niedziela, 12 listopada 2017

Żywina w oczku wodnym czyli rzecz o zbyt ciasnym akwarium

Wracam myślami do  cieplejszych czasów i smętnie myślę o tych wszystkich niezrealizowanych gryplanach. Cóś mało  jest pocieszające że to tzw. okoliczności miały wpływ na to że z planowanych ogrodowych zamierzeń ledwie cząstkę udało mi się w tym roku zrealizować.  No w końcu zawsze są jakieś okoliczności, może po prostu maksymalnie się napinam przy tych gryplanach a potem mam kaca bo real  leży jak leżał? Ech, życie, życie, nie ma co  dywagować dlaczego w temacie oczka wodnego nadal leżę, trzeba się trochę powymundrzać. Wiadomo, najpiękniej wymundrzajo się ci, którzy  specjalnymi sukcesami w  wymundrzanej dziedzinie popisać się nie mogo. No wypisz, wymaluj ja!  Wpis pewnie będzie miał branie, bo zdaje się  że w temacie oczka wodnego to większość ogrodujących też leży a niektórzy to już nawet zaczęli  kwiczeć. Znaczy to będzie takie "kontinułe" zeszłorocznego Jak nie zakładać oczka wodnego .

Zacznę od tego  że oczko wręcz prowokuje do zakładania  minizoo, no bo jakże to tak bez rybków, żabów i ważek. Zoolog musi być bo po co komu oczko bez rybków i to najlepiej tych cudnie złotych! No i  zaczyna się jazda czyli grzech ciężki nieumiarkowania. Rybków ma być ławica, choć oczko na ogół  nieduże. Ławica błyskawicznie zmienia wodę w zieloną  maź, dzielnie nawożąc stawek, człowiek dodaje swoje  trzy grosze dokarmiając rybki. Efekt wizualno  - zapachowy  powoduje że natentychmiast myśli się  o likwidacji bajora.  Niestety oczko o wodzie czystej jak  źródlana zdrojówka  wymaga  ograniczenia "życia  przyrody" i żelaznej dyscypliny oraz serca z kamienia ( odławiania narybku i zasilania  nim naturalnych zbiorników, a w przypadku gatunków egzotycznych to nawet nie chcę myśleć  czego  ).  Oczywiście zawsze możemy wpuścić w stado pokojowo nastawionych rybek takiego okonka na ten przykład.  Jednak takie rozwiązanie jest rozwiązaniem stawowym a nie oczkowym ( w oczku po pewnym czasie dokupujemy rybki dla okonka ).  Możemy też się tym wszystkim nie przejmować i niech zwierzaki zajmą się sobą same.  Natura zadziała, choć smród i w wypadku co wrażliwszych sumień tzw. kac moralny może nas prześladować.



Problem  zielonej  mazi nie  bierze się z niczego innego tylko z lenistwa. Głównie umysłowego, bo nijak do szerokiej rzeszy oczkujących "rybkowo" nie chce dotrzeć ta prosta prawda  że oczko ze zwierzętami jest czymś więcej niż zwykłą rabatą, ozdóbstwem i pieszczotą dla ogrodniczego ego. Oczko  jest miejscem życia żywych stworzeń.  Odnoszę czasem wrażenie  że  spora rzesza ogrodników, niby ludzi kochających naturę, urządza to wodne  zoo jak w XVI wieku urządzano przypałacowe menażerie - zwierz padnie, zastąpi się go nowym, ważne  żeby  przez jakiś czas sobie egzystował i  dodawał splendoru naszemu ogrodowi.    Piesa zaswetrowana została  uszczęśliwiona oczkiem "splendorowym" urządzonym przez byłego właściciela jej  hacjendy. W tym wypadku nadmiarem rybek zajmuje się kocia część rodziny, a ponieważ kocie dziewczynki są bardzo łowne problem rybek może rozwiązać się naturalnie w sposób ostateczny. I dobrze! Trzymanie zwierząt w małych zbiornikach ma w sobie smutek basenu dla karpi  na przedświątecznych targowiskach. Ryby pływające  w olbrzymich ilościach w małych oczkach, takich jakie zazwyczaj są urządzane w większości ogrodów, nie świadczą wcale o  życiu bliżej natury a jedynie o  braku  poszanowania dla niej. Oczko "splendorowe" jest oczkiem nieetycznym, powstałym z bezmyślności skrzyżowanej często z megalomanią. Fuj!!!



Megisława od Łąk przywołała kiedyś w dyskusjach oczkowych kwestię akwarium.  No właśnie, dobrze jest znać swoje możliwości.  Jeżeli jesteście w stanie opanować równowagę biologiczną w akwarium to powinno być wam łatwiej w o wiele większym zbiorniku. Ale jeżeli nie dany jest Wam ten dar sterowania  biotopem w małym rozmiarze to nie rzucajcie się na znacznie większy - to źle się skończy. I dla mieszkańców zbiornika i dla Was, jego posiadaczy. Jeżeli  Wasze oczka pozostaną niezarybione to nie znaczy  że nie będzie w nich  życia,  Kochani z wodą to ni ma  że ni ma - woda to życie ( i temu  żaden kreacjonista nie zaprzeczy ).

Dziś fotki zrobione nad stawami urządzonymi na Nerze, rybki i kaczki, dafnie i cóś jakby  raki ( ale  to chyba te  amerykańskie a nie szlachetne ) zamieszkują te wody. Właściwe miejsce dla żywych stworzeń.


9 komentarzy:

  1. Mamy oczko (mamy też naturalny staw, ale gdzie indziej). Oczko jest dość duże i głębokie, coś ze 30 m.kw. i do 2 metrów w najgłębszym miejscu. Z biegiem czasu zbrzydło, bo brzegi się ciut poobsuwały i folię gdzieniegdzie widać, ale to już zarasta. Samo. Mchem i inną zieleniną. To było moje raczkowanie w dziedzinie tworzenia biotopów zbliżonych do naturalnych, ale poszło nieźle. W strefie płytkiej są trzciny,irysy wodne i inne tataraki, w głębokiej - nenufary i grzybienie. Woda, w celu oczyszczania i natlenienia, jest pompowana podziemną rurą do takiego pieńka, z którego sobie sika na kamienie, a potem rzeczką (czyli po prostu rowkiem wyłożonym folią, wysypanym piaskiem i kamieniami i obsadzonym roślinami bagiennymi (ach, ten filtr trzcinowy!) wraca sobie do oczka. I wodę mam kryształowo czystą, o ile ktoś nie weźmie rzęsy wodnej za bród. Pompę włączamy tylko latem na 2-3 godziny dziennie, więcej nie trzeba. A ostatnio zaczynamy myśleć, że mała fontanienka, taki "sikacz" też wystarczy. Były rybki, niezbyt wielka ilość, ale mróz się z nimi załatwił. Selekcja naturalna... Są za to żaby, traszki,ślimaki, ważki i masa innego życia. Ptaki kąpią się na płyciźnie, pszczoły siadają i piją na mchu. Może nie jest to cud urody, ale pracy przy nim niewiele i swój urok ma. Wyławiana rzęsa i nadmiar wodorostów zasilają kompost.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, życie w wodzie to nie tylko rybki. Rybki w wodzie to za to czasem nadmiar życia. ;-)

      Usuń
  2. Nasz oczko wodne jest dołem bez folii, które zapełnia się wodą wraz z napływem wód opadowych i sobie jest. w tym roku nawet zaszczyciła nas para kaczek. A tak woda raz jest raz jej nie, w tym roku dzieki mokremu rokowi mieliśmy pełny staw. w zeszłym był suchy i straciliśmy wszystkie ryby. Ale patrzenie na wodę mnie ogromnie wycisza :)
    pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do relaksacji rybki tyż niepotrzebne, tym bardziej że stawek jest hym... tego... okresowy. Inna żywina do takiej wody przylezie. :-)

      Usuń
  3. Niestety koty nie dają rady :( Plan jest taki: rybki w dobre ręce (mogą to być dobre ręce opiekuna pingwinów w zoo ;)) a po wierzchu rzęsa jak u Gorzkiej Jagody. Żaby i zaskrońce niechże sobie żyją ale to karasie niestety sprawiają, że oczko wygląda jak zupa szczawiowa :(
    A propos: są tu może chętni na moje złote karasie? Warunek - zabrać WSZYSTKIE, co w brew pozorom łatwe nie jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa... Tabasiu, ta moja ławica - obecnie szacowana na kilka setek (realy - konsultowane z uniwersyteckim ichtiologiem) wzięła się z 4 (słownie CZTERECH) egzemplarzy wyjściowych.

      Usuń
    2. Właśnie o tym pisałam, cztery rybki puszczone na żywioł i zupa szczawiowa w wyniku erotomanii karasi. Może jednak te pingwiny?;-)

      Usuń
  4. Jesuuu, strach się bać tej żywiny. Nie mam oczka, a chciałam, mam wielką skarpę, której nie chciałam. Tak to bywa. Moje gryplany też leżą. I leżą, i leżą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na skarpach ty tylko kozice, he, he.;-) Gryplany to do siebie mają że potrafią się nagle straszliwie rozgryplanić.;-/

      Usuń