niedziela, 16 lutego 2020

Wiadome Święto




Srebła  wyczyszczone, "wzaón"  z gepardo  - lampartem wyciągnięty, fylyżanki  z  kotami  przygotowane  do  świątecznej  kawy -  znaczy  obchodzimy. Jeszcze tylko  wierszyk  muszę  na  pamięć  wbić żeby  go  potem  przed  kotostwem  wyklepać. One  chyba  wiedzą  co  się  szykuje  bo  bardzo, bardzo,  określiłabym  nawet "mucho  na  el dopalaczach" interesują  się  zawartością  lodówki.  No  bo  w  lodówce  stosowny  prezent  na  obchody.  Najsampierw  to   chciałam  im   kupić  nowy  kocyk na  wyrko  z  okazji święta ale  doszłam  do  wniosku że  to  byłby  prezent bardziej  dla  mła  niż  dla nich. No  i coolor jakby  też  nie  do  końca  paszący, niby  musztarda  miodowa ale  czy  one  by  się  na   nim  optymalnie  prezentowały?

Taka  Szpagetka  to  na  ten  przykład  wielką  wagę przywiązuje  do rzeczy  na  których  tle  się   prezentuje. Preferuje śnieżne  biele  i  delikatne  kremy, najbardziej  lubi  się  na  ich  tle  prezentować  po  spacerkach w deszczowe  dni  czynionych. Ładnie  się  na  jasnym tle wygląda, tak   siłą  kontrastu  i  obecność  jest hym... tego... zaznaczona. Okularia  z   kolei woli  ciemniejsze  tła, wiadomo -  blondynka.  Sztaflikowi jako  mentalnemu  kociemu  facetowi  wsio  ribka, byle  "miętko"  było, Mrutek z  kolei  lubi  wszystko  w  co  można  się  zawinąć  jak  nadzienie  w  naleśnik. Mła postanowiła że  kupi  im  kompromisowy kocyk  w  kolorze  oliwki,  dość  jasny   dla  Szpagetki ale  nie  aż  tak   jasny żeby  Okularii na  nim  nie  było  widać, miękki  i  dobrze zwijalny.

Jednakże jak   już  napisałam,   mła  się  w  porę  zorientowała  że  po  pierwsze  primo to  prezent  bardziej dla  niej niż  taki  który  sprawi  radość   kotom, a po  drugie  primo to najlepszym  prezentem  dla  kota  jest  ten  bezpośrednio przyjmowany do żołądka.  Tak, bo do  tych  kocich  serc  pośrednio przez  kocie  żołądki trza  się  dostawać. No  i  w  związku  z  tym  w  lodóweczce spoczywa w  oczekiwaniu  na  pożarcie  rybka  i  wołowinka a stado  już  się  o  lodówkę  ociera i  pomrukuje (  na  szczęście żadna  z  dziewczynek  nie  pokazała  jeszcze  Mrutkowi z  detalami jak nasz  ukochany  Felicjan  radził  sobie  w  takiej sytuacji, Mruciu   nieświadomy  i żarło  ma  szansę doczekać  spokojnie  do  jutrzejszych  obchodów ).


To  pierwsze obchody kociego święta  dla  Mrutka. Mła  dostała  od  Zasweterkowanego  Psa  (  buniole  dziękczynne ) fotki  ze szczylkowych  chwilek  Mrutiego. Hym... mła  teraz rozumie dlaczego  Mrutek w  Domu  Tymczasowym  nosił  imię  tymczasowe Kasztanek. W  sztucznym  oświetleniu  i  na słoneczku Mruti  lśnił  jak  ruda  Rita  Hayworth. To że  był  podobnie  jak  Rita  piękny  i seksowny to  oczywista  oczywistość. Obecnie  Mruti nadal  pielęgnuje  urodę  a  oprócz  tego  pobiera stosowne  nauki ( mła  uważa  że  kot  powinien  być  wykształcony, taki  Laluś  to  trzy  fakultety ukończył, w  tym  filozofię  a Felini miał  wykształcenie  techniczne -  specjalność otwieranie zamkniętych  drzwi ). Mruti  studiuje  obecnie  ogrodnictwo, wczoraj  na  ten  przykład  miał  zajęcia  z  przesadzania  krokusów. Pamiętacie krokusy w  styczniu posadzone przez  mła (  samodzielnie, Mrutek nie  uczestniczył  przy  sadzeniu bo  miał wychowanie  fizyczne na  naszej  robinii  zwanej  akacją )? No  więc z  cebulek  wyrósł  szczypiorek i  lada  dzień  oczekujemy krokusowych kwiatków.  Tych  pierwszych, z  wcześniej  posadzonych  cebulek  bo   po  tym  pierwszym  sadzeniu  było  drugie, żeby nam  kwitło  dłużej. Mrutek  uznał  że  najwyższa pora  wysadzić  cebulki  niespełniające  standardów i  bardzo  dzielnie  zabrał  się   do pracy.  Niestety  nie  zapoznał się  kocinek  z  pojęciem  standardowych krokusów  i  madka  musiała  korygować pracę. Jednakże  należy  docenić że  sam  z  siebie za ogrodniczenie   się  wziął. Ha, wszystkie  moje  koty  zawsze  interesowały  się  ogrodnictwem! Madce  zostaje  się  tylko  cieszyć (  no  bo  co  innego  może  robić? ) że  Mruti tak ochoczo postanowił  kontynuować tradycję.

Madka  jak  oblookała te  szczylkowe  fotki  to  doszła  do  wniosku  że  Mruti  od  początku  nieźle  się   zapowiadał. Chłopiec  był  z  niego  śmiały i  wiedzy  ciekawy. Madka  Mrutka  może  się  założyć  że  w  Domu  Tymczasowym szczylowaty  Mrutek swoim  głodem  wiedzy nie  raz  i  nie  dwa  dał popalić  Madce  Tymczasowej. Madce  Mrutka  wystarczyło  zerknąć   tylko  na  uchwycone  na  fotkach  spojrzenie i wyciągnięte  łapki. Za tym  lukierkiem  kryje  się   najrzydziurność, zamiłowanie  do dodrapywania  się  sedna  problemu oraz odwaga  wyciągania  wniosków  i  nie  tylko  ich. No  cały  Mruti, od  kociolęctwa obdarzony darem ciekawości świata.

4 komentarze:

  1. Taabazo, trza było kociambrom kupić ze cztery nowe drapaki i zamontować drzwiczki w drzwiach do samodzielnego wychodzenia na spacery o porach stosownych dla kociambrów. Mam nadzieję, że choć trochę słodyczy dostały milusińskie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Po co kolejne drapaki jak najlepiej jest drapać co lepsze mebelki pańci? Drzwiczki do samodzielnego wychodzenia to najlepiej obrotowe, z takich może raczyłyby korzystać. Może bo najlepiej to pruć sznupę przy oknie. One same są słodyczą tym niemniej była próba pozyskania słodkiego ( Mrutek testował biszkopciki, nawet mu smakowały ). :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzień kota był!? To złóż im ode mnie życzenia serdeczne! Moje okoliczne na mój widok zwiewają, tylko spojrzę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje okoliczne są świadome tego że zrywają z drzew ptaszki zanim dojrzeją i na wszelki wypadek się wstydają. ;-)

      Usuń