środa, 19 listopada 2014

Trochę mniej znane rośliny zacienionych miejsc w ogrodzie - część pierwsza

Na hasełko rośliny na stanowiska zacienione w mojej głowie otwiera się segregatorek z nazwami host i paproci. Dopiero później powolutku człowiek  natyka  się na poutykane w zakamarkach pamięci mniejsze zeszyciki podpisane nazwami innych roślin cieniolubnych. Sytuacja taka sprzyja  monotonii cieniolubnych nasadzeń, zjawisku niefajnemu w takim samym stopniu jak  zbyt wielkie nagromadzenie różnych gatunków w nasadzeniach na zbyt małej powierzchni. Nawet najpiękniejsze gatunki roślin sadzone masowo- plantacyjnie w niezliczonej  ilości odmian nie są w stanie stworzyć tego co ja nazywam "prawdziwym ogrodem". Ogród kolekcjonerski jest  bowiem tworem bardzo specyficznym, którego największą wartością są poszczególne rośliny a nie ich piękny układ.  Jestem kolekcjonerką karłowych irysów bródkowych ale to nie oznacza wyłącznego sadzenia irysów. Staram się żeby Alcatraz nie był tylko i wyłącznie ogrodem kolekcjonerskim. Uroda  zestawów roślin, ogrodowa  przestrzeń formowana z ich pomocą interesuje mnie niemal tak samo jak wybieranie i zapraszanie do Alcatrazu  wartościowych esdebiąt. Tako jako na słonecznych rabatach dzieje się  i na  rabatach zacienionych. Amen! Kocham wielkie  zielone  hosty, lubię te mniejsze niebieskawe z "burchlami", a nawet  niektóre  "jarzeniówy". Jednak żeby uroda host  zajaśniała pełnią blasku potrzebują one zróżnicowanego towarzystwa. Nie pierwszy raz  o tym piszę. W cienistych zakątkach ogrodu prowadzę dość paradoksalną politykę nasadzeniową bo jako towarzystwa masowo sadzonego dla host postanowiłam  użyć nie  tylko roślin popularnych ale też tych uznanych za dość  rzadkie i rarytetne.  Perwersja doskonała - rarytety na tło dla w sumie  pospolitych host!

Rarytetność roślin jest zresztą też kryterium baaaardzo umownym, większość uznanych za ogrodowe klejnoty roślin po pewnym czasie wcale nie okazuje się być tak trudnymi w uprawie. Myślę że swoją pozycję roślin szczególnej  troski zawdzięczają  raczej temu że nie są  spotykane często w  ofercie handlowej,  niż jakiejś niesłychanej  trudności  utrzymania ich w  ogrodzie. Do tego typu "rarytetów" zaliczam kokoryczkę okółkową Polygonatum verticillatum 'Rubrum' ( fotka nr 1 ), dwukrotnie już opisane anemonopsisy Anemonopsis macrophylla ( fotka nr 2 - pietruszkowate liście na pierwszym planie ), parnik tajwański Disporum taiwanesis ( fota nr 3  na niej malutka sadzonka ), Gillenia stipulata  ( fota nr  4 ).  Na ogół te rośliny "nie wpadają w oczy" i przegrywają  walkę o miejsce na  rabacie  z kolejną hostą czy paprocią.  Szkoda, bo masowo sadzone są świetnym kontrapunktem dla tzw. "oklepańców ogrodowych". Cóż,  nienachalną  urodę roślin i spokojne kompozycje cienistych rabat (  i nie tylko cienistych  ) to chyba zaczyna się  doceniać dopiero po latach ogrodowania.  Początki zabaw  ogrodowych  zazwyczaj charakteryzuje zachłyśnięcie  się pięknem "cywilizowanych" ( albo i  przecywilizowanych ) odmian roślin ogrodowych. Dopiero przesyt falban, ilości płatków upchanych w jednym  kwiecie czy kolorów  bajkowo nieprawdopodobnych sprawia że zaczynamy doceniać urok dziczyzny właściwy niby mniej  efektownym gatunkom.

Jak raz się spróbuje człowiek przełamać i posadzi taką nie kłującą w oczy roślinę to  przekona  się że mniej znani przedstawiciele flory, niekoniecznie  epatujący z siłą  Niagary rozlicznymi wdziękami,  potrafią ozdobić  ogród tak samo jak najnowsze najnaje odmianowe i  "absolutny hit ze szkółki". Ogród  robi się nam wyrafinowany i subtelny a nie tylko efektowny. Niby  rarytety tworzą jego niepowtarzalny klimat i odróżniają nasz własny, "najmojejszy" kawałek zielonego od hostowisk i rododendronariów (  obsadzanie cienistych rabat  hostami i rodkami jest powszechnie  uznane w Kraju Kwitnącej Cebuli  za drugi właściwy sposób wykorzystania takich miejsc  w ogrodzie, najwłaściwszym sposobem jest rzecz jasna staranne zapuszczenia zamszonego trawnika, he, he ).Wszystkie przedstawione w tym wpisie rośliny dobrze jest uprawiać na glebach próchniczych, przepuszczalnych ale wilgotnych, o lekko kwaśnym odczynie. Kokoryczka i gillenia poradzą sobie spokojnie i tam gdzie gleba jest nieco cięższa, parnik bywa w takich warunkach glebowych kapryśny ale najbardziej "ekskluzywnie" zachowuje się anemonpopsis,  który jak na  prawdziwy  "rarytet" przystało reaguje odmową przyrastania i  robi wszystko żeby wyglądać  jak siedem nieszczęść.

5 komentarzy:

  1. No pacz Pani, jak to kokoryczki mi właśnie chodzą po głowie, jako odskocznia od host i paproci (czymś to cale towarzystwo trzeba w końcu skontrastować)!
    Jeszcze nie wiem które, bo się nie przegryzłam przez temat, ale mają być wysokie, to na pewno - jedną taką malutką sobie zapuściłam lata temu i jak się ostatnio zaczęła naturalizować, to jeszcze rok-dwa i zyska zaszczytny tytuł Parszywego Ścierwa. A przy tym ginie gdzieś pod liśćmi host i jej nie widać. Dlatego mnie tak ciągnie do tych wysokich, bardziej architektonicznych (mam jeszcze w pamięci te z West Dean, nie wiem jakie to były, pamiętasz może?)
    No i jeszcze powinny być odporne i dać sobie radę z konkurencją korzeni kaliny i amorfy.
    I tu może nastąpić pewien problem, he he. He.

    OdpowiedzUsuń
  2. Te z West Dean to były gigantami chyba ze względu na klimat, mnie się do dzisiaj śni zapaprocona studzienka w tym ogrodzie, he, he, he. Jak znam życie posadziłaś Polygonatum humile zwaną humilakiem. Ha, ścierwo, zamiennik i w ogóle pełzająca groza! Bardzo dobra roślina do zadarnień ale architektura ogrodowa odpada w przedbiegach. Polygonatum giganteum to będzie coś dla Cię, w Szewczykowie ją robią, wiem bo się też przymierzam. Zainteresuj się większymi disporami, moim zdankiem są cool!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano humile, humile, nie da się tego ukryć (tzn. da się, bo ona się skutecznie ukrywa ;-) ). Na razie łazi tam, gdzie mi to łażenie nie przeszkadza, ale jak polezie kawałek dalej, to już ją czeka eksterminacja. P. giganteum i Disporum sobie sprawdzę - przy moim ostatnim pobycie w okolicach Łodzi Szewczykowo było na samym początku, a dysputy z B.K. na temat kokoryczek dwa dni później, w dodatku niezbyt owocne. Ale do wiosny czasu jest dużo, to może coś wymyślę ;-)

      Usuń
    2. U B.K. piachowo to ona nie kokoryczkowa ( raczej paprociumy zapuści na skrawku zacienionego ). Do Szewczykowa najlepsza pora na ekskursję to głęboki maj, wtedy cienioluby są godnie reprezentowane.

      Usuń
  3. Solidnie napisane. Pozdrawiam i licżę na więcej ciekawych artykułów.

    OdpowiedzUsuń