stanowisko opiekuna przyjmowane jest pod wskazanym na blogu Psicy w Swetrze   telefoonem, to Zasweterkowana Psica poinformuje o wynikach konkursu, znaczy wyborze Pana Ejtego zwanego Puzzlem.  Teraz mła przejdzie do kotostwa własnego, które jak zwykle jest nieposłuszne, niesubordynowane, niewdzięczne i  jeszcze parę innych nie sobą reprezentuje. Gdyby mła miała na podstawie kociego zachowania zbadać poziom mniłości świata do się to miałaby cinżkie załamanie nerwowe. No qurna nie są to dobre koty, no nie są! Jakby się im mła nie przyglądała to z każdej strony wyglądają na stado rozbisurmanionych egoli. Na takim tle to Pan Ejty zwany Puzzlem to normalnie któreś tam wcielenie Wszechmiłości. Taki Mrutek na ten przykład, tyle jest w chałupie miejsc do spania a on nadal koniecznie  musi się katować leżeniem na suszarce z rozwieszonym świeżym praniem. Bo co, bo luba wilgoć chłodzi ciałko? Madka mu tłumaczy że jeszcze reumatyzmu dostanie a on  na madkę paczy i oczko mu się przymyka, paszcza rozwiera i ziewa drań jeden a potem się na tym praniu ponownie uwala ( oczywiście mła wszystko musi prać od nowa ). Madka do niego z łapami żeby zgonić a Mrutek z pretensją że był pierwszy, że prania pilnuje a mła nie docenia a w ogóle to się przypieprzam nie wiadomo o co i przez to wszystko Pasiak wyemigrował, czego Mrutek nigdy mła nie wybaczy. No Mrutek jest ze mła niezadowolniony. Dziefczynki wcale nie lepsze, żądania są kretyńskie typu stój przy mnie i patrz jak  będę jadła, bo jak się  odsuniesz to nic nie zjem. Spoko, mła stoi i zżerane są odpowiednie ilości jedzonka. Oczywiście najlepiej smakuje podane o trzeciej nad ranem, mła już nie protestuje, wyćwiczona jest. 

Jeśli chodzi o ogród  mła nic nie napisze ze względów oczywistych, znaczy mła jest za stara żeby w upalne weekendowe dni cokolwiek robić w ogrodzie. Będzie co będzie i trudno. Jeśli chodzi o tzw. walkę ze zniedołężnieniem starczym to mła na razie obżera  się przed godziną zero, czyli nieodwołalnym terminem rozpoczęcia odchudzania. Nie wiem czy słusznie, może powinnam już raczej zbierać siły mentalne żeby być w stanie odmówić sobie kawałka serniczka  czy deserku zrobionego rękoma  Mamelona? Na razie jednak jeszcze jadam słodkie, choć nie są to ilości zabójcze dla organizma to mam świadomość  że tyłek jest pasiony. Zgodnie z zaleceniem Romi mła wyciągnęła niebiewskie talerze, co prawda pierwszy na nie nałożony posiłek ( pomidorki ze śmietaną ) to nie była wcale taka mała porcja. Hym... może ta wielkość porcji zacznie się zmniejszać z czasem.

 
Mła stara się nie słuchać ani nie oglądać politycznego netu  bo tam ryczenie i tupanie nogami, no wicie rozumicie, płacz, wrzaski i zgrzytanie zębów bo prawica robi się coraz mniej prawicowa, znaczy tzw. elitki progresywne, które miały  do tej pory w dupie to co ludzie myśleli na temat durnot covidowych, zielonowalstwa, płci zmienianych w zależności od nastroju zrozumiały że kończy się czas kiedy wszystko było można. Prawica robi się centrystyczna. Jeżeli we Francji wygra Front Narodowy to Ursula i jej nowa paczka będą musieli gruntownie przemyśleć parę dotychczasowych polityk europejskich. W Stanach panika  po całości bo Joe wygrał konkurs na pierwszego rezydenta domu spokojnej  starości. To że Donald dostał nagrodę pocieszenia dla króla mitomanów cóś progresywnych nie cieszy. Szczerze pisząc to bliższa koszula ciału i bardziej mła zainteresowana jest tym co robi ze sobą Europa a jej zdaniem Europa szczęśliwie normalnieje.  Do tej pory była za bardzo wychylona w lewo, to lewicowa opowieść królowała na salonach politycznych Europy, choć politycy ją snujący należeli do różnych centrowych ugrupowań. Straszenie skrajną prawicą to ulubiona zagrywka lewicy, tylko że ta Baba Jaga dzieci pożerająca  Meloni nie okazała  się być faszystką i juntą w jednym. To ci bardziej na lewo są zamordystyczni, jakby się tak lepiej przyjrzeć. Cóś mła się zdawa że francuska "skrajna prawica" powtórzy tę włoską ścieżkę.

 
Z inszych sprawek netowych to mła sobie ogląda przeprowadzki, znaczy jak ludzie z inszych krajów przyjeżdżają do  Polski i tu się osiedlają. Nie wszyscy mają polskie korzenie, nie wszyscy są  z krajów biedniejszych od Polski, mła ogląda bo interesują ja motywacje, które za tym stoją. No Rosja czy Ukraina to wiadomo, ludzie stamtąd mykają bo nie dość że ekonomicznie, politycznie dupanda to jeszcze wojna. Ale są też migranci z Niemiec, UK i całkiem spora grupka z USA. Wicie rozumicie, dla nas Polaków to może się wydawać nieco dziwne ale fakt jest faktem, kupa tych nowych migrantów z Zachodu bredzi o "wyższej jakości życia" i "bezpieczeństwie". Tak jakby u nas napadów nie było, złodziejstwa i tym podobnych radości. Mła jakoś nie zauważa nagłej poprawy bezpieczeństwa, wprost przeciwnie, mła się zdawa że w Polsce jest o wiele  bardziej niebezpiecznie niż było. Hym... albo te migranty z Zachodu jeszcze nie pokosztowały tych radości albo u nich jest teraz rzeczywiście dziki zachód a my tu małe żuczki nieświadome tych okropności. Jak dla mła to nieco zdziwne, bo w Polsce jest od cholery migrantów zewsząd  i nikt mła nie wmówi  że jest ich mniej  niż w np. takich Niemczech.  Jest też od groma migrantów muzułmańskich a problem bezpieczeństwa, który jest z nimi niby związany, nie jest z kolei przez tych migrantów  z Zachodu, tu w Polsce w ogóle odczuwany. O co kaman? Dlaczego w Reichu jest niebezpiecznie a w Polsce to niby cacy? O co tu tak naprawdę chodzi i dlaczego ludzie myślą że w Polsce, kraju przyfrontowym,  z kupą migrantów jest bardziej  bezpiecznie? Czyżby policja niemiecka czy brytyjska albo amerykańska olewała swoje obowiązki? Może tak być, od czasu nieszczęsnego Floyda i zamieszek BLM mła jest  w stanie uwierzyć że policja nie chce się kopać z politykami.

Druga sprawa to ta jakość życia. No dobra, podróże kształcą - w Polsce jest dość wysoka jakość  życia. Wiem, niektórzy mogą być zdziwieni  ale mła widzi jak ten świat zagramanicą wygląda. Wszystkim narzekającym na Cebulandię polecam odwiedzenie paru europejskich krajów.  Dla solidnie wątpiących wycieczka  do krajów pozaeuropejskich. Niekoniecznie Indie, wystarczą Kanada i USA, nawet ZEA z tym ichnim  Dubajem, co to niby jest rajem i wszystkie miliardery i milionery  się tam udajo. Dobra, jest w Polsce mnóstwo spraw, które Polaków dobijają. Polska nie ma super usług publicznych, nasz NFZ to tragedia w trzech aktach z których każdy następny jest  bardziej krwawy niż poprzedni, szkolnictwo leży  i kwiczy, wstrząsane kolejną serią reform ( po bozio - ojczyźnianych teraz odważnie  - lewicowych ), temat obywatel a urzędy to obiekt ćwiczeń dla ulubionego sportu Polaków - narzekania.  Sieć transportowa, czy to kolejowa czy drogowa zostawia wiele do życzenia, oględnie pisząc, o lotniska toczy się nieustająca polityczna awanturka. Mieszkamy w chałupach o mniejszym metrażu niż na Zachodzie  i gorszym wykończeniu, za które w stosunku do zarobków płacimy sporo.  Dodajmy do tego płace niższe niż na zachodzie i południu Europy, o  Stanach w ogóle nie ma co  pisać, wysokie koszty  życia, paskudną jak wszędzie klasę polityczną i ludzi wokół, którzy nie są  królami small talks i mistrzami przyjaznych uśmiechów. Do tego jeszcze pogoda, Polska zimą i jesienią to jedna wielka depresja. No i quźwa, mimo tych wszystkich wad ludzie tu przyjeżdżają, osiedlają się i twierdzą że za ich przeprowadzką do Polski stała chęć skorzystania z wysokiej jakości życia, jakie my tu mamy, bo to jedzonko, bo ten balans między pracą a życiem ( przeca zapieprzamy dłużej  niż ludziska z innych krajów Europy ), a język polski to jakoś zniosą.  Zdziwko, nie? 

Dzisiejszy wpis ochładzają obrazy Gustave Calliebotte'a, troszki mniej znanego impresjonisty. W Muzyczniku tyż piosenka chłodząca. Burt Bacharach pisał takie  piosenki że nawet mła bez fałszu może sobie zanucić.

piątek, 28 czerwca 2024

Na życzenie publiczności

Przyszedł gorąc, taki wilgotno paskudny i obezwładniająco  muralno miejski. No nie podobie mła się taka pogoda ale cóż robić ale cóż robić? Na ocipienie klimatu narzekać? Jeszcze komu do łba przyjdzie aerozole w tej naszej błękitnej otoczce rozpylać. No  bo wicie rozumiecie, teraz naukowce hamerykańskie doszły do wniosku że zasiarczenie i te inne pyły to może jednak nie takie złe bo czysta otoczka cóś się bardziej nagrzewa czy tak jakoś. Mła się od razu przypomina taki film Woody Allena pod tytułem "Śpioch". Woody zahibernowany w drugiej połowie XX wieku po przebudzeniu liczył na jakiś zdrowy posiłek à la "swoje czasy". No wicie, rozumicie, miody organiczne, kiełki pszenicy. A te naukowce, które go wybudziły proponowały mu to co uchodziło za najzdrowsze w ich czasach, 200 lat  po zamrożeniu Woody'ego, znaczy steki, smażeninę w głębokim oleju, krem karmelowy. Te naukowce!  "To tytoń, jedna z najzdrowszych substancji", "cukier  krzepi" itd.  Najśmieszniejsze że z tym tytoniem i cukrem to nie do końca bujda. Ech... niezależnie od tych naukowych najnowszych teorii, czy też tych teorii nieco starszych,  mła sądzi że gorące lato należy znieść z godnością ( najlepiej to w wannie ). Intermezza, czyli gwałtowne burze też tam znosić, z tym ze mając towarzystwo kocie. No bo wiadomo, jak leje  to trza chronić futra, silnego wiatru czterołapy nie znoszą, a te  chałasy na niebie i błyski to zupełnie jak Sylwestrzane wybuchy.

Upalna pogoda  nastroju mła nie poprawiła, mła nadal czuje się strasznie staro ale powolutku, powolutku pracuje sama  nad sobą. Samo użalanie się jeszcze nikomu nie pomogło, trza tu jakieś działania podjąć. Siedząc wraz z Mamelonem nad urodzinowym deserkiem Sławencjusza ( serek, śmietana 30% i dużo owocków ) mła tak rzuciła w przestrzeń że chyba powinnyśmy schudnąć. Mamelon była za, więc będziemy się pilnować z żarłem. Od  moich urodzin, bo od urodzin Mamelona, które wypadają wcześniej niż urodziny mła, to wcześniejszy termin nie do dotrzymania.  Wicie rozumicie, szok mentalny by się nam zrobił a po  do znaniu szoku mogłybyśmy żreć więcej. Mła musi zrezygnować ze słodyczy a Mamelon to właściwie nie musi rezygnować z niczego ale za to musi zacząć chodzić i przestać korzystać z czaru czterech kółek. Owszem, duże  zakupy  tak ale te mniejsze to absolutnie  nie. Teraz należy  się wziąć za określenie czym są duże zakupy. Cóś mła się zdaje że będzie Mamelona bolało ale nie  ma zmiłuj, jesteśmy po prostu za grube żeby  dożyć starości w stylu "Wandziu trzymaj się!". Trzeba podjąć te bolesne czynności zaradcze. W nagrodę za poświęcenie obiecałam Mamelonu wyjazd na przyszłoroczne wakacje na plażę bez gór w pobliżu. Nawet zaczęłam już konsultować ze spotkaną przypadkowo w tramwaju  Dżizaas, która na słowo wakacje natentychmiast zaczęła merdać nogą zamiast ogonem, jakby ślinić się i nerwowo pocierała szyje, cóś smycz na niej czując. Na razie mła znalazła lokalizacje, potem sobie uszczegółowi co i jak. Jest nadzieja że wizja nas wylaszczonych w kostiumach kąpielowych wspomoże nasze wysiłki odchudzeniowe.

Dziś Sławencjusz jedzie na blokadę, na tym etapie jest jego leczenie. Po blokadzie ma być rozćwiczywane, znaczy Sławencjusz też ma swoje zadania do odrobienia. Zatem wszyscy mamy się ruszać i wogle. Mła już samo to że coś robi ze swoją zniedołężniałą starością napawa lekką otuchą, lekką bo tu jeszcze cza mózg  ćwiczyć. Mła  obejrzała sobie przed chwilą fragmenty debaty prezydenckiej w Stanach i doszła do wniosku że ćwiczenia mózgu konieczne, choćby kwiczenie przy tym z niej wychodziło straszliwe. Obecny prezydent jest w fazie demencji, nie jestem pewna czy lekkiej, niby przyszły jest w fazie rzeczywistości urojonej. Jeżeli Hamerykanie będą mieli taki wybór to proroczę najniższą frekwencję wyborczą w historii ichnich wyborów. Z tego co widziałam to się  mła  zdało że to obaj kandydaci przebili najniższy z poziomów naszych krajowych polityków a to jest sztuka! Dlatego mła będzie bardzo  ćwiczyła swojego mózga, żadnego lenistwa, ćwiczenia matematyczne i rozmyślania o skonstruowaniu bomby neutronowej, coby nam wszystkim odstraszanie załatwić.

Na wszystkie komentarze mła odpowie po południu, dziefczynki mła była mocno zalatana w tym tygodniu a jeszcze papiry w chałupie miała do zrobienia. Po południu  jak wrócę to przysiądę do odpowiadania. Na powszechne życzenie publiczności mła zapodaje kolejne zdjątka z Mamelonoison a w Muzyczniku wesołą pogrzebową muzyczkę z Nowego Orleanu.


sobota, 22 czerwca 2024

Codziennik - przemyślunki

Mła ma za sobą cinżki tydzień. Zacznę od najgorszego - odeszła od nas Baśka, 20 letnia kotka. Było bez szans bo Baśka złamała tylną łapkę a wiek i związane  z nim schorzenia nie dawały szans na pełne wyleczenie. Jednakże rodzina podjęła  próbę ratunku, niestety Baśka zmarła tuż przed operacją. Tak było widać pisane. Jakby było mało tego nieszczęścia to Gibon, nasz najmłodszy kamieniczny pies, zjadł był maszynkę do golenia swojego pana. Była straszna jazda,  bo to wszystko stało się w dzień świąteczny i dopiero porządny wet na Retkinii zlitował się nad psem. Z żołądka wyciągnięto schrupaną maszynkę z wygiętymi ostrzami, Gibonowi nic się cudem nie stało. Aurelka i Kacper, państwo Gibona, chowają w tej chwili przed nim dosłownie wszystko, Gibon jest podejrzewany o to że może posunąć  się nawet do  obgryzania ścian z tynku. Żebyście sobie  nie myśleli że Gibon to głupek z inteligencją  szczeżui, on jest po prostu ośmiomiesięcznym rottweilerem, takim jeszcze przed szkółką. No sami widzicie, przeżycia były. Ponadto mła się zaczęła poważnie zastanawiać nad tym jak wyobraża sobie własną emeryturę. No i okazało się że mła wyobraża sobie coś słabo. OK, mła może będzie rentierem ale  musi się zakręcić kolo spokojnej starości, takiej bez udupienia a jednocześnie  pozwalającej na przyjemności życia. Mła ma bardzo dużo do przemyślenia ale pija sobie jednego koziołka dziennie i te przemyślenia idą spać razem z nią. Co mła usiłuje myśleć to koziolek jej oczko zamyka. A bez koziołka to zamykanie może nie jest tak ekspresowe ale za to myśli się jakieś takie ciężkie robią i paskudne. Jeszcze mła zamiast urojonego  starczego ADHD się prawdziwej depresji nabawi a po co jej to. No i na razie tak mła czas schodzi na tym półmyśleniu o przyszłości. Mła teraz  zamieściła fotki Okularii, żeby Kocurrka usatysfakcjonować. Reszta kociego towarzystwa ma oczywiście gdzieś pozowanie do fot, łażą gdzie nie potrza. Znów było doniesione mła na temat Szpagetki doglądającej robót u Fabrycznego i zażerającej się w budce ochroniarskiej delikatesami od strażników ( pstrąg wędzony z Pierdonki ). Skończę z tym nielegalnym żarłem! To samo w przypadku Mrutka i Sztaflika! Koniec z niesubordynacją i żarciem po ludziach.

Niedzierla jakoś nie poprawiła humoru mła, nadal się czuje tak bardziej dodupnie świadoma tego że najdłuższy dzień w roku właśnie  był minął. Mła się dziś poużalała nieco tym, którzy są w stanie  ją zrozumieć, znaczy nestorom rodu - Tatusiowi i Cio Mary. Hym... mieli dla mła pocieszkę, znaczy wspomnieli że te obawy o to że człek nie podoła to dopiero początek, później  tylko narastają aż się nagle  okazuje że człowieka zgarnia pogotowie bo ma problem z podniesieniem drabiny ( już nie było mowy o tym że ona aluminiowa ) albo jest tak gułowaty że depcze karnisz, który jakimś cudem udało mu się razem z zasłoną zdjąć ze ściany i obawy zamieniają się w tzw. zobiektywizowaną rzeczywistość. No to dupa! Pocieszyli mła jak rzadko. Przyszłość nie rysuje się różowo, to jest teraz cóś co człowiekowi da w kość i to pewnie jakim paskudnym chodzikiem albo inną laską. Cóż, będę usiłowała się trzymać ze wszystkich sil normalnego życia,  mając  w pamięci że  normalne życie  to nie jest łoże usłane płatkami róż tylko ciągła walka z realem. Wicie rozumicie, "Nie wchodź łagodnie w tę pogodną noc. Niech płonie starość tuż przed kresem dni. Walcz, walcz gdy światło traci swoją moc." - jak to pięknie napisał Dylan Thomas. Wyobraźnia mła na temat jej własnej przyszłości podsuwa jej kojąco to wspomnienie z Lizbony, chudziutko - kruchutką staruszkę kole dziewięćdziesiątki trzymającą się kurczowo oparcia krzesełka w pędzącym po stromych ulicach tramwaju, pouczaną przez  równie chudziutko - kruchutką inszą staruszkę  - "Wandziu, trzymaj się!" Można? Można! To pocieszające w tym nagłym ataku świadomości własnej ograniczoności, który zdarzył się mła pod  koniec mijającego tygodnia, silniejszego niż te które dotychczas jej się zdarzały. Tak silnego że mła poczuła się jak sparaliżowana. Mła się jednak nie podda, zamierzam nadal katować Mamelona  wyjazdami wakacyjnymi, wyżreć się o jakieś  godziwe zabezpieczenie  finansowe na bardzo późną starość, bo ta wczesna to w ogóle nie jest  starość, tylko wiek przejrzały i tyle. Dobra, tyle  narzekań. Dziś mła zapodała fotki kaktusów zbierających się do kwitnienia, mła dziś  zobaczyła jak ładnie kwitną u Dorki i natentychmiast poleciała policzyć pąki na swoich kłujaczkach.  W  Muzyczniku  fenomen, którego nie rozumiem, mimo tego że przeżyłam epokę Madonny, Britney i Beyoncé - supergwiazda Taylor Swift. No słucham ale cóś niczego ponad przeciętnego nie słyszę, ze starości pewnie.

środa, 19 czerwca 2024

Mamelonowe Mamenoloison

W Mamelonowym Mamelonoison już lato, bo wiadomo że lato przychodzi wraz z kwitnącymi lawendami. Przynajmniej tak jest w ogrodzie Mamelona i ogrodzie mła. Na lawendach żeruje taki motylkowy koliberek, fruczak gołąbek Macroglossum stellatarum, zawisający nad kłosami. Oczywiście obłędnie pachnie, rano, w południe i wieczorem.  Nie tylko lawendą, w Mamelonoison niosą się upojne wonie lilii czy kapryfolium. Mniej czuć zapach róż, one bardziej pachną w dni w których niebo jest z lekka zachmurzone, zresztą jest już po pierwszym kwitnieniu starych róż, teraz występują głównie odmiany nowoczesne. Pogoda sprzyja temu różanemu kwitnieniu tak se, w pełnym słońcu kwiaty szybko przekwitają. No cóż, lawendy za to wyglądają obłędnie.

Mamelonu jak co roku spędza  sen z powiek azjatycka ćma bukszpanożerna Cydalima perspectalis, która w naszym kraju dorobiła się już nazwy ćmy bukszpanowej. Niestety Mamelon pożegnała  kolejne, pracowicie przez nią strzyżone kule z bukszpanu. Nie dało się nic  zrobić bo tegoroczna wcześniejsza wegetacja pozwoliła wrażym ćmom zarówno  Mamelona, jak i Sławencjusza zaskoczyć. Hym... mła wolna zarówno od problemu ćmy jak i posiadania bukszpanów. Mamelon zamiast bukszpanów posadzi laurowiśnie albo ostrokrzewy, a tam gdzie się da i nie będzie zbyt wilgotno wsadzi lawendy. Laurowiśnie i ostrokrzewy rosną w Mamelonoison bezproblemowo, nawet gatunki bardziej wymagające dają radę.  No a paskudna ćma jakoś w nich nie zagustowała.

Za królową sezonu w Mamelonoison mła jednak nie uznaje lawendy a kwitnącą gipsówkę o różowych  kwiatach z większą ilością płatków. Mamelon rozmnożyła gipsówkę, którą kiedyś przywiozłyśmy  z Wielkiej Brytanii, zrobiło się jej troszki więcej w ogrodzie i na tle kwitnących lawendowych kłosków jej drobne kwiatki wyglądają  jak różowe chmurki. Pięknie to wygląda, dodaje lekkości rabatom obsadzonym szałwią lekarską, laurowiśniami i lawendą. Mamelon ma jeszcze w planie odtworzenie połaci obsadzonych stachysem bizańtynskim, w tym roku po zimie zarówno u Mamelona, jak i na Suchej - Żwirowej dwie odmiany stachysa dostały solidnie po liściach. No i to by było na tyle. Jak widzicie Mamelonoison wygląda bardzo porządnie, zasługa Sławencjusza, który mimo bólu pielił. Taka terapia znaczy ale cóś nie pomogła, niestety.

Mła dodawa jeszcze troszki zdjątków z ogrodu Mamelona i Slawencjusza.