wtorek, 28 lutego 2017

Ciepły koniec zimnego lutego w Alcatrazie

No i powolutku ale nie po cichutku przychodzi bardzo, bardzo  młoda wiosna. Nie po cichutku  bo skoro się tylko przejaśni po nocy  ptocy zaczynają pruć dzioby, do ptoków dołącza koci  chórek no i nie ma lekko - "jak dobrze wstać skoro świt". A jeszcze nie tak dawno na sosnowych igłach szadź a na glebie śnieg a tu  proszę zaczyna nam się przedwiośnie.  Kwiatami oczarów się zaczyna, kiełkami przebiśniegów, krokusów i pączuszkami cyklamenów dyskowatych, kotkami wyłażącymi na wierzbie i kotami wytrwale towarzyszącymi mi w ogrodzie. Jeszcze jest szarawo i beżowo, zdechło słomianie i w ogóle trochę nijako ale w powietrzu czuć zapach ziemi, coś po czym rozpoznaję bezbłędnie koniec zimy. Nawet jakby przyszło teraz ochłodzenie to będzie to coś przejściowego, wiosenne kaprysy ale już nie prawdziwa zima. Przede mną teraz solidniejszy przegląd pozimowy roślin, pobieżnie  wygląda na to że nasadzenia w Alcatrazie trzymają się jako - tako. Nie wiem co z kłączami irysów, rozejrzę się w pierwszych dniach marca, kiedy zabiorę się za wycinanie umarłych części bylin. Paprocie zimozielone wyglądają  nieźle, magnolia wielkokwiatowa też nie wygląda na poszkodowaną przez mrozy, trochę oberwał ostrokrzew i berberysy zimozielone ( ale  bez przesadyzmu ). Przyznam że rozpieszczona przez dwie ostatnie zimy spodziewałam się w tym roku większych uszkodzeń pędów delikatniejszych krzewów czy roślin zimozielonych, jednak jak na razie widzę takie tam kosmetyczne problemy a nie poważniejsze historie. Krasnale przeżyły zimę bez szwanku!






Korzystając ze sprzyjającej aury usiłuję coś tam z doskoku w ogrodzie zdziałać. Trochę to robota głupiego bo  jest tak dużo do roboty a ja jestem tylko jedna "ogrodowa" i skazana przez to na "skakanie z tematu na temat". Na początku marca mam dzwonić do ludzi od przycinania, coby pomogli z higieną kasztanowca i formowaniem korony podwórkowego jesionka, przecinką gdzie nie gdzie, no i wywózką "chrustu". Teraz mam  brzydkie przeczucie  że mimo wcześniejszego umawiania mogę się w tej ogólnopolskiej siekierezadzie, prawdziwym szale wycinki, nie załapać na normalne, korekcyjne cięcia. Inne klienty, o tzw. większej sile nabywczej mogą mnie wykukać z kolejki,  bo oni ciąć muszą dlatego że już za minutkę,  zaraz i chwileczkę  ten karnawał się skończy. I one, te klienty, zapłacą znacznie więcej niż ja jestem w stanie zapłacić bo ich czas goni ( już słyszę te tłumaczenia w słuchawce "Pani rozumie, jest taka sytuacja" ). Taki może być dla mnie  skutek ustawy drzewno  -  przewałowej,  Ministerswto Tartakownictwa i Ochrony Środowiska Deweloperskiego urządziło tradycyjny bajzel, z elementami maskarady ( to nie oni, to posłowie - akurat! ) a ja podejrzewam że będę musiała się  z tym bujać. Pewnie Mamelon i Piesa w Swetrze będą działały uspokajająco na moje pultania, ale szlag mnie chyba trafi jak życie potwierdzi moje obawy.

No nic, na razie trzeba się będzie brać za to co sama dam radę zrobić. Przede wszystkim muszę w Alcatrazie pozbierać zeszłoroczne liście i zacząć je przerabiać na kompost. Trzeba usunąć resztki bylin i przyciąć róże. Nie narzekać i wyczekiwać pomocy tylko zebrać się w sobie, wziąć piłkę ręczną i nożyce do gałęzi i ciąć to czemu dam radę. Nie ma zmiłuj!  Jeszcze przy okazji uważać żeby się nie przerobić bo jak padnę to dopiero się zrobi bajzel ( nie ma nic gorszego jak chcesz coś zrobić a nie możesz bo złośliwe cielsko odmawia posłuszeństwa ). W ramach relaksu będę sobie oglądała wychodzące cebulaczki,  ciemiernikowe pączki, włochate zaczątki pastorałów paprotników i tym podobne atrakcje. No i oczywiście będą zabawy z kotami, nie mam złudzeń że prace  ogrodowe nie będą przerywane od czasu do czasu donośnymi miaukami na temat "Dlaczego nie zwracasz na mnie uwagi?". Grabienie liści i odpieranie ataków kota na grabie lub pielenie kolanowe  z kotem lub kotami na grzbiecie na dłuższą metę jest męczące. Lepiej się z nimi wybawić, usatysfakcjonowane tym że  mi dołożą w naszych gierkach, zajmują się swoimi sprawami a ja mogę swobodnie popracować. Oby ładna pogoda utrzymała się jak najdłużej!



12 komentarzy:

  1. Jakże to, czekaliśmy, przytupujac i narzekając, że nie ma co robić, a teraz już tylko narzekamy, że za dużo pracy?
    Znam to.
    Wczoraj porządkowałam trawniczki - krety buszowały chyba również pod śniegiem.
    Powodzenia w poczynaniach ogrodowych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie krety nie odwiedzają, pewnie ze względu na brygadę kasacyjną. Nie wiem jak to się dzieje ale co roku wiosną roboty jest dwa razy więcej niż sądziłam że będzie, he, he. No tak, niektórzy sprzątają ogródki jesienią ( ja też cięłam część krzewów w listopadzie )ale bez przesadyzmu z tymi jesiennymi sprzątaniami, żadnej kasacji zdechłych bylin czy liści. Taki wymieciony łysy ogród zimą jest paskudny, nie wspominając o tym że mało radośnie roślinnie wymarzający. A w ogóle to trochę ruchu dobrze mi zrobi ( Dżizuuu moje plecy! ).;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja się jeszcze trochę boję usuwania zeszłorocznych badyli - od lat mi wychodzi, że ostra zima robi mniejsze szkody niż wiosenne przyspieszenie ogrodnicze + wiosenne przymrozki. Już tak bywało, że różne przycięte zbyt wcześnie musiałam przycinać jeszcze raz. tylko sporo krócej, elegancko przycięte trawy musiałam mało elegancko reanimować, wykopując 3/4 wygniłej kępy itd. itd.
    Nie to, żeby nie wyjść do ogrodu z sekatorkiem, co to, to nie ;-)
    Jakieś rozchodniki i asterki się zawsze załapią na start, ale im raczej to nie zaszkodzi. A reszta jak sobie jeszcze trochę poczeka pod zimnymi liśćmi, to tym lepiej dla nich. A w tym roku na wycinanie traw to sobie zamierzam maseczkę obstalować. Jak widzę, co się unosi przy wycinaniu rozchodników, to wolę sobie nie wyobrażać, jakie świństwo przez zimę zebrały moje ukochane trawska. Jakoś wolę, żeby to do moich płuc nie trafiło. Co i Tobie polecam, bo w Odzi pewnie nie lepiej :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, Kochana na zakrycie ryjońca szmatą to ja wczoraj sama wpadłam! Wystarczy że Dżizaas sobie załatwiła astmę made in Ódź. Postanowiłam nie wierzyć w wiosenne przymrozki a wiarę podbudowałam długoterminówką. Przylaszczki i inne takie muszę trochę odsłonić, przycinam irgi i tym podobne śnieguliczki, trawsk niepewnych czyli ostnic i preriówek nie ruszam. Strasznie ciężko mi to idzie bo chyba zmienia się pogoda w związku z czym powieki mi się zamykają a chęć do prac ogrodowych zanika. No i plecki bolą po wczorajszym, zawiasów sobie nie naoliwiłam, he, he.;-)

      Usuń
  4. No to już rozpoczynam działania kojące: nie denerwuj się! (na zapas) Jeszcze Cię nie wukukali z kolejki, jeszcze nikt z firmy nie dzwonił, że "pani rozumie, jest taka sytuacja", a Ty już się podkręciłaś.
    Myśl o ludziach pozytywnie (to trudne - wiem - ale daj im ciut kredytu zaufania). Może pan/pani od tej firmy tartacznej gra w tym meczu na właściwej stronie boiska...?
    A to piękne takie, bure po wierzchu i białe od spodu to Laluś jest, czy coś mi się pozajączkowało w kociambrach?
    No i życzyłabym sobie rewanżu w kojeniu ;) Bo jak obie z Meggi mi dosolicie fachową pracą i pracowitą fachowością, to się boję samodzielnie kwiatka w doniczkę wsadzić, a co dopiero za ogród i własne gumno brać! Przez Was będę musiała się ograniczyć do wysiewania rzeżuchy na mokrej wacie, o! A jak już zdobędę gumno to nie pozostanie mi nic innego, jak mocno zamknąć oczy i liczyć, że "samo rosnąć będzie".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pieso ja dziś niecierpliwie zadzwoniłam i już wiem że będzie lekka mañana - przełom marca i kwietnia, ze wskazaniem na kwiecień. To jest trochę jazda po bandzie jeśli chodzi o przycinanie drzew. Jutro wiszę na telefonie szefa , żeby przycinanie było tuż po dwudziestym marca ( a wstępna umowa była taka - jak pogoda podpasi to pierwszy lub drugi tydzień marca ). No widzisz jak to jest z tym zaufaniem. Dobra rzecz ale kontrola lepsza, jak mawiają Niemce.;-)
      To śliczne to ten gryziej Felicjan w trakcie śledzenia Lalka ( taki z niego Sherlock ), Lali jest łaciaty jak krówka holenderska.
      Pieso nie przejmuj się moją pracowitością, takie zjawisko jak moja pracowitość nie występuje w przyrodzie. Beze mnie pracowitość owszem ale ze mną?! Jak będziesz miała gumno to odkryjesz jego radości. Własne, nie Megowe czy moje, najtwojejsza gumienność w Tobie wzrośnie i kto wie co to będzie ( może hodowla bananów, znam jednego ekstremalnego co uprawia w Polandii w gruncie bananowca ).;-)

      Usuń
    2. Gadasz! To niemożliwe żeby taki śliczny kocio miał takie czarne podniebienie/myśli/plamy na duszy!
      Cofam, com mówiła o kredycie zaufania. Bierz szefa krótko przy pysku!
      Najmojejsze gumno będzie patrzyło zdziwione na mnie, a ja na nie i jakoś będziemy musieli sobie razem poradzić ;)

      Usuń
    3. Śliczny kocio jest zambruderem z zajzajerowatym charakterem, oczywiście potrafi ten charakter maskować czułymi pomrukami.:-)
      Co do cięć to miałam swędzenie podbicia na stopie, znak znaczy.;-) Czułam że może być taka akcja bo piły w mieście słychać wszędzie.
      gumno to Ty już sobie zacznij wymarzać, nad gumnem trzeba dużo wymyśleń prowadzić. Wymyślone gumno podatniejsze do obróbki.:-)

      Usuń
  5. jaki piękny jest ten kotek, taki tygrys. Można więcej zdjęć? i czy to Lalek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, no, no, to jest Felicjan zwany ostatnio Krwawym Felkiem. Koty zapozują w marcu, zrobię im sesję w ogrodzie. Będą przybierały pozy ( Szpagetka jako Ogonietta Pazurao, Sztaflisia jako koci transwestyta Arnold , Okularia jako Bezpruderia von Dupercyngiel, Lalek jako Lalek a Felicjan jako Samo Zło ).;-)

      Usuń
  6. Ach, to ten Felicjan! No, no, przystojny jest! Jakoś inaczej go sobie wyobrażałam... Że bardziej czarny.
    Z moich obserwacji też wynika, że zima nie zrobiła w ogrodzie wielkich szkód. Odpukać!!! Miskanty i większość wrażliwych bylin żyje. Hurra!

    OdpowiedzUsuń
  7. Felicjan jest antracytowo - popielato - biały, ale charakter ma czarny jak noc bezksiężycowa.
    Cicho z tym hurra bo jeszcze Biała usłyszy i z powrotem przylezie,ciiiii.;-)

    OdpowiedzUsuń