niedziela, 1 czerwca 2014

Baju, baju i po maju!

Skończył nam się maj, chyba najbardziej kwietny ze wszystkich miesięcy w roku. Dla mnie ten miesiąc nie był najlepszy, kłopoty po wypadku Szpagetki ( jest po drugim zabiegu, czeka nas jeszcze trzeci ), kłopoty z Okularkiem, który nie dość że jest "udawanym kocurem", to jeszcze jest puszczalską! Oprócz tego sprawa corocznych remontów + jednej solidnej inwestycji do której zbierałam się latami. Zamiast majowo dopieszczać ogród ( koszenie, pielenie ) zajmowałam się kocim szpitalikiem, uzgadniałam projekty i robiłam zakupy w marketach i składach budowlanych a nie w centrach ogrodniczych. Jedno wielkie łeee! Alcatraz wygląda jak obraz nędzy i rozpaczy, mieszkanie zamienione w vet lazaret nie wiele lepiej a ja jestem jakaś rozbita i w mało ciekawym humorze ( oględnie pisząc ).
Przyczyna tego podłego nastroju jest mi znana aż za dobrze, to nie tak że nie wiem co mi dolega i powoduje smętny wkurz. Otóż ja powinnam teraz balować z Ewandką na irysowym szlaku, nawiedzać znajome ( wirytualnie ) ogrody wschodniej Polski, zobaczyć wreszcie ludzi, którym nie raz obiecywałam że przyjadę i poszkółkingujemy razem ( to o Tobie Vitalisku ). Taka miała być końcówka maja, osłodzona Bolestraszycami i zjazdem irysowych znajomków oraz zapuszczeniem się na Prawdziwą Zamojszczyznę. No a złośliwy los sprawił że szpitalika opuścić nie sposób ( z budowlanych spraw to te parę dni jakoś by się wykroiło ) a pieniążki przeznaczone na radosny wypad do tajemniczego Kraju Tajojów poszły w druty, leki i opiekę weterynaryjną ( jeszcze dopożyczyć musiałam ).
Na szczęście mam nagrodę pocieszania, kociambry są przytulajskie! Niestety z wyjątkiem Szpagetki, która uznała że jestem jej osobistą służącą, tragarzem i pielęgniarką i odgrywa się na mnie za nieprzyjemności u dohtora. Wyraźnie wraz ze zdrowieniem pogarsza się jej dotychczas słodki charakter. Nie do pomyślenia jeszcze niedawno było wraże burczenie w moim kierunku, teraz jest to na porządku dziennym. Za to całkowicie ( mam nadzieję że nie jest to nieodwołalne ) został wyłączony moduł mruczący, Szpagetka po prostu nie myśli zaszczycać mnie mruczeniem. Na krótko udało się jej nawet przekabacić Okularka, najlepszą koleżankę z łoża boleści, i obie koty po wzmożonych kontaktach z vetami dawały mi do zrozumienia że jestem sługą i podnóżkiem ( i to takim podniszczonym ). Nic to, przeboleję i kocią niewdzięczność tym bardziej że reszta kociego stadka okazuje ciepłe uczucia ( Sztaflik wyjątkowo nie reaguje na zakraplanie ślepek, jakby uznała że burczeć mogą jedynie koty po zabiegach chirurgicznych, he, he ).
Mój maj jak widać nie należał do łatwych. Gdyby nie kwitnienia irysów, którymi napakowałam prawie cały majowy blog, to chciałabym o tegorocznym maju jak najprędzej zapomnieć. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję że czerwiec będzie łatwiejszy do zniesienia. Na fotce moje dziewczyny, chłopaki uznały coś ostatnio pozowanie za mało samcze zajęcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz