poniedziałek, 18 czerwca 2018

'Raubritter' - róża jedyna w swoim rodzaju

To nie przesada, 'Raubritter' to rzeczywiście róża wyjątkowa! Znacie zapewne sporo odmian  austinek, mieszańców  herbatnich, floribund czy tam inszych zbieranin różanych genów, a ile znacie mieszańców Rosa macrantha? Ha?! Sprawa miała się tak, w latach trzydziestych  ubiegłego wieku Wilhelm Kordes zweite ( pierwszym był jego tatuś, założyciel firmy Kordes und Söhne ) pracował nad wyhodowaniem  krzewów  różanych odpornych na warunki  zimnawej krainy jaką jest Schleswig - Holstein ( to w niej, a konkretnie to w maleńkim Klein Offenseth-Sparrieshoop znajdowały się różane pola Kordesów ). Skrzyżował między innymi Rosa macrantha 'Daisy  Hill' z 'Solarium'. Mamusia wprowadzona  w 1906 roku i nazwana na cześć własnej szkółki przez zasłużonego dla ogrodnictwa Brytyjczyka, pana Thomasa Smitha, to kwitnący białawym kwiatem o podwójnym okółku płatków  efekt krzyżowania hybrydy Rosa X waitziana var. macrantha .  'Daisy Hill' to dziś właściwie róża zapomniana, gdzieś tam się tylko plącze po rozariach i kolekcjach. 'Solarium'  czyli tatuś to wyhodowana przez  Francuzów a wprowadzona przez Australijczyków w 1927 roku hybryda Rosa wichuraiana. Po mamusi  'Raubritter' odziedziczył  kulisty kształt kwiatów, po tatusiu w kolorze płatków pojawiły się barwniki odpowiadające za zaróżowienie ( w niedużej ilości, bo tatuś kwitnie na czerwono  jak  ten zajadły komunista w  pochodzie  pierwszomajowym ).  Dzięki mamusi jest zdrówko i odporność na złe warunki atmosferyczne, dzięki  tatusiowi na ogół zdrowe, jasnozielone liście ( ich leciuteńki  szarawy odcień to po mamusi )  i wielkość kwiatu. 'Raubritter' został introdukowany w roku 1936 i  od razu było wiadomo że to jest "coś". Po pierwsze róża wielozadaniowa - można z niej tworzyć  krzewy,  traktować jak wspinacza ( zaliczana jest do typu climber ), zadarniać nawet jak kto lubi, po drugie zjawiskowe kwitnienie - krzew  kwitnie co prawda raz ale za to długo  i wytrwale. Kwiaty nie są specjalnie wielkie, takie około  pięciocentymetrowej średnicy ale za to o świetnym, okrągławym kształcie. Półpełne i lekko pachnące, bardzo trwałe ( mogą spokojnie przez  tydzień zdobić  krzew ) będą pięknie wyglądać zarówno w klasycznym różanym ogrodzie jak i  w nasadzeniach mało formalnych.  Pędy są giętkie, dłuuugie ( dochodzą do ponad  trzech metrów długości ) więc można wyczyniać z nimi cuda. Mrozoodporność bardzo dobra i jeszcze na dodatek znosi zacienienie! Cud nie róża! Oczywiście w tej beczce miodziku musi być łyżka dziegciu - czasem  'Raubritter' podłapuje mączniaka i znosi  to wówczas ciężko. Za to przycinać można oszczędnie, głównie tak formująco jak mieszańce Wichura.
Teraz o nazwie - 'Raubritter' to termin ukuty pod koniec XVIII wieku w Niemczech, w czasie wielkiej popularności tzw. powieści gotyckiej. Oznaczał on rycerza który z bidy wziął się za rozbój, co rzeczywiście zdarzało się niegdyś wcale często nie tylko niemieckim baronom ale i inszej europejskiej szlachcie. Nie wiem skąd ta nazwa - czy to pochwała dla zdolności przetrwania rycerskich rabusiów czy hołd dla romantycznej legendy zrodzonej parę stuleci po ich wytępieniu. Myślę że prędzej to  drugie, bo po prawdzie to raubritterzy to straszna hołota była i w ogóle  plaga i ból  głowy.


8 komentarzy:

  1. Uwielbiam tę róże. I w ogóle wszystkie o takim kwiecie. (PS. a skąd czerpiesz takie ciekawe historyjki o pochodzeniu?).

    OdpowiedzUsuń
  2. W kulistych różanych kwiatach łatwo się zadurzyć, wiem coś o tym, he, he. Co do historyjków - śledzę po necie. ;-) Zaglądam na blog Mariana Sołtysa i insze różane blogi, na lubianą przez różankowych stronę Helpmefind.com do działu poświęconego różom, w insze miejsca gdzie znajdę ciekawe info na temat historii roślin i ludzi którzy poświęcili im spory kawałek życia. Jak wygospodaruję na grzebalnictwo netowe trochę czasu to zawsze cóś tam wygrzebię. Niekiedy są to historie mrożące krew w żyłach, ludzkie pasje to nie powiew zefirkowy tylko dziki huragan. Kupuję też "roślinną" literaturę ( takie zboczonko mam;-) ) i tam znajduję niektóre historyjki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Marzyła mi się kiedyś ta róża (kiedyś-kiedyś, czyli minus ileśtam nadmiarowych taksonów temu), ale jakoś nigdy nie natknęłam się na nią fizycznie, bo pewnie bym nabyła. Mam słabość do tego kształtu kwiatu. Hm, skoro ona znosi lekki cień i nawet za pnącą może robić, to może ją na bramkę po zmarłym powojniku...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie rośnie w półcieniu i śmiem twierdzić że wygląda równie dobrze co w pełnym słońcu ( w tym roku może nawet lepiej, bo to co kwitło w pełnym słońcu to już nie kwitnie :-/ ). Za pnąca będzie robić bezproblemowo, niby climber ale jakby ramblerowaty, he, he. Pewnie przez tę giętkość pędów. Zapuść bo warto, jest urodna ale nieprzecywilizowana. :-)

      Usuń
  4. Tabasiu, w wolnej chwili odbierz maila :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odebrawszy a teraz urabiam Felicjana żeby w razie czego był mentalnie przygotowany. Urabianie polega na wydzielaniu pięciu deka mielonej wołowiny poza normalnymi posiłkami, Felicjan jakby już ćwierć urobiony.;-)

      Usuń
  5. Tabisiu - czy ja mogę więcej zdjęć tej róży poprosić? Jestem w niej zakochana...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się cóś tam choć nie obiecuję olśnień bo upał robi swoje. :-/ Obiekt uczuć wybrałaś nader rozsądnie, przyznam się że zastanowienie mam czy aby nie dokupić jeszcze jednego krzewu. To naprawdę fajna róża. :-)

      Usuń