sobota, 31 sierpnia 2019

Codziennik - upalny koniec sierpnia, nudnik

Coda wakacyjna, sierpień kończy się ponad trzydziestostopniowymi  upałami.  A mła musiała się ruszać! Jak przybywała do domu to padała zaraz po nakarmieniu towarzystwa, które zresztą było średnio  żarte bo kto ma ochotę podżerać przy takiej temperaturze. W ogrodzie nic oczywiście zrobić nie można bo to nie aura na roboty ogrodowe, w domu nic  robić się nie chce i po prostu zalegam i się pocę.  Co prawda rozpoczęła  ja pisanie czwartego odcinka  cyklu egipskiego ale styki mi  nie stykają i  się szybko robi awaria po której musi się znów regenerować. Doszło już do tego że mła zastanawiała się czy nie podładować się  lekstrycznie za pomocą  ładowarki do Małgosinej komórki, bo są  chwile kiedy ona właściwie trenuje odpłynięcie, znaczy  jedynie czuje a myśl gdzieś ucieka ( hym... lata ludzie trenują jogę medytacyjną  żeby dojść  do takiego stanu, a mła wystarczą  trzy dni z odpowiednią temperaturą i konieczność  łażenia po  mieście i już osiąga  ów błogi stan ). Odpłynięcie  niby  mła służy bo ona się niby duchowo odświeża ale jej  fizyczność to jest do doopy. Mła w związku z tym że postanowiła nie wyłazić z domu i zregenerować się w  boskiej temperaturze  dwudziestu  pięciu stopni Celsjusza zrobiła sobie przegląd  prasy bo nie wie na jakim świecie żyje, tzn. wie ale  jakby cóś niedokładnie.

Pierwsze to afera sralnicza - sorry, mam gdzieś czy gównociąg  jest  opozycyjnie totalny czy  politycznie właściwy, jako  obywatela interesuje  mnie tylko dlaczego cóś co zostało wykonane ledwie siedem lat temu dupnęło tak że naprawić awarię jest trudno i gówienko w Wisłę  się leje i płynie do Bałtyku. Muszę skonsultować  się z Tatusiem coby  mła wytłumaczył  jako fachowiec,   co mogło do takiego stanu rzeczy doprowadzić ale  już niemal słyszę tę odpowiedź - głupota, kochane dziecko, głupota. Jak znam życie to pewnie działali kumpletentni krewni albo znajomi królika zatrudnieni w konkretnym wydziale urzędu miejskiego, inżyniery niedouczone po stronie wykonawców,  tzw. styk interesów mógł  mieć  miejsce i jeszcze cała  masa pijawek które  tylko czekały coby się podłączyć. Znaczy wszystko to co jest u nas niezmienne  bez względu na to  jaka to partia jest u steru ( taa... załoganci obrabiają  pasażerów aż miło a przyłapani z lubością zwalają  winę na kolejną zmianę załogi, normalnie statek mniłości ). A gówno płynie po  polskiej  krainie.

Łobecnie rzundzące  się rzuciły jak te muchy na rzecz wiadomą  w nadziei że  przykryje ta gówienna sprawa wszystkie ich gówniane sprawki.  O ile  z marszałkolotami   może się udać o tyle z brzydkościami wykrytymi w MS to już nie bardzo.  Brzydkości  bowiem wypłynęły w  świat i one wrócą do nas z zagramanicy, gdzie  afery gównociągowe również  się zdarzają i nic ale  afery związane   z trzecią władzą kończą  się upadkiem drugiej a czasem i pierwszej władzy.  To nie zadziała na korzyść obecnej władzuni  ( choć nie bezpośrednio  bo suweren nasz mało kumaty i dopóki mu się do doopska wody nie naleje to on nie kojarzy po co komu ten dziwny przyrząd przypominający termofor z wężykiem ) a na nas obywatelach też się odbije i to zdaje się  już prędzej  niż później. Jedno co dobre nam się zdarzyło w tym  tygodniu to fakt że hamerykański prezydent postanowił osobiście dopilnować huraganu  u  siebie ( ciekawe  czy spuści mu  atomówkę w oko? ).  Przyznam  że odetchnęłam z ulgą, mamy  tak niewiele  tych wysp ( co prawda  łobecnie  rzundzący  pracują w pocie  czółek nad  uwyspowieniem  pewnej  mierzei ) a Orange jest  łasy  na wyspy (  nasze rzundzące by mu jeszcze dopłaciły  jakby którą zechciał  ). No ale Orange był  cóś zmęczony  po ostatnim show w Europie ( fakt, wolniej mówił głupotki, facet ma w końcu swoje lata a w życiu różnie się prowadził ) postanowił zostać w domu, tym  bardziej że pretekst jakby wiarygodny. Na paciorki i perkal znaczy trza poczekać.

Jak już prawie skończyłam przegląd polityczny to wpadło w kaprawe ślepia że najsłynniejszy wikary w Polszcze, znaczy  syn byłej  premier,  ma podobno kryzys wiary. Tak przynajmniej piszą znawcy tematu czyli Isakowicz  - Zalewski.  Mła współczuwa  facetowi bo jego prywatne sprawy zrobiły się publiczne dzięki  działalności  politycznej jednego z rodziców.  Odkąd sutanna zrobiła  się niezbędnym wyposażeniem kampanii politycznych,  ubranych w nią ludzi dosięgła przypisana politykom publiczna  ciekawość.  Jakby te sutanny własnych problemów organizacyjnych, jak też i takich zwykłych, ludzkich  nie miały. A to dopiero początek  bo  upolitycznienie każdemu  politycznemu  bokiem wyłazi, prędzej czy później.  Taka  to już natura zjawiska. Potem mła  doczytała  że  jednym z tematów  tygodnia było ograniczenie kategorii wiekowej przez jakąś restauracje w Poznaniu.  Mój boszsz... prawo  nie reguluje wszystkiego ale  często  tam gdzie brak  jest tzw. odpowiedniego zachowania  bo nie ma wychowania ludzie sięgają po tzw. kontrowersyjne środki i ograniczają świadczenie  usług ( na co zresztą im zezwala  obecnie istniejące prawo ). I to by było na tle  w temacie. Na sam koniec poczytałam o tym jak  "matka demokracji" po raz kolejny dała ciała i muszę się przyznać  że poczułam schadenfreude ( też niestety po raz kolejny ). Ma to głównie związek z tym że jutro pierwszy września  i mła się przypomniało jak trza było nam Polakom zapłacić  Brytyjczykom za wyposażenie  sił zbrojnych w II WŚ  kiedy oni tak naprawdę nie wywiązali się z paktu obronnego w ramach którego różne rzeczy nam naobiecywali ( ani perkalu, ani paciorków, tylko rachunek przyszedł ). Taka historycznie uzasadniona  zajadłość się we mła obudziła po dwugodzinnym wertowaniu  politycznych newsów mijającego tygodnia.

Ponieważ mła musi się uspokoić  po lekturze a wyleźć na zewnątrz nadal nie zamierza,  to obejrzy sobie film i poczyta potem książkę.  Nerwy se  ukoi. Kotuchny  mła olewają, wybrały prażenie się w słoneczku ( czarnule będą rude ). Dzisiejszy wpis ozdabiają prace Geralda Coopera, brytyjskiego malarza  ( był zakręcony na punkcie roślinnych  "martwych natur" )  żyjącego w latach 1899 - 1971. Mła uwielbia jego słonecznikowe  obrazy.

5 komentarzy:

  1. Cudne zaiste! Ochłodzenie nadciąga, zatem ostatnim oment na totalne lenistwo, że też zachcialo Ci się politycznych nowostek, a tfu na psa urok.

    OdpowiedzUsuń
  2. Te upały już człowieka kończą, dziękować, że od poniedziałku dotrze do nas trochę chłodku. Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie juz przyjemniej, lekka burza i deszcz pada, temperatura spada.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sorry że Wam obojgu odpowiadam naraz ale po wczorajszym upale dogorywam a dzisiejsza zmiana pogody sprawiła że kombinuje żeby helikoptera nie mieć i w związku z tym ograniczam się znów z wszelaka aktywnością. Chłodek u mła znaczy jest, ale organizm mła musi się do tej zmiany przyzwyczaić. Politycznie uświadomię się znów dopiero pod koniec tygodnia żeby się n ie zatruć. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. A jak upały się kończą to tak przykro, tak smutno że wraca znowu zimno, jesienna aura i będzie trzeba zakładać grube swetry. Ja osobiście zdecydowanie wolę jak jest gorąco! A odpoczynek od upałów można znaleźć w pięknym ogrodzie, oby tylko pamiętać o podlewaniu roślin. Upały ładnie znoszą te rośliny https://florexpol.eu/byliny-kwiaty-wieloletnie/1857-rudbekia-blyskotliwa.html, trawy ozdobne które mam również mimo gorąca nie zmieniają swoich kolorów :)

    OdpowiedzUsuń