poniedziałek, 14 czerwca 2021

Codziennik - i po burzowym weekendzie

To  będzie wpis domowy, taki wytłumaczeniowy bo mła  musi jakoś własne lenistwo rozpracować. W weekend mła się ogrodowo nie wyżyła, najpierw było duszno i burzowo, później było bardzo mokro, jeszcze później bardzo wietrznie i cóś chłodnawo a na koniec znów  ciężko i duszno. Mła do siebie ćwierkała o baletnicach i rąbkach spódnic a właściwie to  o baletnicach co nie muszą nosić paczki bo wyhodowały własną. Mła  groziła sobie karami ciężkim za lenistwo np. obcięciem funduszy na  przyjemności, co nic nie dało bo mła takowych  funduszy obecnie nie posiada. No robiła co mogła żeby wypoczynek  weekendowy był wypoczynkiem czynnym. I co? I dupa! Mła jest patentowanym leniem, który  tylko pretekstu szuka coby wziąć i zalec z kotami.  Byle pretekścik maleńki  typu czasem słońce czasem deszcz a  mła już kombinuje jakby tu się koło futrzastych uwalić. Pieniędze to mła rozfurlać  potrafi a do roboty to mła się nie  garnie ! 

Do Alcatrazu mła poszła w niedzierlny poranek  tylko dlatego że trza jej było różowe i ciemne orliki pozaznaczać do wykopków. Porobiła trochę zdjęć w ogrodzie, postrofowała Pasiaka któren był prowokująco się zachowywał wobec  fabrycznych kotów obserwujących go spod kasztanowca i polazła czym prędzej do domu, obiecując sobie jak to się do roboty weźmie w dużym ogrodzie jak tylko pogoda się unormuje. Coby mieć odpowiednie alibi mła w chałupie ciśnienie zmierzyła - owszem, niskie ale  jak na mła to  jest to ciśnienie średnie. No żaden eksces i potrzeba brania leków i wogle. No to mła ugryzła temat z innej strony, ciśnienie OK znaczy  nie muszę  się za dużo ruszać, w końcu krew do narządów dopływa. Szczwanie sobie wytłumaczyłam że stacjonarny tryb działania, znaczy zaleganie przed kompem nie ma wpływu na samopoczucie i kto wie, może jaki medyczny ( niedouczony ) by zalecił. Zaleganie oczywiście  skończyło się pochrapywaniem, Małgoś obudziła mła kole południa.

No a jak się człowiek obudzi w południe to co on jest w stanie w ogrodzie zrobić? Przeca obiadek  trza przygotować i podwieczorek, kotom obroku zadać i zejdzie. Hym... Małgoś wykombinowała  na przyszły weekend, z okazji Kupalnocki,  uwolnienie nas  od obiadkowania, roznosili ulotki i w jej ręce trafiła ta z pizzerii i ta z kebabowni. Jak wiecie Małgoś mimo wieku nie jest kulinarną konserwatystką, do dziś mła ma wypominane że Małgoś nic  naprawdę dużego nie zjadła z wietnamskiej knajpki koło nas, która okazała się być sezonową efemerydą ( szkoda bo całkiem dobrze robili drób ). Plany żywieniowe na przyszły weekend są takie że dietetyk za głowę by się złapał. Pizza i kebab i do tego duuuża ilość frytek. Sałatki robimy same a jakby co to kupujemy odrdzewiacz czyli  Coca - Cole na wstrzymanie. Oczywiście nie tam żadną dietetyczną, prawdziwą, zdolną cukrzyka wpędzić w śpiączkę. Mój boszsz... muszę szybko załatwić Małgoś wizytę kontrolną żeby przerwać to rozpasanie!

 

Naprawdę rozpasanie, ruję i porubstwo - mła zrobiwszy  ciasto z rozsądną ilością cukru i usłyszała że przy następnym cieście to Małgoś będzie osobiście cukier wsypywała coby należycie słodkie było. Taa... następnego ciasta po prostu nie będzie, Pan Dohtor  za to przyjdzie porozmawiać z Panią Małgorzatą i dać  skierowanie na badania (  jakakolwiek gadka o lekarzu kończy się kwestią  "A po co? Świetnie się czuję, lekarze to covida roznoszą!" ). Ciasto ma zupełnie inszych amatorów a właściwie jego biała warstwa  ( tylko serek mascarpone, prawdziwa wanilia,  troszki cukru, dużo bitej śmietany i mini - mini  żelatyny dla związania ).  Mła musiała dziś smakoszy odganiać, niektórzy byli naprawdę namolni ( nie myślcie  że nie dostali, dostali bo mła by życia nie miała ). Dzięki przywabiaczowi mła zrobiła zdjęcie nawet takim, którzy się przed obiektywem  zazwyczaj ukrywają. Oto na fotkach poniżej Sztaflik we własnej, lekko korpulentnej osobie.

Niektórym  rzecz jasna, białe z ciasta trzeba było podać w pieleszach bo gromko  porykiwali że chcą mieć z dostawą i ani myślą podnieść tyłek.

A jakie miny były strzelane! Wszyscy pięknie podżerali w cichości - Sztaflik, Okularia, Mruciu i Pasiaczek. A tu miauk - "Za daleko, pod nos mię ! I palca do miseczki nie wkładać ! ". Pani Ociupińska w całej  okazałości.

A po jedzeniu  to Pani na mami i pozostałych kotach! Na szczęście fabryczne zamiauczały i myk - Szpagetka z  resztą stadka  pognała późnym popołudniem do ogrodu. Godzinkę przebywały i kole siódmej mła usłyszała od całej piątki że ma wydawać kolacyjkę. Nowy tydzień  mła zacznie w muzyczniku od kolejnej "filmówki" Manciniego. Pasi do tego tyźnia z najdłuższymi dniami w roku.

17 komentarzy:

  1. Ech, coś musowo wisi w powietrzu, jakiś związek powodujący lenistwo. Chałupę miałam odgruzowywać....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już nawet nie planuję porzundków, potem mam tylko stresa. Pocieszam się myślą że nie tylko ja tak mam.;-D

      Usuń
    2. Rany Julek, jakie białe cudo w wazonie!!!!! Anielskie😀

      Usuń
    3. No bo to jest cudo anielskie a konkretnie to 'Queen Of Angels' Schreinerów. Taa... mła tak cóś po szóstej zeszła na chwileczkę do chałupy z ogrodu i oczko jej się przymknęło jak temu misiu. Szpagi z Pasiakiem jakie dziesięć minut temu mła obudzili bo kolacja nie została podana. No i jak ja nie mam lenia? Mam i to jakiego !!! Małgoś cała w telewizorni cinżko zła bo podobno nasi przegrywajo. Na stoliku chipsy i piweńko, brakuje tylko petów do wykończenia kompozycji. Pana Dohtora tu trzeba na cito, zanim Małgoś imprezkę rozkręci dla cooleżanek ze zboru! Mła chyba tyż się napije tego piwka żeby mła się Małgoś nie ululała.

      Usuń
  2. Muzycznik mi nie gra :((. Mówi, że nie wolno :((.
    Moja Droga Pani T. - to nie było żadne lenistwo, to było słuszne i konieczne gromadzenie sił na nadchodzący tydzień. Bo dni będą tak długie i jeszcze pełnia za moment, tak że roboty nigdy dość ;)).
    Wiedziałam, ja wiedziałam, że jak sobie tylko zacznę z tymi irysami, to będzie po mnie!! !!
    A tu, jak to mówią u mnie we wsi, już nie ma na kiedy......
    Bo to i schyłek wieku i "forsy ciągle brak" ...... a Pani mi tu tak ! W każdziutkim poście ;)))!!!
    No doobra - "do góry wznieśmy skroń" !

    Doszłam do wniosku, że Ty perfidna kusicielka jesteś - robisz takie cudopyszne ciasta a potem narzekasz, że wszystkim mało ;)).
    Twoje brunetki prześliczne :). Chciałam napisać, że zawsze miałam słabość do czarnych kotów ale zaraz pomyślałam, że co to za bzdura, a do jakich to kotów ja nie mam słabości;)))).
    Martwię się ostatnio, bo widzę, że moja Muszelka wyrażnie się starzeje, nic jej konkretnego nie dolega ale mimo pory roku, pogody, ptaszków i innych atrakcji siedzi głównie w domu lub grzeje się w słońcu możliwie najbliżej. Mimo lat (wielu..) i mimo licznych kotów w moim życiu nie nauczyłam się przyjmować rozstań spokojniej.....

    To tak to. Mokro, w nocy padało obficie to teraz mogę jedynie iść zbierać ślimaki ;), reszta działań jak podeschnie.

    Pytałam Cię jakiś tam post wcześniej , czy to możliwe, żeby białe irysy po trzech sezonach zakwitły na zwykłoniebiesko ?

    Głaski dla Szpagi i spółki i cóż - zaczynamy pracowity tydzień ;)).

    Rabarbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawilim muzycznik Pani R., nasza wina bo nie sprawdzilim czy działa bo nam powieczki na oczy zaczęli opadać. Co do lenistwa, to niestety mła wie jak jest, żadne słodzenia nie przejdą ale mła się pociesza że inni tyż tak majo. Co do irysów to mła poszuka tych niebiewskości odpowiednich, spróbujemy po troszku z każdej kategorii - zobaczysz co się sprawdzi.
      Co do kociej starości - nie jest źle skoro bliziutko domu i zalega. Mła się najbardziej boi tego momentu kiedy kot nieodwołalnie chce wyjść z domu na zawsze. Starszy wiek ma swoje prawa, kota tyż może się bać duszności i dyskomfortu, wszystkie starsze damy mają prawo się bać niezależnie od tego jakiego są gatunku. To że się człowiek do pewnych spraw nie przyzwyczaja mła akurat uznaje za dobre, mimo tego że i dla niej są to sprawy bardzo bolesne. U mła w nocy niestety tylko wiało, mła by wolała żeby padało. Co do zmiennych irysów to może jakby były podlane czymś to by im się barwa radykalnie zmieniła. Nie słyszałam ani nie czytałam o takiej rewersji masowej z bieli do niebiewskości. Inna sprawa że kfioty może są dopiero teraz solidniej wybarwione a przedtem kfiotki były słabizny. Ale i wówczas musiały kfioty mieć cóś tam w sobie niebiewskiego.

      Usuń
  3. Ja już nie będę się wypowiadać na tematy kocio wychowawcze. U nas jest inaczej. Kot do domu nie wchodzi ( kot myśli skrycie:"jeszcze nie wchodzi".) Ma całe obejście, sypialnię w stajni zimą, a na tarasie latem, stołuje się w swej jadalni w stajni, wciąga suche kulki aż świszczy. Obroże przeciw kleszczne daje se założyć, paszczę jej mogę otworzyć i zajrzeć, ciągnąć za wszystkie nogi i ogon. Pigułki odrobaczające je jak swoją karmę, ze smakiem.

    Nie widzę żadnego lenistwa w twoich działaniach. Zrobić ciasto to sporo pracy, zjeść też, a obsłużyć wymagające towarzystwo kotowatych to w ogóle orka na ugorze. Na Twoim miejscu odpoczywałabym ile bym mogła.

    Co to za kwiat na zdjęciu pod filutowym rododendronem ( co za słowo, swoją drogą, męka do wystukania )?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z kotami to jest tak że nie trafisz. Mła kiedyś usiłowała udomowić Melkę Kompakt, wrzask się niósł na pół kamienicy że więżę. Może gdyby Pi była zapraszana to mykałaby w stronę stajni na widok otwartych drzwi domu. Tak samo jest z żarciuchem i obróżką, w domu można grymasić bo kleszcza wyjmą a obróżka dobra rzecz bo pańcia kota stroi, jedzonko na dworze trza jeść bo jeże czyhają. Gorzej jak się kotu pochoruje bo najlepiej się wówczas schować i nie reagować na wołania - a ty szukaj człowieku. Mła wszystko to zna z autopsji. Ech...
      Ciasto to tak naprawdę żadna robota, obsługa kotów to codzienność ale prawowanie leży i wygląda jak jeden wielki wyrzut sumienia.
      Kfiotek jest z magnolii Siebolda.

      Usuń
  4. Nie no Cesarzova naprawdę! Ona to ma we krwi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyłazim z domu i nie wiem kiedy wrócim, ech... Cysarzowa na tej ostatniej focie jest w pozie oficjalno - portretowej. Brakuje tylko korony cesarskiej, płaszcza z gronnego staja, oraz jabola i berła z kostki kurzęcej.;-D

      Usuń
    2. to teraz u mnie znów królewna Daenerys w sesji aparatowej ;D

      Usuń
    3. Zgadniete. Ona najgrzeczniejsza z dziewczynek!

      Usuń
    4. Na taką właśnie wygląda, grzeczną i zrównoważoną. Po prostu Biała Kjujewna. :-D

      Usuń
  5. Oh, pięknie w ogrodzie,wszystko takie upajające,rześkie,świeżusieńkie, jakoś przeczy temu rzekomemu lenistwu o które się oskarżasz.Gdybyś posłuchała wymówek mojego misia, ten to dopiero potrafi,a to za wcześnie a to za późno,a to gorąc a to zimno, a to po meczu, a to daj mi spokój!;)
    Torcik takoż kusicielski 😋
    Czy będziecie wić wianki na Sobótkę i pląsać wokół ogniska?:)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Później odpiszę bo muszę lecieć. Pa, pa.

      Usuń
    2. No tak, mła wróciła i zanim ruszy w do ogrodu to odpisuje. Lenistwo żadne tam rzekome, uczciwe, jak się należy nic nierobiące. Mła tyż jest porządnym misiem! Nie wiem co Małgoś planuje, jak na ponad 9 ( słownie dziewięć )dych to snuje całe mnóstwo planów ( i dobrze! ), może i tam jakie tańce sobie zamyśla bo wianka to nie ma co na szerokie wody puszczać, gdyż nieobecny a nawet jakby się jakim cudem znalazł to w tym wieku wianek już zasuszony.;-D Zatem nie ma co symboli wić i narażać się na wizytę Straży Miejskiej śledzącej dronami ogniska. Popląsać to będzie sobie można przy farelce włączonej co najwyżej ale ponoć zapowiadają upały więc chyba nici z ogniska zastępczego.

      Usuń