wtorek, 2 lutego 2016

O paprociach w Alcatrazie

Z paprociami w Alcatrazie było tak jak z paprociami w większości ogrodów - zaczęło się od pióropusznika strusiego Matteuccia struthiopteris. Ta paproć jest tak popularna że jeżeli nowo poznany ogrodnik opowiada Ci że  dzielnie uprawia w ogrodzie paprocie, w dziewięciu przypadkach na dziesięć mowa jest o pióropuszniku. Bezczelnie posunę się do twierdzenia że większość ogrodników w Polsce nie jest nawet świadoma że istnieją inne paprocie które można uprawiać w naszych warunkach klimatycznych . Wynika to chyba z niskiego poziomu uwagi jaki poświęcamy przyrodzie, w końcu nawet spacerek czy wyprawa do lasu na grzyby powinna uprzytomnić nam że w Polsce istnieją też inne paprocie i  nie tylko pióropusznik strusi porasta nasze lasy.  Chyba tylko z tego braku uwagi  w naszych ogrodach panoszy się pióropusznikowa monokultura. W końcu pióropusznik strusi nie należy do najtwardszych  paproci, jest dość wrażliwy na upały i przesuszenie, jego frondy ( paprociowe liście nazywamy frondami ) piękne są głównie wiosną, potem muszą mieć zapewnione naprawdę optymalne warunki żeby  dobrze wyglądać. No, może drugim powodem jego dominacji w ogrodach Kraju Kwitnącej Cebuli jest pióropusznikowa tolerancja dotycząca rodzaju gleby na której przyszło mu rosnąć.

Niby powinien mieć zapewnioną glebę próchniczą  z dodatkiem torfu ale praktycznie radzi sobie na niemal każdej glebie o ile będzie miał odpowiedni poziom jej wilgotności. Rozrasta się ekspresowo i posiadacze mniejszych ogrodów powinni się trzy razy zastanowić nim sobie pióropusznika strusiego zapuszczą. Pozbywanie się pióropusznikowych kłączy to cholerna robota i jak to w przypadku tzw. ścierw ogrodowych wymaga powtarzania przez parę sezonów po uwolnieniu się ( jak nam się wydawało ) od  ekspansywnej rośliny. Posiadacze zawilgoconych hektarów za to mogą piać z zachwytu nad pióropusznikowymi łanami. Wilgotno, półcieniście i dużo, dużo miejsca do obsadzenia - wtedy i ogrodnik i pióropusznik są szczęśliwi. W innych warunkach pióropusznik wygląda źle, jak dzikie zwierzę przemocą wtłoczone w zbyt małą klatkę. Jednak z uporem maniaka brać ogrodnicza, ślepa na istnienie innych paproci, sadzi biednego pióropusznika w  zacienionym kawałku ogrodu bez względu na to czy będzie  tam właściwie wyglądał ( właściwy wygląd w przypadku pióropusznika oznacza wysokość rośliny w granicach nawet do 150cm   - te niskie pokurcze o popalonych liściach porastające nasze ogrody to jest parodia dobrego wyglądu tej paproci ).

A przecież w naszej strefie klimatycznej możemy uprawiać mnóstwo innych paproci, lepiej znoszących warunki ogrodowe. Nerecznice Dryopteris w wielu gatunkach i odmianach, kolorowe wietlice Athyrium zadające kłam twierdzeniom że paprocie to tylko zielona zieloność, a potem jeszcze raz zieloność. Zimozielone języczniki Phyllitis, paprotki ( paprotki to nie tylko zdrobnienie od paproci, to przede wszystkim rodzaj Polypodium ), znoszące nie  najlepsze stanowiska paprotniki Polystchium, kochające wilgoć długosze Osmunda, żyjąca na powierzchniach wód marsylia czterolistna Marsilea quadrifolia, błyszące podrzenie Blechnum, delikatne zanokcice Adiantum. Wszystko to w różnych rozmiarach - od prawdziwych olbrzymów po maluchne paprociumki. Naprawdę jest w czym wybierać, jeżeli zdecydujemy się wpuścić paprocie do ogrodu czyli zapaprocić. Większość paproci do szczęścia potrzebuje cienistych lub półcienistych miejsc w ogrodzie, przepuszczalnej próchniczej, lekko kwaśnej  gleby ( choć w miarę popularny  gatunek jakim jest języcznik woli glebę o odczynie alkalicznym ) i przede wszystkim odpowiedniego poziomu wilgoci w gruncie. Niektóre gatunki, języcznik, podrzeniec czy paprotnik mogą jako tako egzystować w tzw.suchym cieniu, jednak większość paproci kocha wilgoć. Teraz ostrzeżenie przed orlicą pospolitą Pteridium aquilinum. Ta paproć rośnie bezproblemowo w miejscach suchych, na kwaśnawych piaseczkach i znosi słoneczko, jednak zaproszenie jej do ogrodu można rozważyć tylko wtedy gdy dysponuje się hektarami - pióropusznik strusi to przy orlicy pospolitej cienki Bolek!



No a jak doszło do wielogatunkowego zapaprocenia Alcatrazu? Ano tak że Marta pokazała na forum Tabazowym swoje paprotne zdjęcia ( ach, te języczniki ), potem przypaprociła fotkowo Miłka i Teresa i ja poczułam że Alcatraz i mnie coś ominęło. Rzuciłam się jak dzika do nadrabiania zaległości i natychmiast dałam ciała. Klasyczne zachłyśnięcie się tematem i błąd początkującego. Kupowałam paprocie według kryterium listkowego ( "A bo to takie ładne, to powycinane."  ), ignorując takie informacje jak wielkość dorosłej rośliny, wymagania co do siedliska czy odporność na mróz. Hym, zanim mi się paprociowo dojrzało to parę naprawdę niezłych paproci z Alcatrazu odpłynęło. Z czasem jednak Alcatraz należycie spaprotniał. Oczywiście nie wszystkie paprocie ładnie mi rosną. Ku mojemu wielkiemu żalowi długosze mają w Alcatrazie wyraźnie zbyt sucho. Wielka szkoda bo to naprawdę wspaniałe paprociumy. Może jest dla nich jeszcze szansa, zbieram się do tego remontu oczka wodnego z dużym trudem i opieszale jak miś koala nawalony olejkiem eukaliptusowym, ale istnieje szansa że mi się w końcu uda. Znaczy nadal mam długoszowe nadzieje.




Znacznie lepiej radzą sobie w Alcatrazie nerecznice i paprotniki. To chyba najlepsze gatunki dla warunków mojego ogrodu , wytrzymałe na ekscesy aury, za każdą dobrutkę wdzięczne i pięknie przyrastające. Obecnie całkiem sporo gatunków i odmian tych paproci zasiedla Alcatraz. Szczęśliwie tak jak w przypadku host, tak i w przypadku paproci ominęła mnie mania kolekcjonerska - sadzę  paprocie zgodnie z tzw. sztuką, znaczy po parę sztuk jednego gatunku lub odmiany. Ogrodowym rabatom takie podejście służy, paprociom też. Podobnie jak rodki paprocie rosną lepiej w grupie, zaś grupa jednorodna bardziej cieszy oko niż paprociowy misz- masz składający się z paproci o różnych frondach, wzroście czy barwach. Oczywiście tak radośnie szafuję miejscem pod jednorodne nasadzenia, bo Alcatraz jest dość dużym ogrodem, gdyby był mniejszy sadziłabym paprocie nieco inaczej. Przede wszystkim musiałabym zrezygnować z paprociowych olbrzymów na rzecz średniaków i maluszków. Lecz chyba też bym sadziła po parę sztuk tych mniejszych gatunków czy odmian, bo  mi jakoś  łatwiej wychwycić przy takim masowo - jednorodnym sposobie sadzenia różnicę w ich  wyglądzie.



Czy Alcatraz będzie się paprociowo rozwijał? Pewnie że będzie, z paprociami jest trochę jak z hostami - raz zapuścisz i twój ogród zmieni się w bardziej "dzikie" miejsce. W takim miejscu nie wszystko musi być pod kancik, jego zieloni mieszkańcy potrafią sami poradzić sobie z chwastami, choć zaczynają jako niepozorne roślinki z in vitro. Tak, tak paprocie dziś na masową skalę, podobnie jak hosty  mnoży się z kultury tkankowej. Czasem trafiają się niespodziewanki, znacznie częściej niż w przypadku naturalnych mutacji. Niespodziewanki mogą byś wkurzające, szczególnie jak się nastawiliśmy na kolorowe wietlice. Tralala, żadne tam przenawożenia, po prostu niektóre  sadzonki nie są stabilne i bardzo łatwo się  rewersują. Na szczęście nie każda kolorowa wietlica jest wredna. W Alcatrazie wietlice nie są jednak najnajami, paprotny Alcatraz dalej będzie głównie nereczniczy i paprotnikowy. Rozwinie się też miejsce języczników i zanokcic, rabata znacznie się rozrośnie bo zamierzam tworzyć języcznikowe grupy ( do tej pory tylko testowałam pojedyncze sztuki, bo nie byłam pewna jak będą u mnie przyrastać ). Mnóstwo paprocenia przede mną!





9 komentarzy:

  1. Lubię wiosenne pastorałki pióropuszników i kły host. Wtedy wiem, że wiosna! Cebulowe mi tak nie robią. Długosze oglądałam w ich chronionym siedlisku. Nie zrobiły wrażenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może siedlisko podeschło?;-) Ja napatoczyłam się na długosze w Devon, duża wilgotność, ciepełko i powyrastały olbrzymy. Te purpurowe i cynamonowe cud, miód i malina, taki obrazek wciąż mam pod powiekami. Stąd to moje długoszowe chciejstwo.

      Usuń
  2. Widzę, że lubimy te same rośliny :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He,he, no to uważaj, bo ja lubię niemal wszystkie rośliny. Czasem nawet w podagryczniku i nawłoci czegoś dobrego się dopatrzę.

      Usuń
    2. w moich okolicznościach przyrody nawłocie i podagryczniki kupuje się za całkiem niezły piniondz :D

      Usuń
    3. Leloop w pięknym miejscu mieszkasz z nietuzinkowymi ludźmi :)

      Trafiłaś w 10 :)))))) Z nawłoci wręcz robiłam ogrodowe bukiety formułując z nich koła :) Uwielbiam nawłoć, podagrycznik... Kochana!! Ja nawet w ostach dopatruję się piękna :D Więc...

      Usuń
    4. nie wiem skąd info o ludziach ale miejsce rzeczywiście piękne, sama sobie zazdroszczę ;)

      Usuń
  3. tiaaa ..., orlica pospolita..., zapytaj MegiMoher, była u mnie w zeszłym roku. z zasady i przekonań nie używam chemii, orlica jest wyjątkiem a bele co jej nie bierze, taki roundap to ona łyka jak pijak litra, musi być superspecjalistyczne świństwo, które ostatnio wycofano z obrotu :/
    chłop Megi nie wierzył jak zobaczył długosze rosnące nad nasza rzeczka a chłop wiele widział i wie o paprociach wszystko.
    języczniki alkaliczne lubio mówisz, no to te moje (nie sadzone tylko one tak z siebie tu są) są jakieś dziwne ;)
    a tak wogle paprocie roulez :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Jązyczniki" wolą alkalicznie niż kwachowo ale jak im podpasi to i na kwachu dadzą radę i przy odpowiedniej wilgoci będą wyglądały jak marzonko. "Łorlica" jest jedyna w swoim rodzaju, miałam lekcję poglądową w tzw. ostępach, szczęśliwie nie przywlekłam do ogrodu. Dupny rand nie wszytkim roślinom dawał radę, z zamierzchłej przeszłości kiedy jeszcze katowałam Alcatraz chemicznie pamiętam że ze skrzypem to nie działało. Paprocie też starożytne rośliny, jak tyle już przeżyły ( dinozury i inne ciekawostki biologiczne ) to i dupny nie dał rady.;-) Nawłocią i podagrycznikiem zawsze usłużyć jestem gotowa, he, he - ścierwa ogrodowe rosną u mnie przepięknie, w ilości która mnie dobija. Żeby tak długosze chciały w tym nawłociowo - podagrycznikowym tempie przyrastać!

    OdpowiedzUsuń