środa, 22 maja 2024

Codziennik - spokojnie, znaczy wpis o niczym

Niby nic się nie dzieje a mła ciągle nie ma czasu. To zrobić, to zrobić, tego  pod żadnym pozorem nawet nie próbować robić. Mła odbębnia zaległych stomatologów, szykuje  się na imprezy okolicznościowe, usiłuje kontrolować koty, z marnym skutkiem bo robią co chcą, swoje kamieniczno - domowe zrobić musi, ogród atakuje z doskoku. Wieczorem włącza sobie jakiś film, wszystko jedno jaki, bo i tak przy "oglądaniu" zasypia. Oglądanie w cudzysłowie bo mła  do odlotu wystarczy kwadrans. Ech... nie wiem jak to się dzieje ale im bardziej mła brnie w kalendarz, znaczy  im starsiejsza jest, tym czas szybciej  pędzi. Nie mła pierwsza odkryła tę zależność, to stare odkrycie, znacznie starsze niż teoria względności  autorstwa drogiego Alberta. Jedno co dobre z tego braku czasu to jest to że mła musi błyskawicznie ziarna od plew oddzielać, w związku z czym szybciorem dokonywa w zalewie informacji szpery i wyboru a wynik tej przebieżki chroni ją od wpadania w panikę - "Co też to się nie dzieje?!"  Dzięki takiemu podejściu do spraw info mła czyma rękę na pulsie, jednocześnie nie dając się nakręcać i wkręcać. Bajkopisarstwo w sferze info bowiem trwa. "Bez mowy nienawiści", he, he, he ale za to z takim przekazem żeby czytelnicy jedynie słusznej opowieści o info do gardeł skakali czytelnikom  dla których opowieść o info, jedynie słuszną ma się rozumieć, stworzył któś inszy.

Ogrodowo to mła idzie ciężko, owszem deszcz spadł ale zaraz potem uderzyło takie gorąco że zrobiła się sauna. Ogrodowanie w saunie to nie jest to co tygrysy lubią najbardziej, mła zatem ogroduje pod wieczór, króciutko, zanim z ogrodu wygonią ją kumory, tnące  niemiłosiernie. Wieczorem mła zgarnia tyż z ogrodu koty, nagrzane słoneczkiem, świeżo obudzone, ze sporym zapasem sił i chęcią  do nocnych zabaw. Parę razy w nocy jest budzenie mła i zaproszenia do zabaw, zwłaszcza Mruciu uznawa że madka o trzeciej nad ranem powinna dostarczać kotu rozrywek. Jakimś cudem jeszcze nie mam podrapanego nosa, nie wiem dlaczego bo łapeczka budząca nie ma schowanych pazurków. U Mamelona jak u mła, się  codziennik  toczy i trza się cieszyć że jest taki zwyczajny, no, może poza Sławencjuszem na sterydach bo jego rwa barkowa wymagała dołożenia farmacji.

Dziś za ozdóbstwo robią motywy z kartek zielonoświątkowych a w Muzyczniku stara piosenka o podziałach. Nie w wykonie oryginalnym ale za to bardzo dobrym. Tak jest zawsze kiedy publiczność śpiewa z wykonawcą.

16 komentarzy:

  1. Ha, wreszcie doczekałaś się tygodnia bez niespodziewanych wydarzeń i życiowych turbulencji :-) Miło poczytać.
    Muzycznik za to z tych, co to potrafią nieźle sponiewierać emocjonalnie, uwielbiam "ten wykon", dzięki za przypomnienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest potrzebne zwolnienie tempa, od czasu do czasu mła odczuwa całą sobą ze jak najbardziej jej należne ze względu na wiek. Myślę jednakże że nawet jakby mła nie była stara rurą to i tak by się należało, bo raz na jakiś czas człowiekowi potrzeba czasu by się lepiej sobie samemu przyjrzeć i popaczeć nieco z dystansu na ten nasz zabiegany światek. Mła tyż lubi ten wykon, szczerze pisząc to bardziej niż oryginał. No dobry ten kawałek i chwała za to Kultowi ale Nosowska zaśpiewała go po prostu lepiej, z ciarami.

      Usuń
  2. Chrabąszcze majowe jako motyw zielonoświątkowy? Interesujące z punktu widzenia symboliki.
    Dzięki za muzykę. Bardzo aktualna nadal. Chociaż już nie ost und west Berlin tylko podział społeczeństw.
    No i Kazika "Jeszcze Polska..." się nasuwa jakoś sama...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo częsty motyw, nie tylko w niemieckich karteczkach na Pfingsten. Chrabąszcze w maju normalka, więc trafiły na karteczki okolicznościowe. Kiedyś już takowe pokazywałam, stada chrząszczy robiły na nich różne zdziwne rzeczy. Jest troszki takich kartek ze źwierzątkami pojawiającymi się w określonych datach czy z okazji ruchomych świąt, np. w dniu 1 kwietnia ponad sto lat temu Francuzi obdarowywali się kartkami z rybami. We Francji święto obchodzone 1 kwietnia nazywa się poisson d’avril. To podobno dlatego że do połowy XVI wieku rok kalendarzowy zaczynał się od 1 kwietnia, a dopiero król Charles IX w roku 1564 wprowadził rozpoczęcie roku 1 stycznia . Francuzi nie zareagowali cóś pozytywnie na tę zmianę i nadal wręczali sobie prezenty z okazji Nowego Roku. Podarunkiem najczęściej były ryby, ponieważ w kwietniu trwał często jeszcze Wielki Post. Z czasem rybki w naturze zamieniono na kartki z rybkami. Dziś to zdawa się jest w dacie 1 kwietnia zażeranie się czekoladkami w kształcie rybek. Ot, taki lokalny, francuski zwyczaj, miły dla podniebienia. Kult wiecznie żywy jak ten Bareja. ;-D

      Usuń
    2. A w naszym pięknym kraiku początek roku zawsze był 1 stycznia? Jakoś nie mogłam znaleźć żadnej wiedzy, a podejrzewam, że Ty to po prostu wiesz.

      Usuń
    3. Mła nie jest omnibusem jak podejrzewasz ale to akurat wie. W Polszcze nowy rok liczono albo od 25 grudnia czyli od narodzenia Pańskiego albo od 1 stycznia czyli od obrzezania Pańskiego. Podobnie liczyła prawie cała środkowa Europa, na zachodzie, wschodzie i południu kontynentu bywało że liczono inaczej. :-D

      Usuń
  3. U nasz Myszka ma dzisiaj porządek z zębami robiony a poza tym burze krążą u jest duszno i spać się chce....
    A lekarze i badania pozapisywane więc poczatek czerwca ciekawy będzie....
    Grunt żeby się w końcu coś wyjaśniło bo kolejny lekarz i on nie wie. Reumatolog rozkłada ręce. Diabetolog rozkłada ręce nad tą glikemia. Jeszcze sporą lista przed. A jedna poradnia to dopiero w październiku i weź się lecz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to trzymamy kciuki za Myszkę i za to żeby burze nie były zbyt gwałtowne, bo już samo porządkowanie zębów jest stresujące. Mła cóś o tym wie, przeglądzik zębowy ma. Bardzo nie chce mieć ale wie ze powinna, ech... Jeśli chodzi o Motylową to się nie poddawajcie, drążcie temat. Ponieważ są kotowskie w domu to sprawdźcie toksoplazmozę zadawnioną, mła tak teraz do głowy przyszło. Czymajcie się. :-D

      Usuń
    2. Kocurku, niech sie na dobre pouklada i ze zwierzami i Motylową. Sama mam problemy z glikemią, a wyobraź sobie ,że w moim pięknym miescie diabetologa nie uswiadczysz, durna poradnia jest z przedpotopowymi poradami.

      Usuń
    3. Niech się poukłada u Was obu. O lekarzach nie wspominam, wczoraj miałam kontakt i dochodzę do się. ;-D

      Usuń
  4. No i niech będzie spokojnie i nawet nudnawo, odpocząć trzeba po róznych perturbacjach.
    Sławencjuszowi nieustajaco powrotu do zdrowia życzę.
    Jak ja lubię te Twoje ciekawostki obrazkowe.
    Muzycznik , ech, dawne Hey, przypomnialas mi jak to sie kiedyś przeżywało muzykę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sławencjusz dostał drugi lek, zobaczymy jak podziała. Na razie osiągnął czwarty stopień upierdliwości, co nie dziwi, bo go boli jak diabli. Kwiczy jak wykonywa ćwiczenia szyjką. Mamelon jest biedna, męskie chorowanie jest jak wiadomo zawsze cięższe. ;-D Żal i Sławencjusza i Mamelona, daj boszsz żeby cóś pomogło. Mła ma świra karteczkoweo - ilustracyjnego, cóż robić? ;-D

      Usuń
  5. Pierwsze zdanie jakby wyjęte z mojego codziennika :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to sama wiesz, staram się real ogarniać ale guzik mła wychodzi z tego ogarniania. Znaczy cóś tam jest zrobione ale słabawo ogólnie. :-/

      Usuń
  6. Dobra. Jest wpis. Piorunek cały w domku. UFFF

    OdpowiedzUsuń