środa, 10 lipca 2024

Upał mało senny

Oczekujemy na burzę, bo nas od rana nią straszą. Tak po prawdzie to mła jej nie czuje, na dworze gorąc straszny, koty się pochowali i śpią, staruszki się pochowali i śpią a mła cóś  mało sennie ogląda  kaktusy. Miałam w planach wyjście po wiśnie na rynek ale doszłam do wniosku że to nie jest najlepszy pomysł.  Robienie dżemiku do zimowych naleśniczków poczeka a mła zmniejszy własne szanse na zdechniecie z gorąca. Na obiad dziś sałata z jogurtem, chyba dam radę przełknąć. Może, bo tak po prawdzie to mam  mrożoną kawę. Pycha! Mła maluje części do kompozycji pod  szklany klosz, Mamelon ma rację - mła jest infantylna  do bólu, tylko zabaweczki jej w głowie. Taa... No a kto kupił  ceramicznego ptoszka z pot pourri?! Gajowy Marucha?! Mła nie tyle czuje  niesłuszność  tych twierdzeń na temat swojej osoby,  mła odczuwa że wszystkie so w jakimś  tam stopniu infantylne tylko mła jest szczera wobec siebie istota i  tak, mła przyznawa z dumą - jestem przedszkolakiem z prawie sześcioma dychami na karku! Dlatego teraz jest upaprana zieloną farbą a dokumenty pracowe odłogiem leżo. Wczoraj nad nimi ślęczałam, teraz czas na upaprunek.

Gibon miał drugą operację, tym razem wydostał się cwanie z kojca i zeżarł swoją puszkę wraz z opakowaniem. Dohtory wyciągnęły, całe zdumione bo numer z tych rzadkich. Jutro do Gibona przychodzi umówiona behawiorystka, będzie rozmowa o lęku separacyjnym. Dziś Gibon zdjął sobie szew, na szczęście pod szwem już wygojone. Kołnierz miał ściągnięty ledwie minutkę. Mrutek miał ropnia na uszku, to po tej awanturze z Lucasem o wyganianie do domu. Mimo upału wygoiło się ładnie, Mrutek teraz uzupełnia siły, które stracił  na zwalczenie infekcji. Znaczy żre jak SUV paliwo.  Mła Wam teraz zapoda stare przepisy w sam raz na upał, to z "Bluszczu", w latach 30 XX wieku tak lody kręcili.

P.S. Pan Krzysiu się przyznał - mieszka z Malwinką. Malwinka jest szara, pręgowana i ma trzy miesiące. Zdążyła olać Pana  Krzysia, bo na czas nie wymienił żwirku. Jeszcze wczoraj Pan Krzysiu, który w życiu kota nie miał, nie chcial i wogle, deklarował hodowanie kocicy twardą ręką.  Dziś mimo upału karnie jechał po żwirek delikatniejszy dla  łapek i wędkę. Po powrocie bredził o matach wodnych dla kota, chyba upał mu zaszkodził. Spodziewam się "wyścigu zbrojeń", Pan Macenty przeca może poczuć się sprowokowany  do zakupu najnowszego wynalazku w dziedzinie rozrywka dla kota. W końcu Czarna z ABBY jest tego warta.

P.S. W kamienicy pojawił się kolejny mały, szary ze zrzutu. Odebrany takim co nie powinni mieć nic żywego. Ola z Michałem przynieśli, wiadomo już że gnojek zostanie bo Fanta, dama kapryśna, zaakceptowała. Na pięterku zakocone po kokardę, Gienia tęsknie ogląda nowe foty Coco. Ech... U Psicy nadal trwają konkursy na koci personel.

W Muzyczniku "Les roses blanches" śpiewa Berthe Sylva. Miła melodyjka ale  smutne słowa, prawdziwa chanson française,  śpiewany valse  - musette, zwany inaczej java. Gra dla Was też Django Reinhardt. Do 1945 roku valse  - musette + jazz manouche czyli cygański jazz, to była najbardziej popularna muzyka we Francji, cóś na kształt ichniego disco - polo, takie disco - franco, he, he, he.
 


16 komentarzy:

  1. Hehehehehe Tabazo przebijam cię bom jam przedszkolak prawie z siedmioma dychami ;)
    Mebelki cud malina, na krzesełkach będzie cuś siedzieć?
    Wkoło nas właśnie krąży burza, a z nieba jakby kapało czy cuś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jakby co to mła czeka biała urnienka w muchomorki, he, he, he. ;-D Mła zamierza urządzić mebelkami niby pokoik i małą spiżarenkę, coś w tych klimatach. Mam tworzywo do roboty owocków, pieczywka itp., będę działać. U nas tylko ciężki wozduch, ponoć dopiero jutro popada.

      Usuń
  2. Cium, cium, śliczne mebelki!
    Będziesz na nich siadać jak schudniesz?:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te krzesełuchna to w takim rozmiarze że nawet mła cinżko schudniętej prędzej w tyłek by wlazły niż by mła zdołała by na nich usiąść. Miniatura miniaturek. ;-D

      Usuń
  3. W Szuflandii byliby zachwyceni :-) A roślinki są bardzo ładne, miło popatrzeć na taką kolekcję.
    Przeczytałam też z zainteresowaniem wpis o lodach i przyznaję rację: najlepsze lody wychodzą z dużej ilości żółtek! Co ino trzeba mieć maszynę (posiadam, H&C mnie zmusiła do zakupu), bo ustawiczne mięszanie zamarzającej masy jest wkurzające.
    P.S. I muza fajna... Użyłam sobie na tym wpisie :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że przepisy i muzyczka Ci podpasiły. Cóś tam jeszcze postaram się wyszukać w starych gazetach. :-D

      Usuń
  4. Ja nie chcę Ci nogi podstwawiać ale dżemik i naleśniczki nie idą w parze z odchudzaniem :DDD
    Cóż biedny pan Krzysiu, jak kobieta-kot na niego parol zagięła. Obie wiemy, że to dopiero początek tego, co się dziać będzie w tej relacji...
    A te cudne mebelki przypomniały mi jedną z ulubionych lektur dzieciństwa, czyli sagę o Pożyczalskich :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hym... odczuwam wyraźne niedocukrzenie, bardzo mła się słodyczki marzą. Pan Krzysiu wsiąkł na całego, mata zamówiona przez internet. Cudne mebelki cóś się rozrastają, do rąk mła trafiło miniaturowe łóżeczko ze zbiorów babci Halinki. :-D

      Usuń
  5. Piesko, litości, przecież dżemik i naleśniczki mają być zimną i złą porą, gdzie pocieszanie się letnimi smakami sprzyja zachowaniu nie tylko wagi ale i zdrowych zmysłów. Więc wskazane dżemowanie😄, może niekoniecznie teraz w tym czymś szklarniowym. Lody to nie powiem, kuszą, ale kręcić je w tym czymś szklarniowym... To juz nie kusi.

    He, a mnie ze zwierzątek powalił Gibon, różne rzeczy się zdarzają, ale żeby zeżreć z karmą miskę czy puszkę to jest naprawdę duża rzecz. On przeżyje i karaluchy 😄😄😄😄.

    A "Czarodziejskie miasto" Edith Nesbit znacie? Pasowały by tam te mebelki 😄. A ja się zrobiłam mało odporna na pluszaki, przyznaję się 😄

    Co do kocich desantów to ręce opadają. Multum.

    Uwaga, poniżej będzie bajeczka chyba optymistyczna. Z dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszczało/miauczało na przychodniowym trawniku,w irgach. Głuchawa jestem, jednak usłyszałam i zaczęłam polowanie porzucając siatki. Irga wiadomo, ona robi takie ościste parasole, miauczało pod, ja chodziłam pomiędzy tymi ościami, jak porąbana czapla, schylona żeby cokolwiek zobaczyć, wtryniając stopy w drapiące gałęzie, żeby nie przygnieść stworka, odginając rękami gałęzie (dziwnie mało łamliwe i sztywne, nie wiedziałam ze to takie twardziele) a najwyższym mym punktem była dupa. I bardzo ale to bardzo źle pomyślałam o widzu, co gapił sie na mnie z podwyższonego wejścia do przychodni. Spytał się w końcu czego szukam, usłyszał że mały kot miauczy i w momencie wyciągnął telefon. No tak, tylko mi tego brakuje żeby stać się atrakcją netu, trudno, dupę może nagrywać, kot ważniejszy, ale nie, gada. No to łapię sierściuszka. Bo myślałam że to jeden, drugiego zobaczyłam już z pierwszym na ręku, wywijał się niewdzięcznik, rozpacz, nie sposób złapać drugiego z tak żywym i delikatnym futerkiem w ręku, on koniecznie chce zwiać. Usłyszałam od telefonicznego gościa "pani da, potrzymam" i rzeczywiście potrzymał, wciąż coś tam gadając do sprzetu. Z drugim futerkiem trwało dłużej, ale dopadnięte było spokojne, nie to co pierwsze, mały szatan. No dobra, złapałam, siaty na ramię, pierwszy kolega odebrany bez ceremonii, usnął u gościa na przedramieniu, za potrzymanie gościowi podziękowałam i do domu, ogladając futra i ustalając sobie logistykę. Wolno, bo rzecz do przemyślenia, a kotki razem spokojne nie potrzebują stresujacego biegania. No tak, koci katar chyba w robocie bo załzawione ślimaczo oczka, zafajdane uszka, chudzinki, ale pcheł chyba nie ma. Jednakowe, tyle że prążki ciut u jednego bardziej pokręcone, a u drugiego jakby prostsze i szersze.Niuanse, na pierwszy rzut oka jednakowe. Co najpierw, siata musi być odstawiona, nogi mam podrapane irgą, trzeba chociaż umyć, kotki chociaż napoić, karma w domu tylko dla dużych futerek. Taki upał, na pewno kotki odwodnione, na pewno głodne, ale głód jeszcze trochę wytrzymają, wet ważniejszy, może będzie potrzebna kroplówka. W tle myśl "ranyboskie, znów PIĘĆ KOTÓW" nie powiem że byłam uszczęśliwiona, bo nie. Rozczuleniu maluchami przeszkadzało uchechtanie w upale, ciężar siat, cała przebiegająca po łbie logistyka -ta finansowa też, świadomość że mamowanie obecnej trójce potrafi dac do wiwatu. No ale w połowie drogi do domu z roszerzeniem stada już byłam pogodzona. I miałabym te pięć futer, jak bum-cyk-cyk, gdyby nie telefoniczny gościu, tym razem w roli pasażera bez telefonu, wołający do mnie z samochodu. Drący się właściwie. On chce te koty, żona też, to żonę wydzwaniał😄. Chcieli rasowego, rozglądali się za nim leniwie uznając że już pora po odeszłym rasowcu, ale to że tuż pod nosem mały koteczek jeden i drugi przeważyło szalę, ZNAK, że mają być krótkowłose europejskie buraski a nie syjamy czy majnkuny. I to że maluch usnął. Fota byla, owszem , ale futerka rozwalonego na tatuażu, wysłana żonie powaliła ją natychmiast. Też uznała że ZNAK, kochane odeszłe rasowe futro zdaje się że nie zasypiało na tatuażach😄😄😄😄😄. Szybki podbój wielbicieli rasowców😄😄. Wet będzie natychmiast, a facet nie pomagał łapaniu kotków bo chodził na zastrzyki na rwę i ma problem z prostym chodzeniem. A ja miałam dlań tak mało wdzięczności za samo trzymanie futerka, zazdrośnie myśląc gdzieś na marginesie że zamieniłabym chętnie spódniczkę na jego spodnie, długie 😄😄😄😄. Wiecie Tabi i Pieso, po raz pierwszy w życiu bez namysłu uznałam że te koteczki będą miały lepiej u kogoś innego. O czym świadczył choćby fakt że do weta pojechały natychmiast własnym autem, tak jakby się nowy personel skarbów bał że zabiorę. I tak, były kroplówki na cito i to są koteczki, tak, ze świerzbem, niedoleczonym katarem, zaniedbane i chudziutkie, lgnace jednak do ludzi. Będzie dobrze😄

      Usuń
    2. Prawda to że dżemiki zimą konieczne, jeżeli mła czegóś owocowego nie usmaży to chyba zwariować jej przyjdzie. Gibon jest najdroższym psem w historii naszej kamienicy, jedno szczęście że rodzina się na weta pomogła składać. Na razie do Gibona przychodzi opiekunka, która się mła zwierzyła że tak nie bardzo wie bo co bo z Gibona chrapiący niedźwiedź. Tak, tak, mały śpiący misiu, tylko na pięć minut z oka lepiej nie spuszczać. Mebeli obrastają w sprzęty, robi się coraz poważniej.Jeśli chodzi o kamieniczne koty to na tle Gibona wypadają wyjątkowo spokojnie. Co do nowych małych co błyskawicznie chałupę znalazły razem z personelem. Hym... wielkim kłamstwem jest że koteczki i panie samotne to najlepsze połączenie. Stereotyp i nic wincyj, wicie rozumicie mła była już niemym świadkiem podsłuchującym bezwinnie gadki męsko - kocięce jak ta - "Ty nie rozumiesz jak ja do Ciebie mówię, nie rozumiesz? Nie rozumiesz?! Mnie nie oszukasz, ja wiem jakie Ty fale mózgowe masz! Mówiłem - drapak, nie fotel!" Historia o poszukiwaniu książątek w irgach taka na duchu podnosząca w tym cinżkim czasie. Będzie dobrze. :-D

      Usuń
    3. O jaka piękna historia! Takie to ja lubię :) Czyli kolejne małe badziewiątka trafiły kumulację na loterii życia. To podobnie jak te dwa małe smarki, co je pani Ewa spod Oświęcimia przygarnęła na cito i się gęsto tłumaczyła i przepraszała, że EjTego nie weźmie. EjTego w końcu ktoś pokocha i przygarnie, a facet naprawdę źle się nie ma, więc może poczekać. Badziewiątka czekać nie mogą. A upewniliście się, że więcej pod tą irgą nie było?
      Ja takich słodkich historii na razie nie mam. Dzisiaj objawił się w altanie brat sławetnej Zębuszki i Pompona. Dwa lata go nie widziałam i myślałam, że przepadł. A on jest dziki i ostrożny. Tym bardziej mnie zdziwiło, że czekał na mnie w altanie i nawet nie uciekał specjalnie. Lewa przednia łapa podwinięta i spuchnięta, za uchem olbrzymia świeża rana. Bliskie spotkanie z psem na moje oko. Zeżarł ok 200g smilli ale trzymał się w odległości 1,5-2 metry, co jak na niego jest bardzo blisko. Dzisiaj znowu burza, ale może rano nastawię klatkę łapkę. Chciałabym złapać i wyleczyć, ale czy w ogóle się jeszcze pokaże? Dzikus całe życie niedożywiony. Ma jakieś 3 lata, a mniejszy od EjTego, który jak na kocurka i tak jest bardzo drobny. Ech... tak wyglądają rokrocznie moje wakacje. A niech to szlag!

      Usuń
    4. To jest bolączka, taki desant całoroczny, bez wakacji od kotów.

      Tak, irgi odkocone, ale wiesz, nie dam głowy czy kocica nie wyprowadziła gdzieś w pobliże kolejnych. Lub nie wyprowadzi jutro, możliwe że w irgi. Nie ma gwarancji ze kocica juz nie wyprowadziła reszty kociaków. Ale popatrzę.
      Na pierwszym piętrze mieszkał brat Gacusia. Gacuś był długołapek, szare za małe poszarpane śpioszki na bieli, poskręcane na łapkach, łapki przednie w szarych śpioszkach, tylne w białych. Mordeczka masywnie królicza, gdyby byl ludziem byłby budowy Fernandela, taki dryblas, z lekka niezgrabny z podkręconym wdziękiem. A u sąsiada wszystko poza wdziękiem inaczej, wręcz odwrotnie. Uważam że brat bo znaleziony przez byłą sąsiadkę dzień po Gacusiu, z tym samym bagażem, czyli też zasmolony i ze świerzbem.. A gdy zabierałam Gacusia to byl tylko on, matka musiała sprawdzić ze miejscowka wolna i wrzuciła nastepne kocię. Tak też bywa.
      Wiesz, od jakiegoś czasu nie widzę takich nieufniaków, pewnie są. Może akurat ten da sobie pomóc, dobrze by było.

      Usuń
    5. Dziefczyny, kocie desanty to mogo człowieka wykończyć, no ale co robić? Chyba trza chować młodsze pokolenie żeby pomagało brać na klatę, na szczęście jest kogo. Trzymamy kciuki za kolejnego dzikuna, znaczy za brata Żębuszki i Pompona, inteligentny, wiedział gdzie przyjść w razie kłopotów. Rodzeństwa kocie bardzo się różnią, mła widzi po Sztafliku i Szpagetce. Sztaflik jest jedyną osobą, która stawia się Szpagetce, jedyną, która nawet zęby pokazać może - z daleka. A jako maluszki bardzo się kochały, tulenie było i wogle. Ech...

      Usuń
  6. Ważne, żeby kotki miały dobry domek 🐱💙

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze żeby miały odpowiedzialny i kochający personel. :-D

      Usuń