niedziela, 23 października 2016

Kocia jesień


Jeże i nietoperze chyba poszły  spać, bo coś ich nie widać, Felicjan w związku z tym w okropnym nastroju. Leje inne koty nie zważając na płeć, wiek i zdrowie ( swoje i cudze,  po bitwie z Lalkiem ma całą kolekcję podrapków ). W stosunku do mnie zrobił się nadmiernie czuły, znaczy właściwie to źle to określam  - on po prostu zaczął ode mnie wymagać multum czułości i stara się ją sprowokować. Ocieranie i mruczenie się nie liczy, najlepszą drogą do uzyskania tego czego Felicjan chce jest wpychanie  mi łba z uszami i łap ( szczęście że przednich ) do ust - mam ciamkać tego łosia, całować uszka i ocierać się policzkiem o policzek Felicjana. Felicjan rzecz jasna będzie te czułości łaskawie przyjmował bo jak nie ma jeża i nietoperza to ja jakoś tam ujdę.

Brzydkie zachowanie Felicjana wobec innych kotów ma niestety zły wpływ na pozostałych kocich członków rodziny - zarażone Felicjanową przemocą Sztaflicja i  Szpagetka toczą regularną wojnę o prawa miskowe i kanapowe, jednoczą siły tylko wtedy  gdy uznają że trzeba wpieprzyć Okularii , co zdarza się nader często. Lalek w domu  bije się  tylko z Felicjanem i są to raczej działania obronne, za to w sąsiedztwie -  qurcze, kot pogromca! Trochę mi głupio  wobec sąsiadów od lanego Bufonka, ale z drugiej strony ja też znoszę noce wizyty Bufonka w domu  i to są wizyty podczas których Bufonek zachowuje się naprawdę prowokująco ( zamknięte z powodu nocnego jesiennego chłodu okno Bufonek uznał za szczyt obrazy, były ryki i walenie łapami w szyby ).
Mam nadzieję że niedługo złe zachowania jakoś się wytonują, ciepełko domowe, kaloryferki gorące i tak dalej spowodują że odechce się ekscesów.

 No trzymam się tego że one koty zleniwieją choć trochę i to obecne napięcie między nimi opadnie. Felicjan też przestanie ode mnie wymagać tyle czułości, zawsze przegrywałam  z gorącym kaloryferem. Ale na razie  Felicjan pachnie różą damasceńską ( mój nowy krem do rąk ) z powodu nieustającego podsuwania ciałka  do głaskania, zapach jest bardzo intensywny i utrzymuje się na sierści jeszcze dłużej niż na moich rękach. Felicjan wchodzi  do pomieszczenia i  naraz w pomieszczeniu wonieje, w związku z czym Małgoś - Sąsiadka wymyśliła mu nową ksywę "Różanek". W ogóle te moje koty pachnące, Szpagetka uwielbia uczestniczyć w moich ablucjach w związku z czym od czasu do czasu zaliczka wpadkę wanienną - kwiat  tiare, frangipiani, piżmo i ylang - ylang, Szagetka  jedzie od czasu do czasu jak perfumeria. Staram się szybko zmyć z niej te pachnące olejki, mnie nie szkodzi ale czy kotu nie zaszkodzi nie jestem pewna.

Szpagetka skrzeczy niezadowolona kiedy w akcji jest tylko zwykła czysta woda do zmywania z sierści tych moich kosmetyków, ucieka uperfumowana a ja latam za nią z gąbkami, ręcznikami i suszarką. Szczęśliwie inne koty jakoś mniej intensywnie korzystają z nawaniania, choć zdarzają się przypadki pachnącej sierści po zakazanym wylegiwaniu na ubraniach schowanych w szafie. Za to jak otworzą pyski to całej piątce wali okrutnie  wonią zechlanego miąska czy  rybki, od czasu do czasu dostają do higieny jamy ustnej różne takie, które się zadaje i po zastosowaniu których jestem pogryziona. No nie doceniają mojej  troski o stan ich uzębienia.
 Kiedy tak je obserwuję w tym ich  kocim życiu codziennym nieustająco mnie bierze zdziw jak różne są te  kocie charaktery, co kryje się w tych futrach, które dla postronnego obserwatora mogą być "standardowymi kotami"  (  wicie rozumicie, kot  chadza własnymi ścieżkami, przywiązuje się do miejsc a nie do człowieka  i inne takie mundrości ).
 Lalek - siła spokoju, dobrotliwość, absolutny misio pluszowy, kontaktowy i bardzo przyjacielski, choć w środku król lew, lubiący zarządzać podwórkiem ( sąsiedzkimi psami też ) i potrafiący być  pamiętliwym zaciętym staruszkiem. Felicjan - totalny odlot, charakter jak u Kipplingowskiego Shere Khana, pastwić się nad wszystkim czemu da się radę a w razie możliwej  porażki tchórzliwie schować się za  Lalka.

Krnąbrny a jednocześnie przymilny, przystępny bywa nieraz do bólu ( i to dosłownie ), wrażliwy i łatwo się obrażający, potrzebujący się czasem solidnie wymiauczeć i poprzytulać - materiał na solidny doktorat dla kociego behawiorysty. Sztaflik zwana Lola - Lola, Zmywakiem, Dominą Marleną i Pępuszkiem - żywy przykład tego że samice potrafią narzucać swoją wolę. Chodzi na tzw. sztywnych łapach (  kiedy przystaje tylne łapki są szeroko rozstawione i  i jak to określa  Ciotka Elka "wbite w ziemię" - coś rzeczywiście w tym staniu Sztaflińskiej  jest z pozy Marleny śpiewającej "Ich bin die fesche  Lola, der Liebling der Saison!" w filmidle "Błękitny Anioł",  no i Sztaflińska jak Marlena  ma niski  głosik ), dominuje głównie Okularię i od czasu do czasu kocury, ze Szpagetką idzie jej bardzo ciężko, no ale Szpagetka jest "kotem złożonym" i osobowością skomplikowaną co oznacza że zdarza się jej zaleźć za skórę całemu mojemu stadu. Tak właściwie to nie wiem na ile na charakter  Szpagetki wpłynęły tzw. przejścia a ile w nim jest z naturalnych predyspozycji, ale Szpagetka wydaje mi  się jednak predestynowana do pewnych rzeczy przez naturę czyli geny ( znaczy to nie moja wina że rozpuszczenie się zrobiło podczas rekonwalescencji  ). Jest malutka i musiała wykształcić w sobie charakterek żeby się jakoś w życiu urządzić ( przypadek niemal identyczny do sytuacji  Melanii Kompakt ).

 Jest delikatna, wrażliwa i złośliwa jak te małe małpy. Ego ma równie wielkie  jak Sztaflik tylko dominowanie odbywa się mniej ostentacyjne, ale za to bardziej skutecznie ( jak sama sobie nie poradzi to kombinuje z kalectwem, żebym ja za nią sprawę załatwiła ). Sztaflik jest  Bardzo  Poważną Dyrektorką, Szpagetka ma solidne zadatki na  Machiavellego. Okularia, nasza najmłodsza kota, interesuje się głównie dzikimi kocurami z sąsiedztwa, najbardziej tymi  nowymi, jeszcze niewykastrowanymi. Jej osobowość to po prostu czysty sexbombizm, ona nawet normalnie nie miauczy, ona uwodzicielsko pomiaukuje. Swoje sprawy ze stadem załatwia za pomocą postury ( jest tak duża  jak Sztaflik i robi się niemal tak gruba jak Lalek ). Nie bije się, nie atakuje, po prostu rozpłaszcza się  "po całości" albo zasiada w cudzej misce. Na ataki Felicjana i Sztaflika też reaguje rozpłaszaniem, Felicjan szybko się zniechęca, natomiast Sztaflikowej  zazwyczaj się udaje przeprowadzić lekcję pod tytułem  triumf woli, bo jest cierpliwą dziewczynką a Okularia nie może się bez końca rozpłaszczać  w nieswoim koszyku ( szczególnie wtedy kiedy Sztaflińska  się na niej kładzie i załatwia sprawę przez tzw. zaleganie ). Pasywność Okularii w przypadku kocurów zdaje  egzamin, żaden z nich jeszcze w życiu nie wyżarł jej nic z miski, trudno zjeść kiedy ona na niej leży. Taa, tak to jest  z moimi kotami, indywidua z nich.



No a teraz z całkiem innej beczki - w tym tygodniu kolejne sadzenie kolejnych róż, przyjechały  znaczy nóweczki. Oczywiście nóweczki to w moim wypadku  na ogół staruszki, róże historyczne, choć trafiła się w tym roku jedna austinka. 'Jude the Obscure'  była od  dość dawna na liście zakupowej ale jakoś się do tej pory nie składało, teraz przybyła kulturalnie zametkowana plakietką austinowską. Oprócz niej nowszą różą jest mieszaniec piżmowy wprowadzony ze   czterdzieści  lat  temu - 'Sally Holmes'. Mam cholerną słabość do piżmaków, sadzę namiętnie i kombinuję jakby tu jeszcze krzewy  upchnąć  ( i w ten sposób  zakończyła się era zaberberysowanego do nieprzytomności podwórka ).  No a poza tym tradycyjnie historycznie - róże do kołkowania czyli sadzenia po  angielsku ( przyginanie pędów do ziemi "po  luku", tak żeby rozwijało się jak najwięcej kwiatów i  łatwo tworzyły się nowe pędy - podejrzane w jednym z  brytyjskich programów  ogrodniczych ).



Dzisiejszy wpis ozdabiają ozdabiają świetne prace Tsuguharu Fujity , japońskiej legendy Montparnasse'u  lat 20. W sieci można natknąć się na Leonarda Tsuguharu Fujite, to  się wzięło stąd że Tsuguharu  ochrzcił się pod koniec życia i przybrał sobie takie germańskie imię. Ten artysta portretował koty, modele i modelki są wyraźnie zróżnicowani. Fujita jest twórcą kociego portretu psychologicznego, he, he.




14 komentarzy:

  1. Jejku, jakie piękne ilustracje do wpisu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem dlaczego Fujita jest u nas tak mało znany. Na pewno to nie jest przypadek "przeleżenia" ( z artystami to jest czasem tak ze muszą jak to ziarenko w ziemi poleżeć żeby ich sztuka wzbudziła zainteresowanie ). Fujita nie żyje chyba już z pięć dych i nadal u nas głucho o tym japońskim artyście ( piszę japonskim, choć on mieszkał w Europie ale z rodzimej sztuki czerpał i jak to mówią krytykanci "twórczo ją przekształcał" ). U nas sztuka japońska to albo XVIII i XIX - wieczne grafiki albo anime. Trochę to wkurzające.

      Usuń
  2. Słodkie masz to kotostwo :) Ilustracje rzeczywiście piękne, ale trochę szkoda, że nie ma portretów Twoich futer.
    Guzik wiem o różach - np. nie wiem, co to pizmowce - ale skrobnij coś więcej o kołkowaniu, bo to wielce intrygujące. Najlepiej z pismem obrazkowym dla takich inaczej rozgarniętych ogrodowo jak ja. Plisssss! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S.
      Tatuś szanowny nadal w depresji? Bo panny nadal u mnie :(

      Usuń
    2. Zrobię post z nimi w roli modeli, nosy wygojone, strasznych ran odniesionych w walkach nie ma, więc powinno udać się je jakoś w miarę nieźle zaprezentować. Co prawda one jak widzą aparat skierowany w ich stronę natychmiast uciekają ( Felicjan ) albo na mnie napadają ( Sztaflik i Lalek ) albo szaleją tak że migawka wysiada ( Szpagetka i Okularia ). Najlepiej je focić kiedy śpią. Niestety u Tatusia nie jest różowo, Macoszka na dializach i co i raz coś paskudnawego się do niej przyczepia. To że panny jeszcze u Ciebie oznacza że to będą dobrze wychowane kotowskie, maniery i w ogóle. Jak na pensji są.;-)

      Usuń
    3. O rany, zapomniałam dopisać - o piżmakach czyli piżmowych hybrydach i o kołkowaniu zrobię osobne posty, kołkowanie tak bliżej sezonu różanego żeby foty poglądowe zamieścić.

      Usuń
    4. Oj, to współczuję! Taka walka z chorobą odbiera siły po całości nie tylko Chorej ale całej Rodzinie.
      Czekam na posty, bom strasznie ciekawa :)
      Panny - posucha straszna. Są na olx i na schroniaku i FB i NIC, ani jednego telefonu, maila... :(

      Usuń
    5. No niestety trzeba zaliczyć sztuczną nerkę do rodziny, Macoszka na szczęście się nie daje choć choróbsko wredne, znacznie bardziej niż Tatusiowe przypadłości.
      O różyczkach napiszę bardzo łopatologicznie, daleko to będzie do najlepszych blogów różanych w Polsce - króciutko, żeby nie zniechęcić a troszkę info o różach przekazać.
      Co do Panien, może im pisana rola panien domowych? A może czekają na "odpowiedni" dom ( byle komu nie dawać ). Wiem ze życie z piątką nie jest łatwe, ale z czasem Panny się stabilizują bardziej niż Panicze, grzeczniejsze są. Oby nie było tak że pojawi się ktoś po "Tymczasa" a tu nagle rodzina okoniem stanie ( znam przypadek ) i pogna spragnionych kociego szczęścia.

      Usuń
    6. Trzymam kciuki, żeby Chora trzymała się dzielnie i nie opadała z sił!
      Dzięki za przyszły post różany - łopatologiczny - postaram się ogarnąć rozumem :)
      Obawiam się z Pannami tegoż właśnie scenariusza. Tzn., że mogę przestać szukać im domu, bo z punktu widzenia Panien one ten dom już znalazły ;) No i druga wersja wcale nie jest nieprawdopodobna - ja już się do nich przywiązałam gordyjskim węzłem uczuć. Tylko kolejną czwórkę wyciągnęłyśmy z panią Ulą z piwnicy. I pewnikiem od tej samej szlajającej się matki, która dziećmi opiekuje się o tyle o ile, ale bez nabożeństwa i nie daje się złapać na sterylkę :( Zakocone jesteśmy po kokardy!

      Usuń
    7. Złapanie Popędliwej znaczy priorytetem, bo inaczej Popędliwa zakoci pół Wrocka!

      Usuń
  3. Cudne te grafiki! Czuje się japońską kreskę. I charakterki kocie też potrafił dobrze zobrazować ten artysta. Uśmiałam się z Twojej opowieści o kocim indywidualizmie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham japońskie klimaty, bliskie mi w tej sztuce takie bardzo intymne postrzeganie świata. Moje kocie stado jest mało stadne, same indywidua.

      Usuń
  4. Ach te koty! Moją wielką miłością do dnia dzisiejszego jest książka o przygodach kota Filemona, mam nawet jej piękne wydanie i często powracam do niej i moi chłopcy też. U szczeniaków zaobserwowałam, że zwierzęta tak jak ludzie mają swoją osobowość i to aż tak różniącą się. Jak ma się jedno-dwa zwierzęta to nie zawsze to widać. Kurcze, tyle chciałam napisać i zapomniałam.... Róże sadzę wiosną, zraziłam się z powodu zimowych a przede wszystkim wczesnowiosennych przymrozków, które dziesiątkowały mi krzewy. Życzę miłego sadzenia i trafionych odmian :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam kocie książeczki dzieciństwa, starannie schowane. Co do róż, sadzę i wiosną i jesienią, kiedy pożądane przeze mnie odmiany są "na stanie". Generalnie raczej dobrze znoszą zimę, ale ja na ogół nie sadzę bardzo wrażliwych róż.

      Usuń