wtorek, 17 października 2017

Praca wre!

Pogoda jak marzenie, jesień w  najfajniejszej fazie,  grypa  i wesele odbębnione  - można brać się do robót ogrodowych. Oczywiście Alcatraz z przyległościami nie do  przerobienia, skaczę po fragmentach, tu podkopię, tam wysadzę, gdzie indziej posadzę - uwijam się jak te żywiny na wykwitających powolutku marcinkach.





Zabrałam się do przesadzania róż, "Gizelka" dostanie nowe towarzystwo.  Dosadzę do niej  "kuzynka", lambertianę 'Trier'. Co prawda wolałabym dosadzić "wypatrzoną kuzynkę" czyli mieszańca  piżmowego Pembertona z  roku 1922 pod tytułem 'Francesca' ale w tm roku nie da rady zrobić różanych zakupów.  'Trier' też róża pikna, wysoka  i taka w sam raz do "Gizelki" pasząca. "Gizelka" chyba poczuła że konkurencja się pojawi bo niespodziewanie zakwitła. Co prawda nie jest to szał i obwisanie pędów pod ciężarem kwiatów ale  jakiekolwiek kwitnienie powtórne  "Gizelki" powoduje  moje zdziwko. "Henio" z to kwitnie jesiennie  spodziewanie prawilnie, jak przystało  na rozsądną floribundę.




 Alcatraz  chowa już funkie, liście tracą spoistość i złocistość, więdną i matowo beżowieją. Przesadzam te zdechlaczki na  nowe stanowiska póki jeszcze coś na glebie funkiowego widać.  Okolice podskubanej sosenki zostały zapaprocone nerecznicami czerwonozawijkowymi, które dobrze tam sobie radzą, zgodnie z wcześniejszymi gryplanami funkie które pod sosenką rosły powędrowały  na rabatę za magnolkami. Może nie jest to optymalne stanowisko ale na pewno będzie im tam lepiej niż przy sosence kwaszącej opadłymi igłami glebę. Czerwonozawijkom posadziłam do towarzystwa kwasolubną golterię rozesłaną Gaultheria procumbens, która rośnie już w Alcatrazie w innym miejscu ( złośliwie nie pełza, nie rośnie ale i nie zamiera - znaczy grymasy są uskuteczniane ). Może sosenkowe  okolice skłonią  golterię do "procumbensowania". Ze swej strony wspomogłam zdolność płożącego rozrastania  przez otrzepanie  roślin z nieszczęsnego "szkółkowego"  podłoża. Niech spróbują ekspansji w tej części ogrodu. Golterię szczęśliwie nabyłam na lerojowej wyprzedaży, tanizna więc parę sztuk przywlekłam.






A w ogóle w Alcatrazie  już mocno  złoto, pomarańczowo i czerwono. Daje po  oczach liśćmi drzew i owocami. Pachnie jesienią choć mnie brakuje nuty zakazanego dymu z ogrodowych ognisk. Hym... ciekawe dlaczego smog jesienny ogrodowego pochodzenia tak mile wspominam, wszak to passé. No i tyle krótkiego info - info z  pięknie październikowego  Alcatrazu, mam na warsztacie  duży ogrodowy wpis ale  będzie musiał poczekać na gorszą pogodę. Póki ciepło i bezdeszczowo całą uwagę poświęcę ogrodowi, należy mu się!




8 komentarzy:

  1. Wpędzasz mnie w kompleksy ;) U nas ogród puszczony na żywioł- musi poradzić sobie sam, bo teraz ani czasu, ani sił. Zobaczymy, co przetrwa. Kiedy przesadza się azalie i magnolie? Bo odkryłam takie coś w zarośniętym, brzydkim końcu ogrodu i chciałabym to mieć gdzieś bliżej, żeby oczy cieszyło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko - spoko, Alcatraz odłogiem sporo leżał, insze obowiązki mnie wypadły do odobowiązkowania. Ten sezon ogrodowy był mocno z doskoku. Zapuszczon w związku z tym nasz ogród bardzo ale to bardzo. Teraz pytanko będzie - czy krzewy i dżefko to stare bardzo? Ja stare to daj spokój, bo zabijesz przesadzając na nowe stanowisko ( dotyczy szczególnie magnolki ). Jak młodsze ( naprawdę młodzizny, takie mniej niż pięć lat w gruncie )to po mojemu przesadzanie najlepiej uskutecznić baaaardzo młodą wiosną lub w miarę wczesną jesienią ( przed przymrozkami ). :-)

      Usuń
  2. No proszę, Gizelka powtarza u Paniusi. U mnie młodziusia i nie wysila się jesienią. Ale ale, mam takiego fajnego lokatora zwanego Stanwell Perpetual, też młodziak posadzony tą wiosną, który bardzo jest mizernego wzrostu i jeszcze go przesadzałam i wyłamałam najpiękniejszą gałązkę, a on, proszę ja was, kwitł przez całe lato i zawiązywał pąki malusie i teraz ma 3 pączki jeszcze, choć nie sądzę żeby zdążył je rozwinąć, nim przyjdą chłody i słoty na serio. Piękna jest ta róża, piękna jak ze starych rycin, no bo historyczność zobowiązuje. Polecam. U mnie wszystkie hosty albo zeżarte przez ślimaki albo już zupełnie oklapłe i żółte. Ale fason trzymają chryzantemy i marcinki i chwała im za to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Perpetualka to tak lubi, Gizelka generalnie nie powtarza ale cóś się jej w tym roku porobiło ( może związanego z formowaniem krzewu ). Chryzantemek czyli dąbków posiadam znikomą ilość, cóś im Alcatraz przestał pasić a Podwórko nie odpowiadało od początku. Za to marcinki dajo czadu! :-)

      Usuń
  3. Piękna jesień na tych fotkach. Co to byłaby za jesień w ogrodzie bez bylin i innych liściastych? Tak sobie myślę, że jakby mieć w ogrodzie tylko trawę i iglaki, to w tej jesieni nie byłoby nic ładnego. A tak, to nic że chłodno i dni krótsze, ale jest pięknie, nostalgicznie. Golterię miałam kiedyś, ale była uparta i nie "procumbensowała" wcale a po 3 latach całkiem się zwinęła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ci od tyrawników i tuj to za karę tej złotej jesieni nie majo! Tylko czy oni wiedzo że to kara?!;-)

      Usuń
  4. A propos trawników, to ja wam coś teraz opowiem o moim sąsiedzie z drugiej strony, może to brzydko tak obgadywać, ale nie wytrzymam. Sąsiad ma ładny kawałek ogrodu bo działka 1300 mkw. Swego czasu był to uprawiany spłachetek przez poprzednich właścicieli, rosły kilkunastoletnie drzewa - orzech włoski (to śmieć zgadza się) ale też i piękna stara czereśnia, 2 grusze, śliwki i jabłonki. Najpiękniejsza była ta czereśnia, bo jednak niezbyt wysoka ale rozłożysta i dawała dobry cień. Jak nowy właściciel postanowił się budować wjechał spychacz i koparka i wszystkie te drzewa wyrwał i wykarczował, co ciekawe majster koparkowy zostawił czereśnię, aby się sąsiad jeszcze namyślił, a ten go sklął i następnego dnia czereśnia została wyrwana. Somsiad wybudował dom i wymodził za pomocą niedouczonych robotników ziemnych dziwaczne tarasy, bo działka, tak jak i moja, jest na łagodnym zboczu. Efektem tego jest ustawiczne spadanie jego małego dziecka z tych cholernych skarp. Następnie zasiał trawę. I na tym koniec. Ma trawę. Po świętach została mu choinka w doniczce, więc ją wkopał w ziemię. Na jego 1300 mkw jest trawiasta pustynia, nie ma ani jednego krzewu, drzewa - oprócz omdlewającej choinki, ani jednego kwiatka. Nie ma rabat ani nawet tych tui. Wydaje się to nieprawdopodobne, że można od pięciu lat mieszkać i nie zasadzić ani jednego tulipana czy bratka. A jednak tak jest, choć ile razy patrzę na jego teren, to wydaje mi się to nierzeczywiste. To ten facet, z którym graniczę i aby nie patrzeć w lecie na jego dziób, posadziłam pod siatką porzeczki złote, a te przybrały pokrój kolumnowy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Porzeczki znaczy słusznie ruszyły do góry zasłaniając somsiada z somsiadowem. Chujinka na tarasach porośniętych trawą to tzw. założenie perwersyjne. Sado - maso ogrodowe znaczy. Szkoda tylko że dziadyga zniszczył dla tych tarasów stary sad. Jak coś się nie wali i nie choruje to po co ciąć?! Miałby cień letnią porą, kwiaty, brzęczenie owadów i owoce. Wszystko za cenę paru dni roboty. No ale tarasy się czaiły, chujinka wabiła...;-)

    OdpowiedzUsuń