Niestety kaskada była
całkowicie zaniedbana przez dwa stulecia, wyschnięta, rozpadająca się i
zarośnięta roślinnością. W latach trzydziestych XX wieku architekt
Attilio Rossi stworzył obecną fontannę, wykorzystując resztki kaskady
Berniniego. W 1927 roku
Attilio Rossi we współpracy z inżynierem Emo
Salvatim rozpoczął realizację projektu. Pod ścianą Grot Sybilli zbudował prostokątne baseny z silnymi
strumieniami wody, najwyższymi po środku. Centralnym punktem była grota
pod wodospadem z Fontanny Organów, w grocie znajdował się XVI - wieczny
tors posągu Neptuna, który pierwotnie miał służyć jako ozdoba niezbudowanej nigdy Fontanny Mórz. Kolejne strumienie wody rozpraszające się w kształcie pióropuszy wybijają w górę się z podstawy tarasu nimf, znaczy z basenów po bokach fontanny ( dwanaście dysz, po sześć z każdej
strony) . Najwyższą część
założenia tworzy balustrada placu przed Fontanną Organów, poniżej której znajdują
się jaskinie Sybilli i te strumienie mniejsze wodne, natomiast środkowy strumień to gwałtownie spadająca kaskada
grawitacyjna, a potem są wystrzelające z basenów w górę olbrzymie pióropusze. Woda płynie w górę, woda płynie w dół, woda płynie z boków - hektolitrami.
W XVI wieku Dolny Ogród, poniżej stawów rybnych był głównie ogrodem kuchennym. Podzielono go na szesnaście dużych placów, z pergolą pośrodku każdej sekcji, otoczoną grządkami ziół leczniczych i kwiatów oraz ustawionymi dla radości oczu i podniebienia dużymi doniczkami z drzewami owocowymi. Wzdłuż ścieżek ustawiono trejaże na których pięła się winorośl a także jaśmin . W środku założenia znajdował się duży drewniany pawilon, w którym powietrze chłodziły cztery małe fontanny w postaci kwiatów. Pergole i pawilon rozebrano na początku XVII wieku i zastąpiono Rotonda dei Cipressi , która pierwotnie obejmowała nasadzenie z szesnastu cyprysów i dawała cień gościom przybywającym do ogrodów, a także tworzyła wspaniałą perspektywę z której można było podziwiać pozostałą część ogrodu, fontanny i willę powyżej. W XIX wieku cyprysy były ogromne i należały do najbardziej znanych elementów ogrodów, malowanych przez znanych artystów. Rotonda dei Cipressi to najwłaściwszy Ogród Dolny, że tak rzecz ujmę. Kiedy mówi się o najniżej położonej części ogrodów zaraz słyszy się peany na temat cyprysów gigantów. Rotonda dei Cipressi znajduje się na głównej osi, blisko pierwotnego wejścia do willi znajdującego się przy Via del Colle. To nic innego jak regularne założenie, kompozycja w kształcie okrągłego placu otoczonego eksedrą z zieleni, gigantycznymi, wielowiekowymi cyprysami, przy których człowiek czuje się jakby przebywał w towarzystwie tytanozaurów z gatunku Patagotitan mayorum. Te drzewska, resztki po wielkich nasadzeniach są prawdopodobnie jednymi z najstarszych istniejących okazów, nie cieszą się doskonałym zdrowiem ale nawet u schyłku życia robią niesamowite wrażenie. Oprócz resztek cyprysów ostały się cztery niskie fontanny. Widok na budynek willi i wzgórze, który namiętnie focą turyści ( w tym i mła ) jest rzeczywiście wow! Miejsce było uwielbiane przez romantyków i post romantyków - Franz Liszt tworzył muzyczkę inspirowaną tym miejscem a Gabriele d'Annunzio wspomina wysokie cyprysy w wersetach swojego "Notturno".
Najbardziej znaną fontanną w dolnym ogrodzie jest Fontanna Diany z Efezu , znana również jako Fontanna Matki Natury a z włoska Fontana dell'Abbondanza. Posąg będący główną częścią fontanny pierwotnie należał do wyposażenia Fontanny Organów, został przeniesiony do Dolnego Ogrodu przez Alessandro d'Este w w 1611 roku ( stała za tym chęć ukrycia pogańskiej bogini bowiem nowa, posoborowa kontrreformacyjna linia Kościoła potępiała ustawianie pogańskich symboli także poza miejscami kultu ). Rzeźba została wykonana przez flamandzkiego artystę Gillisa van den Vliete w 1568 roku, wzorowana była na klasycznym rzymskim posągu Diany z Efezu z II wieku, znajdującym się obecnie w Muzeum Narodowym w Neapolu. Posąg ustawiono w "grocie", znaczy na tle stworzonym tzw. kamienia nazębnego, materiału z wapiennych
konkrecji szeroko stosowanego w dekoracji dolnej części willi, blisko muru granicznego, po północnej stronie ogrodu w
pobliżu starego wejścia do willi przy Via del Colle. Strumienie wody tryskają w tej fontannie z licznych trawertynowych piersi bogini.
I to by było na tyle. Podsumowując - Villa d'Este to przede wszystkim niezwykły system wodny: pięćdziesiąt jeden fontann i nimfeum, 398
wylewek, 364 dysz wodnych, 64 wodospady i 220 niecek, zasilanych przez
875 metrów kanałów, kanałów i kaskad, a wszystko to działa całkowicie
siłą grawitacji, bez pomp. Woda bezpośrednio pobierana z Aniene do
zbiornika - natężenie przepływu wynosiło 300 litrów na sekundę. Dziś mamy do czynienia z niepełnym zachowaniem funkcji obiektu, ale i tak to co dotrwało robi wrażenie. Dziś dostępne do zwiedzania jest około 35 000 m kwadratowych ogrodów, w których oprócz urządzeń wodnych mamy 30 000 roślin z sezonową rotacją, 150 wysokich drzew, 15
000 wieloletnich roślin i krzewów ozdobnych, 9 000 m kwadratowych alejek, ścieżek i
ramp. Kawał ogrodziska i kawal historii. Dla miłośników historycznych ogrodów absolutny you have to see.
Czyli Wy jakby odwrotnie dreptałyście, wychodząc niegdysiejszym wejściem. Matko jedyna 35 000 metrów, miliony ton wody, łażenie w górę i w dół nieustannie. Kupa ludzi dookoła, żeby obsłużyć i utrzymać całość, reumatyzm i wieczne moczopędne brzmienie wody. Mimo urody całości, to chyba nie jest mój ideał posiadłości. No ale ja nie Ippolito, na szczęście.
OdpowiedzUsuńJakie tłumy, toż te... obeszczenia we Włoszech już wówczas były i my tam w wielu miejscach robiłyśmy za jedyną publiczność. Moczopędne działanie dźwięków ciurkającej wody to prycho, trza uważać coby się nie poślizgnąć na mokrej powierzchni i nie przyryjować temperampentnie w te cudowne układanki z kamorków. Mła tak nie czuła różnicy poziomów, może dlatego że lazłyśmy jak te ślimaczki powoli, no i nikt po nas nie deptał jak to ma miejsce w tzw. sezonie turystycznym.
UsuńPodoba mi się, bym se dreptała, przysiadała, słuchała jak woda ciurka, w zielonosciach moze ptaszki by swiergoliły. Milusio.
OdpowiedzUsuńMła dlatego tak miło ten wyjazd do ogrodów Tivoli wspomina bo było bez naprężania, powolutku i naprawdę w nielicznym ensemble. Kiedy słonko wyłaziło to słychać było raczej cóś jak cykady, mam wraże nie że zza murów, kiedy zaczęło popadywać dopiero odezwali się ptocy.
Usuń