niedziela, 12 sierpnia 2018

Kocie gadki - wykonywam tłumaczenie

Jak niemal  każda osoba mieszkająca pod jednym dachem ze zwierzętami mam tzw. tendencje  do antropomorfizacji inszych gatunków.  Czasem się zastanawiam czy koty są  świadome  że ludzie  podejrzewają je  o zdolność felinizacji człowieka. Bo podejrzewają, to jest pewne bo ja jestem  ludź i podejrzewam. Wydaje się mi to pewne bo w końcu jakiś tam dialog między nami ssakami ( a niekiedy ptakami a nawet gadami ) jest prowadzony.  Bez słów  ale  niekoniecznie bardziej prymitywny, rozmawiamy całym ciałem, zapachami,  dźwiękami - na bogato.  Co prawda ciężko nam dziś przyjąć pozasymboliczne, pozaliteralne , ogólne pozawerbalne porozumiewanie się jako to najbardziej szczere czyli właściwe. Dialog wg. przeważającej części ludzkości to słowa, słowa, słowa.  Padają hasełka typu "proces logiczny",   "myślenie pojęciowe", "kognitywność" albo i jeszcze mądrzej i tylko od czasu do czasu  do czasu do nas dociera że ktoś  uznał czyjeś poglądy za głupie  bo mu skóra interlokutora cóś brzydko pachniała. Nie uświadamiamy sobie masowo tego pozawerbalnego dialogu który prowadzimy ze  światem, w ogóle cóś tacy mało prawdziwie  świadomi siebie  jesteśmy.  Na ten przykład pieprzymy o nadzwyczajnym statusie naszego gatunku, o tym jak to potrafimy środowisko zmieniać  i w ogóle,  nie zauważając że takim bakteriom to my w tej dziedzinie nawet do fimbrii i pilusów  podskoczyć nie możemy. Naczelne mają tendencję do  głupawego zadowolenia z siebie, u kuzynów dostrzegamy to wyraźnie u siebie tę cechę starannie ignorujemy. Cóż może ona była  naszemu rodzajowi potrzebna do czegoś tam ale nie wiem czy  w przypadku  naszego gatunku nie stała się balastem.

Z drugiej strony przeca większość ludzi wie  że zwierzęta czują, podejrzewa że ich procesy myślowe w jakiejś części są tożsame z naszymi a nawet postrzega że sposób myślenia co niektórych gatunków gwarantuje im zdolności adaptacyjne wcale nie gorsze od  naszych. Taa, taka dychotomia nam się  robi - z jednej strony odjechany "pan stworzenia" a z drugiej nie tak głośno wyćwierkiwane ale za to głęboko zakorzenione przekonanie o istniejącej bliskiej więzi z innymi gatunkami. Cóż, pojęcie  "pana stworzenia" nie wytrzymuje krytyki, przeżynamy  z takimi bezmózgami jak   wirusy więc  zdaje się  że to drugie podejście jest tym właściwym ( zapewne ku rozpaczy kreacjonistów ). A jak ja tylko przedstawiciel jedynego obecnie występującego  gatunków z rodziny Homo w  rodzaju naczelnych to sobie  mogę przekładać z kociego na ludzki, choć sprawa  trudniejsza niż  z przekładem z inszego ludzkiego języka.  A może wcale nie bo "Słowa są źródłem nieporozumień"? Przeca ludzie na całym świecie, niezależnie od  języka w który ubierają myśli  rozumieją swoje zwierzęta, więc może tylko porządnie trza odkurzyć stary zapomniany język którym kiedyś porozumiewaliśmy się ze  światem i wysłowić niewysłowione.

Podstawiam sobie literki pod ruchy ogonów, pozycje uszu, burknięcia, miauczenia  i "strzelanie ślepiami" i słyszę w myślach te dialogi, monologi i kłótnie wieloosobowe. Ha, czasem nawet słyszę cóś jakby  śpiew  tłumu. Tak, przyznaję się  bez bicia - znam mowę zwierząt!  Nie wszystkich ale tych ze mną  żyjących pod jednym dachem to na bank.  Mam wykute na blachę nawet cóś jakby idiomy, he, he, he.  Oczywiście jak to w każdym tłumaczeniu ( dobrym ) trochę ze mnie w tej translacji  jest, nie da się tego uniknąć.  Bezczelnie się pocieszam że to zawsze lepsze niż robota robota, każdy kto  tłumaczył googlem wie  o czym piszę. Moje zwierzęta w związku z  moim  nazwijmy to wkładem artystycznym, potrafią kląć, snuć opowieści szkatułkowe a nawet śpiewać. No tak, w końcu tłumaczę na moje a dopiero potem jakoś to układam na ogólnoludzki wyrażany  po polsku. Jestem pewna że podobny proces translacji ludzkiego na koci przeprowadza  druga strona i że tam też istnieje pewna indywidualizacja tłumaczenia zależna od osobowości tłumaczącego.  No  bo tak, zwierzęta wicie rozumicie to też indywidua so.  Mam wrażenie że podobnie jak ludzie są stadnie przekonane o swej  indywidualnej niepowtarzalności, he, he, he.


Jakież to u mła w domu kocie rozmówki się odbywają?  "Ano różne, różniste" że zacytuję klasyka. Pogodne pogawędki  o pogodzie i możliwości zmoczenia futerka,  egzystencjalne gadki o dużym stopniu złożoności pojęć ( cinżko  to tłumaczyć ),  przechwalanki, kłótnie różnopowodowe, zażarte dyskusje na temat hierarchii gatunkowej.  Oprócz rozmówek prowadzone są monologi, za przerwanie monologu  grozi  kara - czystość formy ma  być zachowana! Uprawiane są też  tak zwane półrozmówki półgębkiem, takie niedopowiedzenia celowe bądź nie. Gwarno  i ciekawie znaczy jest. Przykłady?  Proszę bardzo - poranne rozmówki przedśniadaniowe w  wykonaniu kociej czwórki  i mła.


Mła otwiera ślepie o  godzinie czwartej  trzydzieści bo  poczuła na powiece wilgoć.  Po  otwarciu ślepia druga porcja śliny sącząca się ze sznupy udeptującej mła  Szpagetki trafia w gałkę oczną.
"Czy czujesz jak  cię kocham?" - wymrukuje i wydeptuje na mła Szpagetka
"Boszsz, kota proszę  zejdź.  Nie po szyi, nie po szyi!" - wystękuję mła
"Ale czujesz jak  cię kocham?  I będę cię kochała aż do podania śniadania! Bardzo cię  będę kochała, o tu po szyi łapką będę cię kochała, tak żebyś naprawdę  poczuła  że cię naprawdę kocham"
"Eghhhghhh...." - mła  czuje, nie ma siły  żebym  nie czuła.  Naprawdę!
"Śniadanieee, śniadanieee, zrób śniadanie okaż miłość kotu."- wydeptywane z uczuciem.
Nagle  Szpagetka zamiera w pozie "Łapa na gardle", po czym powoli odwraca głowę w kierunku skradającej się Sztaflisi.
"Byłam pierwsza" - cedzi spojrzeniem.
"No i wuj!" - odpowiada Sztaflik postawą ( siad,  łepek tak ustawiony że  robi się większy podbród, spojrzenie nr 21 pod tytułem  "Nie mamy Pana płaszcza i co nam Pan zrobi?" ).
"Ignoruj ją, nadal cię będę kochała" - Szpagetka pomrukując i śliniąc się obficie wydeptuje na mła ale na wszelki wypadek rzuca Sztaflikowi spojrzenie nr 22 pod tytułem "Rozpiendrolę  wam tę szatnię jak  płaszcz się nie znajdzie."
Łup! Czuję na brzuchu cztery kilo kota. Wydaję z się cóś  na kształt westchnienia "Eyyii...".
"Odtąd   aż do nóg jest moje do kochania" - udeptuje  energicznie Sztaflik
"Ale ja kocham mocniej" - Szpagetka włącza do akcji pazury
"Yyyyyyy!" - to mła
Koty udeptują mrucząc, mła  usiłuje złapać oddech i cóś zrobić z rękami zaplatanymi w kołdrę.  Wyzwolić ręce i oswobodzić  się z tej kociej miłości to priorytet, znaczy szansa na przeżycie. Łup! O rany jak dobrze że obok głowy skoczyła a nie na głowę! - myśl przebiega mła przez mózg a tymczasem Okularia rozsiada się na poduszce i szykuje  do porannej toalety. Zaczyna od  wylizywania łapek którymi myje sznupę ale  nie kończy ablucji bo interesują ją moje  usiłowania wyplątania rąk z kołdry.
"Polowanie, bawimy się w polowanie!"- Okularia cała jest Wielką Łowczynią. Szpagetka przerywa udeptywanie  i też zostaje  Wielką Łowczynią. Mła jest już dla nich  tylko ofiarą.  Sztaflik widząc  że zwalnia się miejsce przy szyi szybko zajmuje pozycje na klacie mła  i zapewnia  o gorącym uczuciu.
"Bardzo cię kocham i śniadanie też. Ukochaj kota daj  śniadanie" - wydeptuje mocno, na szczęście  się nie ślini.  Jak się waży ponad cztery kilo zamiast dwóch z małym kawałkiem to nie trzeba się ślinić żeby  przekonać o solidności uczuć.
"Łiiii!" - popiskuję bo  Okularii udało się  osaczyć  rękę mła i  zagryźć. Nagle  słyszę ten jękliwy ton pełen  pretensji, Felicjan przylazł z dworu i wymiaukuje żale:
"No jasno jest, prawie południe a  śniadanie  nienaszykowane. A ja  głodny  jestem!  Zły jestem, zaraz zrobię porządek z tymi tam co na tobie siedzą. Skoczę tylko na ciebie i będę porządkował! A potem zjem  śniadanie."
Robi się nieciekawie, nie życzę sobie  żadnych bójek na mnie. Zanim  Felicjan zdąży skoczyć na łóżko trza się wyzwolić z dziewczątek.  No niestety mła  musi  się przy tej czynności wspomóc  rykiem pełnym emocji  i wyrazu.  Jednego wyrazu.
"Karrrwaaa!" - ryczę i wygrzebuję się spod kotów jak  Godzilla spod zwałów ziemi, otrząsam się z nich i łapię oddech.
"No, wstałaś wreszcie!" - rzuca pełnym dezaprobaty miaukiem  Felek i natychmiast nowym miaukiem dodaje "To teraz kochaj nas i daj  śniadanie"
Stado dzikim pędem rzuca się do kuchni, ja uciekam do kibelka. W łazienkowym lustrze widzę swoją oplutą gębę i podrapaną szyję ( miłosne pazurkowanie Szpagetki ), włos zmierzwiony. Za to nie widzę  nawet mikrego  śladu po tym co kiedyś zwano poranną świeżością.  Nie ma jednak czasu na dołowanie się  wyglądem, z kuchni dobiega ryk zbiorowy:
"Śniadanie, daj  śniadanie! Kochaj Kota!"
Takie to są poranne kocio - ludzkie gadki.


Dzisiejszy wpis miały ozdabiać pocztówki  z kotami drukowane w Japonii na początku  XX wieku ale  doszłam do wniosku że  nie ma co pocztówkować tylko trza  pokazać z czego się kocie pocztówki narodziły ( jak się lepiej wgryźć w temat to jak wyglądały praszczury mangi ).  Jak o ukiyo - e i kotach to musi być o Kuniyoshi Utagawa ( to ten facet na drzeworycie powyżej, oczywizda należycie otoczony kotami ).  Naprawdę nazywał się Magosaburō Igusa ale japońscy artyści przyjmowali nowe imiona i nazwiska  kiedy osiągnęli mistrzostwo w swoim fachu.  Tak jakby z rikszy  nagle zrobiła się toyota. Często przyjmowano nazwiska artystów  u których się kształcono,  Kuniyoshi przyjął nazwisko Utagawa które należało do jego mistrza Kunisady Utagawy, który z  kolei przyjął je  od artysty zwanego Toyokuni Utagawa. Wielki ród japońskich artystów ukiyo - e Utagawa to ludzie niespokrewnieni ze sobą tylko tacy których połączyła wykonywana przez nich sztuka. Rodzina  to naprawdę pojemne pojęcie, he, he, he. Utagawa Kuniyoshi żył w latach 1798 - 1861, w złotym okresie sztuki ukiyo - e, znaczy w epoce zwanej Edo.

29 komentarzy:

  1. 4.30 mówisz ? nieee, to ja w podobnym wypadku otwieram okno, okiennice i lotem koszącym cale towarzystwo ląduje na dworze.
    w przypadku zwierząt nieludziokształtnych podziwiam wrodzony poliglotyzm.
    ps. dziecko od chińskiego przyjechało i znów wyjechało a mnie się zapomniało ale nadupały były.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Latem to one lubiejo tak wcześnie żerować, od zawsze takie były. Wywalania całego stada przez okno sobie nie wyobrażam, tym bardziej że wywaleni zaraz by powracali - praca Syzyfa. Wiesz ile to wysiłku by mła kosztowało?! Lepiej skarmić gady i szybko do wyra hulnąć, pięć minut i znów śnię. Poliglotyzm mnie się tak jakoś am wyrobił bo ja to Panie tego od wczesnego dziecięctwa obracam się w nieczłekokształtnym towarzystwie. Brak zapytowywania o chińszczyznę wybaczamy, nam też upały nadpaliły zwoje.;-) Najbardziej martwi mnie to że niestety u nas od jutra powtórka z rozrywki, mam nadzieje że u Ciebie Ołszyn trochę schłodzi powietrze. W Centralnopolsce upały są po prostu obrzydliwe, powinny być zakazane. :-) Howgh!

      Usuń
  2. ha, ha, ha, wrodzony poliglotyzm nieludziokształtnych Tabazo :D tu spotykam zwierzaki francuskie, angielskie i niemieckie, wszystkie jak jeden doskonale rozumieją po polsku, nie wliczam w to moich bo wiadomo. domyślam się, ze Ty masz rozmaite talenta, jesteś kobieto-orkiestro ale, żeby zaraz podziwiać... ;P
    Norwegowie nie dają nam więcej niż 23 w tym tygodniu, dziś pada, wprawdzie miał być heavy rain a jest light ale może za to z ciężkiej wody :O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pewnie że poliglotyzm, mła rozumie po psiemu, kociemu, jeżowemu, ma lekkie trudności w dogadaniu się z nietoperzem. Z rybkowym jej ciężko szło, one rybki cóś były mało komunikatywne.;-)
      Boszsz...ale zazdraszczam tych temperatur, o rain to ledwie napomknę ( susza suszy szosę i nie tylko szosę ).

      Usuń
  3. dziecko od chińskiego powiedziało, ze nie umi czytać starodawnego pisma chińskiego. rzuciłam się wiec na głęboką wodę i ośmieliłam zapytać pani kustosz.
    pani kustosz napisała, ze to takie poetyckie opisania różnych stanów jak np. wiosenny wiatr a jeśli chodzi o autora to jest w tej czerwonej pieczątce najprawdopodobniej. malunki jak najbardziej współczesne, żeby nie było wątpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziękuj przy okazji latorośli i kustoszce w imieniu mła, please. Znaczy te tytuły z netu mogą rzeczywiście być tłumaczeniem. Co do rozszyfrowania pieczątków to sobie starannie darujemy. Pozostańmy przy rozszyfrowywaniu zawiłości kociej mowy. :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. No pięknie, pięknie! Po prostu zazdraszczam! Tusiek okupuje mnie i moją sypialnię niemal niepodzielnie i tylko on po mnie łazi. No i kotostwo jednak mi odpuszcza do 5.30, bo u mnie w trzech miejscach w domu i dwóch na zewnątrz stoją chrupki. Ale też bym chciała zbiorowy pląsik poranny po łóżku i po mnie. Wraz z przeprowadzką minęło bezpowrotnie. Trochę mi stado zdziczało i się nie godzi na spoufalanie.
    Zwierzęta też nas sobie tłumaczą zwłaszcza przez pryzmat wcześniejszych doświadczeń. Dzisiaj Tusiek rzucił się do panicznej ucieczki widząc mego chłopa z kijem w garści. Kij przeznaczony był do podparcia i ujarzmienia rozwydrzonych pędów jeżyny, cośma ją posadzili, ale Tusiek wiedział swoje.
    Im dłużej żyję, im więcej wiem, a mam nawet wykształcenie kierunkowe, tym bardziej mierzi mnie to zadufanie naszego gatunku. Całkowicie bezpodstawne, a nawet wbrew jasnym dowodom. To takie samozadowolenie bezdennego idioty, graniczące z samouwielbieniem. Przyroda sobie poradzi z nami. Wymrzemy szybciej niż dinozaury, a ona zatrze po nas ślady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje stado socjalizowane i co i raz odnawia więź z pańcią. Dziewczynki chyba nie miały złych doświadczeń ale co do Felka to jemu ta klepka z niczego tak nie odpadła. Traumy jakoweś były na 100%. A nasz gatunek to to jest chyba pozagatunek, gupi jakiś taki. Wysort?:-/

      Usuń
  6. nie omieszkam a właściwie już to zrobiłam zginając się w japońskich ukłonach, ona się bardzo sumitowała bo właściwie uczyła się głównie japońskiego a chiński to tak przy okazji po łebkach ale trochę rozpoznaje. to bardzo skromna osoba a robi takie wystawy, ze klękajcie narody. poprosiła tylko, by dać jej znać gdy trafisz na autora czy coś więcej o obrazkach bo tez się jej podobają choć ona właściwie koniara.
    ja tłumacząc guglem różne podpisy pod onymi obrazkami najbardziej się zastanawiałam przy opisie "Puszkowane mrożone gruszki jesienne" i przez przypadek trafiłam na profil na fb, który prezentował cały koci zestaw z podpisem "publikacja za zgoda autora" a onym autorem jest 罐装冻秋梨 czyli wg fb "galaretka w puszkach"
    https://www.facebook.com/pg/sweetxsweet2d/photos/?tab=album&album_id=202046643708357
    podana jest również strona autora https://weibo.com/llleizmy
    no to jeśli to nie jest rozwiązanie zagadki to ja już nie wiem co to jest

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hym... i jak tu się zwrócić do autora "Szanowny Panie Galaretko z Puszki, uprzejmie proszę o możliwość zaprezentowania prac Pana Galaretki w moim blogu". Aż strach bierze co mógłby autor odpowiedzieć.:-/

      Usuń
  7. Zastanawia mnie kilka rzeczy w związku z ilustracjami. Zakładając, że artysta malował z natury, to zarówno ubarwienie, jak i krótkoogoniastość dają do myślenia. Na przykład na pierwszym i drugim rysunku kot żółto-rudy i żółto-rudo-biały. I tylko dwa pręgusy, o kształtach mini tygrysów - lewy dolny róg na zbiorówce i doskonale zakamuflowany na ostatniej ilustracji. Muszę coś poszukać o japońskich kotach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. umaszczenie jest regionalne. w moich okolicznościach przyrody występują głównie wariacje na temat syjamów, które się tu pojawiły wraz z palmami i czarnymi zonami w końcu 19 wieku. kolor bezowy w różnych wariantach, stosunkowo mało jest tygrysów.

      Usuń
    2. Znalazłam zdjęcia z japońskiej wyspy kotów i faktycznie najwięcej rudych i trikolorów, a burasków jak na lekarstwo. No i były też krótkoogoniaste, pewnikiem mieszańce po bobtailach. Współczesne bobtaile mają jeno kikucik zamiast ogona, ale kiedyś musiały mieć je dłuższe. To tak jak z jamnikami. Na początku i w pierwszej połowie XX wieku jamniki były bardziej proporcjonalnie zbudowane niż dzisiejsze. Były rasą użytkową, a obecnie są rasą kalek.

      Usuń
    3. Ha, tygrys polski to jest tygrys polski! Pręgowane buraski, takie popiołkowe, mocno szare i te z rudawym odcieniem dla nas codzienność a gdzie indziej to Panie tego, egzoty. :-)

      Usuń
    4. To co ludzie wyprawiają obecnie z hodowlą i uprawą potwierdza moją tezę że nasz gatunek jest gupi. :-/

      Usuń
    5. Uf! Myślałam, żeś umarnięta jest na śmierć z tych upałów i dlatego się nie odzywasz! A Ty po prostu pewnie coś przeskrobałaś. Względnie Tobie coś przeskrobano ;)
      Mam pytanie: czy w najbliższej, dającej się przewidzieć przyszłości, tak powiedzmy przyszły tydzień i okolice, pozostawać będziesz pod adresem domowym (ten z Tuśko-bazarka mam na myśli)?

      Usuń
    6. Na razie nic nie planuję ale to nie znaczy że życie za mnie nie zaplanuje. Mam koło siebie taką sprawę która że tak powiem się nagrzewa ( i to ona zabiera mi tak dużo czasu że ledwie mnie starcza go na życie ) że nic nikomu nie obiecuję. Po prostu nie wiem. Wiem że głupio ale nie wiem. :-(

      Usuń
    7. Spoko. Nie zjadę Ci, tylko żeby listonosz Cię zastał.

      Usuń
    8. Listy to odbierze Małgosia albo Ciotka Elka, ostatnio obie robią za skrzynkę ( powinnam napisać poradnik "Praktyczne Wykorzystanie Staruszek - 100 Rad Dla Pań Domu I Innych Gospodyń" ). Jakbyś chciała zjechać to trza dać znać wcześniej żeby koty zdążyły tańce i wierszyki popisowe opanować.;-) Ja nie wiem co będzie po weekendzie, szczerze pisząc mam nadzieję że będzie spokojnie i domowo. No ale ostatnio tyż miałam nadzieję... :-/ Taa, wiesz czyją mamusią jest nadzieja?

      Usuń
    9. Ano wiem. Łomatko kochana, jestem miszczyniom w rozśmieszaniu Pana Boga moimi planami i nadziejami...
      Jeśli kiedyś mnie zniesie w tamte strony wystarczą mi kocie śpiewy, nawet bez laurek ;)

      Usuń
    10. No dzisiaj to mnie się gryplany tak rozgryplanowały że prawie nic nie zrobiłam.:-/ Taa... Ten Stareńki na Górze to pewnie boki zrywał i się zapluwał.

      Usuń
  8. No w życiu bym nie pozwoliła, żeby zwierzę mnie traktowało jak żywy materac. Nawet jeżeli takie fajne gadki by uskuteczniało. No, non und nein.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tego się Agniecha trzymaj, ja już słyszę te kobyłkowe gadki:
      "Mamusiu co ty masz takie duże oczy, tylko trochę depczę i to świeżo podkutym kopytkiem. Cieszysz się że nie hodujesz perszeronów? ". ;-)

      Usuń
    2. Moje na szczęście nie są podkute, ale faktycznie, jak który przypadkiem stanie na stópce, to rzeczywiście to dobrze działa na powiększanie oczu. Oraz na aktywację strun głosowych.

      Usuń
    3. No widzisz jaki źwierzęta wpływ na urodę i "wyrażanie samej siebie " majo! ;-)

      Usuń
  9. Kocia też mnie budziła o 4.30 jakoś w czerwcu, ale jak dostała kilka razy z rzędu kopa w tyłek i won na dwór bez śniadania, to teraz grzecznie śpi do 8.00.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak ale Kocia jest jedynaczką a u mnie szaleje czwórka bestii. Emeryturę za poświęcenie dostać chyba powinnam. ;-)

      Usuń
  10. No tak, to rozumiem. Trudno wykopać czterech terrorystów z chałupy przed piątą nad ranem. Dziś Kocia przytargała do domu upolowanego takiego dużego zielonego pasikonika, ale on jej uciekł bez jednej nogi, która została na dywanie w pokoju. Kocia chodziła, skakała wokół niej i wreszcie załapała, że gdzieś zniknęła reszta jej zdobyczy. Była rozczarowana. A dziś rano spała do 8.30, nawet ja wstałam wcześniej, a ten ospaluch wylegiwał się dalej, co mnie bardzo cieszyło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim na szczęście odechciało się polowan, leniuchują ukryte w trawsku. I dobrze! :-)

      Usuń