niedziela, 29 października 2017

Koty vs Tabazella - 145 : 1


Obniżenie temperatury i tzw. opad dżdżysty poskutkował zalężeniem się kotostwa w domowych pieleszach. Zalężenie było inwazyjne i  gwałtowne, po prostu pewnego dnia zastałam całe towarzystwo zajmujące moje całe łóżko. Wózeczek, koszyczki i spanka kocie opuszczone smętnie cóś wyglądały natomiast na łóżku, pod kocykiem - narzutą radośnie kłębiła się masa kocich ciałek szukających dla siebie najlepszego miejsca ( pazurem i zębem szukających ). No klasyka już nie raz przeze mnie opisywana w blogim , coś co zawsze ma miejsce kiedy robi się chłodnawo i kotom zachciewa się ciepełka. Próba zajęcie przeze mnie  miejsca w wyrze jak zwykle natentychmiast wywołała kocie niezadowolnienie, bardzo różnie demonstrowane. Tak, jest jasne że od długiego już czasu nie mieszkam z Lalentym, Felicjanem, Sztaflikiem i Szpagetką oraz Okularią tylko z Sebą, Brajanem, dwiema Dżesikami i Andżelą. Stado zachowuje się jak tzw. małe patole, zawsze broniły "swoich" miejsc  w wyrze i był problem z pozyskaniem należnej mi  działki ale ostatnio bardzo mocno schamiały i zaczynają pogrywać jak obrońcy  życia napoczętego ( zygotianie ) z babami. Znaczy usiłują mi  wmiauczeć w  jestestwo  bzdury typu  łóżko jest nasze  bo my tu teraz leżymy a na moją odpowiedź na te próby  "Won mi z mojego łóżka kupionego za moje pieniędze!" reagują nie tylko  werbalną agresją (  Brajan bierze się do gryzienia z pyskowaniem ).

Już podniesienie kocyka jest powodem do miauków, bynajmniej  nieżałosnych a takich pełnych pretensji i pultania nieuzasadnionego.  Brajan przy lekkim uchyleniu rąbka narzuty szykuje się do boju zaczynając przeciągle ryczeć ( Sebix dołącza, nie może być przecież gorszy choć  zajmuje środek wyra i co mu tam podnoszenie rogu  kocyka ). Po raz pierwszy doszło w domu do sytuacji kiedy całe stado odmówiło stanowczo ruszenia się z wyra, tak źle z zachowaniem jeszcze nie było. Brajan ryczał pokazując zęby  i się prężył,  Seba udawał że niby śpi ale leżąc i nie podnosząc łebka też wyrykiwał obelgi, obie Dżesiki w ogóle nie reagowały na to co się dzieje ( nie wiem czy stupor czy sen jak kamień ) w skutek czego nie ruszyły się o minimetr a Angela usiłowała udawać Brajana,  z tym że adresatką   agresji nie byłam ja tylko twardo śpiąca ( stuporzała ) większa Dżesika. Skutek taki że nikt się z wyra nie ruszył. Znów sięgnęłam po  broń atomową czyli perfumy, flakonik stoi przy komputerze ku wielkiemu niezadowoleniu kotów.

Miejsce strategiczne bo mogę szybko podjąć działania zarówno na wyrze jak i uniemożliwić kotom ulubione zaleganie na klawiaturze. W całym domu pachniało  różą damasceńską i drobiową wątróbką, którą stado życzyło sobie pożreć na surowo. Taa, zapach jesieni. Pomogło częściowo bo  nie ruszyło Dżesik, dalej twardo zalegały  stosując technikę kamiennego snu. Musiałam się wkulgnąć pomiędzy nie. A teraz  będzie przytoczony dowód na inteligencję  kotostwa. Wchodzę ja do domu ubiegłego wieczora a tam zajęte wyro. Zdzieram kocyk  z wyra a w nim ( wyrze nie kocyku ) piątka kotów śpi snem kamiennym, krzyczę po staremu  won i tak dalej a tu siurprajz - wszystkie wpadły w stupor, śpią snem stuletnim  jak królewna co się wrzecionem ukuła.  Ryczę ponownie a odpowiada mi jedynie  równy i spokojny oddech kocięctwa. Sięgam po atomówkę i pryszczę a tu nic oprócz woni róży damasceńskiej zawieszonej w powietrzu. Pryszczę raz  kolejny a tu nic tylko woń różana jakby bardziej intensywna. Koty nadal śpią snem sprawiedliwego bądź  tkwią w stuporze. Polazłam do kuchni, usiadłam na krzesełku pomyślałam i wymyśliłam. Nic bestii nie ruszyło ale na  otwieranie drzwi od lodówki w której jest  wołowina ( o czym stado wie bo świadkowało wkładaniu mięsa ) nie ma mocnych.

Na kocie łakomstwo niemal zawsze można liczyć - tylko dwa razy drzwiami  lodówkowymi stuknęłam a już stado czekało przy  michach! Spokojnie, nadszedł czas zemsty i  za stupor i za sen kamienny - wolnym kroczkiem ( żeby nie kusić Brajana do podgryzania ) ruszyłam do wyra obojętnie mijając lodówkę i zajęłam  sobą tyle łóżkowej  powierzchni ile tylko zdołałam. W kuchni trwała seria ryków domagalnych przechodzących w błagalne  miauczenia ale postanowiłam nic nie słyszeć i powoli zaczęłam zapadać w sen kamienny ( a może nawet stupor ). Coś tam w nocy czułam, jakby przymilania i układania się koło mnie ale jako że  msta się we mnie rozrosła jak pleśń na zgniłym jabłku zaproszeń z mojej strony nie było. Obudziłam się w tej samej  pozycji w jakiej zasnęłam ( co wskazuje raczej na stupor niż na sen ), wśród kotów grzecznie czekających przy  łóżku na to aż wstanę i raczę podać im posiłek. Taa, kotuchny... koteczki, kocidełka - pańcia rządzi na dzielni i nie będzie kot  pluł jej w twarz!  Nawet surową wątróbką i  wołowiną w pierwszym gatunku!

Dzisiejszy wpis ilustrują prace których autorem jest Gary Patterson, pochodzący z Kalifornii rysownik. Facet chyba jest hodowany przez zwierzęta, tak to jakoś wyłazi z tej twórczości, he, he.

6 komentarzy:

  1. :)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty się zając śmiej a ja tu strategię muszę obmyślać! Jak ten Napulełon.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Pytanie jak długo terror lodówkowy będzie działał?

      Usuń
    2. To proste - jak długo bedzie wołowina w lodówce. Musisz tylko raz na jakiś czas sypnąć po kawałku krowy kotostwu, tak dla zmylenia przeciwnika. Że niby nie znają dnia ni godziny :)

      Usuń
    3. Taa, a one zaprzestaną żarcia "gorszego" żarcia, tak w ramach rozbisurmanienia!;-)

      Usuń