czwartek, 3 stycznia 2019

Na ten Nowy Rok! - z lekkim poślizgiem

Minął  rok 2018  i bardzo dobrze  że minął. Dla mnie był rokiem paskudnym bo pełnym pożegnań, o niektórych pisałam o innych nie,   nie chcąc nikogo z bliskich czytających moje wypociny dołować.  Nie będę  mile wspominała tego czasu zasnutego smutkiem jak duszącą mgłą. Starałam się  żeby złe do blogiego nie przenikało  ale chyba cóś za słabo bo zeszłoroczne wpisy są smętkiem podszyte. Nic to, trza nam egzystować póki się da i jeszcze czerpać tzw. doznania. Doznań pewnikiem będzie dostatek bo mamy rok wyborczy i polityczni będą szaleć i udawać że panują nad rzeczywistością.  Rzecz jasna śmiech na sali i opowieści dziwnej treści, żaden tam powszedni  real  tylko szum medialny bardziej  niż zwykle uporczywy będzie nam drażnił zmysły i powodował wkarwienie. A  problemy będą narastać i cóś mła się zdaje  że prosta zmiana rzundów to nie do końca jest remedium na one problemy. Nie wiem jak Wy ale ja  zaczynam mieć wrażenie że uczestniczę w przyjęciu na niestabilnym wulkanie, muzyczka gra, drinki roznoszą ale co i raz trzęsie się ziemia pod stopami i jakiś taki smrodek siarkowy się niesie. W związku z tym smrodkiem jedni goście potępiającą patrzą na innych gości ale odorek nie jest sprawą trawienia tylko zwiastuje coś znacznie bardziej groźnego. Normalnie franzokafikzm mła się robi jak się zacznie zastanawiać. W  najlepszym razie może być to zwykłym strachem przed zmianą  a w najgorszym to prawdziwym franzokafkizmem, przeczuciem złego. Oby było to  tym pierwszym. Dobra, dosyć  smętów.  Nie należy się dołować i nawet jak dookoła jadzenie trza znaleźć w sobie siłę i po prostu postarać się choć trochę lubić ludzi.  Nie piszę że kochać i w ogóle być jak  J Ch ale spróbować wykrzesać  z się pozytywne uczucia.  Myślę że tego bardzo nam  brakuje, sama u się widzę deficyty w tym względzie,  znaczy jad mła się ulewa z kłów coraz częściej.

Sylwester był domóweczkowy. Skromnie i cichutko, bez szaleństw i lajlajów. Co nie znaczy że bez odjazdów. Bawiłam  się  przednio co ostatnio wcale często się mła  nie zdarza. Niektóre obabrazki z naszego przyjątka na długo się zalęgną w mojej pamięci, to wiem. Przepona bolała od rżenia, główka bolała od nadużycia. Koty mimo zabezpieczenia czyli naszykowania drug ewakuacyjnych i schronów wcale się nie bawiły.  Sylwestra huczącego zniosły źle , a Felicjan nawet bardzo  źle. W Nowy Rok dopieszczałam i rozpieszczałam, znaczy zalegiwaliśmy w wyrze i każdy stworzeń jest  miziany ( Felicjan zażądał godzinnej sesji sam na sam, niedługo łysy będzie od tego głaskania ). Postanowień noworocznych ni ma, dobrze będzie jak nas nie ubędzie, z resztą sobie poradzimy powolutku. Co bym chciała dostać od  życia w Nowym Roku? Żebym się nie musiała z nikim żegnać! Żeby moi bliscy, ci co chodzą na dwóch nogach ale także ci co skaczą a niektórzy to nawet jakby fruwają ( skoki Szpagetki to niemalże lotopałankizm ) byli zdrowi i w jak najlepszej formie. Spokoju bym chciała, skrócenia listy takich tam zwykłych codziennych trosk no i zdrowia. Dla mojego ogrodu chciałabym trochę więcej czasu wygospodarować, że o tzw. środkach pieniężnych ledwie napomknę. Chciałabym jeszcze trochę pojeździć po świecie, póki mam na to siłę. Oj, dużo  bym chciała. Wam  czytającym moją pisaninę  życzę wszystkiego czego Wy sobie życzycie,  z lekkim opóźnieniem. Oby Nam się i w ogóle! Do życzeń dołączam cud orientalne motyle ( o autorach prac nic nie wiem, to kolejne wykopaliska z dysku ) bo wraz z nastaniem stycznia uaktywniło się we mnie oczekiwanie na wiosnę ( tak mła się robi co roku, zamiast cieszyć się zimą zaczyna odliczanie ).



12 komentarzy:

  1. Naprawdę cud orientalne motyle:)Oby Ci się te wszystkie "chciałabym" zrealizowało bezproblemowo:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda że pikne!:-) Najpikniejsze fruwaczki, w dodatku ślą spojrzenia a nie tylko wabią oczy urodą skrzydeł. Marzę że choć część chceń mła się uda zrealizować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękne te motyle, mają coś w sobie unikalnego. Fajna energia od nich bije. <3 Ja w ogóle nie bawiłam się na Sylwestra. Jakoś tak miałam jechać do przyjaciółki, a wreszcie postanowiłam, że spędzę ten dzień zwyczajnie, bo też nie jest on dla mnie niczym wyjątkowym. Mam na myśli, że każdy dzień jest tak samo ważny. Chciałam zwyczajnie posiedzieć w domu z książką i też tak zrobiłam. :) Życzę Ci tego wszystkiego, co napisałaś, bardzo Ci tego życzę. Niech ten rok będzie naprawdę piękny. <3 Ja lubię Twoje posty, bo szczere, a nie takie tam ściemy, że wszystko różowe i sia la la. Bardzo mocno tulę i odganiam zło!!!! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bawiłaś się tylko inaczej. Zabawa to nie tylko podrygiwanie przy ymc, ymc, ymc, używanie napojów wyskokowych, jeszcze bardziej wyskokowych prochów czy odjazdy z serpentynami i konfetti. To bardzo głupie że ludziom zabawą wydają się tylko stadne zachowania, a jak się człowiek bawi sam to już się wg. większości ludziów nie bawi. Lepiej przestanę pisać na ten temat bo znów zacznę ziać mniłością do ludzkości. Co do różowych chwil - jak to w każdym życiorysie są różowe, mniej różowe, bezbarwne i te cholerne czarne. Pewnie że chciałoby się różowych mieć jak najwięcej ale nie ma co udawać że tylko takowe istnieją. Za życzenia pięknie dziękuję. :-)

      Usuń
  4. "szczęśliwe chwile to motyle" jak śpiewała Kora, oby fruwały wokół Ciebie Tabazo nieustająco :)
    w naszym przypadku, żeby nie był gorszy od poprzednika, który zaskoczył nas pozytywnie w samym środku. spłynęło na nas dobrodziejstwo w postaci pokaźnej (jak na nasze wyobrażenia) kasy, dzięki której spłaciliśmy kredyty, długi i jeszcze zostało na zaś. z przyzwyczajenia klepiemy stara biedę ale bez garbu i to jest bardzo sympatyczne uczucie. koleżanka napisała mi, ze uwolnienie się od kredytów i długów to luksus, jestem wiec kobieta luksusowa :D oczywiście nie ominęły nas smutne momenty, odeszli i ludzie i kochane futerka. Nowy Rok przywitaliśmy z Nowym, Starym Kotem, kotka, która trafiła do weta po śmierci pana i sfiksowaniu pani, kotka jest wiekowa, ma cukrzyce i drapie jak kaktus ale damy rade :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja szczęśliwie jestem bezkredytowa i czuję się z tym bardzo dobrze. System ratalny nie dla mła, wolę zebrać kasę i kupić za gotówkę. W związku z tym garb mam taki zwykle codzienny, bez straszliwości. Co nie znaczy ze mile bym nie przyjęła deszczu piniążków gdyby tak zechciał na mła popadać. Nowego Starego kota gratuluję, starsza Kaktusowa znalazła dom spokojnej starości a Wy podniesiecie swoje kwalifikacje spersonalizowanej obsługi kota. I dobrze bo kto się nie kształci to stoi w miejscu a kto stoi w miejscu ten się cofa. Musowo dacie radę.:-)

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Lubię sztukę dalekowschodnią, przemawia do mła. :-) Zresztą chyba każda jakoś tam do mnie przemawia. ;-)

      Usuń
  6. Pozdrawiam :)
    Tyle co na razie wpadłam zajrzeć i obejrzeć świetne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Motyle - cudności,ulotne piękno. Sztuka dalekowschodnia - jak najbardziej (byle nie muzyka!).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nawet muzyczkę lubieję z tamtych stron, byle nie były to pienia tylko cóś instrumentalnego.

      Usuń