sobota, 29 lutego 2020

Po styczniu, po lutym, po zimie...


Mła  mimo  chęci ogrodowania  musi  siedzieć  w  domu. Po   pierwsze to  aura  ogrodowaniu  nie  sprzyja a  po  drugie  mła  czuje  że  posiada tzw.  korzonki  w  stanie   z  lekka  zapalonym. Troszki  ją  pobolewa   i   nie  chciałaby żeby  troszki  zamieniło  się  w  bardziej.  W domu  zajęcia  z  kombinowania  z  wakacjami, bo raz to  mła ma problem  samolotowy, dwa ona  jak  ona  ale  Mamelon to  lubi podłapać co  modniejszego  wirusa.  Co  prawda  Mamelon  może  go  podłapać  na zakupach  w  sklepie osiedlowym ale kto  wie  czy    ten  przywieziony nie   będzie  lepszej  jakości, lepiej  na  zimne  dmuchać bo Mami  wszelkie infekcje  przechodzi   z  przytupem. No  więc  siedzimy, śledzimy  i  uzgadniamy terminy co  idzie  nam  ciężko bo  do  tanga   to  w  naszym  przypadku  trza  więcej  osób.  No  i  się  wnerwiamy  "bo  już  witałyśmy  się  z gąską" a Mamelon  to   konkretnie  z  krewetkami . Zawsze  to  dodupnie  jak  się  człowiekowi plany  sypią a plany  wypoczynkowe  się  sypiące  to  w  ogóle  kaszana  po  całości. Mła  z  tego  wszystkiego aż  sobie  pocieszkę  ( zdjątko drugie  poniżej ) musiała  nabyć  za  całe  7  peelenów, tak  ją  gryzła ta  kołomyja  wakacyjna. Ona  już  łaziła  i  zapach  gelsomino  wdychała, tarroco kilogramami  jadła, moscato  w  stosownych  ilościach  spijała a  tu  dupanda.  Urlaub będzie  miała  krótszy i  z  obostrzeniami co ją łagodnie  do  świata  nie  nastraja (  Mamelon  jest  wnerwiona w znacznie  większym  stopniu  niż  mła, czemu  nie  należy  się  dziwić ).



Mła  się  przyzna że  nie przepada jakoś  specjalnie  za wypędzonymi   pierwiosnkami "niskopodłogowymi".  Pierwiosnek  bezłodygowy  Primula  vulgaris  w  wersji  marketowej, zwanej    mało  elegancko  oczojebną ,   to  nie  jest   akurat  to  co  kojarzy  jej  się z wiosennymi  radościami  ogrodu.  Te  olbrzymie kwiaty, znacznie  większe  niż posiadają porządne  ogrodowe  pierwiosnki,  rażą mła  swoją  sztucznością. Coolorki  też  najczęściej   są  agresywne  bo  pewnie  takie  są  pokupne. Mła  postanowiła że  po  kwitnieniu  podzieli swoje  bezłodygowce  i  posadzi  je  w  gruncie.  Może z czasem zaczną  przypominać zwyczajne a nie pędzone pierwiosnki  ( o  ile  żywota  nie  zakończą  jak  to  się  zdarza marketowym  wypędkom ).   Może  coolorek  w  gruncie będzie  bardziej  subtelny? Kto  wie?




Ciemiernikowo nic  nowego  się  nie  dzieje, zimne  noce  nie  sprzyjają  rozwijaniu   się  kwiatów.  Kwitnie  to  samo  co  kwitło  w  zeszłym  tygodniu. Pojawiły  się  co  prawda  pąki  nowych  siewek  rosnących wśród  kępek  konwalnika 'Nigrescens' ale  potrzeba  przynajmniej  tygodnia żeby  z  nich  się  rozwinęły kwiaty. Cyklamenowo  to  mła  miała  chwilę  wielkiego  zazdraszczania, zajrzała  była  bowiem  wirtualnie  do  ogródka  coolegi  Sonaja  a tam  po  prostu  cyklameny  dokładnie  takie  jakie  jej  zdaniem  być  powinny.  Nie  jakieś  tam  pojedyncze  kfiotki  rozsiane   na  dużej  przestrzeni  jak  to w  Alcatrazie  ma  miejsce, tylko zwarte  kępy, cała  masa  kwiatów.  Zazdraszczanie  mła po  oblookaniu  takiego  cudu  ogrodniczego  mało  co  a przeszłoby  w  fazę  zaprawionej   żółcią  zawiści a  wiadomo  że od  tej  fazy  do  chęci  uzbrojenia się  w  szpadelek i  wykonania  napadu  na  cudzy  ogródek jest niebezpiecznie  blisko. No  cóż, pozostaje  mła  zadowolić  się tym   co  jej  cyklamenowego kwitnie .


Z uprawą  cyklamenów  w  Alcatrazie  może nie jest  optymalnie  ale jakoś  jest, natomiast  tegoroczne  krokusy    jakością kwiatów  mła nie  powalają.  Pomijam  że  szybciej  zakwitły  te  w  gruncie  niż te  uprawiane na  parapecie,  to  wszystkie  te  kfiotki, Panie  tego, jakieś wypsiałe  takie, chudziuteńkie. Zdziwne  to  troszki  jest  bo  takie śnieżyczki  przebiśniegi  wylazły całkiem  porządne, kwiaty  wymiarowe (  nawet  jeden   kfiot  Galanthus  elwesii się wziął  i  pokazał ) i długo kwitnące. Nie  wiem  czy  to  deszcze, czy  zbyt  wilgotna  dla  cebul  gleba ale  tzw.  krokusy  botaniczne są  cieniem  samych  siebie. Oj, nigdy  nie  można   mieć  wszystkiego! W  roku  w  którym  siewki  cyklamenów pojawiają  się  co  i  raz  wśród opadłych  liści  kasztanowca, krokusy są  mało  udane.  W  Alcatrazie i  tak  z  kwitnieniem  krokusów   nie  jest  jeszcze  najgorzej, w  ogrodzie  Very  łany  krokusów  zostały  po prostu  rozmyte przez  intensywne  opady. Mam  nadzieję że  u  mnie  deszcze będą  raczej    z tych kapuśniaczkowo nieustannie  padających  a nie wodogrzmotowe. Przeca cały  sezon  wczesnowiosenny cebulowy  dopiero  się  zaczął. Zresztą  nie  tylko  kwiatom  roślin  cebulowych  gwałtowne  deszcze nie  służą, drobnica  bylinowa też  się  rozmywa kiedy  z  nieba  leje  z  siłą  wodospadu albo  tylko  pada  solidnie  ale  za  to  długo. Wiem, marudzę, deszcz  jest  naprawdę potrzeby  ale ogrodnicy  już  tak  majo że  sobie  lubio  powybrzydzać.




Koty  przyszykowane  już  do  wiosny, czarnule  tak  niegrzeczne że nawet  nasze  kamieniczne  psy  się  przed  nimi  salwują  ucieczką. Okularia  usiłuje  odbijać kawalerów  Mrutkowi  czego  skutkiem  są  scysje Mrutiego  z  przyjaciółmi.  Ostatnio  Mruti  co  prawda pokłócił  się  z  Pasiakiem  nie  o  względy  Okularii a o   kawałek  słoninki wywieszonej dla ptoszków w grudniu, kiedy  jeszcze  myśleliśmy że  będziemy  mieli  cóś  na  kształt  prawdziwej  zimy. Nie  chodziło  o  to żeby  słoninę zeżreć  ( zarówno  Mrutek   jak i  Pasiak  brali ten  kawałek  świninki  do  paszczy  z  wyraźnym  obrzydzeniem ) tylko  o  to  żeby  ją  posiadać i  afiszować  się  z  tym  posiadaniem.  O  prestiż  znaczy  poszło. Mrutek  po  tych  nieudanych próbach  zagarnięcia ochłapu  (  Pasiak okazał  się  być  bezczelnym  kocurem ) naprawdę  solidnie się  obraził - Pasiak  za  oknem  prosząco się  wydziera  a  Mrutek  udaje  że  nie  słyszy  i  ani  myśli  wyjść   do  kumpla. Złośliwie   siedzi  na  wewnętrznym  parapecie  za  zamkniętym  oknem  i  patrzy  przez  przezroczystego dla niego Pasiaka, celowo nie  widząc  jego  póz  zachęcających.   Ignorowaniem  Mrutek  postanowił  Pasiakowi  pokazać jego  miejsce. Faworyzuje  za  to  niejakiego  Pysia i Ocelota  2. No  a  Epuzer  to  w  ogóle  inna  bajka bo  Epuzer jest  wzorzec męski, znaczy  samczy. Teraz kocie  fotki. Najsampierw  ogrodowe.  Na  pierwszej  poniżej Szpagetka  wykryła  szkodnika  bukszpanowego ( niestety, będzie  oprysk  bo  inaczej  się  nie  da ). Zwróćcie  uwagę na  wściekłą minkę ( właśnie  przygotowywała  się  do  ataku  na  Sztaflika -  atak  rzecz jasna  z  rykiem "Mamo  ratuj, biją  Szpagetkę!" -  jej  stary  numer, zawsze  jak  atakuje  to  ryczy  że  to  ją  biją ) i  najmodniejszy  fason  ogona "na lwa" (  ci  którym  ogonek  Szpagetki  przypomina  szczurzą końcówkę  będą  mieli  wysyłane  złe  fluidy ) .


Teraz  Mrutek  robiący  słoneczny  patrol i  lokalizujący Okularię (  hym... jeszcze  jedną przyczyną nie najwyższej  jakości  krokusowych  kfiotów są  rabatowe zabawy Mrutiego  z  Okularią ).



A  to  Mruti  i  Sztaflik  próbujący wyłudzać  żarcie , na pierwszym zdjątku  poniżej  pierszoplanową osóbką kocią jest  Sztaflik  a  Mrutek  udaje że nie  interesuje  się  krokusami ( czytaj  kocią  trawką  ).  Na drugiej  fotce  poniżej Mruti na  lewo   Sztaflik  na  prawo, po  wyłudzeniu. Aha, Mrutek  przesyła  Madce Tymczasowej Beni pozdrówka  z  buniolami i  zapewnienia że zachowuje się  jak  ten  anioł. No  dobra, czasem  jak  upadły  anioł ale  taki  o  złotym  sercu.


4 komentarze:

  1. Ja też siedzę i śledzę. A moja Sycylia za 2 miesiące staje się coraz mniej pewna :( Pocieszam się, że majówka w ogrodzie też może być przyjemna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martwiaj się, wysokie temperatury sprzyjają dżumie i cholerze a nie chorobom grypopodobnym ( choć mutowanie wirusa czasem sprawia niespodziewanki, patrz druga fala grypy hiszpanki ). Mła się zastanawia dlaczego taka panika wybuchła z powodu wysoce zaraźliwego ale jednak nie bardzo groźnego wirusa a kiedy był naprawdę wielki problem z SARS, który ma 30% śmiertelność, czy z tym świństwem od meksykańskich świnek, które jest jeszcze bardziej zabójcze to cóś cichawo było? Może to tak że ludzie lubią się bać jak w kinie, trochę "nie naprawdę"? Myślę że Twoja Sycylia za 2 miesiące jest jak najbardziej realna. :-)

      Usuń
  2. Ja już zapowiedziałam mojemu zmiennikowi, że jak przywiezie jakieś świństwo z nart, to urwę ep przy samej d...e. też miał Italię w planach, a gdzie dojedzie, to zobaczymy.
    Kociambry cudowne, a co do ogrdu, to już się nie wypowiadam, tylko zazdraszczam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pocieszające bo jak przywiezie nie z nart ale z naszej własnej, ódzkiej komunikacji miejskiej to zachowa odnóża wraz z przyległościami. ;-) Italskie góry ponoć średnio zapowietrzone, problemem jest raczej zbiorkom czyli lotniska albo autokary. Mła jedzie do tzw. niebiewskiej strefy, czyli tam gdzie świństwo nie zawitało albo wyłapali je szybko i się nie zdążyło rozprzestrzenić. Mła tak sobie myśli że na pewno jedno co dobre z wirusa to jest to że wreszcie lud nie tylko nasz łapy zaczął myć namiętnie. Halleluyah, że teraz a nie przy czymś dżumopodobnym! Dziś smętnie bo leje i ogroda nie oglądam, ale się cieszę że leje - Ewandka mówiła mi wczoraj że Biebrza i okolice w tym roku nie przypominają siebie, nie ma rozlewisk! :-/ Koty tradycyjnie niedobre, znaczy zdrowe i zadowolone z życia. :-)

      Usuń