piątek, 23 listopada 2018

Codziennik - O radościach listopada

 No i nastał nam ten czas  kiedy za oknem jest już tylko brzydkość  późnojesienna, brudnawa i zimna a domowe pielesze kuszą ciepełkiem, kotem gotowym do popieszczeń i dyskretnym migotaniem monitora. Nic  tylko nosa z domu nie wyściubiać i gawrę na ostrzejszą zimę szykować. Mła jeszcze się grzebie w jesiennych tematach pod tytułem pigwa w przetworach czy dosuszanie gruszeczków ( bo  mła cóś wolno w tym roku idą różne robótki, nie tylko te ogrodowe - mła się znaczy posunęła ) ale powolutku do mła dociera że zaraz grudzień i właściwie będzie  po jesieni.  Grudzień bowiem  ma to do siebie że upływa pod znakiem świąt, nawet dla tych ciężko niewierzących.  Tak to już jest że w trzeciej dekadzie owego miesiąca czas zwalnia i dzieją  się zdziwności.  Ludzie szaleją jak  Muminki przed Straszną Wigilią, najsampierw sprzątają wyczynowo, potem się obżerają tymi a nie innymi potrawami do rozpuku, w dni pokoju kłócą się zapamiętale z rodziną a czas obchodów zimowych świąt wieńczą użynając się na imprezie sylwestrowej na której występują  obficie posypani brokatem albo świecą w inszy sposób. Grudzień to już prawdziwa  zima  choć kalendarz spokrewniony z ciałami niebieskimi temu zaprzecza, zatem to ostatnie już  chwile kiedy można cieszyć się jesienią. Tak, tak cieszyć - wprawdzie pogoda  dodupna za to jednak prawdziwie listopadowa. To jest pewna wartość  w czasach gdy wiosna udaje lato a przedwiośnie jakoś tak zanika.



 Co robić w listopadowe wieczory? Przede wszystkim przywabiać koty, bez kota żadne listopadzenie nie ma sensu. Mruczenie listopadowe i promieniowanie ciepełkiem jest jedyne w swoim rodzaju, chyba w  żadnej inszej porze roku tak ich człowiek nie potrzebuje jak właśnie na przełomie jesieni i zimy. Oczywiście koty zdają sobie świetnie sprawę  że są dobrem deficytowym i skąpo rozdzielają  łaski.   No ale zawsze można kocyk  ciepły ustawić na odpowiednią temperaturę i towarzystwo przylezie. Ich ciepełko  jest inszego rodzaju niż to elektryczne i szczerze pisząc to grzanie kocyka uważam tylko za przywabiacz grzania właściwego.  Mła nie jest niestety na tyle atrakcyjna dla kotów żeby raczyły darzyć ją grzaniem bez  przywabiania kocykiem, tak samo jak miska nie jest atrakcyjna bez wypełniającego ją kociego chlania. Taka jest istota rzeczy i nie ma co z nią walczyć - kot stworzenie widocznie interesowne, nawet się nie sili na  ukrywanie pobudek ( siły to trza oszczędzać na straszenie myszek a nie na jakieś głupoty ).  Po przywabieniu kotów można zalec z lekturą lub też uzupełnić braki filmowe.  Mła ostatnio oglądała film  Coenów "The Ballad of Buster Scruggs". Nawet te mniej udane  filmy Coenów są dobre a co do tego to wcale nie jestem przekonana ( wbrew opiniom krytyków ) że jest to jedno  z ich dzieł niespełniających oczekiwań.  Rzecz jasna chłopaki bawią się konwencjami  bo film składa się z  paru historyjek i każdą można opowiedzieć w inny sposób ale braterski pazur widoczny w każdej z nich, po mojemu nawet bardzo widoczny a mła nie przeszkadza różnorodność bo mła  widzi jednak pewną spójność.  Myślę że ten film jest jak wino, czas mu się  przysłuży  i hym...krytycy dojrzeją. Mła oblookała też  film  "UFO" który o dziwo, nie był opowieścią o latających talerzach, porwaniach i tajemniczych eksperymentach a całkiem sprawnie zrobionym filmem o obsesji, cenie jaką się  za nią płaci, o postrzeganiu rzeczywistości i o tym jak może wyglądać kontakt i dlaczego nie będzie to kontakt masowy. Fajne kino, w przeciwieństwie do wielu filmów gatunku nie jest taką bajką przy której dziesięciolatki się ślinią z rozkoszy. Jedyny obraz talerzyka co to fruwa jest widoczny przez jakieś dwie sekundy w odbiciu na samochodowej szybie. Jak  kto nie lubi gatunku to niech go tytuł  nie odstrasza.


Oblookuję też od czasu do czasu nasz najnowszy serial polityczny ale jak dla mnie  to on mało wciągający bo  fabuła jest zbyt oczywista - politycy kradną.  Zaskakujące byłoby gdyby nie kradli!
Sposób zaciemniania też nie  dziwi bo do dawna jestem świadoma że "Łap złodzieja!" najgłośniej woła sam złodziej, coby  podejrzenia od się oddalić. Skala przekrętów i wyprowadzanej mamony była  do przewidzenia  po tylu latach "chudych",  kiedy to dostępu  do korytka nie było. Polityka prorodzinna czyli nepotyzm   to tyż  norma u politycznych nie wywołująca u mnie  okrzyków zdumienia.  Jedyne co mnie  dziwi to  fakt że ktoś się dał nabrać na bożo - ojczyźniane gadki i uwierzył w prawość i sprawiedliwość w politycznym wydaniu. Jak na razie to się rozwija wszystko zgodnie ze  sprawdzonymi wcześniej scenariuszami - "Pokażcie im jak się robi naprawdę politykę to się porzygają z obrzydzenia!". Śledzę ale bez specjalnych artystycznych oczekiwań, bo ta władza i tak się kiedyś skończy ( tzn. sondaże coraz bardziej przypominają wizytę  u wróżki Heleny, więc wróżę z czego inszego  )   a jak mła czuje w lewej pięcie że scenariusz robi się zbyt przewidywalny to uważa poświęcanie czasu na polityczną  telenowelę za jego stratę. Tak szczerze pisząc mła w tym wypadku boli tylko to że czujący pismo nosem obecni władcy Cebulandii  w obliczu rysującej się czarno  przyszłości dopiero zaczną zasysać!


Ogrodowo  to w tej fazie listopada mła  może jedynie gdybać.  No więc gdyby tak -  gdyby dosadzić jeszcze więcej drzew. Mła jakoś  tak ciągle drzewnie nie usatysfakcjonowana, pewnie dlatego  zw w mieście Odzi  w ramach  przygotowań do  Zielonego Expo wycinka trwa w najgorsze  ( bo na pewno nie w najlepsze ). Ot i tyle tych listopadowych radości.
Dzisiejsze ilustracje to takie obabrazki ze zbiorku smutkowe bajeczki, niestety nie bardzo wiem kto jest autorem czy autorką poszczególnych prac. Niby są podpisane i ze względu na formę mła podejrzewa  że to jest jedna  autorka czy jeden autor ale mła  jest tak ślepa że nie była w stanie odczytać nazwiska , czego to mła bardzo żałuje ( znaczy jak  któś cóś wie ,niech da znać to będziem rozsławiać ). Kimkolwiek jest ten któś  kto takie cudeńka narysował są to chwała jej lub mu  za prace tak pasujące do listopadowych klimatów.


P.S. Wilczyca wyśledziła to czego ja po samych obrazkach umieszczonych w pliku smutkowe bajeczki dawno, dawno  temu nie  zrobiłam - Kelly Louise Judd te obabrazki nam sprawiła. Chwała jej!

6 komentarzy:

  1. Dobrze poczytam sobie twój post z rana to ma się od razu dobry humor :)
    Jeszcze pominęłaś odchorowywanie obżarstwa świątecznego ;) Niektórzy mówią, że wiosny nie było w tym roku. U mnie była, pamiętam jak zawróciłam uwagę na to, że tak długo kwitną krokusy. Kiedy przyszło szybko ciepło to krokusy raz dwa się zawinęły i po nich. W tym kwitły długo, tak jak tulipany. Nigdy jeszcze tulipany nie kwitły mi tak długo jak tej wiosny. :)
    Moc uścisków :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i dobrze że się humor pojawił, u mnie musowo musi dziś być bo przede mną zakupy na weekend a tu czarny piąteczek. Wrrr... już widzę te dzikie tłumy. Umówiłyśmy się z Mamim na przedpołudniowe zakupy, może uda się uniknąć najgorszej nawały. Potem jednak same będziemy polować, w necie na tańsze bilety lotnicze. jakby wam zawieszało połączenia w lotniczych wyszukiwarkach to tak, to my się do tego będziem przyczyniać. ;-) W Odzi niestety wiosenność przeszła ino mig, w kwietniu temperatury były letnie. :-/ Może w przyszłym roku będzie jak Wielki Pogodowy przykazał. trzymam się tej nadziei bo uwielbiam wiosenne rozbudzenia. :-)

      Usuń
  2. Kelly Louise Judd
    http://kellylouisejudd.com/post/57187243879/lycopersicon-esculentum-pen-and-watercolor-on
    nie, żebym wiedziała ale gugiel od razu wywalił linkę, zaraz po Twoim blogu, przypadek ? :P
    czyżbym miała polubić listopad, za to, ze jest w niezmienionym stanie ? zastanowię się. co do grudnia nie mam złudzeń, ostatnie dwa tygodnie to dla mnie hardkor, nie żebym rzucała się w wir, bo się nie rzucam (od kilku lat jemy w Wigile sushi, przygotowywane przez dzieci a święto jest jedno), ale nakaz radości działa na mnie jak płachta na byka. 2go stycznia odzyskuje humor i kolory.
    moje koty wpadają do domu na michę, w ogonach maja cieple kocyki wienc muszem dogrzewać się sama, skarpety HeatHolder są niezastąpione ;)
    a jusz myślałam, ze włóczysz się pod piniami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bezczelnie przyznam że właśnie na sukces Twoich poszukiwań liczyłam, znaczy klasyka wg. leniwca została zastosowana. Obabrazki mam na kompie jakiś czas, a w pośpiechu albo z zapominalstwa nie napisałam czyje. No i potem masz babo placek bo szukanie po obrazkach mła się niekoniecznie udaje ( czasem się trafia a czasem długo, długo nie ). Współczuwam kociej obojętności ( pędzę z pocieszeniem że zapewne jest w dużej mierze udawana - koty tak majo ). Co do przymusowej radości - najbardziej z całej świąteczności przemawia do mła "O Tannenbaum!" i w związku z tym mła po raz pierwszy od paru lat planuje zakupić dżefko , które następnie usadzi w Alcatrazie. Jodełka to będzie i mła na tym zakończy świąteczność. Rodzinę i przyjaciół mła widuje tak często że nie czuje potrzeby zasiadania do stołu "z okazji", o ile dorosły Jezus jest na swój sposób interesujący o tyle mały Jezusek mła aż tak bardzo nie zanęca ( mła nie jest z tych którzy ciamkają z zachwytu na widok pyzatych policzków, oponek na nóżkach i dwóch zębów ), osioł i wół szopkowy całego czasu świąt nie wypełnią więc mła będzie bombkowała i chujiniła. I nie będzie sobie żałować, chujinkę ubierze w początkach grudnie - jak świętować to długo i wytrwale!
      Sweety co Ty tutaj piniami szczujesz! A rachunek za ciepełko to kto zapłaci?! ;-)

      Usuń
  3. rok temu, rzutem na taśmę, nabylim chuinke disneya w lidlu, z przeceny. miała adekwatny pojemniczek z kartonu w psy pluto, kaczory (tfu) donaldy i myszki miki oraz kartonowe zawieszki w tenże. chuinka 50 cm wzrostu przybyła w ciągu sezonu z 10 cm, stoi w doniczce i wjedzie na chwile w Wigilie, bo chuinek i obzdobek tez nie zdzierżam w nadmiarze, ale chłop i owszem wiec chłopskim targiem stoi potem do czech króli a zara potem won.

    OdpowiedzUsuń
  4. Po chujinkę to ja w tym roku pojadę do znajomej szkółki, bo to nie może być biedactwo z uszkodzonym korzeniem ( jodełka mła się marzy a jodełki majo korzeń palowy, wykopki im szkodzą ). Rok dla mła być cóś ciężki więc sobie choć zachujinkuje. Co prawda będzie bez kaczorów ( tfu! ) Donaldów ale że tak to określę - bardziej wesoło niż aligancko. Chujinka ma być kolorowa, może nie jakoś strasznie jarząca ale coolorków ma mieć moc. Takie są gryplany, na razie przygotowuję koty snując im opowieści o drzewkach po których się nie chodzi. "O Tannenbaum, o Tannenbaum...".;-)

    OdpowiedzUsuń