Mła leczy serce zbolałe i zbliznowaciałe po odejściu Szpagetki wszystkim czym się da. Znaczy na chama zajmuję głowę i ręce czym tam podleci. Mam czym. Zrobiłam solidny przegląd info i odwaliłam prasówkę, mam nadzieję że na miesiąc starczy i świat, który nam się ostatnio coś szybko zmienia, troszki wyhamuje z tą zmiennością. Tym bardziej że ludzie coraz bardziej zmęczoni Ryżyzmem, zaczynają "otorbiać" problem, znaczy ignoruje się występy, zakładają najgorsze i robią swoje, co zdaniem mła z czasem uspokoi sytuejszyn międzynarodową. Te pretensje Amerykanów do reszty świata się wypalą. Polityczne wyszły już z szoku po występach a mendia się zakałapućkały tymi sensacjami. Jeszcze trochę a będziemy mieli ignorowanie kolejnych oświadczeń najwyższego amerykańskiego urzędnika. Mła się aż nie chce wierzyć że to tak szybko postępuje, ten spadek znaczenia przeca kraju z olbrzymią gospodarką. No ale jest, jak jest, świat się w końcu nieustannie zmienia, trza to brać na klatę i kiwać głową ze zdumieniem że ci od teorii przeciągania liny mieli rację. Wicie rozumicie - przy przeciąganiu liny często się zdarza że padają obaj przeciągający, tylko w różnych odstępach czasu. Ech... tak po prawdzie europejski problem z amerykańskim mentalem polega na różnym postrzeganiu wolności - w USA jest "wolność do" w Europie "wolność od". Europa nie rozumie tych gorzkich żalów za petrodolarem, który pozwalał sprzedawać najlepszy amerykański produkt - walutę, kiedy ma na europejskich ulicach stada migrantów z Bliskiego Wschodu. Ich obecność jest efektem chęci utrzymania petrodolara w grze, co Europę, której usiłuje się zabrać "darmowe" amerykańskie wsparcie zaczęło wnerwiać.
Duża część ludzi w USA z kolei uważa że mamy rzeczywiście darmowe wsparcie militarne, nie zdając sobie sprawy z ceny jaką za to płaciliśmy. Ponadto większość Yankees kompletnie nie kuma europejskiego mentalu, jesteśmy dla nich niewolnikami państwa. Hym... tego że są niewolnikami sroższego pana, czyli korporacji, jakoś zauważyć nie chcą, goniąc to swoje american dream. Smętny ten rozłam Zachodu. Za miesiąc z hakiem u nas wybory prezydenckie, mła ma jednak wrażenie że właściwie jest już po wyborach. Szczerze pisząc nawet mła się pisać o tych wyborach nie chce, kampania prezydencka nudna jak flaki z olejem, w dodatku wszyscy zdają sobie sprawę że chodzi o wybór notariusza. Mła zatem uważa że łobowiązek prasówkowy odwalony i tymi wszystkimi politycznymi gierkami typu geopolo, wybory prezydenckie i inne teatry polityczne zajmować się już w tym miesiącu nie musi. Tak po prawdzie to są dla mła ważniejsze sprawy na tym świecie, którymi będzie zasypywała smutek.Na ten przykład mła obecnie przeżywa dość silny wkarw związany z leczeniem Pana Dzidka. Szpital w osobie młodego lekarza zaćwierkał że będzie wypisywał Pana Dzidka z oddziału udarowego, zamiast na oddział rehabilitacyjny, to do domu. Wszystko fajnie, tylko że super osiągnięciem Pana Dzidka jest samodzielne stanie przy chodziku, przy pierwszym kroku leeeciał... Nie wiem jak ma ten rehab w domu przebiegać, co z pójściem do łazienki czy z posiłkami? Przecież to jest formalnie samotny, stary człowiek, sąsiedzi pomagają ale państwo też się powinno trochę poczuć - facet płacił ponad dzieści lat składki a teraz co? Wiem że szpital nie przytułek ale tu qurcze o rehab chodzi a nie o trzymanie staruszka na szpitalnym garnuszku w nieskończoność. O terapię, bo przywracanie sprawności to leczenie. Mają go usprawniać teraz a nie za pół roku. Za pół roku to będzie po ptokach. Pan Dzidek się nie wykłócał o ten oddział rehabilitacyjny, cieszył się że niedowładów wielkich nie ma. Przestraszył się dopiero przy próbie poruszania. Mła się martwi żeby ciśnienie mu nie skoczyło na tym udarowym z tych nerwów. Co za dupanda! Oczywiście mła ze swej strony podjęła kroki po pogadance ze starą pielęgniarką i Pan Dzidek zaczął ociupinkę dreptać, wypłakując, bo rozruszanie nie jest przeca ani łatwe, ani przyjemne. Obecnie mła usiłuję wymusić na owym młodym doktorze choć tydzień rehabu szpitalnego, na innym oddziale. Na moje oko tyle wystarczy żeby Pana Dzidka można było dalej rehabilitować w domu.
Ogród u mła leży odłogiem, zarówno w Alcatrazie jak i na Suchej - Żwirowej porasta trawa. Mła obiecuje sobie że się zabierze ale najsampierw odgruzuje chałupę, co też proste nie będzie, bo nie dość że mła ma tzw. swoją robotę, to teraz jeszcze mła ten szpital wypadł, sprzątanie u Pana Dzidka i kto wie co będzie dalej. Cała mła nadzieja w tym że sąsiadka Ela będzie pomagać w doglądaniu a jakby co ciężkiego na nas trafiło to są jeszcze chłopaki z dołu. Jak widzicie czasu na ogród mało i w związku z tym ogrodowanie mła sprowadziło się ostatnio do kupienia pierwiosnków kluczyków, które mła zamierzała posadzić w okolicach Najpiękniejszej. Mła w ogrodzie bywa z doskoku, patrzę co tam kwitnie, jakie rośliny trzeba wspomóc, co ewentualnie rozsadzić ( wygląda na to że mła będzie musiała popracować na serio z miodunkami i odtworzyć ułudkowe łączki razem z tymi z zawilców leśnych, nie mylić z zawilcami gajowymi ). Mnóstwo roboty mła czeka, szczerze pisząc to nie wiadomo jak mła temu ma podołać, bo u mła siły jakby już nie te co kiedyś. Mła odczuwa że ząb czasu nieco ją nadgryzł. Ech... "Gdy się człowiek robi starszy, wszystko w nim po trochu parszywieje" - jak pisał Boy - Żeleński. Mła ma takie wrażenie że u niej to parszywieje nie tak po trochu ale po całości. Takie podłamstwo ma psychiczne, które się na słabość fizyczną przekłada. Widzę że to nie idzie u mnie w dobrym kierunku, do przekonania że żyję pożyczonym życiem jeszcze nie doszło ale cóś nie najlepiej jest z odczuwaniem u mła. To przez to że odejście Szpagetki było tą kroplą, która przelała czarę goryczy, w ciągu ostatnich dwóch lat pochowałam pięć bliskich mi osób i jeszcze Szpagetkę. Straciłam też Pasiaka. Trochę dużo jak na jedną mła.
Cholera, znowu narzekam, znów się ze mła ulewa. Ech... Niby zajęć od groma a na narzekanie to się zawsze czas znajdzie. To ponarzekam ogrodowo, zawsze to milsze niż zwyczajne skwierczenie. Nie że Alcatraz jakiś niewdzięczny czy coś, nic z tych rzeczy. Alcatraz zostawiony sam sobie dokonuje selekcji, rośliny, które mu nie paszą mało dyskretnie wykańcza, to co mu podpasiło sieje się jak wściekłe i powoli zadarnia ogród. Jeżeli o coś mam do Alcatrazu pretensje, to o zbytnie sprzyjanie siewkom paskudnych jesionków. Natomiast temu co Alcatraz wyprawia z ciemiernikami, mła przyklaskuje. Jak tak dalej pójdzie to mła się zastanowi nad owacją na stojąco, bowiem Alcatraz postanowił zamienić się w Ciemiernikowszczyznę po całości. Mła się ten pomysł bardzo podoba, ogrodowanie najbardziej cieszy mła wczesną wiosną. Późną wiosną, latem i jesienią ogród jest jedną wielką bazą kotów, mła w tych porach bardziej skupia się na ogrodowaniu na Suchej - Żwirowej. Alcatraz sobie dziczeje, koty w nim szaleją, pojawia się żywina typu krewni Posrywka a mła sobie może urządzać drzemki na kocyku w cieniu drzew. Ponieważ jestem miastowa do bólu, to odgłosy fabryczne mła w tych zaleganiach nie przeszkadzają. Za to wczesną wiosną Alcatraz pięknie zakwita i cieszy oczy mła i jej serducho zgnębione ciemnością i chłodem zimy. Niestety Alcatraz nie ma wpływu na Wielkiego Pogodowego, który od czasu do czasy lubi się wyzłośliwić. Niekiedy naprawdę wrednie. No i teraz będzie właściwe narzekanie.
W tym roku Wielki Pogodowy wyzłośliwiał się już w lutym, na przemian racząc nas dniami aż nadto ciepłymi jak na przedwiosenną porę, po to by zaraz przymrozić i to tak solidnie. W związku ze związkiem, mła jest dość mocno poszkodowana w ciemiernikowych zasobach. Roślinom w zasadzie nic się nie stało ale wiele odmian, zwłaszcza z serii HGC, ma pouszkadzane kwiaty. Mróz załatwił pąki i dopiero teraz niektóre z tych odmian pokazują normalnie rozwinięte z kolejnych pąków kwiaty. No niestety, mieszańcowe ciemierniki są bardziej wrażliwe niż te podstawowe dla naszego klimatu gatunki i nie zawsze człowiek może się cieszyć takim ciemierniczym kwitnieniem, jak to w ogrodach Francji czy Wielkiej Brytanii. Wielki Pogodowy tak kombinuje żeby się ogrodnik żyjący w Europie Środkowej zbytnio nie rozhulał - tydzień ciepełka i srruu, cztery mocno mroźne nocki! Taka polityka Wielkiego Pogodowego sprawiła że mła nie tylko martwiła się kwiatami ciemierników. W tym roku to nawet krokusy oberwały i to solidnie, bardzo krótko cieszyłam się urodą tzw. krokusów botanicznych, głównie Crocus chrysanthus. Najpierw ich kwiaty zarobiły marznącym deszczem a potem domroziło.
Na szczęście w ogrodzie oprócz rarytetnych ciemierników mnóstwo swojskich siewek produkujących bardziej odporne kwiaty. Mła dzięki temu może się cieszyć w tym roku całkiem niezłym kwitnieniem, mimo złośliwości Wielkiego Pogodowego.
Ciemiernikom towarzyszą wiosenne cebulaczki: cebulica syberyjska w paru formach, śnieżniki w odmianach i puszkinie. Dają czadu też fiołki odoratki i powoli zbierają się do lepszego kwitnienia przymrożone wcześniej bratki. Dają radę, jak ta dziczyzna, która u Ani Bzikowej powoli wypełza spod Projektu.
Teraz mła się martwi kolejną prognozą kiepskiej pogody, w weekend ma zacząć mrozić nocami, dla miasta Odzi przewiduje się w porywach cztery na minusie. No a właśnie zaczęły kwitnąć magnolki. Taa... Jak tu nie podejrzewać Wielkiego Pogodowego o małpią złośliwość?!
Dobra, tyle tego ulewania się i narzekania. Spróbuję cóś obejrzeć i może nawet zasnę. Ostatnio ciężko u mła ze snem, nerwy ze mła wychodzą albo co, bo mimo zmęczenia słabo sypiam. Głównie wałkuję w myślach pokonywanie przez Pana Dzidka domowych tras z chodzikiem, trzeba to jakoś z głową zorganizować, żeby było bezpiecznie. Ech... Nic to, jakoś to będzie, zawsze jest jakoś. Dziś fotki ogrodowe a w Muzyczniku same cymesy z Krakowa od Zygmunta Koniecznego.
Dobrze że ogród jest taki przytulający(?) swoją niewątpliwą urodą. Pokazujesz go pięknie, cudne te wszystkie kwiotki ♥ Powtarzalna codzienność też pomaga, przerobiłam to.
OdpowiedzUsuńWłaśnie pralka leci z pościelą Pana Dzidka a mła przysiadła na kawkę. Niestety mam myślotok, pewnie z niewyspania i tych nerwów okołoszpitalnych. :-/
UsuńU nas dla odmiany pogoda wrecz fantastyczna. Zanosi sie na dwa tygodnie slonecznego wyzu, oczywiscie poranki bardzo zimne bo i 2st. i 4 st ( ale bez przymrozkow co tez mogloby byc) , za to bardzo szybko sloeczko idzie w gore i swieci caly dzien. I mamy nawet 18st. 🌷☀️🌷☀️🌷 A co do wolnosci , to my w Europie juz nie mamy ani do ani od, niewolnicy panstwa i korporacji, ktore stoja ponad panstwem. Bo to sa te same korporacje co w USA. A poza tym pare lat temu Polska , tak Polska, zostala przez " naszych rzadowych" zarejestrowana jako korporacja rowniez, i odpowiada przed tymi korporacjami swoim majatkiem... Kitty
OdpowiedzUsuńU nas Kitty też jeszcze piknie, w mieście Odzi dziś 17 na plusie, jutro ma być 20. No a potem zjazd. Kitty jest różnica w socjalach, te same korpo inaczej traktują pracowników w Europie, inaczej w USA i jeszcze inaczej w Chinach czy Indiach. Znaczy polityczne jak chcą to mogą wymusić. Każda wolność ma ograniczenia, inaczej życie społeczne byłoby niemożliwe. Wolność bywa tylko rozumiana inaczej w różnych miejscach. USA wcale nie są znów tak wolne, woke nie urodziło się w Europie, tak jak i prawicowe zakazy głoszenia niemiłych uchu poglądów w co poniektórych stanach. A co nas mocno różni? Na przykład amerykańska konstytucja gwarantuje obywatelowi możliwość dążenia do szczęścia czy tam innej samorealizacji. Gwarantuje ale nie wspiera, dla Europejczyka jest jasne że społeczność go wspiera, Amerykanie stawiają na indywidualizm. Jak doprowadzisz do skrajności oba te podejścia to tylko się pochlastać, ale Amerykanie i Europejczycy są święcie przekonani że ich racja jest najmojejsza.
UsuńMnie sie w amerykanskiej wolnosci najbardziej podoba prawo do posiadania broni, i gdybym miala zamieszkac w Stanach to albo Texas albo stan Maine. Tu w UK owszem, broni jest skolko ugodno, ale jest ona w rekach gangow , ktore sa znane wladzom i nietykane, natomiast przecietny obywatel nie ma prawa do broni ani do obrony wlasnej. Za uszkodzenie uzbrojonego wlamywacza, ktory napada cie we wlasnym domu pojdziesz siedziec. Nie masz prawa go uszkodzic, masz za to prawo dac sie zabic i obrabowac. Taka to mamy wolnosc w Europie. Jedyny madry narod, ktory zachowal resztki tej wolnosci to Szwajcarzy. Mnie model wolnosci amerykanski pasuje. I Taba : mam porownanie : pracowalam dla koncernu amerykanskiego w Polsce a teraz pracuje dla koncernu niemieckiego. Mimo, ze w Polsce, koncern amerykanski stosowal wrecz przemocowe warunki pracy i drenowania sil pracownikow, i zadne polskie prawo nie pomoglo. Dlatego m.in. stamtad odeszlam, bo by mnie wykonczyli. Przeskok socjalny zaprawde ogromny jesli chodzi o koncern europejski - ale mentalne " woke " pranie mozgow identyczne :)) Kitty
UsuńW UK najpopularniejsze i najłatwiej dostępne dla zwykłych obywateli są dwa typy zezwoleń: Shotgun Certificate ( SGC ) - na strzelby oraz Firearms Certificate ( FAC ) - karabiny, sztucery, strzelby o pojemności magazynka powyżej 2 nabojów. Wypełnisz formularz 201, w którym należy podać swoje dane, adresy z ostatnich pięciu lat, dane lekarza pierwszego kontaktu i osoby, która Ciebie zna i poświadczy, że jesteś osobą o "dobrym charakterze". Dołączasz 4 zdjęcia oraz czek i wysyłasz. Koszt uzyskania takiego pozwolenia to około 80 funtów. Montujesz szafkę na broń. Odwiedza Cię policja, która wcześniej zawiadamia kiedy się zjawi. Po wizycie, która jest formalnością pitu - pitu masz zezwolenie. Strzelba w chałupie jeżeli tylko zaćwierkałaś że będziesz strzelać do rzutków. W przypadku tego zezwolenia policja musi udowodnić, że są jakieś ważne przyczyny, dla których nie możesz go otrzymać. Uważaj - to zezwolenie może dostać nieletni, nawet 10 latek, o ile rodzić poświadczy że będzie młode kontrolował podczas używania broni. No i możesz straszyć sąsiadów śrutówką. Po zakupie należy powiadomić policję w ciągu 7 dni, podając rodzaj broni, numer seryjny, skąd kupiliśmy itp. Możesz to zrobić mailem, wypełniając odpowiedni formularz. Śrutówek możesz mieć ile dusza zapragnie, ukrzywdzić można tą bronią a wybronić się łatwo, bo to śrutówka i "się stało". Jak chcesz tak coś na poważniej to formularz 201. Trzeba mieć ukończone hym... 14 lat. Ta sama procedura co za pierwszym razem tylko tym razem 88 funtów. Tu już trza uzasadnić, ćwierkasz że chcesz polować na lejenie w Szkocji i dlatego potrzebujesz konkretny kaliber. Należy również podać maksymalną ilość amunicji, jaką chcesz dysponować w danym momencie. Posiadanie amunicji bez zezwolenia jest przestępstwem. Montujesz szafkę i czekasz na wizytę policji. Nie ma konieczności przechodzenia badań psychologicznych. Tak, tak. Za to musisz mieć czysty rejestr karny jeśli chodzi o długotrwałe wyroki.W formularzu trza zaznaczać nawet wystawione mandaty, broń i tak dostaniesz ale za zatajenie mogą zrobić kęsim. Czekasz około miesiąca. Potem dalej jak ze śrutówką, tylko masz obowiązek co pięć lat odnowić licencję. Jak będziesz ćwierkała ze sztucer to tak dla sportu to zapłacisz za związek sportowy, sporo ale w tym masz szkolenia srenia. W UK jest od cholery broni, tylko Brytyjczycy robią sobie ten PR że oni to tak szczelajo do źwierzątek. W Teksasie wystarczy okazać zaświadczenie, że nie jest się karanym przestępcą. Wszystko insze odpada, mniej biurokracji za to wincyj strzelanin. No cóś za cóś. W Polsce w przeciwieństwie do UK możesz mieć broń krótką - w UK takową tylko w Irlandii Północnej - ukończone 21 lat, nie być karaną, zaświadczenie lekarskie z podpunktami o uzależnieniach, ukończone szkolenie, motywujesz tzw. ważną przyczyną, co jest pitu - pitu. Masz obowiązek zarejestrować broń w ciągu 5 dni a w razie nowego miejsca zameldowania powiadomić policję w ciągu 14 dni. Koszt pozwolenia 2500 peelenów. Na broń czarnoprochową nie potrzeba zezwolenia, ostatnio taką ubito kobitkę. Dostęp do broni w Europie to formalności i kasa. W Szwajcarii jest totalny luzik i obowiązek służby wojskowej. Prawie każdy ma broń, bo tego wymaga prawo. Męski obywatel Szwajcarii od woja nie ucieknie, cóś za cóś. Ograniczyli liczbę amunicji trzymanej w domu , bo jakiś kretyn na początku wieku zastrzelił 14 osób zanim sam się zabił. Także jak widzisz to trochę mity z tym brakiem broni w Europie, Skandynawowie to w ogóle odlot, bzik totalny.
UsuńW Polsce zaczyna zachodnieć, znaczy korpo muszą chcą czy nie chcą spuścić z oczekiwań. Rynek pracownika. Moda na woke była wszechobowiązująca korpianych. Głupota.
A jutro ma być 20 stopni więc się ugotuje.... Eh. Zaraz łapie Alexa i idziemy. wet od 15. Zobaczymy co powie. No i MyszQ chora znowu no dość mam już. Uspokoiłoby się. Sansa coś schudła nieco więc zaraz krew też. Ale zapomniałam jej wyjąć jedzenie więc przeloze te krew na inny dzień.
OdpowiedzUsuńNo dobra Alex i Mysza na zastrzykach. Sansa i Aimèe umówione na krew. Alex i Mysza schudli. Osiwieje do reszty. Trzymaj się Tabazello. 🍀🍀🍀 Bo ja powoli się zaczynam rozpadać 😵😵😵
OdpowiedzUsuńNie rozpadaj się Kocurrku, może te schudnięcia to wiosenne są? Zastrzyk zdrówka wesprze i jakoś będzie? Cinżko jest, wiem. Dziś wypisali Pana Dzidka ze wskazaniem "poruszanie się z asystą". Zaważywszy na to że mieszka solo to hym... tego... zaproponowanie pielęgniarki dochodzącej raz dziennie przez pięć dni w tygodniu, wpadającej na kwadrans, na pewno by mu pomogło na chodzenie. Tyle Pana Dzidka że zapytał czy po wizycie pielęgniarki może już sobie odłogiem leżeć i spokojnie zdychać. Najśmieszniejsze są te zlecenia udania się do przychodni, paru. Taa...
UsuńRano coś nie chciał iść zastrzyk Aleksowi. Kupię w aptece kilka igieł. Płyn ciekly w środku a przez igłę nie idzie. Chyba mi się trafiła jakaś zaślepiona. A on zwiał i teraz czekaj aż wyjdzie spod łóżka....
UsuńOch Kocurrku, znam ja takie zwiania, kiedy trza było ukłuć. Felicjan w nich celował, współczuwam ja Tobie tych pogoni ze strzykawką. No ale mus. to mus, co trzeba zapodać to trzeba, ech... Może się Alexik raczy zebrać, wiesz jak to z kotami - nie wiadomo co za rogiem. Przytulam.
UsuńNie mogę się napatrzeć *.*
OdpowiedzUsuńMła się boi że po mrozach nocnych to nie będzie się mogła dopatrzeć. :-/
UsuńW Polsce stary człowiek, który nie ma energicznej rodziny lub energicznych przyjaciół jest w razie poważniejszej choroby skazany na powolne, samotne zdychanie. To, co opisujesz, to skandal - i polska norma. Moją mamę wypisywali że szpitala w stanie leżącym i półprzytomnym - i psa z kulawą nogą nie obchodziło, co z nią będzie dalej. Moją przyjaciółkę, osobę samotną, wypisali ze złamaniem biodra na zasadzie "radź sobie sama albo zdychaj". Nóż się w kieszeni otwiera. I żadnej kolejnej władzy to nie rusza. Ktoś nazwał to słusznie państwową kryptoeutanazją.
OdpowiedzUsuńLeoniu mła się pisać odechciewa na tematy okołoszpitalne. Napiszę tylko tyle że po tzw. srandemii jest gorzej niż było. Do zwyczajowych u nas zawiłości systemu i bardaku ordynatorskich dworów na oddziałach doszło nieuctwo nadęte przerażającą pewnością siebie. Hym... a podobno w Cebulandii jeszcze nie jest tak źle.
UsuńCzy Ryjek jest grzeczny?
OdpowiedzUsuńNiestety nie, Ryjek jest wyjątkowo paskudnym kotem. Ma ogon pręgowany jak u szopa pracza i to dużo mówi.
UsuńMoje żbiki wszystkie mają taki ogon. To ja mieszkam w jakiejś dżungli 🙀😹
UsuńMła mieszka, Ryjek przejawia małpią złośliwość.
UsuńCzujemy się podobnie. Jedna z moich kotek też odeszła... dziwnie pusto... Trzymaj się Kochana :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się pozbierać Agatku, Bardzo mła źle, choć stara się z całych sił myśleć pozytywnie.
Usuń