piątek, 16 kwietnia 2021

Roma - Galleria Doria - Pamphilj

Mła  teraz Wam napisze o miejscu w Rzymie dla niej szczególnym, znaczy takim do którego wie że  będzie wracała mimo tego że cena  biletów z tych wysokich a na zwiedzanie  przeznaczono dwie godziny. Będzie wracała  bo  miejsce magiczne, nadal zamieszkane  przez potomków  ( część budynku Palazzo Pamphilj  jest przeznaczona  na mieszkania dla rodziny z pociotkami, pomieszczenia  galerii to w sumie  niewielka odcięta od reszty część budynku ). Zatem jest to takie niemuzealne muzeum z żywymi potomkami schowanych za okiennymi  żaluzjami. W galerii portrety rodzinne a oni tam egzystujący w tzw. resztkach świetności rodu. A ród  ciekawy, Pamphilj pochodzili z Gubbio, miasteczka zacnego w Umbrii, znanego z układów św. Franciszka z wilkiem, trafili do Rzymu za pontyfikatu papieża Innocentego VIII ( znaczy gdzieś tak w latach 1484–1492 ). Szczyt potęgi rodu Pamphili przypadł na połowę XVII wieku,  wraz z wyborem Giovanniego Battisty Pamphili na papieża Innocentego X , który panował niemiłościwie w latach 1644–1655. Niemiłościwie bo niewiniątko Innocenty X kontynuował starą  i lubianą w  Państwie  Kościelnym tradycje wciskania nepotów gdzie się tylko dało. Ba, nawiązał do rządów papieży z czasów tzw. pornokracji, kiedy najwięcej  do powiedzenia mieli nie papieże  a żeńska linia  ich rodów.  



No bo po prawdzie to  ani kardynał Camillo Francesco Maria Pamphilj, bratanek papieża ( to jego popiersie dłuta konkurenta Berniniego, Alessandro Algardi widzicie powyżej ), ani  Camillo Astalli-Pamphilj,  przybrana  siódma  woda po kisielu, nie mieli tyle  do  powiedzenia w sprawach Państwa Kościelnego co  Olimpia Maidalchini, o której grzecznie mówiono jako o doradczyni papieża, podczas kiedy to ona  nosiła spodnie w tej  rodzinie. Hym... właściwie to głupie  określenie, bo  papież nosił suknie ale wiecie o co chodzi. Do Olimpii mła jeszcze wróci bo niezwykła była z niej kobitka, nawet  jak  na rzymskie warunki. Pamphilj nie różnili się zbytnio od innych arystokratycznych rodzin związanych z papiestwem, kombinowali na całego - skupowali majątki, wyłudzali tytuły a jak się nie dało wyłudzić to zostawali samozwańczymi książętami i uważali że patronat nad artystami i kolekcjonowanie dzieł sztuki jest ich obowiązkiem. Namiętnie żarli się  i godzili z rodem Barberini, prowadzili wojenki z księstwem Parmy, byli skłóceni między sobą jak każda porządna rzymska rodzina bytująca u korytka władzy.
 


Palazzo Doria  - Pamphilj w Rzymie to akurat nie wynik takiego  skupowania co lepszych miejscówek rzymskich i budowania na nich  reprezentacyjnych  budynków.  Insza jest jego  historia. Nie jedyna  to zresztą nieruchomość z nazwiskiem  rodu w nazwie.   W zachodniej części  miasta leży słynna Bel Respiro, znaczy  Villa Doria - Pamphilj  a oprócz palazzo mieszczącego Galerię Doria Pamphilj   na rzymskim Piazza Navona znajduje się kolejny Palazzo Pamphilj, w którym obecnie mieści się ambasada Brazylii ( budynek autorstwa architektów znakomitych architektów Girolamo Rainaldi i Francesco Borrominiego,  jest położony  na południe od kościoła Sant'Agnese in Agone w której pochowano Innocentego X, tę część miasta  nazywa się z powodu nagromadzenia budynków związanych z historią rodu Isola de 'Pamphilj ) . Jest jeszcze jeden  Palazzo Doria-Pamphilj, letnia willa  w Valmontone koło Rzymu.  Już po samej mnogości pałaców  widać że Pamphilj byli  w Rzymie i okolicach naprawdę kimś.  Pałac w którym mła zwiedzała  galerię sztuki mieści się przy Via del Corso i Via della Gatta, Via del Plebiscito i Piazza del collegio Romano ( to olbrzymi budynek uchodzący  za największy pałac  rzymski pozostający w rękach prywatnych ) . Jednakże żadna chwała nie trwa wiecznie,  rzymska gałąź rodu Pamphilj zakończyła się w 1760 rokupo śmierci niajakiego Girolamo.  W 1671 roku Anna Pamphilj poślubiła genueńskiego arystokratę Giovanniego Andreę III Dorię Landi, który  uznał że połączenie jego nazwiska z nazwiskiem rodu małżonki podniesie prestiż rodziny.  
 
Ród Doria -  Landi -  Pamhilj to taka arystokratyczna międzynarodówka, wywodzą  się z Włoch ale jego członkowie mają dziś równie dużo co italskich korzonków, korzeni rosnących w glebach Niemiec  i Wysp Brytyjskich.  Księżna Orietta Pogson Doria Pamphilj, córka księcia Filippo Andrea VI w połowie Brytyjczyka, żona komandora Frank Pogsona, który dodał jej nazwiska  do swojego przekazała  opiekę nad kolekcją  adoptowanym, urodzonym  w Anglii dzieciom - Jonathanowi Doria Pamphilj i Gesine Pogson Doria Pamphilj, którzy obecnie  mieszkają w pałacu. Arystokratyczne  elity tak naprawdę nigdy nie tworzyły się przez więzy krwi, jak to mawiał jeden polski hrabia znany mła osobiście "My arystokracja, potomkowie lokajów i co ładniejszych pokojówek", he, he, he. No cóż miłościczki i miłośnicy prawdziwnych książniczek i książciuniów mogą się poczuć nieco rozczarowani.  Mła się nie poczuła i uważa  że opowiastka oprowadzająca  nagrana przez członków rodziny robi lepsze wrażenie  niż  zwykłe przewodnicze pitulenie słyszane w słuchawkach.
 



Ta kobieta z popiersia powyżej to kolejna  Olimpia mająca wielki wpływ na  dzieje rodu, Giovanni Lazzoni wykonał tę podobiznę principessy di Rossano. Dama ta była współautorką, razem z przyszłą teściową i jej szwagrem - choć  wersja oficjalna  głosiła że  Camillo przeciwstawiał się mamusi jak mógł i sam z siebie purpurowe szatki odarł,  jednego z największych rzymskich skandali XVII wieku, cała rzymska wierchuszka się zapultała. Panna Aldobrandini  di Rossano była chyba najmajętniejszą panną w Państwie Kościelnym, w dodatku bardzo urodziwą. Syn potężnej Olimpii Pamphilj, kardynał Camillo Francesco Maria Pamphilj porzucił dla jej wdzięków kardynalską purpurę i przeszedł  był do stanu  świeckiego. Taki numer był  do wykonania bezproblemowego w czasach Borgiów, ponad sto pięćdziesiąt lat później opinia publiczna zatrzęsła się pełnowymiarowym oburzeniem, no bo jakże to tak? To właśnie skandalistka Olimpia  wniosła w wianie Palazzo Alnobrandini znany dziś jako Palazzo Doria - Pamphilj.
 



Pałac został wzniesiony w XVI wieku na działce zakupionej od zakonu dominikanów  przez kardynała Giovanniego Fazio Santoro. Zachowany do dziś  arkadowy dziedziniec  najprawdopodobniej projektu Bramantego tak spodobał się papieżowi  Juliuszowi II że przymuszony kardynał podarował posiadłość bratankowi papieża, księciu Francesco Marii  della Rovere, który czym  prędzej pałac rozbudował na szczęście nie  przytłumiając  piękna arkad.  W XVII wieku pałac przeszedł w ręce rodziny Aldobrandini, którzy też poczuli że muszą coś tu nadbudować,  a jako posag Olimpii wszedł w posiadanie rodu Pamphilj. Po owym pamiętnym ślubie z 1647 roku pałac został solidnie  doinwestowany, ponieważ  miał się stać główną siedzibą rodu ( konkurował z papieską siedzibą  na Piazza Navona ). Złoty czas dla budynku, który stał się ogniskiem  życia towarzyskiego w Rzymie. Camillo Pamphili otrzymał po zrzuceniu kardynalskich szat otrzymał tytuły księcia San Martino i księcia Valmontone ( kupił gminę Valmontone w  czasach "kardynalskich" 1634 roku  od rodziny Barberini ) więc życie pałacowe  toczyło się z prawdziwie książęcym  przepychem. Od 1654 roku Camillo zaczął się wręcz rozychać - sąsiednie domy i klasztor zostały kupione i zburzone coby palazzo mógł się rozrastać. Wszystko to  mimo  sprzeciwu ze strony sąsiadującymi z siedzibą rodu Papmhilj jezuitami  z Collegio Romano. Architektem odpowiedzialnym za projekt pałacu  kolosa został Antonio Del Grande.
 
Potomkowie Olimpii i Camillo przejęli po rodzicach  ambicję stworzenia najbardziej okazałej rezydencji w Rzymie. Zatrudniali najlepszych architektów ( między innym Carlo Fontanę, który  budował kaplicę ) i namiętnie kupowali dzieła sztuki ( nabyli między innymi nabyli sporą liczbę dzieł bardzo cenionego w tym czasie malarza Gasparda Dugheta, znanego też jak Gaspard Poussin ). W XVIII wieku zmoderniozwano, moim zdaniem mało szczęśliwie,  dziedziniec rezydencji nadając mu wygląd zabudowanej loggi co było związane z planami  utworzenia galerii.  To działo architekta Gabriele Valvassori. W tym czasie  uzyskała obecny wygląd fasada budynku od strony  Via del  Corso, również dzieło Valvasorri. W 1767 roku sklepienia  sal reprezentacyjnych zostały ozdobione freskami przez późnobarokowych artystów, takich jak Crescenzio Onofri , Aureliano Milani i Stefano Pozzi ( Sala degli Specchi ).   Pałac został odrestaurowany z okazji ślubu Andrei IV Dorii Pamphilj Landi z księżniczką Leopoldiną Marią Sabaudzką, córką Ludwika Wiktora, księcia Carignan i Krystyny ​​z Hesji-Rotenburga w 1767 roku. Prace prowadzono pod nadzorem architekta Francesco Nicoletti z Trapani.




Ogromna kolekcja obrazów, mebli i rzeźb która była gromadzona od XVI wieku przez rodziny Doria, Pamphilj, Landi i Aldobrandini, obejmują między innymi  obrazy i meble będące niegdyś w posiadaniu Innocentego X. Kolekcja jest eksponowana w salach reprezentacyjnych, w tym w kaplicy w której złożono zmumifikowane zwłoki świętych rodu,  oraz w czterech galeriach  otaczających dziedziniec. Oprócz tego przekształcono wiele innych sal w dobrze oświetlone galerie we których wystawia się  średniowieczną i bizantyjską sztukę z kolekcji. Jako pierwsza  z rodu  kolekcję udostępniła do publicznego  oglądania księżna Orietta. Mła sunęła po galeriach jak zahipnotyzowana, no bo wicie rozumicie, tu Breughel starszy a tam zaraz niesamowity Velázquez, na tej ścianie  Rafael z najwyższej półki a za rogiem Caravaggio.  Mła nie wiedziała gdzie patrzeć bo nagromadzenie dobra takie że na trzy wizyty muzealne by starczyło.





A teraz o twórczyni potęgi rodu, która wcale  z urodzenia nie była Pamphilj. Urodziła się jako córka rodu Maidalchini, w 1591 roku w Viterbo.  Była najstarszą z trzech córek Sforzy Maidalchiniego, pochodzącego z rodu kondotierów  i Vittorii Gualterio, patrycjuszki z rodu związanego z  Orvieto i Rzymem ( była wnuczką Sebastiano Gualterio, biskupa Viterbo i nuncjusza papieskiego we Francji w czasie  Soboru Trydenckiego ) . Rodzina Maidalchini  była  umiarkowanie zamożna, więc  coby nie rozdrabniać majątku  rodzinnego na wiano dla córek , stary Sforza wpadł na pomysł żeby  je oddać  do klasztorów,  bo posag klasztorny był znacznie  mniejszy niż ten którego wymagał tzw. przyzwoity ożenek. Hym... nie przewidział biedaczek że najstarsza córcia to wykapany tatuś.  Coby uniknąć nudy  życia za kratą, mało kontemplacyjnie usposobiona Olimpia w 1608 roku poślubiła Paolo Niniego, jednego z najbogatszych ludzi w Viterbo. Ponoć sama  się koło niego zakręciła i nie było że nie ma, ślub siedemnastolatki  się odbył choć w atmosferze skandalu. Niestety dwoje dzieci  pary zmarło w niemowlęctwie, a sam Nini nie zdzierżył i zmarł w 1611 roku w wieku dwudziestu trzech lat. Po śmierci męża zamożna wdowa uznała że w  Viterbo jej ciasno i udała się do Rzymu, stolicy Państwa Kościelnego. To nie były czasy dla wesołych wdówek, Olimpia postanowiła więc poszukać sobie kolejnego małżonka. Nie miała wyjścia bo nie była z tych cichego serca. Wynalazła zubożałą rodzinę Pamphili która "miała w zasobach" dwóch braci, którzy byli ostatnimi w linii męskiej z rodu. Egzystowali zadowolenie ze swojego losu w podupadłej rodowej siedzibie przy Piazza Navona. Młodszy z braci, Gianbattista był księdzem i prawnikiem kanonicznym ( to ten na obrazie pędzla  Velázqueza, zamówionego przez Olimpię, który mła wstawiła powyżej ), starszy, Pamphilio, zajmował się resztkami majątku rodzinnego. Olimpia a właściwie jej środki były tym czego bracia potrzebowali, i jeszcze w tym samym, 1612 roku, mając dwadzieścia jeden lat, poślubiła starszego od siebie o dwadzieścia dziewięć lat Pamphilia. Mąż miał sprecyzowane poglądy na prawa kobiet i szybko odsunął Olimpieod spraw majątkowych. Stworzył sobie wroga we własnym domu bo Olimpia nie mogła mu wybaczyć czegoś takiego, szybko zrekompensowała sobie brak zarządzania jednym facetem,  zarządzaniem innym przedstawicielem płci brzydkiej - stałą się przyjaciółką szwagra, który po pewnym czasie palcem w bucie bez zgody Olimpii nie ruszył. Charaktery mieli podobne  - Innocenty X był przez współczesnych uważany za  mściwego despotę -  więc dobrze się rozumieli, Olimpia jednak była od swojego szwagra o wiele bardziej cwana. 
 
 
W Galerie Doria - Pamphilj  znajduje się popiersie szefowej kampanii wyborczej kardynała Pamphilj a od 1644 roku kadrowej papieskiej dłuta Alessandro Algardiego z roku 1651 ( to jest na zdjątku powyżej, spojrzenie jak u mojej Szpagetki  i te ustka zaciśnięte jak u koty ) uchodzący za wiernie  oddający nie tylko fizys ale ukazujący  ducha portretowanej.  Olimpia wszystko przeliczała na kasę i wzrost znaczenia  rodu, najpierw uczyniła przy pomocy szwagra  syna kardynałem, podtem go odkardynalizowała i  pomogła zrobić mężem Olimpii Aldobrandini, wnuczki papieża Klemensa VIII i wdowę po Paolo Borghese (  kiedy szczęśliwie odumarł ją  w 1639 roku  mąż,  Olimpia i kardynał Pamphilj wykombinowali to odkardynalnienie "coby ród zachować"  i długo szukali odpowiedniej partii ).   Olimpia działała na wielu  frontach jednocześnie, usiłowała  zwielokrotnic  majątek wydając córki: jedną za genueńskiego patrycjusza Andreę Giustinianiego, drugą za Niccolò Lodovisi księcia di Piombino .  Nawet od rodziny żądała łapówek za "dostęp do  ucha", do kardynalskiego a potem do papieskiego, czyli intratniejszego,  nic zatem dziwnego że jej majątek był gigantyczny. Nazywano ją papessa, układano o niej  brzydkie fraszki ( olim pia, nunc impia - czyli  kiedyś pobożna dziś bezbożna ). Szczególnie pastwiono się nad  nią w czasach kryzysu zbożowego u progu lat pięćdziesiątych XVII wieku, Olimpia ostro spekulowała i zrobiła sobie wówczas  wielu wrogów. Chwały nie przysporzyło jej  też u współczesnych  objęcie opieką prostytutek w Rzymie, nazywano ją największą burdel mamą  papiestwa. Wiele brzydkich opowieści o Olimpii zawdzięczamy szczerze nienawidzącej jej synowej, no cóż - Olimpia może być tylko  jedna. Jednakże nie wszystko co  robiła Olimpia nr jeden było paskudne, to jej zawdzięczamy Fontannę Czterech Rzek na Piazza Navona.  Wpływy zaczęła tracić  pod koniec  życia Innocentego X,  nie dało się dłużej  nie widzieć pomiatania papieżem i zawiązano przeciwko niej spisek. Jednakże  nie w ciemię bita  Olimpia jeszcze przed śmiercią papieża   zdołała obrobić pokoje papieskie z kosztownych rzeczy.  Po śmierci  Innocentego X  (  na fotce powyżej  jego podobizna dłuta  Berniniego wystawiana w galerii ) jej największą zgryzotą było  to że nie udało  jej się wynieść wszystkiego, zapomniało  jej się za to o tym czego  wymagano od papieskiej  rodziny  -  o trumnie, szatach itp. .  Następny papież usiłował postawić Olimpie przed sądem za sprzeniewierzenie   środków ale Olimpia Maidalchini wyjechała  do San Martino al Cimino w Viterbo i ani jej się śniło zawracać  sobie głowy papieskim sądem.  Chyba  chciała przeczekać  ale szalejąca w Italii dżuma przekreśliła te plany i  Olimpii zmarło się w 1657 roku. Charakteru słodkiego nie miała ale zostawiła coś po sobie, ceniła artystów i była dobrym mecenasem. Co prawda  sztuke traktowała jako narzędzie propagandy ale zawsze to cóś. 
 A teraz do dzieł i dziełek - mła pokaże Wam przy czym najdłużej się zatrzymywała.
 
 
 Niewielki rozmiarami bo ledwie czterdzieści cóś na siedemdziesiąt cóś cm a wielki sztuką obraz  Piertera Breughla Starszego. Obraz powstał  koło 1563 roku, przedstawia widok na Zatokę Neapolitańską. Nie jedyny to zresztą Breughel w kolekcji, jest w niej sporo dzieł Jana Breughela. 
 

Również niewielki rozmiarami  a wibrujący przełamanymi barwami, wiem  że to dziwne ale technika malowania za tym stoi, obraz Paolo Veronese "Zdjęcie z krzyża"


Kameralny, bardzo jak na Rafaela, podwójny portret z 1517 roku. Żadnej słodzizny przypisywanej  mistrzowi, czyste pogłębione znajomością życia  spojrzenie na portretowanych , żadnej litości dla modeli.



Caravaggi - mój ulubiony anielski koncert podczas ucieczki do Egiptu i Maria Magdalena.
 


 Maleńka a przykuwająca wzrok  Wizja św. Eustachego  kopia wg. miedziorytu Albrechta Dürera, żadna fota nie oddaje  kolorów, znaczy trza  żywcem oglądać jak obrazy Pietera Breughela Starszego. Mła nie wie kiedy kopia  powstała  ale jest urocza. Oryginalny drzeworyt to zdaje się ostatnie lata XV wieku.
 
 
Mła lubi bardzo obrazy tego malarza choć nie jest on specjalnie znany, Domenico Fetti się nazywał. To jest jego św. Magdalena rozmyślająca nad  nicością świata. Żył niezbyt długo na przełomie wieków XVI i XVII, pochodził z Rzymu ale zauroczył się Wenecją i jej malarstwem. Dla mła  jedyny który mógł wdać  się w pojedynek malarski z Caravaggiem, bowiem znalazł swój własny styl, wyrwał się spod  wpływu wielkiego Michelangelo.


Paskudny,  jak to  u Quentina Matsysa,  obrazek  ludzi pieniądza - Lichwiarze malowani w 1520 roku.

 
No i tyle tego  bo mła by tu Was zaobrazkowała na amen.

16 komentarzy:

  1. O matko. Na spokojnie poczytam. Obrazy na końcu ładne. A te salony o ludu kto by to sprzątał ale ile koty miałyby przestrzeni ! I jakie echo miaułków!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym muzeum akurat mła kotów nie widziała za to w Galleria Barberini władczo zasiadały na dziedzińcu od czasu do czasu przynaglająco porykując na turystów, zwłaszcza tych którzy coś tam chyłkiem usiłowali podchlewać.

      Usuń
  2. Też bym wracała, choćby dla samych obrazków (Breughel choćby. Co tam jeszcze jest, do licha). Ale aż kuszą te niedostępne rodzinne, prywatne komnaty. Jak teraz żyje arystokracja? Jakie skarby, lub skarby nieudane ich otaczają? Meble z włoskiego odpowiednika firmy BODZIO, czy może rozsypujące się antyczne landary..
    Olimpia, harpia imponująca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest opcja zwiedzania prajwertnych apartamentów, na razie jednak mła postara się jeszcze wrócić do galerii. Mła stawia raczej na rozsypujące się landary ewentualnie sprzęt w typie IKEA, arystokracja jak wiadomo ma zwyrodniałe gusta. Olimpia to poprzedniczka Szpagetki, tego mła jest pewna. ;-D

      Usuń
    2. Landary, a przynajmniej część,może cos tam wugodniejszego do spania, i nowoxzesna kuchnia, ale reszta, cudne mebelki, porcelana, to pewnie uzywana. Ja bym uzywala .

      Usuń
    3. Mła tyż jest za używaniem, po co się ma marnować.

      Usuń
    4. Właśnie Jacuś, za jedną szarżą roztrzaskał w drobny mak porcelitową, wydawałoby się bardzo odporną miseczkę (śliczna była), dwie wyszczerbił. Wszystko w kosz. Jeśli bym używała, to z drżeniem. Więc cudów nie, za nic. Naczyńko z epoki Ming na oliwki? W żadnym wypadku.

      Usuń
    5. Jacuś naczynka z epoki Ming by szanował a porcelit to co tam, mamuś dokupi. ;-D

      Usuń
  3. Najbardziej wpadła mi w oko św.Maria Magdalena,kolory,światło,nastrój,lubię takie kompozycje.Nie znałam tego Fettiego.
    Lichwiarze odlotowi,zwierciadło ponadczasowej chciwości i przebiegłości;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie on taki mało znany a wart zobaczenia. Mła go odkryła kiedyś tam w albumie o Ermitażu. Mężczyzna z maską, mła do dziś pamięta ten obraz choć go żywcem nie widziała. Zdaniem mła lichwiarze to się nadajo wyłącznie do portretowania przez artystów w typie Matsysa vel Massysa, dziś by pewnie portretował szefów koncernów. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, szefów tak.Ale prawdziwi iluminaci są anonimowi,ukryci przed światem 😉

      Usuń
    2. Żeby to było takie proste, sportretować iluminatów, potem ich wyrąbać i już. Taa... tylko że zawsze byli jacyś Żydzi, jacyś jezuici, jacyś cykliści. Teraz są iluminaci. Mła się wydawa że tak naprawdę to są zawsze ci od kasy i od władzy, niekoniecznie zrzeszeni, mający zarówno wspólne interesy jak i się wzajemnie wycinający. Świat nie jest prosty jak by się chciało, szkoda bo tak sobie myślę że ryjońce jak od Quentina mogłyby być znakiem rozpoznawczym. Człowiek wiedziałby kogo omijać szerokim łukiem.

      Usuń
  5. Bardzo ciekawe :) Wnętrza urodziwe, chociaż ja, jak to ja skupiałam się na podłodze. Dzięki wielkie za te cudne zdjęcia podłóg... przepiękne... pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No akurat w tym palazzo to z podłogami tak sobie. Na szczęście to nie jeden palazzo w Rzymie.

      Usuń