wtorek, 11 listopada 2014

Viola Story czyli fiołki to nie tylko odoratki

Viola to łacińska nazwa rośliny z rodzaju Violaceae , do którego  zaliczamy fiołki i bratki. Brzmi dla ucha ta nazwa  przepięknie, a rośliny  nią nazwane równie pięknie prezentują  się naszym oczom. Jak do tego  dodamy zapach niektórych gatunków fiołków to mamy niemal roślinę  doskonałą.Jej wielkość nie ma tu zbyt wielkiego znaczenia, fiołki są żywym potwierdzeniem tezy że "Małe jest piękne". W  przypadku rabat ogrodowych to szczególnie wtedy  jak małe  występuje masowo. Nie dziwi człowieka że kwiat ten był poświęcony Afrodycie, najpiękniejszej z bogiń ( co prawda w czasie tzw. Sądu Parysa doszło do jawnej korupcji,  łapówka została  inteligentnie  przemyślana i niewątpliwie najcwańsza z bogiń została tą najpiękniejszą, he, he ). Pochodzenie  fiołka wg. wierzeń  starożytnych Greków było hym....tego... krwawe i  obłędne. Mity greckie przypisywały powstanie fiołków tajemniczej  mocy krwi oszalałego samobójcy Ajaksa lub samokaleczeniu niemniej szalonego boga Attisa ( czegóż to  ten biedny frygijski  bożek nie poświęcił żeby człowiek  mógł się cieszyć wiosennymi urokami fiołkowych łanów, strach się bać ).  Jest  jeszcze co prawda  wersja z powstaniem fiołka z oddechu kochanki Zeusa, nimfy Io, niby mniej krwawa ale nie pozbawiona elementu szaleństwa. Małżonka  Zeusa, zazdrosna Hera ( zero tolerancji dla związku otwartego, dla Zeusa  rzecz jasna, he, he ), zesłała  na biedną  Io dokuczliwego  owada który przyprawił  nimfę  o szaleństwo  ( leczone szybką ewakuacją do Egiptu ).

Te antyczne echa związku fiołków z szaleństwem widać  u Shakespear'a, to fiołki miały porastać  grób Ofelii i robić  za  jeszcze jeden wyrzut  sumienia  u Hamleta ( wszak  książęce uczucie  było tak nietrwałe  jak kwiaty  fiołków ). No  i dochodzimy  do tej jakże  niemiłej dla ogrodnika sprawy - długości kwitnienia. Viola  odorata, jak większość roślin kwitnących bardzo  wczesną wiosną, dla trwałości kwiatów wymaga odpowiedniej temperatury. Podobnie jak wiosenne cyklameny, przebiśniegi i krokusy źle reagują na tzw. wiosnę nagle  rozbuchaną  tak  i fiołek wonny reaguje szybkim przekwitaniem. Sadzenie w cieniu niespecjalnie dużo daje, szczególnie  jeżeli jest  to taki "sezonowy" cień drzew liściastych jak ma to miejsce w przypadku Alcatrazu (  w marcu, kwietniu na fiołkowisku jest patelnia, co służy bardzo uwalnianiu fiołkowej woni  ). Niestety w przypadku Viola  odorata człowiek skazany jest na kaprysy wiosennej aury, pozostaje mu tylko zaklinać pogodę. Na szczęście  jednak fiołki są nie tylko fioletowe ( nazwa barwy pochodzi  od nazwy łacińskiej fiołków, oczywiście  solidnie ją spolszczyliśmy ) i nie tylko wonne. Oprócz Viola  odorata możemy  uprawiać i inne fiołki, o późniejszym terminie kwitnienia,  niemal  pozbawione woni ale za to bardziej odporne na wiosenne przygrzewanie. Są nawet takie hardcory w tej rodzinie jak ogrodowe mieszańce Viola x wittrockiana czy Viola x williamsiana lub Viola cornuta, znane jako bratki ogrodowektóre spokojnie znoszą słoneczne stanowiska i kwitną długo i wytrwale.  Jednak nie o bratkach jest ten post a o fiołkach które mają prawo do nazwy bylina tzn. nie wymagają  wysiewania w takim cyklu jak rośliny dwuletnie. Pominę jedynie gatunek  Viola odorata ( pierwsza fotka ), bo on  jako mój ulubiony zasługuje na osobny  wpis.

Jako  pierwszego  przedstawiam tu fiołka motylkowatego  Viola sororia, roślinę pochodzącą z Ameryki Północnej, wdzięczną  i na ogół niezwykle prostą w uprawie ( jak dla mnie jest jeden wyjątek od prostoty tej  hodowli ). Chyba wspominałam już o niej w poście o roślinach pod leszczynę Magdzioła. Uprawiam pięć odmian co do których mam pewność  że to fiołki motylkowate: 'Freckles' ( drugie zdjątko ), 'Albiflora' ( zdjątko nr 3 ), 'Rubra' ( fotka czwarta ) i odmiany których nie ma na zdjęciach - 'Variegata' i 'Priceana'. Najsłabiej rośnie mi odmiana 'Variegata' co mnie  nie dziwi bo variegatowate odmiany roślin często wymagają większej  staranności w uprawie. 'Variegata' musi mieć zdecydowanie bardziej cieniste stanowisko niż  reszta odmian fiołków motylkowych, mam wrażenie że i gleba dla niej powinna być z tych solidniejszych.  Tę odmianę  trzeba często odmładzać, co jest dla mnie problematyczne, bo wolniej osiąga ona rozmiary kępy satysfakcjonującej moje ogrodnicze ego. Ledwie dorośnie toto do właściwej wielkości a już  trzeba dzielić  i "da capo al fine" czyli mam ten  sam problem co z żurawkami.  No cóż, nie jest to odmiana, która mnie  powala , mimo że doceniam urodę i rolę rozjaśniacza cienia, którą świetnie  grają jej piękne liście.

'Albiflora' to taki "fiołek podstawowy". Bardzo obficie kwitnie na słonecznych stanowiskach, na półcienistych też wcale nie gorzej mu  idzie. Kwiaty rzeczywiście wyglądają jak białe motylki. Odmiana  'Priceana' robi na mnie jednak większe wrażenie. Jej kwiaty nie są już takie motylo lekkie, chabrowe oko splecione z wielu żyłek nieco je  optycznie "dociąża". Tej odmiany nie sposób przegapić. 'Freckles' traktuję jako ogniwo łączące dwie wcześniej  wymienione
odmiany. Mam wrażenie  że kwiaty tego  fiołka są nieco drobniejsze niż  innych  fiołków motylkowych. Ale  może  to tylko u mnie 'Freckles' tak ma. Największymi kwiatami jak do tej pory obdarzyła  ogród odmiana 'Rubra'. Nie da się ich nie zauważyć, tym bardziej że  kolorek z tych wyrazistych. Fiołki dość  łatwo się rozsiewają (  słówko dość  to jest eufemizm, jak im podpasi to nie ma zmiłuj - klasyczne  ścierwo ogrodowe z nich wyłazi ), jeżeli jednak chcemy zachować w miarę powtarzalne cechy to lepiej fiołki dzielić. Co prawda niby siewki powtarzają cechy  roślin matecznych ale po pierwsze primo to istnieje coś takiego  jak słynna "zmienność w obrębie taksonu", po drugie secundo jak  uprawiamy parę odmian "motylków"  to można liczyć na niespodzianki.

Dla mnie takowe niespodzianki mają swój urok, choć genealogia raczej nie w stylu ciotkowo-makowieckim ( same enenki, z wkładem nie tylko fiołków motylkowych ale i innych przedstawicieli rodzaju ). Przypuszczam że takim niespodziankiem jest  ten fiołek przywleczony z Szewczykowa. Jest uroczy i "dobrze rosnący", co przekonuje mnie do tego że  ma  sporo genów  Viola sororia. Nie da się bowiem ukryć że moje fiołkowe sukcesy to  głównie są odoratkowe i motylkowate, z uprawą  innych fiołków to  bywa w Alcatrazie bardzo  różnie. O ile  europejscy i amerykańscy  przedstawiciele  fiołkowej familii sprawują  się bardzo dobrze, o tyle azjatyckie fiołkowe piękności bezczelnie  grymaszą. Wszelkie  chińskie, koreańskie, japońskie fiołki i ich mieszańce rosną  wstecz, doprowadzając mnie do szału! Diabli wiedzą dlaczego gardzą alcatrazowymi stanowiskami, lekturę na temat ich uprawy  odbębniłam starannie. Od paru lat wędruję z nimi po różnych miejscach w ogrodzie , mając nadzieję że w końcu im kiedyś  dogodzę i doczekam się porządnych łanów fiołkowych azjatyckiego pochodzenia. Wiadomo czyją mamusia jest nadzieja, ale matkę  kochać  należy!

Ciekawym, dobrze rosnącym i miłym dla oka fiołkiem jest wszędobylski  ( Azja, Północna Afryka, Europa i Grenlandia ) fiołek leśny czyli  Viola reichenbachiana znany też  jako Viola  silvestris. Do Alcatrazu trafił z przyulicznego trawnika.  Leśny dorasta w Alcatrazie do niemal dwudziestu  pięciu centymetrów ( na trawniku bujał się w okolicach piętnastu  ) i jest doskonałym wypełnieniem "fiołkowej martwej  chwili",  która następuje w Alcatrazie po przekwitnięciu odoratek. Zanim zakwitną fiołki motylkowe  to fiołek leśny reprezentuje fiołkową familię. Pełnienie honorów wychodzi mu bardzo  dobrze, chyba brak zapachu powoduje że ten fiołek nie jest powszechnie uprawiany w  ogrodach. A szkoda! Kolejny fiołek jest dla mnie zagadką, nie pamiętam skąd  go mam i czy w ogóle on jest "skądesiowy", czy też to tzw.  wykwit Alcatrazu. Stawiałabym na to że to może oryginalny "czysty gatunek" motylkowatego, ale ponoć czysty motylkowaty ma kwiaty  takiej sobie  wielkości, mniejsze niż kwiaty odmianowych, a ten roślinek "wypracowuje" naprawdę duże kwiaty. Niewiele mniejsze niż odmiana 'Rubra'. Rośnie bardzo dobrze, w tempie charakterystycznym dla motylkowatych. Wygląda na to że  to jakiś wesoły mutancik.


Viola jooi czyli fiołek transylwański to gość z cieplejszych rejonów Europy, roślina pochodzi rzecz jasna z krainy  Draculi.  Jak na południowca przystało ten fiołek lubi się wygrzewać, zdecydowanie bardziej niż  półcień służą mu  słoneczne stanowiska w Alcatrazie. W takich warunkach dobrze się rozwija i wręcz ekspresowo rozsiewa ( u Mamelona jego siewki powoli stają  się plagą ).  Kępy   są w nasłonecznionych miejscach znacznie bardziej trwałe ( nie jest to roślina długowieczna ) niż  te  sadzone w półcieniu..  Fiołek transylwański jest rośliną znacznie mniejszą niż fiołki motylkowate, czy fiołek leśny - dorasta zaledwie do piętnastu centymetrów.  Jednak mimo tego że niespecjalnie wyrośnięty Viola jooi przykuwa w maju  wzrok. W bardzo mroźne zimy temu fiołkowi może się zdrowo oberwać, nie znosi numerów  typu  mróz bez śniegu! Jak dla mnie jednak ten fiołek jest must have.  Do Alcatrazu trafił  dzięki  Markowi ( chwała mu za to ).


 Pochodzący z solidnie północnej  części Ameryki Północnej fiołek labradorski o purpurowych liściach czyli Viola labradorica 'Purpurea' jest fiołkiem  "składkowym". Do mojego ogrodu zawitał za sprawą  Mamelona, Doro - Danuty i  Fafika. Podobnie  jak w przypadku fiołka transylwańskiego bardziej mu u mnie paszą słoneczne stanowiska. Na nich liście tego   niewysokiego fiołka  ( na maksa dziesięć centymetrów ) wybarwiają się na niemal czarny kolor. Dzięki takiemu wybarwieniu liści fiołek labradorski 'Purpurea' to perełka wśród roślin okrywowych. Do dziś mam  przed oczyma świetne zestawy z nim w roli głównej w RHS Roosemor.To  jeden z tych fiołków, który jest piękny nie tylko w okresie kwitnienia ale niemal przez cały sezon. Niestety  nie pachnie, no ale nie można mieć wszystkiego, i tak ten mały amerykański klejnocik jest bliski fiołkowego ideału.  Jego stanowiska w Alcatrazie będą się rozrastać. On sam zresztą na to pracuje ładnie się siejąc. Ja wspomagam mnożenie dzieląc  kępy. Niby powinno to się robić  jesienią ale  bez przesadyzmu, fiołki podzielone wczesna wiosną też dają  sobie radę, choć kwitnienie nie jest wówczas zabójcze. Żeby  wszystkie fiołki chciały tak ze mną  i Alcatrazem współpracować  jak labradorski 'Purpurea' to byłabym w fiołkowym niebie.

Ostatnim dziś prezentowanym fiołkiem jest Viola palmata. Nie wiem czy dorobił się już oficjalnej polskiej nazwy, wśród "ogrodowych ludzi" znany  jest jako fiołek palmowy. Pochodzi ze wschodniej Ameryki Północnej. Do Alcatrazu trafił dwiema drogami, z Szewczykowa  i z  ogrodu Krysi, która strasznie na niego narzekała ( znaczy na fiołka, nie na ogród ).  Rośnie u mnie całkiem całkiem, choć nie jest to taka  ekspansja jak w przypadku innych fiołków ( może ma trochę  za kwaśną ziemię ). Dorasta do piętnastu centymetrów wysokości ale  kępy nie robią zbyt imponującego wrażenia  ( przynajmniej na mnie, może to wina Alcatrazu ). Kwitnie mniej więcej w tej porze w której zakwitają pierwsze fiołki motylkowate (  u mnie 'Albiflora' jest najbardziej wyrywna ). Kwiaty ma interesujące, w  ogóle  to on jest z tych fiołków ciekawych, może niekoniecznie najpiękniejszych, he, he. Od niedawna zaczął się  u mnie siać, jest więc  szansa na większe ( bardziej widoczne  ) stanowisko. W Alcatrazie ten fiołek zajmuje półcieniste  stanowisko ale przyuważyłam że jego siewki wyłażą na nasłonecznionych miejscach. Być  może w takich warunkach świetlnych jest mu lepiej, rozważam przesadzenie starszych kęp  ( z podziałem  ) w przyszłym sezonie ( najlepiej wiosną ).
 Teraz troszkę o warunkach  glebowych dla wszystkich przedstawionych tu fotkowo fiołków ( pomijam te azjatyckie, bo brak sukcesu hodowlanego uniemożliwia mi dzielenie się  "dobrym doświadczeniem " ). Fiołki zniosą niemal wszystko o ile  tylko będą mieć  dobrą próchniczą glebę, w miarę  wilgotną, o obojętnym  lub lekko zasadowym odczynie. Nie są roślinami wymagającymi stałego nawożenia ale dobrze  im robi od czasu do czasu coś  dobrego  "do jedzenia". Szaleją za podłożem podpieczarkowym, podejrzewam ze z powodu końskiej "zawartości" owego podłoża. Potrafią nieźle bujnąć po takim papu. No, i to by było na tyle!

4 komentarze:

  1. Fiołki darzę miłością od początków mojego ogrodowania, a jeszcze i wcześniej ;) I ciągle mi mało, każdego napotkanego nowicjusza muszę ulokować w ogrodzie i widzę, że sporo jeszcze przede mną ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pikutku ja też spraszam skąd tylko mogę. Witam wszystkie bardzo chętnie, nieważne czy "psie" Viola canina czy "wyniosłe" Viola elatior. W tej chwili w Alcatrazie ma miejsce jesienne kwitnienie odoratek. Nie jest tak spektakularne jak to wiosenne, ale mały bukiecik zawsze można zrobić.

      Usuń
  2. Z jesiennym kwitnienie jeszcze się nie spotkałam, podglądnę też swoje, a nuż...

    OdpowiedzUsuń
  3. Viola odrata kwitną u mnie jesienią regularnie, nawet przymrozki jakoś specjalnie im nie szkodzą. Kwitnie zarówno gatunek jak i część odmian ( te o różowych kwiatach czy 'Sulfurea' nie powtarzają chętnie kwitnienia ).

    OdpowiedzUsuń