wtorek, 25 września 2018

Codziennik - grypno - szkolnie i planowo - cebulowo

Post o anemonach jesiennych nadal wisi nade mną jak wisiał prawie tydzień temu, płyn do mycia podłóg w nieotwartej butli wygląda jakoś tak wyrzutosumiennie, papiry urosły w sterty wysokości Himalajów -  a ja pośród tego wszystkiego przeżywam koniec lata. Nie, nie, żadnych tam smuteczków, ulga - tylko mnie się organizm cóś wolniej przestawia na  klimę niż  te dziesięć lat temu. No i  niebezpieczeństwo  zaczęłam spotykać na schodach, znaczy bachores sąsiadów  udały się do szkół z których przynoszą uglutania przeróżne, przesmarkliwości rozkaszlane i sralność  trzydniową. Taa, jednym z niemiłych zjawisk zimnego sezonu jest grypa i grypopodobne. Panoszy to się ledwie tylko temperatura nieco się obniży i młodociani zaczną tworzyć skupiska.  Niestety nie można  wystrzelać  młodocianych  ( przetrwanie gatunku, te sprawy ),  można co najwyżej krzywym oczkiem na  dziecię spojrzeć jak siąpając nochalem i dreszcząc człapie po schodach wydając z siebie  grzecznościowe pomruki.

Na  "Dzińdybry, smark, smark" zapodawane basem przez dwunastolatkę odćwierkuję "Poczekaj Oleńko, ja teraz szybko przejdę a potem Ty sobie  zejdziesz  powolutku". Dziecię wie  o co kaman i zapodaje tekst usprawiedliwiający "To Żaneta pierwsza w klasie zachorowała", więc  kiwam potępiająco głową  i przewracam oczami nad  wyjątkową niefrasobliwością Żanety, która sobie  bezmyślnie zapuściła choróbsko. " A Ty Oleńko nie powinnaś trochę poleżeć w domu?" ciągnę  bezpieczna bo już prawie zza domowych drzwi. "Nie mogę bo mam inscenizację, pani powiedziała  że nie da rady" rzuca wyjaśniająco Oleńka i wyczłapuje z kamienicy. Nie wiem jaką czy czego inscenizację, sądząc po stanie dziecięcia  chyba  inscenizują  operę "Borys Godunow"  i do szczęścia konieczny im dzieciak  śpiewający basem godnym  Szalapina.

No ale wicie  rozumicie "pani powiedziała"! Mój bosz... w oświacie nadal zatrudniają idiotów, jest jednak szansa   że mateczka Oli się zbiesi i zrobi małą reformę  edukacji ( rozmawiałam z cooleżanką, która jest z tej drugiej strony  Mocy,  nauczycielką  znaczy - małe reformy edukacji w wykonaniu rodziców , słuszne i zupełnie od czapy, są teraz bardzo częste - Ela wieszczy ciekawe czasy z tajnymi kompletami i tym podobnymi atrakcjami ). Cóś musi się rzeczywiście bardzo źle dziać  w "temacie edukacji" bo   moja własna siostra głosząca swego czasu prymat kształcenia państwowego, jego społecznej roli itd. zmieniła poglądy i w zeszłym roku  szkolnym zapisała dzieciaki do szkoły społecznej. Stwierdziła że dzieciom musi zapewnić wykształcenie a nie eksperymenty i że  to nie jest tylko sprawa obecnej, najnowszej  reformy edukacji ale  ciągnącej się od lat sprawy spadku  jakości  nauczania. Fakt, Ela tyż o podstawach programowych i metodyce brzydko się wyrażała a  mówiła to z perspektywy  trzydziestu lat w zawodzie. Zdaje się że oświata cierpi   u nas nie  na grypę ale przewlekłe schorzenie zanikowe, "Tragedy!" jak mawia Dżizaas.

Unikając sąsiedzkich dzieci, nosząc skarpetki z grubaśnej wełny dające tyle ciepła że onuce przy nich wysiadają, popijając jesienną herbatkę z lekkim prądem, kombinuje domowo  i nie wyściubiam specjalnie nosa z chałupy, poza wyjściami koniecznymi rzecz jasna. Czekam na lepszą pogodę z wkopkami ostatnich cebul - zostały mi jeszcze do wkopania cebule tulipków 'Blushing Lady' w liczbie sztuk  trzydziestu i czterdzieści cebul  hiacyntów, absolutnie pozaplanowych ( nie mogłam się oprzeć - 'China Pink' i 'Aida', zero hiacyntowej ascezy ).  Mamelon była tak przerażona moim  hiacyntowym występkiem  że sama  przez pomyłkę hiacynty 'China Pink' nabyła, ku wielkiemu niezadowolnienu Sławencjusza  który z roślin cebulowych zdecydowanie preferuje lilie.  O ile wiem gdzie posadzę  tulipany o tyle stanowisko dla hiacyntów jest dla mnie  sprawą niejasną, zamgloną po  jesiennemu.  No nie jest tego mało i cebule wydadzą kwiaty o kontrastujących ze sobą  barwach.  Nie chciałabym  sadzić tych  odmian  obok siebie, wydaje mi się że kwitnąca ciemno fioletowymi kwiatami 'Aida' znacznie ciekawiej wyglądałaby posadzona w  towarzystwie szafirków niż przy słodziutkiej jasno różowej  'China  Pink'.  Hym... szczerze pisząc łatwiej mi zestawiać ze sobą i z innymi roślinami hiacynty o pastelowych kwiatach.  W przypadku odmiany 'Aida' coolorek był jednak bardzo kuszący, nasycony i w sam raz paszący do barw wiosennych  co niektórych  moich drzewek. Podkusiło mnie  i teraz będę się  trochę  z tą odmianą bujać, kto wie  czy nie dokupię jeszcze szafirkowych cebul?

10 komentarzy:

  1. Jak u Ciebie pięknie i kwieciście... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W realu to dopiero w kwietniu będzie tak kwieciście. Teraz jest kwieciście inaczej, marcinkowo. :-)

      Usuń
  2. Marcinki u mnie dopiero zaczynają. I przez Ciebie ( Tabaaza wodząca na pokuszenie słabe, biedne Agniechy ), zanabyłam 2 kg tulipanów wew Lidlu. Bo sobie przeczytałam kiedyś u Tabaaazy, że pojedyncza cebula nie robi wrażenia. No to mam worek. Robi wrażenie, nie powiem. I gdzie ja to wszystko posadzę, biorąc pod uwagę, że:
    1. Nie ma ani ociupinki wolnego miejsca.
    2,=. Moje nornice/norniki/karczowniki ( nie wiem, nie widziałam, nie chcę widzieć ) żywią się cebulami tulipanów.
    Tabaazo, kusicielko!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja naprawde nie chcialam nic kupowac! Ale dziecko mi kupilo w Holandii 200 tulipanow i powiedzialo (to dziecko) ze sa czerwone, zolte, fioletowe i czerwono-zolte… a gdzie biale? gdzie czarne, ja sie pytam? No to jak w Aldi cos rzucili, to sie rzucilam na biale i czarne. Ale teraz mysle. ze za malo, bo po 8 sztuk… przeciez zgina w tej masie innych.. co ja biedna mam zrobic???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiem Wam dziewczątka zbiorowo.
      Jak to nie ma miejsca? Cebule zawsze się wciśnie i taka łączka cebulowa nawet pod drzewem owocowym w sadku posadzona wygląda tak jak powinna! Gorzej z cebulożernymi. Zostaje czosnkowanie i sadzenie koron cesarskich w ilości dużej i olbrzymich ( ponoć małe nornice samobójczo zjadają ). Jest jeszcze opcja zakoszykowania, one nornice zębem a tu zonk! - koszyczek. Basiu, Agniecha ma rację - dokupić! ;-)

      Usuń
    2. Pewnie tak sie stanie, bo cebulki kusza ;)))

      Dzisiaj wsadzlam cztery cebule koron cesarskich na samym srodku przedogrodka! (drogie sa!!!) Moze sie rozmnoza?
      Nie mialam tam nigdy myszek, ale strzezonego…. jak tam bedzie roslo 200 tulipanow, to moze sie z calej okolicy zleca????

      Usuń
  4. W kwestii koszyczków do cebul - wyrzuciłam wszystkie po pewnym incydencie 4 lata temu. Otóż jesienią na rabatce wkopałam 8 koszyczków podłużnych, umieściłam tulipany, żeby ich te wredne nornice nie wyżarły, bo grasowały w ogrodzie, przysypałam ziemią i uspokojona o los cudownych pomarańczowych kwiatów czekałam całą zimę i część wczesnej wiosny na spektakl. Kilka cebul posadziłam sporo dalej już bez osłony, bo nie miałam wolnego koszyka, ale trudno myślę sobie, będą na żer dla tych diablic. Aż w końcu tak koło kwietnia chodzę i chodzę koło tej rabatki i wyglądam i dziwuję się, dlaczego nic nie wystaje w miejscu koszyczkowym. A te tulipany bezkoszyczkowe - wylazły z ziemi i już mają wielkie pąki i szykują się do kwitnienia. Więc wkurzyłam się i rozgrzebałam ziemię w miejscu jednego z koszyków - nic - została piętka po tulipanie z obumarłymi korzonkami. Jezu, no to do następnych koszyków i efekt taki sam. Znaczy się to diabelstwo nornicowe czy jakaś inna mysza nauczyła się, że w koszykach jest coś fajnego do żarcia, zatem trzeba znaleźć koszyk, wleźć do środka i jest się na uczcie. Zjadły wszystkie cebule ze wszystkich koszyków. Ostały się tylko te, na których mi nie zależało i były poza koszykami. Od tej pory sadzę bez osłony. Szkoda roboty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nie sadzę w koszyczkach, jeno w doniczkach plastikowych. Nie narzekam - działają, tylko dziurę trzeba większą wykopać.

      Usuń
    2. Mogo być doniczki, znam też takich co pletli koszyczki z siatki metalowej powlekanej plastikiem i przykrywali na zimę glebę ową siateczką coby gryzoniom życie obrzydzić. Co prawda było to miejsce nie tylko zanornicowane, tam szalały karczowniki więc metody musiały być hym... tego... jak zza krat więzienia o zaostrzonym rygorze. Wicie, rozumicie, ogródek z zasiekami. U Bjork koszyczek został potraktowany jako placówka zbiorowego żywienia. No bo po co by cebulki koszyczkowała, no po co?;-)

      Usuń