piątek, 2 listopada 2018

Cmentarne snujki


Jak pięknie nam się popierniczyło, pogoda   taka że tylko kwiczeć ze szczęścia gdyby nie ten brzydki szepcik w mózgu "Normalne to  to nie jest". Ten szepcik kieruje me  ślepia w górę w celu wypatrywania komety i innych znaków grożących. No w listopadzie to winny opadać ostatnie liście, lać deszcze i snuj się  po ziemi snuć powinien, taki wpełzający do domów i atakujący ludzi "grypom i depresjom". A tu temperatury z tych wiosennych, czuć zapach ziemi  a nie tylko charakterystyczną dla późnej jesieni woń butwiejących liści.  No i te promienie słoneczne wydobywające kolory ze wszystkiego z czego da się jeszcze wydobyć.  Normalnie tylko rapetką grzebnąć w glebę i  do lasu  na grzyby się udać albo do ogrodu w ramach  ogrodowania zajrzeć. Oczywiście piękna pogoda nie  eliminuje jesiennych przypadłości, zwłaszcza tych kocich.  W domu tradycyjny o tej porze roku  koci szpitalik, bo po co chorować  tak sobie jednostkowo jak można urządzić  grupowe niedomagania. W związku ze związkiem co i raz wizytuję naszego dohtora z co i raz inszym członkiem naszego kociego stada. Ramię mi niedługo odpadnie od dźwigania kontenerka a mózg od kombinowania forsy ( bestie nie chcą jeździć komunikacją miejską, ryczą w niej okrutnie domagając się  wożenia tyłków taksówkami ). Ech, paniska z tych moich kotów!

Małgoś - Sąsiadka zaciągnęła mnie na cmentarz, w charakterze  obstawy vipa kontrolującego prawidłowe wykonanie zadania  przez członków rodziny.  Przy okazji wysłuchałam jaki scenariusz  sobie przygotowała z okazji własnego pogrzebu.  Hym... i dla mnie jest tam przewidziana rólka, bynajmniej  nie jakiś ogon i  trzymanie halabardy, nawet kwestie wypowiadam! Małgoś z wyraźną lubością babrała  się w takich szczegółach jak szarfy na wieńcach ( stosowność napisów na onych spędza jej sen z powiek ) a ja obserwowałam nowe nagrobki co to wyrosły na  cmentarzu jak grzybki wyjątkowo  trujące. O Najwyższy  Cmentarny, co to się porobiło! Wiem że romskie grzebalnictwo jest ciut insze, znaczy  lampki jak  choinkowe, mnóstwo  dyń, mnóstwo  kwiatów, mnóstwo wszystkiego ale tym razem zaskoczyła mnie swoim umiłowaniem wszystkiego najlepszego nie mniejszość etniczna ale ci należący do większości. Mój boszsz... te nasze nowe cmentarze  są równie badziewne jak nasze osiedla mieszkalne,  cóż to za piękne rezydencje rodacy zmarłym wystawiają, jakie Caringtonowo a nawet chwilami Mar a Lago w hołdzie straszy, śmieszy czy też tumani.  Taa... cmentarze zdaje się zmieniają się w miejsca pełne grozy, człowiek zafascynowany oczu oderwać nie może od upiornych nagrobków.


Licheńskie lśnienia, łobabrazki   "w kamieniu  cieniowane", rzeźby chińskiej proweniencji, złocistości i kolumienki wyrastają wśród pochodzących z głębokiej komuny "lastrikowych" nagrobków (  jednakowych jak bloki z wielkiej  płyty ). Społeczeństwo się nam  bogaci i zachłystuje tym co uznaje  za oznakę statusu. Przypomina  mi się anegdotka mojego Taty o tym  jak jego znajomy udał się wraz z pracownikiem do Szwecji i podczas tej podróży usłyszał był od owego pracownika zdanko o tym że "Tu bardzo biedni ludzie mieszkają,  Pan popatrzy na ten cmentarz - co za bida!". Taa... urok protestanckich cmentarzy nam wyraźnie nie odpowiada, masowo budujemy cóś na kształt castrum doloris uwielbianych przez XVII wieczną polską szlachtę. Cmentarze jednak też umierają, nie każdy zostanie zabytkiem jak Powązki. Za jakiś czas przyjedzie spych i znikną chińskie konglomeraty, białe Marianny, wszelkie złocistości i cud rzeźbki. Sama widzę zamieranie cmentarzy wraz z malejącą liczbą mieszkańców  miasta.  Pamiętam osoby w czerni odwiedzające  sąsiednie groby, dziś same w nich leżą  a dzieci i wnuki rozlazły się po świecie. Naturalna kolej rzeczy, pamiętamy tak do trzech  pokoleń, wszystko  ponad to historia. Płakać nad tym nie ma co, zawsze tak było.  Prędzej zadumać się można nad tą optymistyczną pewnością która dziś każe wielu rodakom uważać miejsce spoczynku rzeczywiście za  miejsce wiecznie im przypisane.  I to w czasie kiedy opłaty cmentarne robią się zawrotnie wysokie, zasiłek pogrzebowy nie starcza na opłacenie kosztów pogrzebu w dużym mieście a tzw. ustawa pogrzebowa jest z epoki króla  Ćwieczka. Grzebiemy się przepiąknie, jak w serialu jakimś czy cóś.

No cóż, Fryderyk Wielki wreszcie spoczął  obok swoich chartów, Wolfgang Amadeusz Mozart
leży  w kawałkach gdzieś tam między innymi  mieszkańcami  Wiednia,  Doris Duke rozsypano zgodnie z jej  życzeniem bez ceremonii pogrzebowej nad wodami Oceanu. A nasi przodkowie? Ci z kresów, z cmentarzy pozarastanych przez lasy, ci  co to ich wywieźli w różnych kierunkach i śladu po nich nie zostało? Pamiętamy ich mimo  że w cud  granitowych festungach  grobowych  nie leżą, literków złotych nie mają ani różyczków z mosiądza.  Co roku  pod białymi brzozowymi krzyżami w Warszawie  świeczki stawiają - to piękny zwyczaj.  Pod Mękami Pańskimi, wielkimi krzyżami na  cmentarzach pełno ogni  dla tych co grobów nie mają. Nie trza marmurów, chryzantem skomponowanych  w wymyślne wiązanki, wielogodzinnego stania przy  grobach, wystarczy tylko pamięć która zamienia historię w coś nam  bliskiego.  Taa... tylko z pomnikiem to mniej kłopotów, a pamiętanie bywa czasem wymagającym  zajęciem. Prościej pomnik cudny ustawić żeby somsiady wiedziały z jaką familią mają do czynienia  niż chcieć pamiętać. To nie jest moralizowanie, przemawia smętne doświadczenie  życiowe - nie lubimy zmarłych, tak jak nie lubimy chorych. Rozumiem to, razi mnie tylko  hipokryzja w którą obrastamy  jak w tłuszcz i która znajduje  wyraz w cudnościach nagrobnych. Mam nadzieję że kiedy przyjdzie czas by to co ze mnie zostanie schować,  to ustawa pogrzebowa  będzie respektowała  prawo jednostki do stanowienia co też ma się dziać z jej ciałem  post mortem  a nie wspomagała interes zakładów pogrzebowych i administracji cmentarzy.  Po spaleniu byłabym świetna jako odżywka pod ukochane irysy, Mamelon z kolei twierdzi że powinno się na jej prochach posadzić jakieś  fajne drzewo. Tak, wydziedziczę każdego kogo będę podejrzewała o chęć pieprznięcia mi marmura, a za różyczkę z mosiądza  nawet postraszę.


Dzisiejsze łobabrazki to  XIX wieczne malarstwo "na temat". Dwa pierwsze chryzantemowe  malowidła stworzył Claude Monet, trzecie wyszło spod  pędzla Pierre Augusta  Renoira,  scenkę rodzajową "Dzień Wszystkich Świętych"  namalował Émile Friant, a panią z chryzantemami James Tissot. Kolejne chryzantemowe dziełko stworzył mistrz martwej natury Henri Fantin - Latour a smutny obrazek ze staruszką Jakub Schikaneder.

25 komentarzy:

  1. Córka juz mi obiecała,że sypnie mną gdzieś, zezwalam na wiejskich ostępach, czy gdzies moze nad morzem, gdzie tam bedzie komu wygodnie. Niech zwiedzę sobie troche swiata w formie ulotnej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To sobie poczekasz z tymi wiejskimi ostępami, z morzem tyż lepiej poczekaj bo pieniążki z ZUS to tak czeba Panie tego na kwitek.;-)

      Usuń
  2. dziś na insta jedna pani napisała, ze zamieszczanie zdjęć cmentarzy na insta wzbudza w niej niesmak, na tapecie były zdjęcia z 3 cmentarzy w Szwecji, z czego jeden wpisany na listę UNESCO. ja mam niesmak jak spaceruje po polskich cmentarzach.
    francuskie przepisy pozwalają nawet na pochowanie delikwenta na terenie posiadłości byle były zachowane pewne parametry gdy w grę wchodzi trumna, a wcześniej trzeba się zapotrzebować w merostwie na okoliczność. jeśli jest urna to rodzina se może dosypać do zupy jeśli ma życzenie.
    a najpiękniejszy pogrzeb na jakim byłam to zeszłoroczne pożegnanie z teściem. synowie odebrali tatę w puszce w krematorium a potem wnuki go poniosły na ulubione skały i wsypaliśmy teścia do Atlantyku, wrzuciliśmy kwiatki, zapaliliśmy świeczki. teściowa jak ma potrzebę pobyć z teściem to zrywa kilka chabazi w ogródku i idzie na spacer na plażę. wiec teraz jak będziesz nogi moczyć na nad atlantyckich plażach to z szaconkiem proszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie że u nas przepisy sanitarne są tylko pretekstem do utrzymania grzebalnictwa jako gałęzi na której spora gromadka siedzi i kasę liczy. Przepisy są anachroniczne, źle skonstruowane i trudnoegzekwowalne. Kto w końcu sprawdza co w tych urnach jest chowane? Nasze nowe cmentarze są badziewne bo rodacy w dużej mierze też są badziewni, co widać po miastach i wsiach. Cierpimy na umiłowanie blichtru i tandety w stopniu znacznie bardziej zaawansowanym niż nasi zachodni sąsiedzi ( ci ze wschodniej strony są biedniejsi więc nie do końca wiadomo jak tam u nich z poczuciem piękna ). :-)

      Usuń
    2. Chyba masz rację w kwestii pogrzebowego biznesu.
      A co z tymi przepisami jest nie tak? Pomijając fakt, że zabraniają pochówków poza cmentarzem co w przypadku urn wydaje mi się dość durne.
      Nasi znajomi z innego kraju mamę i tatę trzymają w domu na półce w pięknych, przez syna artystę ceramika wykonanych urnach. Zadowoleni, że rodzina w komplecie, a i jest kogo o radę spytać w ciężkiej chwili...

      Usuń
    3. "Kasa, Misiu, kasa" - cmentarz musi zarobić, firmy pogrzebowe muszą a nawet i ksiundz musi ( i stąd jest jedyna słuszna interpretacja przepisów o szacunku dla zwłok i szczątków ludzkich - wszyscy z tego szacunku doją rodzinę zmarłego aż miło ). Ludzie nie pytają co się stało z większością XIX wiecznych cmentarzy bo są święcie przekonani że to są te same na których grzebią się obecnie . Taa... znam miejsce gdzie na cmentarnych kwaterach szkoła stoi ( bez wykopków bo to choleryczny cmentarz ), znam taki zamieniony w park ( tyż wykopków nie było ) i jakoś ten szacunek użytkowania tych miejsc w ten a nie inny sposób nie zabrania. Himalaje hipokryzji odbijają się w wodach jeziora Ciężka Mamona.;-)

      Usuń
    4. pozostaje jeszcze opcja przerobienia się na diament :P
      ps. a wracając do teścia w proszku wypytaliśmy się pana krematora jak to właściwie wygląda. no wiec po kilkugodzinnym pieczeniu przesiewa się to co zostało, wiec tak na prawdę to większe kawałki i tak nie trafiają do urny.

      Usuń
    5. Hym... ponoć żeby powstało z pierwiastków nasze ludzkie ciało musiały umrzeć dwa słońca. Tak po prawdzie to gdziekolwiek i w jakikolwiek sposób znów wrócimy do stanu wyjściowego dla nas samych mnie ma znaczenia. To ci co zostają potrzebują ukojenia lęku, tęsknoty i sobie ten lęk i tęsknotę różnymi rzeczami zabudowują. Proces jest dla mnie zrozumiały, nie rozumiem tylko dlaczego muszą go zabudowywać czymś tak paskudnym jak nagrobki na polskich cmentarzach.

      Usuń
  3. Ja myślę, że ludzie myślą, że to zmartwychwstanie obiecywane, to jak w Egipcie, te konkretne ciała wylezą z z grobów. Tak bazowo. Bo przecież po to obwozi się po świecie jakieś szczątki, co to nie rozkładają się, jakieś fragmenty paznokcia czy kawałki pięty niby-świętych. Kult ciała ma w naszej kulturze mocne osadzenie. I stoją ludziki nad grobem i kombinują jak koń po górę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja myślę ze większość to sobie tym co się dzieje "po" głowy nie zaprząta, robią po prostu to co robią sąsiedzi. Grzebią jak grzebią inni wokół nich. Jak wsie opustoszeją, miasteczka takoż, to konglomeraty i białe Marianny w najlepszym wypadku bluszczem pozarastają. Ludzie robią się coraz bardziej mobilni a to nie sprzyja tradycyjnemu grzebalnictwu. :-)

      Usuń
    2. No tak, ale nie odmawiajmy ludziom refleksji, każdy ma czasem :-) Nawet taką, że wylezą z ziemi jak zombi :-)

      Usuń
    3. Im bardziej brnę w kalendarz tym mniej we mnie wiary w zdolność masowego występowania refleksji wśród osobników naszego gatunku. Może ta kora mózgowa jeszcze za cienka albo co?;-)

      Usuń
  4. Jeszcze tylko stare cmentarze mają swoją tajemniczą otoczkę. Nowoczesne wyrastają na okropne straszydła, a i tak na większości opłaty robi się tylko na najbliższe 20 lat...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wielu niemieckich landach jest tak że nie można ponownie opłacić grobu po dwudziestu latach. Cmentarze historyczne inna bajka ale w nowych pamięć oblicza na dwadzieścia lat. Za to mają inne sposoby czczenia pamięci zmarłych. :-)

      Usuń
  5. Wczoraj wybrałam się wieczorem z synem na ,,nie swój" cmentarz ale pobliski bo lubię jeszcze z dzieciństwa tę łunę, która roztaczała się nad cmentarzami... niestety pozostaje już tylko we wspomnieniach, młodym nawet ciężko to wytłumaczyć. W każdym razie lubię chodzić i pomodlić się, popatrzeć na ten klimat wieczornych lampek, światełek, trzasku pękającego szkła i radosny okrzyk syna jak dojrzy ,,maciankę" czyli te stare, gliniane odkryte znicze, w którym oboje możemy zanurzyć palec lub palce. Coraz rzadsze znalezisko. Na tym cmentarzu królowały białe znicze różnej maści ale biel królowała. I też zwróciłam uwagę, że tu na bogato. W najnowszej alejce to nawet miałam wrażenie, że się prześcigają mieszkańcy - kto ładniejsze, kto może nie bardziej okazałe ale bardziej piękne - estetyczne. Dziwne to dla mnie.
    A pogoda... cóż... może to dla nas ludzi taki mocny pstryczek w nos, aby uświadomić, że to tylko nam się wydaje, że coś poukładaliśmy... bo czymże jest pogoda, kalendarz, pory roku... to przecież wymysł ludzi z obserwacji, a odkąd natura jest przewidywalna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Macianka", powiadasz?
      Zawsze staram się nabyć, bo zgodnie ze swoją własną tradycją odwiedzam co roku zapuszczony poniemiecki cmentarz w naszej okolicy i ustawiam tych parę "macianek" dla złych germańców. Jakoś by mi te plastiki tam nie pasowały. Co prawda w tym roku nie byłam.
      Też mam sentyment do cmentarzy zapamiętanych z dzieciństwa, ale ten czas już minął...

      Usuń
    2. Obchody Dnia Wszystkich Świętych zapamiętane z mojego dzieciństwa ( wtedy nazywało to się Święto Zmarłych ) to ogień namiętnie palony w otwartych małych zniczach, normalnie radość piromana. Cały czas przewijała się ta symbolika ognia jako znaku życia, chryzantemy ciężko pozyskiwane nie zdołały jej jeszcze zatłuc. Świętowanie polegało na nieustannym podsycaniu tego ognia, wystawianiu co i raz nowych, zapalonych zniczy. Później przyszły czasy zniczy olbrzymów i świętowanie się zmieniło, rodziny nie spotykały się już przy grobach tylko odwiedzały miejsce stawiając znicz i znikając. Dziś co bardziej pamiętliwi a dalej mieszkający wynajmują firmę do świętowania, mniej pamiętliwi czy nieprzywiązujący wagi do katolickiego kalendarza nie świętują ( bo nie muszą, pamięć o zmarłych to coś innego niż tradycyjne jej czczenia w jeden konkretny dzień w roku ). Na cmentarzach miejskich teraz trwa konkurs na "najpiękniejszy gróbek", który zastąpił konkurs na najlepiej ubraną rodzinę. Na wieś tez to dotrze, zgroza "na bogato" będzie się panoszyć na wiejskich cmentarzach. :-)

      Usuń
    3. Wiesz Agniecho mnie właśnie między innymi stosunek naszego społeczeństwa do "obcych" cmentarzy uświadomił dawno temu żeśmy narodem troszkę głębiej niż inne skażonym hipokryzją. Taa... światełko dla zmarłych - kraść złom czyli metalowe krzyże z poniemieckich cmentarzy , niszczyć nagrobki radzieckich żołnierzy bo najlepszy sposób walki to walka z trupami które bronić się nie mogą, wykorzystywać nagrobki jako materiał budowlany, stawiać bloki wśród żydowskich macew. A potem bezczelnie znicze zapalać i ćwierkać o pamięci i szacunku. Fuj!

      Usuń
    4. Ćwir, ćwir, świr, świr.

      Usuń
    5. trauma z głębokiego dzieciństwa: na malutkim, dziecięcym grobku przewrócił się znicz-talerz, wosk popłynął na wianek z woskowanych stucnych kwiatków i buchnęło żywym ogniem właśnie w momencie gdy przechodziłam z mama. płakałam tak strasznie, ze matka nie mogła mnie uspokoić, przez kolejnych kilka lat nie było mowy, żebym poszła z rodzicami na cmentarz.

      Usuń
    6. He, he, he, ja to mam horror wspomnieniowy związany Z Bożym Narodzeniem. Choinka na wyrko się przewróciła w którym ja z dziadkami rezydowałam. Boże Narodzenie kłuje, takie info później sprzedawałam ku uciesze dorosłych.
      Agniecho głównie świr, świr. ;-)

      Usuń
  6. my jako nacja to jak zwykle sierioznie podchodzimy do wszystkiego, do cmentarzy również a np. w takiej Rumunii https://pl.wikipedia.org/wiki/Wesoły_Cmentarz i to jest prawidłowe podejście do tematu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dżizaas kiedyś oglądała te cmentarzyki żywcem, przyznam że wtedy narobiła mi apetytu na zwiedzanie Rumunii. Tylko że na Rumunię to najlepiej być zmotoryzowanym a ja nie jestem.:-/

      Usuń
  7. Ja, tak jak Agniecha, co roku chodzę na stary niemiecki cmentarz dawnych mieszkańców mojej wsi. I zapalam kilka małych zniczy. Zniczy, nie "macianek" - choć je bardzo lubię, bo las wrósł w cmentarz mocno, groby zasypuje grubą warstwą igliwia i boję się zawsze, żeby pożaru nie spowodować. W następnym roku, zbieram moje stare znicze, które zawsze na mnie czekają, co do jednego :) i stawiam nowe. I zawsze wtedy mnie zdumiewa, że czas tak szybko płynie, bo wydaje mi się, że przecież dopiero co je zapalałam. W tym roku nie poszłam na ten cmentarz i jakieś takie lekkie wyrzuty sumienia miałam, że te duchy tam nie doczekały się odwiedzin :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz potrzebę chodzenia i chodzisz, mój Tatuś cmentarzy unika jak zagrypionych dzieci. Obie postawy są spoko, zdziwia mnie raczej postawa "chodzę bo inni chodzą więc czas na redyk". Choć szczerze pisząc to bardziej powinnam się dziwić że mnie to jeszcze dziwi. ;-)

      Usuń