sobota, 30 grudnia 2017

Sezon 2017 w Alcatrazie - podsumowanko

Koniec roku  czasem podsumowań różnych, tradycyjnie już wspomagając się wspominkowymi fotkami "rozgryzam" sezon ogrodowy w Alcatrazie. Właściwie powinnam napisać sezon  ogrodowy w Alcatrazie i na Podwórku, bo to już w zasadzie dwa różne ogrody z innym typem nasadzeń.  No insze światy ogrodowe. Podwórko robi się zdecydowanie bardziej ogrodowe niż sam ogród. Alcatraz zachynszony powoli acz nieustannie przestawiany jest na pseudo grąd. Wicie rozumicie, ogród w typie lasu lyściastego. Główne radości z kwitnień  przeżywa się  w takim ogrodzie  wiosną, latem podziwia się  365 odcieni zieleni a jesienią złoto - ogniste wybarwienie drzew i krzewów.

Alcatraz kwitnieniowo cebulami wiosennymi stoi, głównie drobnicą typu śnieżnik, krokus czy tam inny przebiśnieg, ale nie tylko drobnica w nim porasta  bo nadal mam narcyzomanię, a właściwie  thaliomanię ( odmiany 'Thalia' nigdy dosyć, to już ociera się o dewiację ). Nie da się ukryć że w tym  moim pseudo grądzie rosną też cóś mało leśne hiacynty  Niby mogłabym je w okolicach sadku wisienkowo  - jabłonkowego posadzić ale najpierw trzeba  by sadek wyczyścić z atakującej  go  śnieguliczki ( i to jest coś co zrobić niestety trzeba będzie bo  śnieguliczka zrobiła się ekspansywna jak  cholera, znaczy  nie zna umiaru ). Rzecz do przemyślenia, kiedyś tam w sadkowej części rosły cebulaki pod tytułem szafirki i  granatowe  hiacynty i nawet nieźle to wyglądało.  Teraz hiacynty porastają brzeg rabaty iglaczkowo - azaliowej i wygląda to trochę zdziwnie. Znaczy dysonans czuję bo kwiaty urodne ale bajka do nich nie ta co trzeba. Niestety już samo myślenie o  trzebieniu  śnieguliczki wywołuje  u mnie ból kręgów  piersiowych ( konkretnie to dwóch ). Może  wiosną mnie się polepszy a i Pan Andrzejek wykroi trochę czasu na potrzeby Alcatrazu. A może przy okazji planowanego "ekipowego" uprzątania ogrodu z samosiewów ( cholerne jesionki zdradziecko rozsiane i potwornie szybko przyrastające ) załatwię i sprawę śnieguliczek.


W tym roku przebiśniegi i krokusy kwitły o właściwej porze. Na początku kwietnia zrobiło się zimno i w związku z tym mieliśmy dłuuugą młodą wiosnę. Niby się można było dłużej cieszyć kwitnieniami ale  wyłażenie do zimnego ogrodu nie sprawiało wielkiej przyjemności.  No i to wieczne zamartwianie się o przymrozki. Czy rozwalą kwitnienie magnolii ( rozwaliły kwitnienie soulengean, herbata była  a nie różowości  i biel tepali ), czy nie przemrożą kwiatów kłoszących się irysów SDB ( co  poniektórym  odmianom się nie udało uniknąć mroźnego oddechu  i kwiaty się nie prezentowały ), czy nie załatwią młodziutkich liści  funkii ( cinko było, pomroziło sałatę na co bardziej otwartych stanowiskach  )? Zimnawo było aż do połowy maja i jakoś człowiek mniej ogrodowych przyjemności odczuwał niż ma to miejsce zazwyczaj wiosenną porą. Aura wiosenna znaczy była  wpół sprzyjająca bo niby wiosna zatrzymana, taka w zwolnionym tempie ale warunków do nacieszenia się nią nie było. Jak to mawia moja przyjaciółka  Doro "Z której strony nie patrzeć wszędzie doopa". Tak to jakoś odczuwałam, tę wiosnę rozlazłą, z wolna wykwitającą, uporczywie  przedwiosenną czyli zimniejszą niż to zwykle  bywa.



Na szczęście lato okazało się dla ogrodu dobre.  Przede wszystkim  nie było wielkich upałów, po drugie było sporo wody (  przyznaję, dla niektórych było tej wody za dużo ale w moich miejskich warunkach  taka ilość opadów nie była zła ). Sporo "leśnych" roślin skorzystało na tym zwiększeniu wilgotności gleby, na ten przykład moja "japońszczyzna" typu kokoryczkopodobne nieco się rozrosła. Niestety potem inna "japońszczyzna"  pod tytułem  amenopsis dostała jakiegoś grzybka na liściach i choć odmiana o podwójnym okółku  płatków kwitła uroczo, no po prostu cudnie, to widok czarnych listków gatunku  psuł nieco efekt.



Jednak z większością grzybków moje rośliny jakoś sobie tam radzą, z konsekwencjami upałów radzą sobie mniej. W tym roku nowe sadzonki "implantowane" w Alcatrazie i na Podwórku miały łatwiej, woda i ciepełko to jest to czego większość młodych roślin domaga się do pełni szczęścia, zatem lato sprzyjało  sadzeniu. Trochę nowego się pojawiło, Alcatraz otrzymał nowe paprociumy, epimedia i tym podobne cienioluby  a także drzewa, żeby ten cień był tak bardziej  po całości.  Podwórko dostało nowe stare róże, trawy i oczywiście irysy bródkowe.  Przybyło na  nim też trochę półkrzewinek typu lawenda, lawandyna i  hyzop oraz bylin takich jak czyśćce, żeleźniaki czy przetacznikowce.

Porozsadzałam też moje stare byliny, anektując kolejne połacie  Podwórka.  No tak, droga dojazdowa jeszcze jest ale  Ciotka Elka już dała publicznie upust dywagacjom jak długo jeszcze będzie ona droga istniała ( okazało się że Ciotka Elka ma koncepcję  karmnikowo - floksowo szydlastą "samochód przejedzie i wielkiej szkody nie zrobi" - taa ).  Oczywiście  z większości snutych przeze mnie   gryplanów ogrodowych, nie tylko nasadzeniowych,  guzik w tym roku wyszło ale  tym razem  mogę  z całą bezczelnością zwalić winę na pogodę. Wszystko przez cholernie dżdżystą jesień! To nie jest głupie szukanie wymówek, nie tylko ja miałam w jesienią tego  roku  tzw. załamanie frontu robót.




No niestety, jesień tegoroczna była po prostu dodoopna! Woda w postaci 259 rodzajów dżdżu, opad w zasadzie   nieustający.  Wszystkie roboty ogrodowe człowiek wykonywał ino mig, pełen strachu  że zaraz znów zacznie lać.  Posadzenie tulipanowych cebul na Podwórku rozpatruję w kategorii cudów - cud  że się udało.  To samo dotyczy przesadzanych  liliowych cebul ( tu cud był jakby mniejszy bo trzy cebule siedzą w torfie w pralni - nie zdanżyłam bo zabyłam o tych ostatkach ). Wszystkie poważniejsze  gryplany nie miały jednak szans na realizację, praca w jesiennym , zimnym  błotku to nie jest szczyt marzeń ogrodowych.




 Co wspominam najmilej z sezonu ogrodowego 2017? - zaleganie z kotami! Ten sezon był zalężony, zalegaliśmy we wszystkich możliwych  konfiguracjach ( część na Podwórku, część w Alcatrazie, zajęcia w podgrupach, grupa łączona ), z wszystkimi możliwymi dodatkami niezbędnymi nam do szczęścia. Taa, ten sezon był leniwy.  Nie tylko z powodu aury, he, he.


6 komentarzy:

  1. No nie mogę! Taka micha pysznego nabiału a koty mają nosy w drugą stronę??? Moje trza by było łychą po łbach tłuc, żeby się dopchać!
    Pięknie tam u Ciebie Tabaś! I bezchwastowo w rabatkach (jak Ty to robisz, pracowita Kobieto?) i oby pięknie i spokojnie i sielsko nadal Ci było w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ha, ha, fotografia najkłamliwszą ze sztuk! No dobra, w moim wykonaniu to nie jest sztuka ale nadal jest kłamliwa. Chynch u mnie Psie w Alcatrazie a na Podwórku chynch trochę ogarnięty. Nie stresuj się, pokochaj niektóre chwasty - to jedyne rozsądne wyjście gdy ma się duży ogród i żadnego wiernego ogrodnika. Co do kotów, to była tylko chwilka, zaraz po zafotkowaniu były napady. :-) Dzięks za życzenia, spokoju i sielskości mi trza. I ja Psu życzę czego Pies sobie życzy. Oby nam się!

      Usuń
  2. Moja głowa nie pracuje jak trzeba bo wydawało mi się, że teraz tak własnie masz w ogrodzie :/ [stuk puk w czoło] Ja oczywiście zapatrzyłam się na irysy :)
    na 11 zdjęciu masz takie o grubych liściach niskie srebrzystozielone rośliny, pytałam CIę pewnie juz o nie, ale uciekło. jakie one lubia stanowisko? Miałam je w lekkim półcieniu ale nie wiem czy z wiekiem czy co strasznie mi marnieją i w tym roku koniecznie muszę coś z nimi zrobić :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdjęcie przed kotem jest bajeczne, nieraz pokazujesz ogród z tej prespektywy i ja ciągle zastanawiam się jak to zrobić i jak tobie się to udało? Mnie to wychodzi tylko z chwastami :( Próbuję to zrobić z tą moją nową rabatą w cieniu i gucio. Napiszę o niej post to będzie lepiej CI zrozumieć o co znów marudzę :D
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agatku - Gagatku, głową się nie przejmuj, gdybyś wiedziała jakie miewam kłopoty z tzw. zajarzeniem to byś się czuła jak ten komputer Pentagona. Ta szarolistna roślina to czyściec bizantyński vel wełnisty Stachys byzantina. Jak wiele roślin o szarych, kutnerem ( włoskiem czy puchem ) pokrytych liściach wymaga pełnego słońca i gleby dość lekkiej i przepuszczalnej. Znaczy na słońce z nim.
      Co do perspektywy fotkowej to jest perspektywa żaby, znaczy przykucam robiąc tzw. zdjęcie pejzażowe. Prościzna w gruncie rzeczy. :-) O rabacie napisz koniecznie. Ja też Agatkowi życzę czego sobie Agatek życzy. :-)

      Usuń
    2. hahahahaha - co się brechtasz żabo? - zapytał mnie właśnie małżonek. A brechtam się z twojego opisu zrobienia zdjęcia :D Mnie się rozchodziło o ciut coś innego, o samo stworzenie takiej rabaty :))) Tak, koniecznie zrobię artykuł i wszystko stanie się jasne :D
      dzięki i nawzajem :D

      Usuń