sobota, 5 września 2020

Codziennik - pełzający jesiennik




Mła zrobiła sesję Pasiaku, zdjątka nie majo w sobie nic  z ostrości żylety ale trudno ustawić parametry bo mła się prosi o portrecik a Pasiak że on woli cóś jak uchwycenie  w ruchu i on ma inną koncepcję artystyczną i wogle. Efekt tego jest taki jak na fotce obok, większość zdjęć  Pasiaka przedstawia szarawą plamę na różnym tle. Tym niemniej mła  jakoś to wszystko rozmazane poprzegladąła, selekcję zrobiła i trzy najbardziej przyzwoite ( o ile przyzwoitym jest fota kota posiadającego stół na własność wspólną z inszymi członkami kociego stada ) postanowiła wkleić. Mła uznała że Pasiak wygląda już na tyle porządnie że nie będzie się wstydził własnych fot. Uszka jak widzicie ślicznie różowe ( precz ze świerzbowcem, szczęśliwie  nie rzuciło się na insze kocyndry ), spojrzenie wdziączne ( na force nr 3 widać  jak  Mruti czule zagląda Pasiaku w oczy, tak z przysiadu żeby nie było że się  wywyższa - Mrutek jest większy od  Pasiaka ), ranka ledwie  widoczna ( jak się dobrze przyjrzycie na  fotce nr 3 widać tego hot spota na przedniej łapinie, widać  też fragment  nieobciętych dzyndzylyndzy ), sierść zaczyna połyskiwać. Pasiak  dopiero opanowuje bycie modelem, jak na razie małpuje  Mrutka ale nie jest w stanie za długo wytrzymać "w pozach", chyba trzeba  go będzie focić inaczej. Zdaniem Szpagetki focenie Pasiaka jest głupie,  no ale  wiadomo - gwiazda jest tylko jedna. Szpagi opanowała nawet ustawianie  chorej łapy à la Lady D. ( księżna Walii swego czasu wyginała stopy pod przedziwnymi kątami ).




Mła słusznie podejrzewała że jesień  się  już czai w ogrodzie. Nie ta złoto i szkarłatnolistna ale, ta  wczesna co to mimozami się zaczyna, szyszeczkami chmielowymi i wschodzącymi zimowitami daje znać  że oto już jest i zaraz zarządzone zostaną przez Wielkiego Pogodowego mgły poranne, siąpanie niespiesznie  długaśne, nagłe niepodziankowe  upały i rozrastająca się wieczorna ciemność. Hym... mła nawet z tego odkrycia jesienności powoli się rozpełzającej zaczęło strzykać w kręgosłupie ( dla odmiany kręgi lędźwiowe ), skrzypi mła teraz tak bardzo jesiennie, jak schnące polana drewna kominkowego.  Mła ma nadzieję że odgłosy jakie  z siebie wydawa  kiedy ma się podnieść z wyra albo schylić to tak cóś  jak wysychająca szlachetna buczyna - "Yyyy, łoo, ajjj!", czasem niestety do buczynowego skrzypienia wkrada się treść  nielicująca "Kułłłwa!" . Trza rozpocząć smarowania i picie  ziółek oraz  herbatki ( jesień jest wymarzoną porą na picie  herbatki, zdaniem mła żadna inna pora roku tak do delektowania się smakiem herbaty nie nadaje jak właśnie jesień ). Tak to już jest gdy człowiekowi robi się wiek  jesienny, trzeszczy wraz z nadchodzącą jesienią i uzależnia się od herbatek i podejrzanie pachnących mazidełek  "na kości".




Mła usiłowała cóś tam w ogrodzie robić ale skutek tego jest taki że zrobionego niewiele widać a za to mła pokręcona. Corcovado znaczy albo Quasimodo, czy też  bardziej swojsko Kwasimąt z niej się zrobił. Mła cóś czuła że tak będzie i że powinna sobie  odpuścić, cóż nadgorliwość  gorsza niż faszyzm i mła to teraz czuje kręgosłupem. Trza było  instynktu słuchać a nie kretyńskie podcinania urządzać.  Robota nie zając nie ucieknie a szlachetne zdrówko  ma się jedno i trza hołubić. Dobra, dość  narzekania i kwękania, przeca jeszcze  nie listopad. Mła przyuważyła wychodzące kiełki zimowitów, jeszcze nie formują w  większości kieliszków, na razie to tylko biało kremowe  zajawki. Mła postanowiła je troszki wiosną dokarmić ale potem cóś  zapomniała i swoją porcję nawozu otrzymały późno, liście już zaczęły im  żółknąć. Hym... ciekawe  czy tak  późno zapodany nawóz im cokolwiek dał, na razie  jeszcze za wcześnie na ocenę, trzeba  będzie ze dwa tygodnie poczekać aż  się w pełni kwiaty rozwiną. Wyłażą dość gęsto więc może  cebule załapały trochę dobra. W przyszłym roku  będę jednak musiała pamiętać o tym nawozie zapodawanym kiedy liście zimowitów  wyłażą, w zeszyciku ogrodowym zapiszę i podkreślę. Trza mi też będzie podkreślić konieczność  wymiany gleby pod  marcinki, raz na jakiś czas trzeba to zrobić by marcinki cieszyły oczy obfitym kwitnieniem.




W ogóle na Suchej - Żwirowej cóś dużo roboty się szykuje,  wiele  roślin trzeba  będzie  dzielić i zmieniać im stanowiska coby  nie wyjałowiły gleby  do cna.  Mła się  przede wszystkim będzie musiała zająć  czyśćcami bizantyńskimi. Bardzo lubię tę roślinę, jest niekłopotliwa a efektowna. Jednakże żeby tę efektowność utrzymać trzeba ją raz  na jakiś czas podzielić i posadzić na nowym stanowisku, ewentualnie wymienić ziemię na starym. Mła bardzo chętnie dosadziłaby do czyśćcowych  poletek szantę Marrubium supinum,  kiedyś miała piękny okaz który wypadł po zbyt wilgotnej  zimie. Późniejsze dosadzanie szanty cóś  się nie powiodło, roślina szybko kończyła  żywot ale kto wie, może zła passa  dla szanty już się na Suchej - Żwirowej skończyła?  Mła chętnie by widziała szantowe  szarawe listki w paru miejscach na "przemeblowanej"  Suchej - Żwirowej. Razem z czyśćcami bizantyńskimi  ładnie by jej wysrebrzyły rabatę. Mła  będzie musiała też posadzić jeszcze w paru miejscach anafalis perłowy Anaphalis margaritacea, w tym samym celu co czyśćce i  szanty. Te rośliny o liściach jeszcze jaśniejszych i bardziej wysrebrzonych  niż liście szałwii lekarskich i lawend, dobrze robią Suchej - Żwirowej na urodę. Mła wie  co prawda że teraz  to najlepiej  by jej rabacie na urodę  zrobiło przycięcie irysowych liści ale to nie wchodzi w grę. Na samą myśl  o przycinaniu  kręgosłup cóś mła się usztywnia.




Jeśli chodzi o  Alcatraz  to on się  będzie tej jesieni uprawiał sam, mła najwyżej cóś jeszcze dosadzi albo przesadzi. I to nie będzie  nic  wymagającego sił  niespożytych, Alcatraz  ma się pięknie sam zapuszczać. Czy Alcatraz  to czuje i rozumie?! Mła ma nadzieję  że tak, bo sił jej jakoś nie przybywa. Alcatraz jest miły dla oka fragmentarycznie, po całości to chynch, no ale przeca tu trzeba czasu na zleśnienie ogrodu. Jak na razie podszytem karmią sie bezczelne ślimory, po wielu  fuknkiach zostały puste miejsca. Ten sezon ogrodowy  był zaślimaczony do niemożliwości. Mła się po nocach  śniły potwory czarne, brązowe  i plamiaste, które wpieprzały bezczelnie jej rarytetne rośliny. Mła nie truje  jak  Chemiczny Ali bo ślimory to pokarm  inszych  zwierzątków, jednakże w przyszłym roku jak najwcześniej rozsypie niebieskie granulki. Ledwie tylko wyjdą funkiowe kły, wówczas jest szansa na to że co się w ogrodzie  uchowa. Tegoroczna inwazja ślimacza to jakaś aberracja natury, za mało jeży czy cóś bo  ślimaków jest  na pewno zbyt wiele.




A teraz  z okazji sobotniego wieczoru mła się uwali przed monitorem razem z kotami  i będziemy  się ukurtularniać. Mła może  włączy sobie ten zdziwny serial "Lovercraft Country", bo wraz  z jesiennieniem mła zaczyna jak zawsze doceniać urok  opowieści niesamowitych. A może włączy cóś innego, mniej popowego że się tak wypiszę. Nie tak dawno oglądała "Madame J.", nawet jej się podobało ( choć nie powaliło ). Mła ma słabość do  filmów z dobrą scenografią, porządną robotą  projektanta  kostiumów, dobrze foconych i z przyjemną dla ucha muzyką. Czasem wybacza takim  filmom wtórność czy niespójność historii, mielizny scenariuszowe i tym podobne  niedociągnięcia. Miło się je zakazane wieczorną porą owocki i ogląda takie  filmidła. Za oknem popaduje, na ekranie harmonia barw, gruszeczka masełkowata a soczysta i rozkoszne  mruczando wokół. Taa... porządnie jesiennieje!

10 komentarzy:

  1. Matko Mrutka, widzę, że też szukasz pozytywnych stron jesieni. Z niechęcią przyznaję że są i dodatkowo jeszcze kombinuję by było ich więcej - te czytadełka, herbatki, jabłuszka, grzybki i wrzosy, milusie muzyczki i jeszcze coś tam, stosuję, a jakże. Okładanie futerkami pomaga, chyba że drą ryja. Coś głośna u mnie noc, futra chyba oszalały. Pasiaczek ślicznieje i inteligentnieje, na poprzedniej fotce nie miał aż tak głębokiego spojrzenia. A co do srebrzystości ogrodowych (jaki cudny Twój sucho-żwirowy i dziki kawałek, a róże boskie) to proszę o zdanie w zakresie bylic. Kuszą okropnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Artemisia ludoviciana 'Silver Queen', piękna, srebrna i chodząca. Jak podpasuje jej stanowisko to robi się ekspansywna do bólu ( pleców ). Artemisia stelleriana niższa od poprzedniczki, na maksa 40 cm wysokości, troszki mniej ekspansywna za to lubiąca się pokładać. Ma mocniej wysrebrzoną wersję 'Silver Brocade'. Artemisia schmidtiana 'Nana' - moja faworytka, niewysoka, niełażąca, subtelna i przesrebrna. Mła dalej skrzypi w związku z tym dziś poświęci się nauce baranków, znaczy będzie nauczała Pasiaka barankowania a później zastosuje obłożenie futrami. Może postraszy sobą okolice podokienne ale to zależy od jakości skrzypienia. ;-)

      Usuń
  2. Ciasto ze śliwkami, imbirem i cynamonem, proszę Pań. Bardzo dobre na jesień. Z herbatką mocną i gorzką. No i polowanie na grzybki. Jesień jest dobra.

    Nie mogłabym mieć kotów w domu, nie zniosłabym, żeby mi po stole chodziły.

    Zapiszę sobie gdzieś te srebrnolistne nazwy. Wykonałam w tym roku rabatę bylinową w srebrach, różach i fioletach, i całkiem nieźle wygląda. Bylica tam się ładnie sprawdza. Srebrna jest. Ale bezimienna.
    Życząc celebrowania jesieni bez nadmiernego skrzypienia, łykam swoją poranną kawę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciasta ze śliweczkami rzecz zacna, tak jaki i naleśniki z powidłami, gruszki w syropie, "prawdziwa szarlotka". Herbatka musowo mocna bo szczynek nie znosim. Z doświadczenia mła wychodzi że po pierwszym kocie który opanował stół człowieka nachodzi fala znoszenia niemal wszystkiego. ;-) U mła stół kuchenny jest opanowany tak naprawdę z jednego powodu ( bo stołem pokojowym to się gardzi ) - stoi przy oknie. Sama rozumiesz, droga na parapet, droga na zewnątrz, ogląd kuchni z wysokości - no i mła została wyrzucona z tej części kuchni. Ale blatów roboczych bronię jak niepodległości. ;-) Teraz mła będzie chlała kawę, z ciastem ze śliwkami. :-)

      Usuń
  3. Twój blog jest osłodą na moją duszę :) Dziękuję Ci bardzo...

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde! napisałam tak pięknie i wtyczka do neta mi wyleciała! może i dobrze! O niechęci do kota i marcinków było...;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Ty ptoszki kochasz a koty to dranie, ptaki jedzą. Mła lubi marcinki, tak jak Ty końcówki lata i jesieni bezdaliowej sobie nie wyobrażasz tak mła jakoś nie widzi jesieni bez marcinków. Sentymenty za tym u mła stoją, wspominki z dzieciństwa. ;-) Paczaj jakie te wtyczki cwane. ;-)

      Usuń
  5. Kotostwo sliczności, Pasiaczek jak mój Rysiaczek, niuniuś, niby urwis ale mądrutki i kochany. Fsjne, fsjne te srebrne a i puchato mechate listki.
    Mmmm, ciacho ze śliwkami, mmmmm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dziś u nas takie ciasto pięknie zapachniało za sprawą Grażynki, synowej Małgoś - Sąsiadki. Było chlanie! Pasiak się naprawdę ładnie socjalizuje, mimo posiadania klejnotów. Mła święcie wierzy że spora w tym zasługa Mrutka, te zaproszenia do michy, ocierki. Mruti jest tak słodki że Pasiak wchłania słodycz przez osmozę i jak do tej pory w domu łagodny jak baranek. Mła dziś troszki sadziła mechatków, one naprawdę robią dobrze rabacie. Co prawda zauważyłam zdradzieckie ślimory w pobliżu ale wygląda na to że srebełka im jednak nie smakują. :-)

      Usuń