piątek, 8 lipca 2016

Totalna prywata - wpis dla Magdzioła

 Dear Sister, czas płynie i to szybko, więc  błyskawicznie zrobiło się nam lipcowo.  Mam w tej chwili "na warsztacie" post  lawendowy ( tratatata, z tych edukujących piszącą i czytających, he, he ), ale rodzina przede wszystkim! Obejrzałam Twoje zdjęcia ogrodowe i stwierdzam że  jest w porzo! Nie wiedziałam  jakim cudem upchnęłaś te wszystkie rośliny w tej części ogrodu ale w końcu do mnie dotarło - tyrawnik chyba odszedł do krainy wiecznych  tyrawników!  No i bardzo dobrze! Taki koniec przepowiadałam trawsku parę lat temu ale wtedy miałaś  w planach plac zabaw dla dzieci. Hym, zdaje się że obecnie uskuteczniasz zabawy edukacyjne pod tytułem "Dzieci wczesnoszkolne w świecie roślin",  młodym na pewno takowe gry nie zaszkodzą ( wszak roślin trujących raczej nie uprawiasz ). Nemo śpiący na ławeczce wyszedł prześlicznie,  anioł nie kot, nikt by nie zgadł jaki z niego nicpoń i  włóczęga. Kwiatami róż się nie przejmuj, upały nie sprzyjają długiemu kwitnieniu a deszcze urodzie różanych kwiatów. Uważam że  Twoje ramblery i tak dały  czadu, szczególnie 'Alchymist' kwitł jak róża kwitnąć powinna. Angielki i małe floribundy po prostu miały bardziej niesprzyjające pogodowe okoliczności i dlatego nie pokazały na co je naprawdę stać. Na szczęście akurat te  Twoje róże powtarzają kwitnienie, więc jest jeszcze szansa na udany różany sezon.




 U nas kwitną już lilie i liliowce,  Ciotka Elka ma otwarte okno bez względu na pogodę. Inhalacje i nebulizacje na porządku dziennym ale  dalej dulczy o następne lilie ( tylko mają być pachnące i nie  takie turbanowe - a mnie się turbanowe podobają -  już padło z taką  z lekka zainsynuowaną  groźbą - "Wiem skąd  sprowadzasz cebule." ). Jak  tak dalej  pójdzie to ciotkowi mnie zarżną za uduszenie mamy i babci,  Ciotka Elka niepomna czym mi grozi jej liliowe rozpasanie namiętnie niucha. Dżizaas ma gdzieś lilie ale bezczelnie usiłowała podkradać lawendę. Niby taka zajęta  a na złodziejstwo ogrodowe czas znalazła! Mając w pamięci jej wyczyny z lat przeszłych profilaktycznie zakupiłam tzw. lawendę kulinarną ( właściwie to suszone kwiaty lawandyny 'Provence' ) i wcisnęłam potworowi pełna nadziei na ocalenie tegorocznych  kwiatów przed "Lawendową Żniwiarką".  Odkąd wręczyłam paczuszkę z  suszem groźba  upieczenia ciasteczek albo makaroników z lawendą nie jest już dla mnie tak straszna. Dżizaas znaczy spacyfikowana, bo ile do cholery można tej  lawendy  suszonej pożreć?! Lawendy i lawandyny mogą sobie spokojnie kwitnąć, nie nękane, bezpieczne i wolne od  kulinarnego złodziejstwa naszej siostry. Dżizaas może najwyżej straszyć ściętą miętę i  lubczyk ( he, he, he ! ), hyzopowi udało się szczęśliwie zakwitnąć zanim go rozpoznała. Kwitnące róże pomarszczone przegapiła, także mogłam się nacieszyć ich kwiatami,  mało było grasowania z kuchennym nożem, he, he!





 Na fotce powyżej  jest ów  hyzop zbyt  późno przez Dżizaasa rozpoznany,  roślina miła dla oka ale może niekoniecznie dla nosa.  Tralala,  olejki balsamiczne i tam inne biblijne oczyszczania hyzopem - dla mnie hyzopek zwany dawniej  józefkiem ( dlaczego się tak nazywał nie wiem, mam tylko  semantyczne  podejrzenia ) jedzie peklowaną baraniną ( tak mi się jakoś ten zapach cząbrowo kojarzy, choć niby olejki eteryczne są  inne, znaczy ich składniki różne ). Wolę zapach szałwii lekarskich, gorzkawy smrodek  perowskii, macierzankowe wonie,  niż ten hyzopkowy odór. Szczęśliwie wokół hyzopka mnóstwo  lawend więc hyzopek jakby zapachowo przytłumiony, nie atakuje zbyt nachalnie nosa. Jego kwiaty mocno wabią  owady, pszczoły i trzmiele obsiadają go masowo. Odorek widać im nie przeszkadza, ba, może nawet uznają go za przyjemny (  takie pszczoły są w stanie odczuwać różniste zapachy - ponoć  czułkami wąchają, a smakują rośliny czułkami i pierwszą parą  odnóży ). Taaa,  z hyzopa chyba smaczny pszczeli kwiatek! Dużym powodzeniem cieszy się też wśród owadów jeżówka, ja z kolei cieszę się tym że w końcu jeżówki zaczęły mi się na piochach udawać  ( w Alcatrazie  gleba była dla nich za ciężka ). W związku z tym sukcesem uprawowym zamierzam nabyć i wysępić od Mamelona ( duuużo  roślin chcę ) jeżówkę bladą Echinacea pallida. Nie widziałam natomiast czy i jakim powodzeniem u bzyg - bzygów cieszy się mój najnowszy zakup  od tzw. rynkowej baby - zawciąg szerokolistny Armeria  pseudoarmeria 'Ballerina Red' ( dwie ostatnie fotki ). Jak na razie obserwuję go  droga sister,  jak się sprawdzi na rabacie to poszukam innych odmian ( tak, tak, wiem i Ty i Mamelon wolicie bledsze kolorki ).
I to by było na tyle Magdziołku. Buniole!



10 komentarzy:

  1. Hejka ,na razie się melduję, będę gderać później :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem... trochę zamieszania mam, bo wyjeżdżamy, ale widzę, że post prywatny, więc obejrzałam tylko zdjęcia. Wspaniale porosły Ci lilie. Nawozisz je czymś?
      Buziaki :)

      Usuń
    2. He, he, to taki ćwierć prywatny wpis, informujący Magdzioła i cały świat co tam u nas w zielonym piszczy. Lilie nawożę oborniczkiem, ale bez przesadyzmu. Raczej pracuję na etapie sadzenia cebul, niż szaleję w trakcie wegetacji z nawożeniem.

      Usuń
    3. A jakim oborniczkiem? :]

      Usuń
    4. Krówkowym, dwa razy - na początku sezonu i tuż przed kwitnieniem, lilie muszą mieć lekka ziemie ale nie piochy. Trochę trzeba poczekać na niezłe kwitnienia ( w przypadku niektórych orienpetów nawet dwa sezony ). Jednak żeby uzyskać odpowiedni efekt najlepiej przygotować odpowiednio dołki pod lilie, wtedy uprawa prostsza, tylko dwukrotne nawożenie i żadnych prac z nawozami co 10 dni czy cóś w tym guście.

      Usuń
    5. I tak bez końca będziemy latać po tych wszystkich postach, ale mnie to nie przeszkadza, chyba że Tobie?

      Nie mam nawozu krowiego a zdobywać od sąsiadki nie będę... kurzym podrzucam, ale nie do końca jestem pewna jego zastosowania. A fusami z kawy można?

      Usuń
  2. Piękne zdjęcia i kwiaty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcia to tak średnio mi wychodzą, w realu kwiaty są naprawdę cool!

      Usuń
  3. Co prawda post prywatny, ale do publicznego czytania, więc się zdziwię. Wybrzydzaniu na hyzop. Zapach można lubić a dla i koloru kwiatów sadzić na rabatach. Zioło (bylina godna szerszego rozpropagowania), choć z biblijnym zielem nie ma raczej nic wspólnego (http://ww2.odu.edu/~lmusselm/plant/bible/hyssop.php)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hyzopek czyli józefek to mnie się tak osobiście z baraniną kojarzy, inszym nosom może się kojarzyć z czym inszym. Z Księgą Ksiąg to on ma tyle wspólnego że mu nazwę przypisano, ale jak już przypisano to powinien wonieć jak mirra, kadzidło i złoto!;-) To jest dobra roślina bo pszczelana ale w gorący dzień, w ogrodzie zamurzonym do nieprzytomności - bejca do mięcha mi zalatuje za sprawą hyzopka. Taki to byliek radośnie smrodliwy. pozbyć się jednak nie mam zamiaru, nic z tych rzeczy. Twardziel bezobsługowy niemal a kwitnie dłuuuugo! Zalety przeważają, tę jedną wadę mu daruję.

    OdpowiedzUsuń