poniedziałek, 30 marca 2020

Zarażanki i powiastki kwarantannowe

Mła  nie dowierza, pytania okołokoronawirusowe, że tak je określi, pojawiły się  wcześniej  niż sądziła że się pojawią. Pewnie z powodu statystyk i takich tam różnych dziwnych rzeczy które zaczynają wyłazić  wytropione nie przez nawiedzonych blogerów ( he, he, he ) tylko dziennikarzy śledczych. Nie przebiło się  to jeszcze  do mainstreamu na dobre ale są już pierwsze krople drążące skałę. Mła  czuła  że  będzie śmierdzieć, jednak  zdaje  się że skala smrodu może zaskoczyć nawet ją, nawykłą do smrodów  wszelkiego typu z racji  że  podejrzewa niecne zamiary niemal u  wszystkich zarzundzających wynikające  z  tego że władza działa na ludzi jak  narkotyk ( rany, wychodzi na to że mła  jest anarchistką ). Oczywiście  zaczyna się jak  zwykle od tzw. ekspertów  WHO i  zaleceń ( mła  się natentychmiast włącza cóś jak deja vu ) ale dalej jest coraz ciekawiej. Jeszcze trochę a mła się poczuje jak ten głupek grany przez Jude Law, któren  "forsycją"   handlował w jednym z hollywoodzkim filmów o  zarazach. No bo z jednej strony wierzyć się nie chce  a z drugiej twarde liczby, konkretne procedury zawieszane z nie wiadomo jakich medycznych względów, coraz głośniejsze ćwierkania medyków epidemiologów ( podkreślam tę specjalizację ) o tym że jest nie halo i epidemia owszem jest ale ona cóś  inna  niż ta mendialna, itd. . Mła  się  zastanawia czy nie lepiej by dla niej  było żeby ona też uwierzyła  w ciężką zarazę a nie w taki tam kolejny patogen, jakie  co  roku pojawiają się w sporej ilości, w  końcu  to by było łatwiejsze  bo mogłaby się bać razem ze wszystkimi bojącymi a nie czuć się jak nawiedzona  od teorii spiskowych.

U nas panikę koronawirusową wykorzystuje się łopatologicznie, ćwierka się o  wyborach coby maluczkich zająć innym tematem niż rozpiendrolenie państwa, nieważne  czy wynikające z zetknięcia z prawdziwą czy z urojenia groźną chorobą bo realnie istniejące, o czym można  się  teraz niemalże  namacalnie  przekonać. No bo jak  staje onkologia z powodu walki z koronawirusem a ludzie zaczynają się bać szpitali bo wg. nich  sieją zarazę  to nie świadczy to o tym że państwo  kontroluje sytuację. Uspokajający głos ministra  zdrowia to może  i  działa  na  zdrowych ale chorzy na choroby nowotworowe będą mieli głęboko gdzieś ten spokój. Ich rodziny też i jeszcze moment a takie sprawy jak stan służby  zdrowia i brak faktycznych zabezpieczeń finansowych ze  strony państwa a nie wybory zaczną ludzi na poważnie zajmować. Oczywiście te wszystkie  wyborcze bajdy, nowe zakazy i insze pozory kontroli lekko już wkurzonego społeczeństwa ( miało się  spłaszczać a się nie spałszcza, co zresztą było  do przewidzenia ) to jest igranie z ogniem ale w destrukcjach i  rozkładach zawsze byliśmy dobrzy, jak to  stwierdził dawno temu  wieszcz, mamy pewien problem jako społeczeństwo. Ciekawe jest jak bardzo rozjeżdżają się teraz oczekiwania ludzi  i  władzy, źle to  wróży obecnie  zarzundzającym z czego oni  zdajo sobie sprawę. Doły spanikowane, nawet  te  z  władzą związane,  zaczynajo mieć  w dupie  co mówi góra, będzie się działo. Mła zakupi popcorn i będzie oglądać.

À propos, mła ostatnio obejrzała na  ekranie kompa najnowszy film  Komasy. Polecam! Nie jest taki wielowymiarowy jak "Boże Ciało" ale w sam raz na czas epidemii ukochanej przez masowe media. Dżizuu, pan Janek ma rękę do  aktorów, dla mła kolejne  łodkrycie  grające rolę główną. Mła  się zastanawia jak Komasa robi ten numer z oczami bohaterów - charakteryzacja, oświetlenie, operatorska robota? W jego poprzednim filmie i  w  tym nowym główni  aktorzy grają spojrzeniem, cóś pięknego. Dla mła  wreszcie  cóś do przegryzienia, ileż można szukać  czegoś  nowego do obejrzenia wśród  seriali  produkcyjniaków i filmów  typu zabili go i uciekł? Mła  czuje  się po przeglądaniu ofert platform jak jaka elita, ma nieuzasadnione poczucie wyższości nie tyle intelektualnej  co estetycznej. Wiadomo, poczucie  wyższości pierwszy krok do robienia głupot, więc mła z  tym walczy. Tylko cóś  ciężko jej idzie jak  Avengersy atakujo!  W domu po staremu, Ciotce Elce powolutku schodzi z  twarzy opuchlizna i lżej  się jej oddycha,  Małgoś -  Sąsiadka przestraszona wizją pięcioosobowego pogrzebu wyłazi tylko   na Podwórko i  do Alcatrazu, Cio Mary nas nawiedziła i uraczyła  historyjkami o  tym jak  Wujek  Jo  walczy z  zarazą ( mła rżała  tak że brzuch ją zaczął boleć, przepona się przepracowała ). Z nadzwyczajnych domowych wieści to mama Wujka Jo kończy jutro 100 lat. Znaczy tak w  sposób zgodny z oficjalną metryką, 100 lat temu ludzie się tak papierami specjalnie nie przejmowali. Jest cinżko  wkurzona na okoliczności bo  była planowana impreza ( Danka, mama Wujka Jo uwielbia imprezy, miała  gryplany niemalże weselne ). No ale co robić? Cio Mary i Wujek Jo pocieszają ją że imprezową kasę wyda na dłuższy pobyt nad morzem ( Danka jeździ do  wód  co  roku, ponieważ dobrze się tam czuje i nabiera sił na życie w mieście ). Podobno  zaczyna się oswajać z tą myślą i nawet jakby się cieszyła, znaczy snuje wypoczynkowe plany.

Wieści ogrodowe praktycznie żadne - w nocy przymrozki, w  dzień  niskie temperatury to mła  się  wyżyć  w ogrodzie nie  wyżyje. Zaczęła  przedświąteczne porzundki w domu ale porzundki  domowe nie  są tak miłe  jak porzundki ogrodowe. Mła ich nie lubi bo nie  znajduje  w  nich przyjemności ( no taka już jest ).  Dzisiejsze ozdobniki to wspomnienia jej dzieciństwa. Wychowała  się na  tych pocztóweczkach, które  dostała od  babci  Wiktorii, uwielbiała słodkie dzieci, pieski, kotki i  kaczątka. Jak  była  starą krową odkryła że ukochane przez nią obrazki to narzędzia nazi propagandy a ich autorka , Ilse Wenge Lungerhausen była tak umoczona w system że aż uszami wypływało. Obrazeczki słodkie i niewinne ale Ilse ilustrowała tymi słodyczami nazistowskie książki propagandowe dla dzieci napisane przez jej męża Bernharda. Bernhard Wende  był  zresztą wyznawcą ideologii  wujka Adiego, jego postawę  trudno inaczej określić. Już mniej słodko, co? Inaczej się patrzy na rozkosznego bobasa w hełmie na główce. Ilustracje jak raz  pasujo do  dzisiejszego wpisu. Teraz już wiecie dlaczego mła  taka podejrzliwa, od wczesnego  dzieciństwa miała  do  czynienia z nieciekawej proweniencji słodyczą  i teraz  z niej na  starość niedowiarstwo wychodzi razem z włosami i zębami.

17 komentarzy:

  1. Ja cię kręcę, nie wiedziałam o tej Ilse :(
    Ja też bardzo lubiłam i lubię te obrazki. Noś mnie oświeciła...
    Z drugiej strony to też wyjaśnia, czemu ja w tym samym obozie niedowiarstwa siedzę i kaszę gotuję na ognisku :) Coś mi się widzi, że my wszyscy robieni w konia (czemu konia?) jesteśmy. Kiedy próbuję jakoś tak delikatnie dać znać o tym pobratymcom, to mam wrażenie jakbym im zabierała cukierka, albo nawet bombonierkę całą. To przestałam.
    Współczuję pani Danucie, to wredna niesprawiedliwość. 100 lat to jest naprawdę coś i trzeba to jakoś podkreślić w życiorysie, a tu taki klops.
    No cóż, teraz czekamy aż świat się obudzi ze snu wariata. Spokojnego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mła odkrycie kim była Ilse to też był swego czasu szok. Kiedy mła była nastolatką u kresu nastolęctwa to zgadała się z panią wychowaną na nazi powiastkach dla dzieci. Ona wspominała mile ( miała całkiem fajne dzieciństwo ) ale z tych jej opowiastek to wychodziło cóś o tej lekturze i rysuneczkach co ja znałam z lektury "Wesołyjech Kartinek", tylko że na sterydach. Później, już w czasach netu mła sobie trochę o małżeństwie Wende poczytała. To nie byli konformiści, oni naprawdę zawierzyli. Smętne.
      Mamie Wujka Jo jest Daniela. Ona jest medyczna więc niby powinna epidemię groźną dla staruszków rozumieć, natomiast cóś nie rozumie bo jak stwierdziła zapychanie OIOMów bez wstępnej "ratowniczej" segregacji zarażonych to cytuję "głupota o jakiej nigdy nie słyszałam".
      Na temat robienia ludzi w konia - nie pierwszy to i nie ostatni raz. Ludzie niechętnie przyznają że ktoś ich wykukał, nikt nie chce wychodzić na głupka więc będą twardo bronili swojej wersji realu, tzn. dopóki da się obronić. Zauważ co się dzieje w sprawie włoskiej ( a zaraz będzie się dziać w hiszpańskiej ) - wszyscy szukajo przyczyny większej zjadliwości wirusa a to w jego mutacji, a to w genach mieszkańców Italii. Pewnie jeszcze cóś wymyślą co by mogło być przyczyną nadumieralności. Przypomina to mła nieco szukanie zakazanej broni w Iraku. A tymczasem medycy włoscy przeca mówią o tym jak klasyfikowano zgony, wcale nie półgębkiem. Myślę że na razie jest o tym cicho bo jeszcze jest społeczne wzmożenie. Dopiero jak wygramy z epidemią, kurz opadnie, trochę się to uleży i ludzie zaczną przytomnie podchodzić do tego co im się właśnie przydarzyło to zaczną wychodzić kwiatki. Na razie mamy karnawał strachu i w związku z tym wyłączone myślenie.

      Usuń
    2. Mój syn strażak pilnuje namiotu tzw. kwarantanny. Zgłaszają się tam ludzie, co niby czują, że mogą mieć i chcą testu. To ich się tam ładuje, zamyka i krew pobiera. I jak przyjdzie następny, to też do namiotu, na kupę. I tak siedzą. Po dobie nazbiera się trochę czekających. I jak jeden okaże się pozytywny, to reszta zdrowych ma przechlapane ;) A statystyki rosną.
      Do tej pory czekali dobę na wyniki, teraz czekają trzy doby. Sen wariata.
      I tak się bawimy. Ale podziwiam ogrom idiotyzmu, naprawdę...słów brak.
      W naszych sklepach ŻADNA sprzedawczyni nie zachorowała na nic. A ludzie z Belgii, zanim wprowadzono kwarantannę, łazili i był szał zakupów. Ne było rękawiczek, maseczek itp. Żadna. Wszystkie zdrowe. I ju :) Wygadałam się, lżej ;)

      Usuń
    3. Opowieści kwarantannowe ratowników, strażaków i policjantów so takie że mła sobie myśli że to dobrze że u nas tak mało tych testów bo organizowanie punktów medycznych sprawia że dopiero się może roznosić. Mła paczy, paczy i tylko ludzi jej żal bo wielu z nich naprawdę się boi o wiele bardziej niż tego wymaga real. Przestają myśleć i wpadają w manię śledząc nieustannie liczbę zarażonych, zmarłych itd. . Przebudzenie będzie bolesne bo to będą rachunki. Dopiero wtedy zacznie dochodzić do nich rzeczywistość. Nie chciałabym być wtedy na miejscu żadnych zarzundzających, oni będą usiłowali zwalić różne rzeczy na epidemię cinżko śmiertelną ale mam wrażenie że to nie poskutkuje bo real będzie kwiczał.

      Usuń
  2. To już nie wiem, co mam myśleć.
    Jest zaraza czy nie?
    Trzymać się zaleceń czy nie?
    Umrzemy czy nie? ( na to pytanie jest na szczęście tylko jedna odpowiedź )
    Znaczy się umrzemy z koroną czy bez?
    Tabaaza, Ty cedzisz półgębkiem a mnie trzeba łopatologicznie, bo przecież nie łudźmy się, jestem kawałkiem suwerena.
    U nas znowu zima. Całkiem spora.
    Też bym chciała dożyć setki i dąsać się, że imprezy nie ma. :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agniecho Ty masz myśleć samodzielnie a nie podpięta pod jakąś inszą wymyślność. Amen. :-) Epidemię mamy ale nie taką jak to nam się usiłuje wmówić. Ona jest inna jeśli chodzi o skalę już zarażonych, tych co przechorowali a nawet tych co im się na powikłania związane z choróbskiem zeszło. Pierwsze przypadki, jakby nieoficjalne, były w kraju znacznie wcześniej niż w marcu. Pisząc znacznie nie mam na myśli ostatniego tygodnia lutego. Czyli tzw. spadochroniarze przywieźli ukoronowanego Azjatę wcześniej. Sama a nie z tego że jedna pani drugiej pani tylko z bardzo bliska znam przypadek kiedy lekarz zapytał o zgodę na sekcję kobiety lat 87, zmarłej na ową słynną już "niewydolność krążeniowo - oddechową" w przebiegu choroby nowotworowej bo: chora nie była w fazie terminalnej choroby, zapalenie płuc miało dziwny przebieg i nie wyglądało na tzw. zachłystowe. Rzecz ta dziwna ( chora przebywała ok. tygodnia na oddziale a szpitale nie majo kasy na sekcje staruszków )się działa w mieście Odzi na przełomie stycznia i lutego. Ciało mamy R. spalone dawno, o testach nikt na początku lutego nie myślał. Takich przypadków pewnie było więcej. Potem były ferie i mnóstwo ludzi wróciło zagrypionych, testów rzecz jasna nikt nie robił a śmiertelność "grypowa" była jaka była, znaczy normalna bo na powikłania pogrypowe umiera w naszym kraju mnóstwo ludzi. Część z tych zgonów kwalifikuje się jako śmierć w wyniku powikłań a część wiąże się z tzw. chorobami głównymi ( to kwestia statystyk ). A potem zaczęła się jazda. I teraz ona trwa. Faktyczną liczbę chorych usiłuje się u nas oszacować na podstawie zgonów osób u których stwierdzono obecność patogenu. Zaczynają się schody bo przeca każdego zmarłego nie badajo. Dołazi sprawa testów i konieczności wykonania ich większej ilości na jednym osobniku. A testów jest tyle ile jest, rabolatoriów tyle ile mamy i wiemy tak naprawdę szacunkowo, na oko ( a na oko to jeden w szpitalu umarł jak mawiała moja babcia ). Znaczy błądzimy we mgle i to nie tylko my bo z nami reszta świata. Zdaniem mła to żyjemy z epidemią już od jakiegoś czasu ale dopiero od miesiąca na tym puncie zwariowaliśmy, głównie za sprawą mendiów i polityków którzy nie potrafili inaczej zarządzać kryzysem niż zarządzają. Co do przestrzegania zaleceń, mła jest zdania że dura lex sed lex i mimo że ma swoje zdanie na temat epidemii to dla zachowania spokoju społecznego trza się prawu podporządkować.
      U niej dziś też zima i dodupnie. Mła nie wie czy dożyje setki bo u nas smog znów jak cholera. Ciekawe kto będzie płakał w mendiach nad tymi wszystkimi którzy w wyniku uwędzenia kipną? ;-)

      Usuń
    2. Cza się podporządkować ,bo kary pieniezne grozą,wiec wyżej wiadomo czego nie podskoczym .najgorsze jest to medialne udupianie ,a co za tym idzie wszelkie dzialania ograniczajace dzialanie , co wiadomo do czego doprowadza. Taki był cel? Rozpierduchy total zamias wojenki z szabelkami? No bo jakis cel musi gdzieś być.

      Usuń
    3. Wchodzimy na grząski grunt teorii spiskowych, dla mła one wszystkie są bajaniami dopóki nie ma dostatecznej ilości przesłanek by je na poważnie rozważać. A jak na razie nic nie widać a to co widać nie całkiem się kupy trzyma ( no, może poza zimną wojną amerykańsko - chińską, ale tak po prawdzie to też gdybanie ). W każdym razie zaraza żyje sobie drugim życiem wirtualnym obok tego realnego i są na nią reakcje różne i różniste. Mła kiedyś czytała wywiad z Gwiazdowskim, w którym on przytoczył słowa Alexisa de Tocqueville, któren był twierdził że nie ma takiego bezeceństwa, do którego nie posunie się nawet najbardziej liberalny rząd, gdy mu w kasie zabraknie pieniędzy. ;-) Myślę że całkiem spora ilość zarzundzających na tym świecie kombinuje jakby tu na kryzys koronawirusowy zwalić ekonomiczne skutki zarzundzania. He, he, he, nadal grząsko. ;-)

      Usuń
    4. Noooo, bo człek takim jest,ze chce zrozumić i wiedziec co w trawie piska i dlaczego robio mu koło pióra w niewybredny sposób a wręcz wyrafinowan ,że ani sie nie spostrzeże i juz w machinie strachu siedzi:)

      Usuń
    5. Problem jest w tym że w necie pływa mnóstwo goovna, jakiejś fantastyki naukowej czy nawet zwyczajnych fałszywek. Trza naprawdę być ostrożnym i weryfikować, jednocześnie nie popadając w paranoję że wszyscy fałszujo wszystko. Schizofrenię mamy na "zwyczajnych" portalach info, dwie wiadomości o wykluczających się treściach - mła dziś coś takiego przy porannej kawie naszła. Chałos, Pani, chałos po całości! No i te rozmowy z frontu. Przeca wiadomo że pielęgniarka z zakaźnego będzie miała inny ogląd sytuacji niż kobita z mięsnego i wcale to nie znaczy że ogląd realu przez pielęgniarkę jest tym właściwym. Mła bardzo brakuje tzw. rzetelnej syntezy, są jakieś próby analiz ale może na syntezę jest po prostu za wcześnie. Mła zostają liczby, którymi ostatnio jest trudniej manipulować. I tak oto wczoraj się dowiedziała z mainstreamowego portalu że średnia wieku pacjentów zeszłych na zarazę we Włoszech jest dłuższa niż średnia długość życia dla Polaków obojga płci. Amen.

      Usuń
  3. O, właśnie, dożyć, być sprawnym i mieć humorki , bo dlaczegóżby nie, w tym wieku to już wypada mieć humorki:) Wszystkiego najlepszego dla solenizantki Danuty.
    Śnieżek popaduje, zalega,po prostu zima.Ach pojechałoby się w górki,ale Stołowe zamknięte na trzy spusty,ponadto nielzja,i nie mam środka lokomocyjnego,żeby nawet za miasto smyknąć.

    Taak,chciałoby się zachować zdrowy rozsądek, staram się,ale i miewam durnowate napady lekowe.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danieli pozdrówka przekażę, ona teraz biedna jak ta księżniczka w wieży. Z napadami walcz wyłączając szczekaczki, można posłuchać muzyczki albo zacząć sobie w cichości myśleć nad wybiórczością kwaranatnny naszej narodowej , nad tym dlaczego Włosi wpadli na pomysł wygaszenia produkcji w fabrykach dopiero teraz, nad cudownie i błyskawicznie ozdrowiałym księciem Karolem, który ma przynajmniej jedną chorobę współistniejącą świadczącą o obniżonej odporności organizmu i nad tym dlaczego informacje o zgonach młodych ludzi na zarazę są nagłaśniane a jakaś cisza dziwna jest jeśli chodzi o odsetek osób zapadających w naszym kraju na choroby nowotworowe przed ukończeniem trzydziestego roku życia. Nie wiem czy ci się od tego zrobi lepiej ale real odzyska jakieś w miarę normalne proporcje. :-)
      P.S. Zapomniałam jeszcze dopisać o łagodzących lęki przemyśleniach na temat maseczek i rękawiczek. Różne kraje wprowadzają obowiązek lub tylko zalecają noszenie ich na różnym etapie epidemii. Te które które wprowadziły taki obowiązek czy zalecenia wcześniej lub w których noszenie takowych jest nawykiem kulturowym mają przechodzić epidemię cóś łagodniej. Tylko że w Japonii zamaseczkowanej i urękawicznionej mamy do czynienia ze stałym wzrostem zachorowań a w Korei Południowej sprawę ograniczenia zachorowań załatwiła głównie inwigilacja i testowanie do bólu ( co nie oznacza wcale końca epidemii ). Taa... ludziska zapomniały co im mówiono w szkołach o antyseptyce i jej rozróżnieniu od pojęcia sterylności albo w ogóle nie miały tego w programie. Mamy zatem do czynienia z uspokajaczami, rękawiczka i maseczka ma ludzi uspokoić a nie rzeczywiście chronić ( vide zalecenia WHO ). Im bardziej rozkręcona panika tym więcej takich uspokajaczy.

      Usuń
    2. Pieprzę maseczki, to straszne dziadostwo,wiem bo uzywam przy pracach remontowych,co urw wyrzucam z siebie,to tylko ja wiem. No lae ograniczają zapylenie a i smrodek trujący troche niwelują przy opalaniu olejnicowanych drzwióoff.

      Usuń
    3. No popacz a niemieckie lekarze jak im tylko wzrosła ilość zgonów na dobę to zaraz sobie o maseczkach przypomniały. W ramach stopniowania dobroci i ograniczeń, jedno nie pomaga i ludzie to widzą to zaraz mamy kolejne rękawiczki albo inne ograniczanie kontaktów. Wielka jest rola spokojnych głosów ministrów zdrowia. ;-)

      Usuń
  4. taaak,walcze całkiem skutecznie,ale teraz czeka mnie wielki powróc małzoneczka mego na łono, i tu tkwi teraz clou sztresu, dodatkowo bida zaczyna piszczec u dziecków.No nie jest to optymistyczne jakkolwiek do tego nie podchodzić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hop,hop,szklanka piwa...a wróc, popijam winko,JA POPIJAM WINKO!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powrót małżonka na łono jakoś przeżyjesz, on może być sam jeden wielki stres do rozstresowania ( doświadczenie podpowiada mła że faceci boją się chorób zakaźnych i nie tylko tych, znacznie bardziej niż kobiełki ). Gorzej z tymi dzieckami, bida to zaraz będzie całkiem prawdziwy problem wirtualnego żywota zarazy. :-/ Ja zamierzam napić się nalewki na korzonkach ale to dopiero wieczorkiem, teraz jeszcze mam robotę do zrobienia.

      Usuń