sobota, 24 listopada 2018

Owca blackfridayowa

Byłyśmy z Mamim na Black  Fridayu i stwierdziłyśmy że nigdy więcej. Panie starsze i  tłum dziki, taki z podejrzanym błyskiem w ślepiach, rękoma co to  ze trzy metry mają każda z osobna, mózgami wielkości orzeszka laskowego.  Never!  Żadnego redyku i innych imprez pasterskich z nami w roli starszych a jednak wciąż głupawych owiec. Nie dla nas rozkosze obniżonych cen, zresztą  to obniżenie cen  to takie szczerzepolskie raczej a nie hamerykańskie, transakcji stulecia nie dokonałyśmy.  Mamelon zakupiła przecenione sweterki dla się i  Sławencjusza  (  jak na ubabranko dla samca cóś mało ten sweterek Sławencjusza przecenili ) a mła nie załapała  się na przecenę spodni ( bo złośliwie  ich  nie przecenili ) i kupiła je drogawo ale przynajmniej pasująco. Z tego wszystkiego mła  zrobiła się lekko zła i za ostatnie pieniądze Mamelona ( swoje ostatnie wydała na  ten cud krawiectwa ) mła  zakupiła była bombki.  Mamelon zgrzytała zębami  ze względu na : bandyckie zabranie jej kasy, kolejkę jak za starej, niedobrej  komuny, mój gust bombkowy rozmijający się o lata świetlne  z tym co Mamelon uważa  za  bombkową doskonałość. Pod pozorem ratowania  Sławencjusza od  padnięcia z głodu czym prędzej uciekła z bombkowego sklepiku zostawiając mła obwieszoną towarem jak  jaka chujinka.

Oczywiście będę jej  wypominać tę ewakuację ze  trzy lata  albo i dłużej.  Po prawdzie jednak to się jej  nie dziwię, sama  miałam moment słabości który mnie naszedł po półgodzinie kolejkowania.  Jednakże wytrzymałam, bombki są a  Mamelon roztacza upiorne wizje dotyczące chujineczki ubabranej  przez mła.  Moim zdaniem przesadza, wszak nie zakupiłam takiego cudu jak pseudo meksykańska czaszeczka lśniąca srebrnym brokatem ( jeszcze gustowna  bombka pod tytułem broń półautomatyczna i mamy dżefko w stylu narcos ) ani św. Mikołaja  który z facjaty wyglądał na faceta baaardzo specjalnej troski, ani elfów z plastiku cudnie fosforyzujących  w ciemności.  Zaprawdę powiadam  Wam mogło być  gorzej jeśli  chodzi o wybór   bombeczek, mła nie zaspokoiła swoich najbardziej zwyrodniałych pragnień, zatrzymała się tak w pół drogi - gdzieś w okolicach  "małego pokoju" jej dzieciństwa. W tym roku chujinka będzie infantylna a przede wszystkim to w ogóle  będzie. Po wielu latach kiedy jej  nie było. Koty już są szkolone na okoliczność. Dzisiejszy wpis  ozdabiają ilustrację Sir Johna  Tenniela do opowieści o  koszmarkach pod tytułem "Alicja  Po Drugiej Stronie Lustra". Owce, sklepy, niespodziewane ucieczki - taaa, wszystko tu jest. Wylazło z głębokiej podświadomości przeczuciem rozkoszy kapitalizmu czyli wielkich wyprzedaży.

27 komentarzy:

  1. Niestety, my naród ubogi i jak jest nawet jakaś słaba przecena to i tak łykamy, ,,bo to zawsze o te parę groszy taniej". Też to przez całe życie słyszałaś?
    Pozdrawiam:D
    Aaa, my się nie wybraliśmy, dlatego, że jakimś dziwnym trafem dowiedziałam się o tym dopiero w tym roku. WIedziałam, że mieszkam na zadupiu ale że aż na takim? Dwa tradycja naszych piątkowych wieczorów znokałtowała gen Szkota :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej nie ma nic wspólnego z naszą ubożyzną powszechną, wypasione nacje tyż się rzucajo jak dzikie na te przeceny. U nas one stosunkowo małe. Tak po prawdzie to człowiek dopiero wtedy orientuje się ile tak naprawdę dana rzecz kosztuje, jakoś bowiem nie wierzę coby spuszczali towar poniżej ceny zakupu. Cena to przeca tyż czynsz, płace pracowników, reklama i zyski właściciela. Zdziwne jest dla mła tylko to że na dzikim Zachodzie czyli w Hameryce koszty dodane do towaru są aż tak wielkie, te dodane procenty powalają.
      Co do tradycji to jakoś tyż mi tak bardziej pasi piątkowy wieczór w domku albo u Mamelona przy winku czy tam innej nalewce. Chyba jestem mentalnie zadupna czy cóś bo wygląda na to że to był mój ostatni sklepowy występ z okazji Czarnego Piątku.

      Usuń
    2. Ja wiedzialam o "promocjach" i nie poszlam, bo nie!
      Potem ogladam czasem w tv taki tlum zdziczalch osobnikow rzucajacych sie na byle co :)
      A ceny? Wiadomo, ze kilo handlu jest lepsze od tony roboty, cena zakupu nijak ma sie do ceny spzedazy :)

      Usuń
    3. Mnie podkusiło, z jednej strony ciekawość z drugiej pazerność. Jak dla mnie akcja raczej nie do powtórzenia, raz uczestniczyć i szlus. Doświadczenie do opowiadania ciotecznym wnukom - taka to kategoria. "A ciocia babcia to raz była na czarnym piątku i żywa wyszła";-)

      Usuń
  2. Mam czaszkę brokatową na choinkę, mam! Malutką taką. I traktor, i samochód, i różową świnkę, oraz Mikołajów specjalnej troski co najmniej pięciu. Elfa nie mam. Szkoda. Więc widzisz, możesz się pochwalić Mamelonowi, że są na świecie gorsze osobniki niż Ty. I niech się raduje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamelon wymiękła przy cudownym szczurku, nie żeby usiłowała mnie wzrokiem zabić - wgapiała się we mła tak bardziej współczująco. Pocieszająco ćwierkała że bombko zabaweczki to jeszcze nie jest etap totalnej infantylizacji, wszak ona lubi róż jak małe dziewczynki a jednak jest kobieta ogarniającą liczne obowiązki. Natentychmiast poparłam. Potem wspólnie doszłyśmy do wniosku że Sławencjusz z lubością oglądający film dla dwunastolatków jest przypadkiem bardziej zaawansowanym w drodze ku dziecinnieniu niż mła.;-)

      Usuń
    2. Jak wygląda cudowny szczurek?
      Właśnie skończyłam czytać "Księgę dżungli" w ramach przemieszczania książek dziecinnych z domu rodzinnego do własnego. Ryczałam jak bóbr. Pewnie też już zdziecinniałam doszczętnie. Ale to przecież normalne na stare lata.

      Usuń
    3. Ja wsiaklam wczoraj w dziecinny film o Santa Claus i... oczy mi sie mokre zrobily :))) Tez dziecinnieje!

      Usuń
    4. Cudowny szczurek zostanie obfocony wraz z chujinką. Co do zdziecinnienia to ja zdaniem mojego ciężko zdobytego własnego prawie hejtera ( co bo co to jest jeden wpis z inwektywą, to nic, to tylko prawie ) jestem nie tylko zdziecinniała ale dodatkowo spierniczała. Znaczy w sam raz na zimowe święta, już czuję jak zaczynam wonieć korzenną nutą choć to może wina grzanego wina. ;-) Znaczy sentymenta mnie zaczynają zalewać ze wzrastającym stopniem zalania.

      Usuń
  3. Nic co ludzkie prawie nie jest mi obce, ale czarnego piątku nigdy nie zaliczyłam i nie zaliczę. Szczególnie po relacjach na blogach z tego cud handlowego dnia. Nasze bombki tkwią głęboko uśpione w pudłach na strychu i chyba to będzie ich wieczny odpoczynek, bo od kilku lat nawet stroików nie robię. A co do gustów choinkowych? Najbardziej nie podobały i nie podobają mi się strojenia jednokolorowe np. wszystko w srebrze i granacie. Choinka ma być bardzo infantylna, odpustowa i świecąca z mnóstwem "nadspodziewajek" bombkowych i koniecznie z robionymi łańcuchami. Taka w stylu vintage. W czasach mojego dzieciństwa na choince paliły się prawdziwe świeczki. Nie zapomnę tego zapachu- ostra woń świeżych jodłowych gałązek i dymku ze świeczek, pomieszana z zapachem jabłek oraz korzennych ciast.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze zapach sztucznych ogni!

      Usuń
    2. Szczerze pisząc nic nie stracisz Jaskółeczko a czas to nawet zyskasz. Dla mła chujinka może być różna i różnista, grunt żeby cieszyła i uświetniała a nawet uświętniała. Jedyne co mła martwi to ta niepewność czy aby wszyscy domownicy dojrzeli mentalnie do chujinki. Przyznam że z pewnym niepokojem obserwuję Szpagetkę która na dworze żadnemu większemu drzewku nie przepuści. Hym... mała chujinka to nie jest to o czym mła marzy ale nie powinna to być też chujinka kusząca. No są dylamata. Ha, świeczki zawsze palę mimo radośnie roztaczanych przez Małgoś - Sąsiadkę wizji świątecznego pożaru. Nie są to jednak świeczki palące się na gałązkach a w tzw. otoczeniu. Po klipsikach do świeczków nawet ślad nie został, Cio Mary zutylizowała tę radość dziecińtwa mła. pierniczki u mła zawsze w święta pachną bo Dżizaas wypieka i rozdaje prezentowo. Jabłka będą, pomarańcze tyż, dymek już jest ( choć nie taki jak trzeba ), zakupim jodełkę na dniach i zaczniem grudniować. Dobrze że Kura Naczelna przypomniała o sztucznych ogniach, mus choć jednego wypalić. :-)

      Usuń
    3. A czy nie możesz choinki podwiesić poziomo pod samym sufitem? Albo pionowo, jak masz wysokie sufity to by się dało. Już widzę jak koty sfrustrowane podskakują pod nią i nic nie mogą chwycić.

      Usuń
    4. Piszesz o gwiazdach potrafiących wykonywać akrobację na karniszach, pomysł z wiszącą jodełką to proszenie się o tzw. Bardzo Wielki Kłopot.

      Usuń
    5. Na karnisz wchodzi się po zasłonach czy firanach, a na samotnie wiszącą choinkę 3 metry na podłogą jak?

      Usuń
    6. Na karnisz skacze się z tej samej szafy z której próbuje doskoczyć się do wiszącej lampy. A poza tym któreś czarne notorycznie kąpie mojego futrzastego namagnesowanego kotka z lodówkowych drzwi w misce z "kocią wodą na wszelki wypadek". Kąpie... topi go z premedytacją, trzeci raz go tam dziś znalazłam!

      Usuń
    7. Tabaazo, w pracy patrzą na mnie, jak na idiotkę, bo zamiast być poważną brechcę się do ekranu fona. A tak, na marginesie, która dzielnica Odzi????

      Usuń
    8. Ruda na Górnej. Latem nawet zielono teraz smog totalny.:-/

      Usuń
    9. Znaczy już możemy na dzielni głosić dwugłosem chwałę kurestwa ( nasz Kurnik mam na myśli, nie profesję ). ;-)

      Usuń
  4. Ja pamietam (mialam 9 lat), jak sie choinka od swieczek zapalila, a dorosli smiali sie, ze sie tak ladne hajcuje! Oczywiscie zaraz ugasili. Ja nie pale swieczek, prawie nigdy... strach pozostal?
    Choinke ubierze i rozbierze dziecina, ktora przyjedzie na dwa tygodnie, fajne swieta beda, ona lubi gotowac, szykowac, stroic, bedzie jak znalazl :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mła choinka się nie zapaliła ale pamiętam jak się pięknie ubrana przewróciła. Cóż to była za rozpacz ze strony Babci Wiktorii, a jaka ekscytacja ze strony mła! Dziadek Czesław stanął na wysokości zadania i jakjoś wyczarował bombki choć sklepy były zamknięte, normalnie cud nocy wigilijnej. Lube wspomnionka. :-)

      Usuń
  5. Pamiętam te ilustracje - fascynowały mnie i bałam się jednocześnie, ale bardziej fascynowały jednak.
    Czarny piątek denerwuje mnie z definicji już.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ilustracje Tenniela uważam za jedynie słuszne.;-) Znaczy wychowałam się na nich i tak się z Alicją i jej towarzychem splotły że nie potrafię sobie wyobrazić ich inaczej niż takich jak narysował Sir John. Są przeca inne, świetne ilustracje do tych opowieści ale to już tylko ilustracje a nie "żywa" Alicja i jej ferajna.

    OdpowiedzUsuń
  7. Więc zahaczyłam dziś w przelocie o sklep ogrodniczy. Z duuuużą częścią przeznaczoną na dekoracje świąteczne. Wyszłam z tym, co miałam kupić + cztery cudowne bombki tycie tycie: smok, słoń koń na biegunach i żabka w koronie. Strasznie dużo badziewia i kiczu, złota, kryształów, srebra i diamentów. Cóż. Szlachetny umiar to jest taka właściwie idea.

    OdpowiedzUsuń
  8. Smok, smoka sfoć i na blogim pokaż! :-)

    OdpowiedzUsuń