piątek, 10 sierpnia 2018

Domowe wakacje

 Na warsztacie wpis o kocich rozmówkach ale cóś go skończyć nie mogę ( Sztaflik zagaduje mnie  jak tylko do niego siadam ), gorąc obezwładniający wokół, rośliny wyglądają kiepsko i w ogóle tzw. radości lata w całej  krasie. No może gdybym nie była wielorybem karłowatym to jakoś lepiej bym to znosiła ale ja jestem ssak ze sporą wyściółką tłuszczową ochraniającą organizm ( jak to u kaszalotów he, he, he ), przeznaczony do  życia w chłodniejszych klimatach. Dobra, normalne arktyczne temperatury tyż odpadają, preferuję krainy gdzie panuje wieczna wiosna czyli temperatura oscyluje koło dwudziestu stopni Celsjusza  na plusie. Niestety rzeczywistość  nie tyle skrzeczy co wręcz  ryczy przez megafon i to w dodatku brzydkimi wyrazami. Karrrrwa, upał! - tak jakoś to brzmi. Roztapiam się zatem jak ten smalec i usiłuję przeżyć. Na szczęście  geriatryczna aktywność spadła, damulki siedzo w domach, miętę chłodzącą popijajo ( od czasu do czasu jak ciśnienie pozwala to piwko "na przepłukanie  nerek" czy tam inny cydr "dla serca" ), telewizje oglądajo pomstując na polityków wszelkich opcji oraz drzemio popołudniami.  Jest szansa  że niczego nie wywiną, choć nie mam złudzeń  że jak się tylko nieco ochłodzi to spróbują wykonać  cóś   starannie  im zakazanego. Koty w domu bywajo ale tylko w sprawie posiłków, jedynie Sztaflik przychodzi żeby troszki pogadać. Czasem troszki się rozrasta w jakieś dłuższe pogawędki, ona  się ostatnio  bardzo rozmowna zrobiła ( pewnie dlatego że reszta stada podsypia zabunkrowana  w Alcatrazie i w zadrzewionej części Podwórka i na rozmówki z nią nie ma specjalnej ochoty ).




 Dochodzą mnie wieści wakacyjne - a to maman Wujka  Jo z powodu solidnego niedowidzenia usiłowała zażyć ochłody  w zasinicowanym  Bałtyku ( co prawda była to tylko ochłoda stóp, ewentualnie łydek z kolankami  ale panika była urządzona  przez sister  Wujka ze względu na te 98 wiosen które maman sobie liczy ), a to Gosia i Piotrek mają sporo do  opowiadania po alpejsko - włoskich  wojażach,  Cio Mary  i Wujek  Jo już się wyrywają nad jeziora i do lasów jak te ogary. No wakacje, Panie tego, wakacje - nawet młodszy siostrzeniec wyruszył ku lekkiej zgrozie  rodziny na swój pierwszy obóz ( starszy został w domu powodując u Magdzioła ambiwalentne uczucia - z jednej strony cool, kochający młody przełożył nad radości obozowe przebywanie  z mateczką i tatusiem, z drugiej niepokój czy on aby nie cierpi na mamincyckizm ). Piszę  o tej lekkiej zgrozie bo młodszy jest jeszcze bardzo młody ale sam się napraszał  i w ogóle "wiatr we włosach " i te klimaty. Ja tradycyjnie czas letni to spędzałam z kotami w ogrodzie i wyrywałam tylko na krótkie wyjazdy, w tym roku to one koty ten letni czas spędzają w ogrodzie  bez mła a te krótkie wyjazdy cóś mnie nie  nęcą aż tak mocno jak wanna z chłodną wodą, znośna temperatura w domu i  lody waniliowe z mrożoną kawą które rozweselają moje podniebienie w skwarne popołudnia. Upały sprawiają że cóś  stacjonarna się robię, tzw. noszeń nie posiadam.  Może to i dobrze, portfel cichutko  narzeka i lepiej  go nie prowokować do głośniejszych protestów. Domowe wakacje tyż mają swój urok - wreszcie dopadłam do książek co to miałam je przeczytać "ale zawsze cóś",  w tropikalne noce  które spać nie dają oglądam filmy z  tych "co to może kiedyś, jak będzie więcej czasu".  Kto wie może  kartony i akwarele wyciągnę i odświeżę te resztki we mnie co jeszcze zostały po czymś zwanym  "artyzmem koncesjonowanym"?




Zdjęcia dzisiejsze są z Podwórka, nie napiszę co żal mnie ściska ale sami widzicie że  ściska mocno. Jesień Panie tego na tych moich rabatach a tu jeszcze półmetka sierpnia  nie ma!

24 komentarze:

  1. Jak dobrze że Cię mam a raczej mogę poczytać :) Jesteś balsamem na mą samotną duszę :D
    buziaki kochana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka tam samotna ta dusza, takich zmartwionych jesiennieniem lata, zmęczonych jego przebiegiem duszyczek jest całkiem sporo! Rozglądamy się wokół i mamy zdziwko choć niby wiedzieliśmy że tak będzie - "Jesień jak to tak?".;-)

      Usuń
    2. U mnie jeszcze lato kwitnie a samotność w pełnym jego słowa znaczeniu, rodzinka wyjechała na wakacje a ja zostałam sama :D

      Usuń
    3. To odpoczywaj na całego!!! :-D

      Usuń
  2. Czekam na ten wpis o kotostwie, czekam niecierpliwie :D Lubię.
    My też stacjonarnie. Jedyny wyjazd się kroi do Bolesławca, a poza tym nadrabiam różne takie, ale w ogrodzie to niewiele przy tych senegalskich temperaturach. Dzisiaj u nas chłodniej i nawet spadło coś udające deszcz. Trawa zmoczona po wierzchu, bo nawet do gleby nie dotarło. Prognozy nieciekawe - upały mają ponoć trzymać do października. Mam nadzieję, że jak zwykle prognozy się nie sprawdzą, bo to by była katastrofa straszliwa.
    Co to za śliczna roślinka na czwartym zdjątku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kotowy wpis cóś ślimorowo pełznie z tej klawiatury na ekran, zresztą wszystko teraz posuwa się u mnie w żółwim tempie - taki mamy klimat.;-) Dziś padało, tyż twierdzę że jakby nie tyle ile trzeba. W prognozy na wszelki wypadek nie wierzę, tak dla zdrowia psychicznego bo nie będę się dobijać. Śliczna roślinka to jeden z moich rozchodników z Suchej - Żwirowej, konkretnie to rozchodnik niebieski Sedum cyaneum. Chyba zrobię wpis o niższych rozchodnikach, sprawdziły się w tym roku należy im się. :-)

      Usuń
    2. Ja bardzo poproszę, a wręcz zamawiam wpis rozchodnikowy, bo mam taką skarpkę o wystawie południowej - glina i kamury i w tym roku nie dam rady, bo ledwie ogarniam warzywniak i rabaty, ale w przyszłym roku będę musiała na skarpce coś ruszyć. Kiedyś była tam rabatka. Są tam fioletowe irysy - żadne mecyje ale ładnie kwitną jak dadzą radę sięgnąć ponad perz; jakaś zdziczała lawenda i dywanik białych kwiatków, nazwy nie pomnę. A wszystko w perzu, pokrzywie i ostach.

      Usuń
    3. Jak już się na nią porządnie zasadzisz to napisz do mła to cóś tam na nią dostaniesz z takich mało wymagalnych a w miarę efektownych. :-)

      Usuń
    4. Ojej! Dzięki! Ale to kiedy mam się zasadzać? Na jesień czy na wiosnę? Bo ja jak wiesz początkująca jestem - zielonym do góry i to wszystko, co wiem. Ale warzywka nawet ten teges. Mamy własne ogórki, cukinie, buraczki, fasolkę i pomidory. A nawet z naszych próbnie posadzonych 8 krzaczków kartofli ukopaliśmy wiaderko dorodnych zbiorów :) I super nam poszło założenie poletka poziomek i mamy cały czas super zbiory. Ale idąc miedzy innymi za Twoją radą, na razie wszystko bez spiny. Obserwujemy sobie nasz ogródeczek :D

      Usuń
    5. Zabierzesz się za skarpkę jak Cię najdzie, bez najścia to działanie wymuszone a wymuszenia to źle robio ogrodu. Dobrze byłoby jednak gdybyś nie gmerała na skarpce zimową porą, he, he, he. Zima odpada ale w sezonie czyli w czasie wegetacji to niemal zawsze ( upały i tym podobne dopusty ) można się zabrać za ogrodowe sprawy. Ciesz się warzywnikiem, to piękny typ ogrodu. Bardzo żałuję że u nas tak miejsko i uprawa warzywnika odpada. :-)

      Usuń
  3. Tabaziu, ta róża przecudnej urody na drugim zdjątku to Jacqueline du Pre? Nie mam jej ale się przymierzam więc zapytam Cię jak ona się ma ogólnie i szczególnie czyli czy warto, i jeszcze osobliwie - jak na deszcz reaguje - czy rzeczywiście nie lubi go bardzo i po deszczowych przejściach wygląda jak ścierka? Są to pytania mnie aktualnie nurtujące ponieważ robię listę chciejstw na jesień. Old Port - bez zarzutu - strasznie daje radę, Eyes for you - na nowych młodziusieńkich pędach zawiązała pączusie. Teraz już będę siedzieć w domu grzecznie (właśnie dziś wróciliśmy ze Świętokrzyskiego) i dbać i gadać przymilnie to mam nadzieję, że zakwitnie znów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też chciałabym się dowiedzieć, co to za przepiękna róża z różowym środkiem. U nas wczoraj niby przez cały dzień padało a temperatura oscylowała w granicach 20. Ale poszłą w czasie deszczu do ogrodu posadzić sałatę. Zrobiłam dołek - a w dołku zaczajona Sahara. Więc te pół centymetra nasączonego wodą to troszkę za mało, wydaje mi się. Idę w związku z tym załączyć węża i popodlewać to, co trzeba koniecznie. W temperaturze porannej +10.
      Miłego wakacjowania stacjonarnego!

      Usuń
    2. Yes, to jest Żaklinka, jest już o niej wpis na blogim w dziale różanym. Dodam dla tych z Lublina że deszcz znosi zdecydowanie lepiej niż prażenie powyżej trzydziestu paru stopni. Przekwitłe kwiaty trza usuwać , to nie jest samooczyszczająca się róża ( przynajmniej tak jest u mnie ). Od się dodam że po solidnym deszczu to niemal każda róża ma kwiaty jak ścierka, tako samo dzieje się przy zbyt wysokich temperaturach. Po mojemu ze względu na urodę pylników i wdzięczną budowę kwiatów brać i się nie oglądać bo róż o tego typu kwiatach za wiele nie ma a większość z nich nie lubi naszego klimatu. Tym z Gór tyż odpowiedziałam ale dodam że ze względu na lodówkowy górski klimat radziłabym przynajmniej w początkowych dwóch, trzech sezonach uprawy starannie ją okrywać. U mnie niby temperatura wyższa niż te 10 stopieńków i opad był całonocny ale Sahara tyż czyha zaczajona na głębokości około 15 - 20 cm. No nic, popielę, pogadam do roślin jak Ci z Lublina w nadziei że przetrwają powracające ponoć od poniedziałku upały. :-)

      Usuń
    3. Znacie może miejsce, drogie różospecjalistki, gdzie to cudo można nabyć? Bo poskakawszy po mnie znanych sklepach, nie znalazłam.
      Chciałabym też spytać Cię Tabaazo, czy nie popełniłaś może kiedy wpisu o przycinaniu róż? Mam pewien kłopot z Bobby Jamesem. Przerasta mnie.

      Usuń
    4. "Bobby" to rambler a ramblery przycinamy w lipcu, po kwitnieniu. Amen. Co do nabycia to obecnie nie wiem czy gdzieś jest, swoją Żaklinkę wydulczyłam od Kamili Szląskiewicz. To trza wpisać w przeglądarkę Rosaplant. :-)

      Usuń
  4. Ach, siostro wielorybico, jak ja cie rozumiem! Wszystko co wypowiadasz jest blizniacze z moimi myslami!!! :))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach, i taka zolta jezoweczke tez dwa dni temu nabylam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wieloryby to te... infradźwięki i infrawdzięki z się wydają. Porozumiewanie niesłyszalne dla niewielorybów he, he, he.;-) Ha, a jeżóweczka wcale nie jest żółta! To zwykły białas, kwitnąca na biało forma Echinacea purpurea. Tak zżółkła z gorąca, znaczy się opaliła. ;-)

      Usuń
    2. He???? Moja ma zolte platki… chcialam pomieszac z rozowa...

      Usuń
    3. U mnie one tak zwyczajnie białe, najprostsze u mnie najlepiej rosną mieszańce odpadają z różnych przyczyn. Więc nie mam co marzyć o złocistościach, zresztą nie wiem czy one by do tej mojej rabaty tak dobrze pasiły. :-)

      Usuń
  6. Bardzo dziękuję za info w sprawie Żakliny. Jest już na poczesnym miejscu listy zakupów różanych na jesień. Znajdę jej zatem miejsce nie na patelni, bo jak to taka artystka, to musi mieć odpowiednią kwaterę. U mnie padało wczora z wieczora i dziś, ale mało i z przerwami. Donoszę jednak, że przez tydzień, jak mnie nie było doma i nikt nie podlewał ogrodu, bo nie chciałam obciążać wiekowego bardzo teścia dyganiem z wężem i koneweczką, któren zatrudniony został do rezydowania u nas i opiekowania się Kocią na czas naszej nieobecności, skwar dopadł tylko hortensje. Ale odratowałam, po przyjeździe w piątek w samo południe (wiem, że to błąd w sztuce, ale nie czekałam, aż zupełnie zdechną) wlałam pod każdą 10 litrów wody i odratowałam - dziś jest turgor jak należy. Jutro jak nie będzie padać popsikam cudownym eliksirem Asahi i żywiołki pozbędą się stresu. Ziemia sucha ale nie tak bardzo, jednak te lessy trzymają wilgoć choćby minimalną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas zamiast lessów jeno chamskie piochy a miejscami glina ( to po lodowcu co pełzł tak nam zostało ). W związku ze związkiem na piochach z źle wygląda wszystko a na gruntach z glinką tyż nie lepiej bo im więcej gliny w glebie tym ciężej ją po przesuszeniu nawodnić. Nawodniona co prawda trzyma wilgoć dłuuugo ale z taką suszą jaka się u nas objawiła w tym roku o nawadnianiu i rachunkach za wodę lepiej przy mnie nie wspominać! :-/

      Usuń
  7. Od 14 lat spędzam wakacje w ogrodzie i radość wielka, bo sinic nie ma, kiosków z pamiątkami brak, parawanów za grosz, hałasu ani trochę, a błogostanu potąd. Ludzie nadziwić się nie mogą mojej głupocie. I wzajemnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nad morzem mieszka moja rodzina - Tatuś i Magdzioł z przychówkiem i kolegą małżonkiem. Latem mają przerąbane! Sinice to w sumie najmniejszy problem, tłum to jest dopiero wyzwanie. Ponieważ nikt z rodziny nie prowadzi pensjonatów, pół namiotowych, lodziarni, smażalni i tym podobnych interesów ( drzewiej dorabiali bo kredyt za dom trza było spłacić )to nie wyczekują na te piniężne żniwa przebierając nogami, za to mają za darmo wszystkie radości turystyki masowej. Magdzioł ma ciekawe zdanie na jej temat, bardzo jasno widzi problemy z takowej masówki wynikające dla ludzi którzy z niej żyją. Kiedyś wyłuszczyła mi jakie konsekwencje ma dla rozwoju miejscowej społeczności ten napływ gotówki z wynajmu, dodatkowo nierozłożony w czasie tylko skumulowany w krótkim okresie. Ona obserwuje to całe swoje życie a wnioski które wyciąga są jakby przerażające. Niby poprawia się ludziom status materialny ale niestety nic więcej. Zapyziałość ogólna, niemoc intelektualna, jednotorowa ścieżka rozwoju dla regionu. Piniężne żniwa jako jedyny cel życiowy, piniążki z nich pozyskane pozwalają przetrwać następny rok do kolejnych żniw ( praca w małej miejscowości, zdechłej po sezonie jakoś nie jest prosta do znalezienia ), nadwyżkę inwestuje się w kolejny apartament, pensjonat czy tam inne cóś. Oczywiście że można powiedzieć że to jest generalizowanie i wkładanie wszystkich do jednego wora. Pewnie że jest ale z drugiej strony jest to tak powszechny sposób postępowania że wali po oczach. :-/

      Usuń