środa, 8 lipca 2020

Codziennik - dochodzimy do się


Nie będę wam opisywała ekscesów Szpagetki bo to wstyd ( na jej usprawiedliwienie dodam że kota wiele przeszła i ma prawo czuć niechęć do procedur vetowych ), swoich ran tyż nie bo na te rany mła to opis nie pomoże. Najważniejsze że kota dochodzi do się  a dziś całe towarzycho piknikowało w ogrodzie wraz z nią. Szpagetce chyba lepiej,  z zębowymi problemami wiązała się kwestia żarełka a od  żarełka to zależy niemal wszystko, zaczęła zjadać swoje rarytetne paszteciki ( choć nie aż  tak jak mła by chciała żeby zjadała ) a reszta kotów czeka coby miskę po karmie rekonwalescenckiej wylizać. Leczenie się jeszcze nie skończyło, będę na pewno gryziona za płukanki ściągające dziąsełka. Małgoś - Sąsiadka z okazji udanego zabiegu i otrzymanych przez mła  ran postanowiła nas uraczyć pieczonymi ziemniaczkami ( genialnie je robi ) z twarożkiem ze szczypiorkiem. Nawet palcem kole obiadu nie tknęłam, cały dzień mogłam z kotami w ogrodzie spędzić. Po raz pierwszy Pasiak piknikował z całą familią, najpierw  były dzikie gonitwy z Mrutkiem a potem wspólne zaleganie. Dziefczynki  miały gdzieś kocurkowe podchody i podgryzania,  w swoich bazach jak w lożach się mościły i obserwowały zabawy chłopaków od czasu do czasu porykując zachęcająco lub grożąco ( rekonwalescentka tyż ). A mła w przerwach pomiędzy  gmeraniami w futrach, pogłaskiwaniami, robieniem czółka ( baranek znaczy w wykonaniu mła ) uprawiała ogród.




Głównie przycinała drzewa i krze oraz troszki sadziła oraz lekki przepiel robiła. Skoncentrowała się mła na Alcatrazie bo w nim siedzieli koty a mła dziś bardzo chciała z nimi być razem. Zazwyczaj to jest tak że one przy każdej ogrodowej robocie mła przeszkadzają bo namiętnie usiłują uczestniczyć ale dziś było inaczej. One szybko odpuściły i poszły w kojo w żubrówce, to mła co i raz przerywała prace  żeby się do  śpięcych  królewiąt przymilić, po grzbiecikach poczochrać, po brzuszkach  podrapać, pod bródkami posmyrać i popuchać w  uszka. Hym... towarzystwo było cóś średnio zadowolnione  z zainteresowania mła ich osobami ( zupełnie jak mła  jest średnio zadowolniona z ich "pomocy" w ogrodowaniu ). Nie żeby prychały albo ząb czy  pazur pokazywały, to  strojenie minek obrażonych  było, odpychanie łapką, zapluszczenie powiek które ani drgnęły mimo dopieszczeń ( nie ma po co otwierać oka, przeca wiadomo że to mła sie do nich  tak dowala ).  Kiedy ściągnęły do domu na kolacyjkę Mrutek postanowił przywrócić normalność, nalał w kuwetę ku wielkiemu oburzeniu Szpagetki. Zaleganie w kuwecie oficjalnie  zostało zakończone. Szpagetka nie jest z tych co łatwo odpuszczają, zrobiła minę 32 - Kot Baaardzo Smutny i mła musiała przynieść jej oficjalne łóżeczko z powrotem do łazienki, ustawić niedaleko kuwety, przy wannie umieścić pojemniczek  z żarełkiem, zapalić małe światełko ( bo jak ciemno to jest ryk ) i przede wszystkim zamknąć drzwi do kibelka żeby Mrutek   nie mógł wejść  i lać  w kuwetę. Oczywiście Mrutek który  kuwetowanie uznaje za cóś poniżej godności dorosłego kocura teraz nagle zapragnął z tej kuwety korzystać. Jak będą dalej tak kombinować z kuwetą to w końcu mła się zbiesi  i do niej naleje i wtedy dopiero zobaczą!




 Na Podwórku wszystko wydaje się nieco prostsze do ogarnięcia. Wydaje się, to właściwe słowo. Mła musi się wreszcie zabrać za nieustająco "za chwileczkę"  przycinanie róż historycznych, czego wręcz histerycznie  nie chce się jej robić. Histerycznie dlatego że mła i tak już jest solidnie podrapana a z przycinaniem roślin kolczastych to jest tak że jakby mła nie kombinowała i jak nie uważała to zawsze z takiej imprezy wychodzi podrapana,  pokłuta i   z resztkami kolców w skórze ( które pracowicie wydłubuje bo jak nie wydłubie to lubiejo podejść zielonym czego z kolei mła nie lubi ). Kiedy mła pomyśli sobie o różach mchowych to czuje że słowo histeria jest jak najbardziej  na miejscu i w sposób właściwy oddaje uczucia mła do tej konieczności jaka ją czeka. Któś mógłby stwierdzić że skoro ta potrzebna  czynność  to taka groza to dlaczego mła nie skombinuje sobie osoby  do przycinania groźnych historycznych różyczek. No cóż, nikt tak nie przytnie róż jak mła - to jest sedno problemu. Mła po prostu wie jak chce krzew uformować a tłumaczenie komuś niezorientowanemu o co kaman,  dlaczego ma być przycięte tak  a nie inaczej, dlaczego nie tniemy za piątym oczkiem, dlaczego galijki tniemy w miarę nisko a portlandki  tylko  formujemy, dlaczego tę konkretną odmianę   wykaszamy tylko do pięciu pędów a tej odmiany  prawie nie ruszamy. Mła ma wrażenie że więcej energii straciłaby na tłumaczenie niż na przycinanie, bo z tego co pamięta  to najemna siła ogrodowa jest na ogół z tych co wiedzą lepiej mimo tego że guano wiedzą.




Znaczy nie ma lekko trza zdusić histeryczne ciągoty ( ojć, ojć, boli )  i ciąć samej. Na osłodę - Szpagetka postanowiła z lekka podeptać mła i nieco ją oślinić ( było kanarkowanie, za to  puszeczki rarytetnej  tylko  1 /  3 zjedzona ale mła ma wrażenie że zaniesienie Szpagetki do dohtora zostało jej wybaczone  ) a jutro  rano wpada do mła Tatuś. Mła  ma  w chałupie bordello ale że czynienie z domu chlewika ma po Tatusiu to jakby jakieś uwagi rodzicielskie były to da odpór. Mła się cieszy bo Tatusia  to ostatnio na szpitalnym wyrku widziała a teraz w domu podejmie go śniadankiem ( o ile nie skończy się na kawie  bo Tatuś tak jak mła  cóś śniadanków nie lubi ).   Z inszej beczki to mła się zastanawia co to za róża jej zakwitła (  ta z ostatniej foty ), w pamięci szuka co tam sadziła, chyba przyjdzie jej  do zeszyciku starego zaglądać. W muzyczniku "Java Jive" z analogowej płyty ( jest klimacik ).





35 komentarzy:

  1. Zdjęcie nr 6 to właśnie ten liliowiec pożarty przez podziemne potwory.
    A poza tym, pieknie, pięknie, wspaniale tam u Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to ona w całej okazałości. Jak chcesz razem z nornicami jeszcze raz podjąć uprawę to ci kawałek rośliny przyślę. Nie wiem jak Ty ale nornice to chyba będą chciały, liliowce to samo zdrowie. Co do tej piękności to kadrowanie mła opanowała już do perfekcji. W Alcatrazie mła teraz prowadzi ogród wycinankowy, znaczy za pomocą nożyc i piły otwiera perspektywy. Zielone ją zarasta! Mła kombinuje coby jeszcze zielskiem nie rzucić, np. taka Kura Naczelna rozpoczyna nasadzenia. Tylko że mła nie zna koncepcji nasadzeniowej i nie bardzo wie czym rzucić. Teraz za to będzie rzucać mięsem, Tatuś radośnie się spóźnia. ;-)

      Usuń
    2. Teraz to chyba już Tatuś doszedł? I wrócił do się?
      Przyślij kawałek rośliny, to posadzę tym razem w donicy, bo już mam tych zwierząt serdecznie dość.
      Niestety nie wszystko da się posadzić w donicy, zwłaszcza to, co już rośnie od 10 lat, nadmienię, że Alchymist zmartwychwstał na dwóch pędach ( alleluja!)

      Usuń
    3. Tatuś dojechał i do mła i do Dżizaasa i do swojej kumpeli w Lublinie. Oczywiście był załamany poziomem burdelizmu u mła ( bo Tatuś ma na ogół dokładnie to samo w chałupie co ja tylko ja mam być kapłanką domowego ogniska a Tatuś jest od spraw międzynarodowych ). Mła oczywiście dała odpór i wyrównała Tatusiu ciśnienie ( bo mła jest naprawdę podobna do swojego Tatusia i nikt nie będzie jej w chałupie rzundził ). Po próbie sił pogadalim jak ludzie. Tatuś wygląda dość dobrze choć zdaniem mła ta podróż przez kraj samochodzikiem to nie jest to co by zalecała starszemu panu po przejściach. No ale mła w przeciwieństwie do Tatusia się nie wtranca w tzw. modus vivendi inszych. Wcześnie go wywaliłam w dalszą drogę bo najbardziej się boję dla Tatusia jazdy przy niepogodzie i w zapadającym zmroku. Szczerze pisząc to jednak będę kombinowała żeby podróżował pociągiem, tym bardziej że Tatuś mało bagażowy jest. Znaczy będę się wtrancała w Tatusiowe życie ale cwaniej niż wtranca się Tatuś w sprawki mła - koalicję siostrzaną zmontuję i kumpelę się wciągnie do onej. Tatuś w Luxtorpedzie umieszczony to dla mła mniejszy ból głowy. Roślinkę będę dzielić w sierpniu, doślę. Waskreszjenia różyczki gratuluję, stare odmian rzundzą!

      Usuń
    4. 300 km w jedną stronę? Tatuś jest żelaza? Takich już teraz nie robią? Zabrałabym mu prawo jazdy i schowała w kuwecie. Ale pewnie wyrobiłby nowe.
      Życzę Ci skutecznej przebiegłości.

      Usuń
    5. Jakie trzysta? Trzysta to dla Tatusia picoletto, Tatuś dziś w jedną stronę zrobił siedemset. Obiecał się wyspać i ruszyć z kumpelą z Lublina jutro. Mła będzie spokojniejsza bo jadą dwie osoby, teraz Tatuś podróżował solo. Słowa na temat takiego podróżowania powiedzieć nie można, no bo nikt mu rzundzić nie będzie. Cztery miesiące temu ledwie się wykaraskał a teraz proszę jakie rajdy po Polszcze! W kuwecie nie ma co chować, Tatuś ma koty, wie gdzie szukać. ;-)

      Usuń
    6. Strach się bać. Czy Ty odziedziczyłaś po Tatusiu podobne złoża energii i uporku?

      Usuń
    7. Jak to Tatuś określa "Niedaleko padło jabłko od jabola". Znaczy ja nie jestem aż tak energiczna, ruszam się jak muszę. Poza tym jestem kobietonem i niektóre pomysły typu wejdę na trzecie piętro "po balkonach" i otworzę Lutkowi drzwi po prostu do głowy by mi nie wpadły.

      Usuń
    8. Quuuuuurna mać! Rozumiem że to fakt faktyczny a nie "007 zgłoś się!" w akcji?
      Ile lat miał wtedy bohater tej zabawnej anegdotki?

      Usuń
    9. Trzydzieści parę, dziecię na koncie i drugie w drodze. No i co najdziwniejsze uważany był już wówczas za osobę ogarniętą i odpowiedzialną ( nie wierzyłam ale fakty są jakie są ). Mła podobne pomysły przestały przychodzić do głowy w wieku lat ośmiu po włożeniu drucika do kontaktu. No ale mła ma "braki testosteronu".

      Usuń
    10. No ba! Gdybyś chciała, to zadałabyś sobie testosteronu w pigułach czy zastrzyku i miałby się Tatunio z pyszna. Ale ty łaskawa jesteś Tabaaza, mądra i inteligęęęęęętna, więc tego nie czynisz.

      Usuń
    11. No taa, o szczególnej inteligencji mła świadczy ten drucik ( spinacz do włosów ) w kontakcie. ;-D

      Usuń
  2. Czuję się mocno rozbawiona, myślą o Twoim panowaniu planowanym nad kuwetą. Co do cięcia kolczaków różanych, zawsze wtedy żałuję że nie sadziłam bezkolcowych. Potem mi mija. A mszyste to kolce mają chyba wszędzie, nie mam a znam. Wczoraj mały Jacuś-Cacuś oprotestowywał jak tylko mógł wieczorne spanie. Wszystko było- dzikie brykanie jak fryga, próba wchodzenia mi do ucha, kopanie we włosach tak, jakbym w nich miała myszy, czułe lizanie mojego oka.
    Zasnął z pyszczkiem w jedzonku o pierwszej. Nie wyszło z podaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kuwetę to już jest regularna wojna i mła świetnie wie że kupienie kolejnej nie rozwiąże sprawy bo nie chodzi o to żeby każdy kot miał swoją kuwetę tylko o to kto będzie nimi wszystkimi zarzundzał. Ech... czuję że u Cię podobny potworek do mojej Szpagutki wzrasta. Taa... Z tymi bezkolcowymi tyż bywa różnie, najgorszą kontuzję różana mła zawdzięcza bezkolcowej "Zefirynce" - pędem w oko zarobiła i było dwa tygodnie kropli i okulista skrzeczący.

      Usuń
  3. Miało być "nie wyszło z pospaniem". I nie napisałam, że muzyczka sprawdziła się rewelacyjnie o 4 z minutami przy czekaniu na autobus.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pospanie nie wychodzi zazwyczaj wtedy kiedy jest naprawdę poczebne! :-/ Muzyczka podniosła Ci powieki?

      Usuń
  4. Tak. I ogrzała. Bardzo było chłodno a do Anki z zimnymi porankami jeszcze trochę jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś rzeczywiście rano było paskudnie, za to jutro ponoć ma być tak że cóś chłodzącego przyjdzie mi w muzyczniku zaserwować. ;-)

      Usuń
  5. Mam nadzieję, że nie dotrzymasz słowa i nie weźmiesz we władanie kociej kuwety...
    Gustaw dziś próbował, czy można spróbować jak smakuje wet, ale Mu za bardzo to nie wyszło, bo i tak zastrzyk był w dupkę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co Ty, ja przeca marzę żeby sikać na lawendowy żwyrek albo otrąbki kukurydziane! ;-) Gustaw widzę rozwija się jak ten pierwiosnek na wiosnę, wyraźnie mu lepiej skoro miał apetyt na veta. ;-) Jak tam jego ogonek?

      Usuń
    2. Elegancko, w bandażu, ale próby sprawdzenia organoleptycznie są cały czas, mimo kapelusza na szyi...

      Usuń
    3. Patrz jaki to ma charakter nieustępliwy.

      Usuń
    4. Wtrącę się bezczelnie. Czasem jeszcze jak pociąg jeszcze jedzie po K obserwuję że zgrozą jak mały uparty terierem biegnie równo z pociągiem. Tak to wygląda, jakby chciał złapać, zagryźć i zakopać
      Pociąg, a terierek ma rozmiar damskiej wieczorowej torebki. York to terier przecież, czyli ma serce nieustraszonego wojownika i upór osła. Te kokardki i wygląd maskotki to zmyła.


      Usuń
    5. Mła cóś na temat zmyłek wie, dziefczynki Mamelona są yorkami. Starsza z nich Fifka, specjalizuje się w wynajdowaniu dziur w ogrodzeniach. I w długą!

      Usuń
    6. Gutek też potrafi być uparty, a ma pamięć słonia. Po trzech dniach pamięta, gdzie schował smakołyki przede mną...

      Usuń
    7. Właściwie to nie wiem dlaczego narzekamy tak na nasze zwierzaki, toż przeca sama inteligencja, pamięć genialna i liczne talenty. Tylko my mamy jakieś takie kretyńskie odczucia że wszystkie te zalety źwierzyna wykorzystuje coby nam na głowę wejść.

      Usuń
    8. Bo przecież wykorzystują by wejść. A to narzekanie. Pretekst by o nich mówić, narzekamy, a za kulisami narzekania duma że takie charakterne.

      Usuń
    9. Masz rację Romano, że dla każdego opiekuna jego zwierzaki są najwspanialsze.

      Usuń
    10. Taa... duma prawdziwie matczyna. Mła nie wiadomo dlaczego się od razu przypomina zdanko z felietonów niejakiego Hamiltona czyli Jana Zbigniewa Słojewskiego - "Cio Karaluszku, cio? - - matka do ministra" ( nie pamiętam czy cytat jest dosłowny ale w ten deseń to leciało ). A może madka powinna od kotów i psóch wymagać poziomu jak od jakichś profesorów etyki czy inszej mniemanologii stosowanej? Może one by się wzięły i wzniosły na ten poziom? Taa... tylko żeby się nie okazało że etycy i mniemanolodzy to tak naprawdę sukinkoty są. ;-)

      Usuń
  6. Śliczności.
    A kotowate to potrafio, nic bie zrobisz , to jest miłość bezwarunkowa, hrehrehre.

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety z tym brakiem warunków to prawda. Mła w ogóle nie powinna kochać katującego ją tałatajstwa! No ale kocha, co robić. ;-) Śliczności to tylko na fotkach, mła dziś pieliła olbrzymie chwaściory ( ręców nie czuję ).

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozumiem, że Małgoś pyrów z gzikiem Wam zaserwowała! ;-)
    Czyli przycinanie ciernistych krzewów masz przed sobą? Ja co mogłam, to zrobiłam. Potem mogłabym spokojnie iść na obdukcję i oskarżyć kogoś ;-)))
    Malwy cudownie ciemne! :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jedną czwartą przycięłam a już wyglądam na ofiarę przemocy domowej. Malwy w tym roku są urocze ku wielkiej radości Ciotki Elki. Yes były pyrki z gzikiem a dziś Małgoś postanowiła że będą młode ziemniaczki zakoperkowane z mizerią i jajko sadzone, mła uwielbia ten zestaw. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę miała to samo na obiad, już głodna jestem, ale nikt mi nie zrobi tego, a mógłby!!! ;-)

      Usuń
    2. Małgoś mła właśnie ćwierka że obiad będzie później bo jej się zdrzemnęło. Znaczy mła zaraz obierze ziemniaczki, he, he, he. W końcu Małgoś jest naprawdę wiekowa i ma prawo do drzemki o każdej porze. :-)

      Usuń