poniedziałek, 23 września 2019

No i przyszła jesień!

Taa... to już oficjalne, jesień jest i potrwa prawie aż do końca grudnia. Koniec  balu panno  Lalu, choć   po prawdzie to męcząca była ta  impreza.  Za dużo światła, za duszno  i jeszcze  suszy. Tegoroczne lato uważam za  ogrodowo nieudane więc  nie żegnam go ze szczególnym żalem.  Paszło! Mam nadzieję  na miłą jesień, nieprzesadnie słoneczną, odpowiednio  mokrą, długo  ciepłą i bardzo  kolorową.  Co z tego wyjdzie to  Najwyższy  Pogodowy  wie.  Ostatnio  mła oglądała  film pod  tytułem  "Parasite" i tam natrafiła  na zdano  dla się.  Niejaki  pan Kim ćwierka o tym że brak  planu  jest najlepszym planem  gdyż  takowy  nie zawodzi.  Cóś mła o tym zawodzącym gryplanowaniu wie, w końcu wrzesień ma taki słodko  - gorzki smak  dla niej. Mła więc mimo nadziei jakoś  się  do swojej  wizji  jesiennej  pogody nie  przywiązuje  i bezplanowo rzuca się na różne  sprawy mając  nadzieję że wygrzebie się w końcu z tego  co na nią spada jak te jesienne  liście a od czasu do czasu  pacnie w łeb jak  kolczasty owoc  kasztanowca.  Oj,  gdzie jest ten spokój co to go mła  miała  odczuwać i się  nim delektować.  No  nie ma zupełnie  jak tych chłopów o  których  Danuta R. dopytywała.  Wzion i zaniknął. Usiłuję  wspinać  się na szczyty logistyki i  teraz  Mrutka  przywiezie  Dżizaas a ja zajmę  się jej  małymi.  Małgoś - sąsiadka wyraźnie zniecierpliwiona tym że Jaśnie Pan  jeszcze do  nas  nie zjechał.   Najchętniej wykopałaby mła z domu teraz i natychmiast coby  Mrutka sprowadzić. No ale mła tylko dzisiaj  i jutro do południa  ma  lżej, potem znów  młynek.  I to lżej  nie oznacza że mła będzie mogła polegiwać  do góry  brzuchem, takiej opcji  niestety  nie ma.  Nie szkodzi, mła postanowiła że ona się  nie da  i że dobijanie  jej przez niespodziewanki mła sobie odbije wiosennym urlopem.  Nie tylko  Rzym raz jeszcze, mła znów wyruszy na Sycylię a jak się  wkurzy albo zbierze  jej się na użalanie nad sobą to  jeszcze odwiedzi Toskanię.  Tak się mła odgraża nocną porą na Bookingu, niezobowiązująco  zresztą bo trzeba pamiętać  co  pan  Kim ćwierkał  na temat planów.





Mła  pociesza się tyż uroczymi  grzybkami, niestety  niezbieranymi własnoręcznie (  na dzień dobry to jest pół przyjemności  mniej ).  Mła strasznie  się tęskni  do lasu ale  jakoś  się  nie składa. Mła  zostaje przepytywanie  tzw. bab  i dziadów  grzybowych gdzie one  grzyby porastają i  to przepytywanie to  jak na razie cały kontakt z lasem.  No cóż,  zapach  grzybów i ich smak  musi teraz wystarczyć  za wszelkie inne leśne rozkosze. Tak po prawdzie to dla mła zbieranie grzybów jest jakby troszki mniej ważne od  łażenia  po lesie  i ich wypatrywania. Mła ma w sobie żyłkę  myśliwską, ona poluje na grzyby.  Czasem to nawet myśli  sobie że co ładniejszym okazom to pozwoliłaby w lesie rosnąć  do zamarcia, sfocenie  samo grzyba w jego środowisku naturalnym mła  by satysfakcjonowało.  Zdziwne bo przeca  mła  jest straszliwy łakomczuch i lubi jeść grzyby.  Pewnie te jej  myśliwskie  marzonka i  niespodziewany kulinarny ascetyzm  to się biorą z większej obfitości grzybiarzy niż  grzybów, mła cóś czuje  że jeszcze trochę i niektóre  gatunki  zostaną wpisane  na listę roślin  chronionych.  Sztuka zbierania grzybów tak  żeby się odradzały  nam  w narodzie  ginie, kursy  jakie może urządzać albo licencję wydawać?





W ogrodzie nie jest tak bogato  jak to  innymi  jesieniami bywało. Tracę nadzieję  na wyprodukowanie kłosów przez  rozplenice.  Nieźle  kwitną prosa, miskanty i  palczatki ale rozplenice bardzo, bardzo  kiepsko się  kłoszą. Mało ciekawie  wyglądają też marcinki.  Krzaczaste tak  sobie ale mieszańce belgijskie i nowoangielskie cieniutko. Cholerna letnia susza dała roślinom w korzeń! Zastanawiam  się mocno czym by tu nawieźć moje rabaty tej  jesieni, na  Suchej - Żwirowej bez jesiennego nawożenia to po takim lecie może  być krucho.  Nie chciałabym  żeby w przyszłym sezonie zamiast normalnych, zażytych roślin wylazły   jakieś  mizeroty które  już na starcie  trzeba reanimować. Podczytuję   o mączce bazaltowej ale myślę  też o bardzo "chamskiej" Polifosce.  Od czasu do czasu, raz na parę  lat wieloskładnikowy nawóz mineralny przeca nie zaszkodzi.  Hym... szansa na to że uda się mła zatruć  wody  gruntowe  jest bardzo  nikła bo mła  uważa że lepiej sypnąć  mniej  niż więcej.  A poza tym  to mła  ma wrażenie  że  już inni się  postarali o to żeby wody  gruntowe  w  mieście  Odzi  były  ciężko  trujące.  Ku chwale przemysłu tekstylnego się postarali więc  mła z ta paczką  Polifoski  na tym tle to prychol a nawet  pryszczyk. Co prawda nawóz pod  tytułem  mączka  bazaltowa  poprawia strukturę gleby  ale  mła  sobie tę strukturę poprawi  na wiosnę kompostem.  Jak mła bezczelnie zaoszczędzi to  może  ta Sycylia która  jest w bezplanowych  planach się ziści. Na pińcet  plus  na turystkę to chyba jednak  nie ma co liczyć.  Choć  kto wie co nam jeszcze  do tego  13 października obiecają, osobiście preferowałabym  dodatek do uprawy ogródków i hodowli  kotów.  To niesprawiedliwe  że  na krowy i  świnki jest a na koty  nie ma.  Gdzie ja tu sobie  mogę  świnkę albo krowę w celu  pozyskania dodatku  pieniężnego zapuścić w tych miastowych warunkach i w tych  uprawach ogrodowych?! Doprawienie rogów kotom  odpada, rogate  koty  ze świńskimi cechami  charakteru to nie jest cel który  mła chciałaby  osiągnąć.  Koty  mła bez doprawiań są wystarczająco  niegrzeczne.




12 komentarzy:

  1. Taka kolorowa jesień może sobie trwać i trwać ;) Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie mniej kolorowa niż zazwyczaj, chyba z pięć odmian marcinków w ogóle nie zakwitnie. :-/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesień... taaaa... wyuczona jestem szkolno-edukacyjnie, że jesienią się odpoczywa i się człek relaksuje zachwycając się pięknem przyrody - nie wiem czy ta wyuczona wizja piętnująca mą duszę rok rocznie podnosi mi ciśnienie w konfrontacji z rzeczywistością czy po prostu sam fakt nadejścia tej pory roku sprawia, że o tej jesiennej sielance mogę zapomnieć. Patrząc na twoje jesienne aranżacje znów powróciłam do jeszcze wczorajszych rozważaniach, że może jakieś takie ustrojstwo w domu i samo jego robienie by mi choć trochę poprawiło samopoczucie.
    Zrzędzę... nie powinnam wchodzić na żadne blogi bo mój osobisty jesienny urok może zgładzić nie jedną wschodzącą, promienną jesienną duszyczkę :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Ty Darling myślisz że ja te dekorejszony to tak sobie a muzom, dla idei ozdabialnictwa domowego? Gdzie tam! Stresy nimi leczę żeby sobie spokojniej funkcjonować. Pogoda niby sprzyjająca ogrodnictwu a mła tak sobie, robotę rozłożoną na raty będzie wykonywać. I to nie przyjemną jak drapanie mebelków tylko papirowo - sądową czyli taką której nie cierpi ( ale wykonywa bo pieniędze na drzewie nie rosną bo Miczurin poszedł nie w tym kierunku, w kółko krzyżował różowate zamiast dżefko pienięzne wyuprawiać ). Od jutra mła jest na pańszczyźnie bo będzie dodatkowo pilnowała kocich siostrzeńców. No, to jest akurat przyjemne zajęcie. :-)

      Usuń
    2. aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa widzisz... to może i mnie pomoże.

      Usuń
    3. Sporej grupie osób dekorowanie czego się da pomaga, inni szydełkują czy drucą, jeszcze inni gotują. Są nawet tacy co się odstresowując pięknie układają i nic nie robią. Tak artystycznie i z zacięciem sobie leżą i myślą o niebiewskich migdałach. ;-)

      Usuń
  4. Dusza ma i oczy zapragnęły jesiennego bukietu, no i wylâdował wysoko na szafce kuchennej wcale nie zadając szyku, bo przecież koty! Lubiejo skubać czego im nie wolno,,bo niemal wszystka zielenina kotom nie służy. No to żeby zadowolić oko, zakupiwszy kilka ozdobnych dyniek:)
    w ciepełku hiszpańskim wygrzewa się córcia, mnie wystarczą zdjęcia, jakoś nie jestem skora przemierzać świat, a szczególnie w gorące klimaty.
    O, tak posiedzieć bezdumnie na łączce leśnej, pokontemplować skały, mchy i porosty, tego mi się chce.

    OdpowiedzUsuń
  5. Twoje aranżacje jak zawsze cudne!Takie obrazy mogłabym mieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja sobie na razie jeżdżę palcem po mapie i cieszę się że mi do głowy nie wpadło podróżować z biurem podróży ( Mamelon by mła zabiła gdyby nas wywalili z pokoju hotelowego, co prawda potem by zaraz reanimowała ale jakie nerwy by były - mła zabita by się zamartwiała żeby szlag Mamelona z nerwów nie trafił i żeby w zabitości do niej nie dołączyła ). Mła jest trochę podróżniczka, nie tylko ogrodniczka. Choć te jej podróże to ekspedycje nie są ale mła lubi jak sobie gdzieś tam pojadzie. Co do aranżacji - one są takie półudolne. No ale są moje! :-)

      Usuń
  6. no przyszła, przyszła u nas z deszczem po dwóch miesiącach suszy. grzyby się chyba jeszcze nie zorientowały oprócz bezwstydnego co zasmrodził bezwstydnie pół zagajnika.
    ja w stresie najchętniej robię jak górnik na przodku, żeby paść, wymyślam sobie wtedy np. malowanie podłóg w całym domu co jest niezłą ekwilibrystyka. dekory to mi chłop zapewnia uprawiając zbieractwo wszystkiego, on ma chyba horror vacui a ja wręcz przeciwpałożnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też mam zbieractwo niemal wszystkiego, rozumiem ja naturę Twojego chłopa. Pomalowałabym sobie mebelki ale najsampierw muszę je "obczyścić" a na to czasu ni ma. Właśnie sobie odstresowująco piszę w przerwie pracowej pisaniny. :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jesień jest piękna, równie piękna jak wiosna, lato i zima. Cieszmy się życiem!
    Zapraszam do sklep.poradnikogrodniczy.pl

    OdpowiedzUsuń