czwartek, 24 czerwca 2021

Codziennik - syndrom Buki

Mła jest wkurzona bo nie wszystko idzie tak jak powinno - po pierwsze to Kotek Błyskotek  u Rabarbary, po drugie po upale  miało  być przyjemniej a nie jest w związku z czym prace w ogrodzie leżą i kwiczą a mła nękają wyrzuty sumienia, po trzecie  urząd jak to urząd,  najchętniej chciałby  żebym wykonała pracę za którą  urząd płaci swoim pracownikom tyle że  to fajnie by było jakby mła za darmo robiła, po czwarte koty znów leją się między sobą  nie do końca wiadomo o co  a lokatorzy toczą wojenki o szafki na korytarzu, które mła wnerwiona sytuacją zaraz wywali coby tzw. źródło bólu doopy usunąć.  Spotkałam wczoraj w sklepie  Dorotę, sąsiadkę  Dżizaasa, i to było smętne  bo Dorota chodzi jak ten cień. Jej mężowi postawili diagnozę po  roku od opowieści jak mu to nic  nie jest i jest to diagnoza najgorsza z możliwych. On w szpitalu a  ona  biedna przeżywa. Mła nawet nie wiedziała jak pocieszyć no bo tak po prawdzie tu się nie pocieszy.  Dżizaas podobno Dorocie wciska żarło na siłę ale Dorocine rączki jak patyczki, mła serce  bolało jak patrzała. Mła będzie musiała zadzwonić  do Dżizaasa bo tu zdawa się większe wsparcie  będzie potrzebne.  Mła jak jest smutna to robi się jeszcze bardziej  zła, zupełnie jak ta Buka. Lepiej teraz do mnie z niczym nie uderzać. Z rzeczy  dobrych to dzwonilim  do Tatusia z okazji dnia  jego i zastalim go w dobrej formie, wręcz ćwierkającego , choć przyznał się że przed południem  i  jemu się smętnawo zrobiło na wspomnienie że tego samego dnia którego wypada Święto Ojca są imieniny Babci Wandzi.  Hym... dziećmi jesteśmy przez całe życie, nosimy w sobie to pragnienie  bezwarunkowego uczucia aż do schyłku żywota. Na szczęście Tatuś nie sam, jego dziewczyna przyjechała na dłużej więc  są rozrywki. Dziewczyna Tatusia jest bardzo miłą straszą panią, to samo pokolenie co Tatuś, więc i sposób odczuwania podobny. Tatuś lekko zazdrosny o kota, któren okazał się zdradziecką świnią preferującą kobiece ciepełko ale czegóż on się spodziewał, że Rattusek odpuści  dodatkową parę rąk do głaskania i miejsce na podołku do wymrukiwania? No nie ma opcji żeby normalnie  i prawidłowo rozpuszczony  kot odpuścił możliwość dodatkowego dopieszczania.  

W  środę mła przyszło też pokląć na sprzęt własny do focenia, choć tak po prawdzie to nie do końca na sam  sprzęt  co raczej na oprzyrządowanie czyli kabelek do zgrywania  na kompa.  Mła się  natentychmiast przypomniały problemy Agniechy z jej złośliwym aparatem i jeszcze  złośliwszym komputerem, nie żebym   schadenfreude odczuwała ale lżej mła się jakoś na duchu  zrobiło że nie tylko ją problemy techniczne  dotykają. W  gronie technicznie przez los doświadczonych jakby łatwiej paskudność sprzętu znosić niż samej się borykać z wrednością kabelka. Niestety wszystko wskazuje na to że znów będę musiała zakupić nowy kabelek, znaczy chińskie goowno krótkoterminowego użytku. Taa... kiedy mła walczyła z okablowaniem zadzwonił do niej operator netu z super promocjami i ofertą lizania mła po tyłku i podrapywania  po piętach. Oj, nie w porę zdzwonił, mła była resztką sił grzeczna ale w ten sposób w jaki jest kiedy  chce żeby było jasno zrozumiane że należy się od niej tego... ten... odtralala. Powinnam mieć zaćmienie umysłu bo pogoda i wogle ale jakoś nie miałam i kiedy zaćwierkali ile to oszczędzę na ich nowej ofercie  to im w pamięci wyliczyłam na ile mnie w nowej opcji naciągną i trzy  razy to powtórzyłam dla pewności coby się nagrało. A potem postraszyłam że sama  to nagrywam  i pojechałam UOKiKiem bo w ofercie podano nieprawdziwe dane i wyliczenia dotyczące umowy. Po drugiej stronie było tłumaczenie, dość mętne a mła się w końcu głupio zrobiło bo co biedny telemarketer winien że mu taki plan sprzedażowy zapodajo i każo ściemniać wg. wzornika. Zakończyłam  rozmowę ugodowo, znaczy że jak będę chciała przedłużyć umowę to sama  się skontaktuje. Oczywiście tego nie zrobię, bo nie mam zamiaru dostawać po kieszeni ku chwale dostawcy, któremu zresztą mam nadzieję dobiorą się do doopska.

Dziś rano mła obudziła burza, popadało bardzo ładnie i tak bez ekscesów. Znaczy  żadnych drzew z korzeniami w okolicy wiatr towarzyszący burzy nie powyłamywał, zalać nas nie zalało a i wyładowania były z tych które dadzą  się przeżyć. Mła teraz  czeka  na lekkie podsuszenie i  wyjdzie rozejrzeć  się   czy aby cóś tam można ogrodowego dziś po południu uskutecznić. Jutro ma dzień sprawozdawczy i wyjazdowy ale dziś może troszki sobie odpuścić. Wieczorem  może nawet cóś oblooka, w planie ma dwa dokumenty: "Framing  Brithney Spears" ( hym ... zdawa się że tytuł "Farming Brithney Spears" byłby bardziej odpowiedni ) i "The Pharmacist" - opowieść o tym jak Big Pharma przejęła rynek narkotykowy w USA przy wydatnej pomocy FDA, ichniej agencji dopuszczającej substancje  do obrotu  ( film o tyle ciekawy że kryzys opioidowy w Stanach rozkłada na czynniki pierwsze osoba  będąca częścią systemu, mały plankton żyjący z wielkiego  farmaceutycznego przemysłu, aptekarz z Luizjany, który stracił syna  ) - mła zapoda Wam fragmencik jakby cóś znajomy - "Lokalny szpital we wschodnim Nowym Orleanie nie mógł przyjmować chorych na serce starych ludzi, bo wszystkie miejsca zajęte były przez tych, którzy przedawkowali leki wydawane na receptę.".  No cóż, żądza piniądza i naturalna tendencja żeby z nielegalnej maszynki do trzepania kasy  uczynić biznes legalny, choć nadal uciekający przed solidniejszym opodatkowaniem. Wszyscy wierzący w poświęcanie się dla ludzkości przez biznesmenów produkujących  substancje wykorzystywane w medycynie  powinni sobie  obejrzeć ku przestrodze i nie dlatego że czepionki - sronki, tylko że takie zwyczajne "codzienne" leki przechodzą dokładnie przez taką samą procedurę jak Oksykodon. Żyjemy w czasach  w których społeczeństwo wspomina sobie jaki to zły był Escobar, przegryzając  te wspominki fentanylem i łykając na każdą infekcję antybiotyki srętej  generacji.

A tak à propos wyrobów farmaceutycznych to czy nie dziwi  Was fakt trwania jakiejś dziwnej wojny pomiędzy zaczepionymi i niezaczepionymi. Wojny radośnie podsycanej trollingiem i mendialną pulpą. Mła  ma wrażenie że niezdrowo nakręcaną wojną o czepionki usiłuje się przykryć znacznie poważniejsze problemy dotyczące zarządzania pandemią. Wiecie jest bardzo sporo spraw którymi ludzie powinni się zająć coby im się naprawdę żyło w bardziej przejrzystym świecie, na ten przykład tym czy polityk po zakończeniu kariery powinien przechodzić  do biznesu. Albo czy kryzysami w dziedzinie finansowej aby na pewno  powinni się zajmować politycy i czy nie potrzeba  jeszcze silniejszej i naprawdę niezależnej od polityków instytucji banków centralnych. Tyle do zrobienia w dziedzinie zarzundzania kryzysami medycznymi - tu zdecydowanie więcej procedur a mniej polityki. A mendia? Takie one wolne jak kura na kurzej fermie, coraz częściej przypominają te z  "W oparach absurdu" Słonimskiego i Tuwima. Mła jak sobie czyta niektóre teksty z mainstreamu to się jej przypominają takie kfiotki poetów -"Rada Miejska w Grodzisku postanowiła zaprotestować gorąco przeciwko orkanowi w Ameryce i trzęsieniu ziemi w Alasce. Zwłaszcza wystąpienie przeciwko orkanowi zredagowane jest w bardzo mocnym tonie.". Takie to so wiadomości. Mój  boszsz... z lewa one , z prawa,a wszędzie te samo guano tylko w inny papierek zapakowane. I jeszcze ci nieszczęśni stażyści wklepujący teksty wprost z translatora, mła onegdaj przeczytała że pomocnik szeryfa w jakiejś mieścinie w Kolorado był oficerem. Nawet taki matoł lingwistyczny  jak mła jest świadom różnicy pomiędzy polskim oficer a angielskim officer, to jest poziom żenady jak u mynistra Czarnka. Zarzund zresztą  w formie, znów Słonimski i Tuwim - "... Cukier należy do węglowodanów i skręca płaszczyznę polaryzacji.  Kto by się temu opierał, podlega karze bezwzględnego aresztu, bez zamiany na grzywny. Osoby  posiadające  więcej  niż  półtora  proc.  cukru,  odwiedzać  mogą  szalety  miejskie jedynie   w   godzinach   przedobiednich   ( 12—12.30 ),   za   okazaniem   specjalnej   przepustki poświadczonej przez urząd zdrowia i komisariat odnośnego okręgu." Pomysłów sto a co jeden to głupszy.

Zresztą nie tylko zarzund nasz  kretyński, w naszym parlamencie toczyły się jakieś bzdurne akcje z cyklu "A tamten to brzydko powiedział" z góry skazane na niepowodzenie. Czy oni do cholery nie mogliby się zająć czymś konstruktywnym? Dostosowaniem prawa krajowego do dyrektyw bo z tym to leżymy i kwiczymy. Albo napisaniem porządnej  ustawy o dekarbonizacji, takiej która nie zostawiłaby z dnia na dzień gmin górniczych z problemem bezrobocia a nas wszystkich z problemem energetycznym. Quźwa, śmieci - z tym trza cóś na szybko robić bo to co wymyślili w tym temacie to pudrowanie wymiocin i udawanie że nic  nie śmierdzi. Niech cóś konkretnego, potrzebnego ludziom zrobią a nie przedstawienia dają w stylu "Mody na sukces" (  mamy całą masę polityków którzy już "spali" ze wszystkimi partiami ). Przeca  jak się wakacje skończą, kasy z EU widać nie będzie to znów tylko zarzundowi przy wsparciu prawie całej klasy politycznej  lockdown przyjdzie wprowadzać coby ich ludzie nie pogonili gdzie pieprz rośnie. Strasznie oni wszyscy mła denerwujo, mła nie może się już doczekać kiedy oni wszyscy na urlop wyjado. Mła ma dziwne przekonanie  że zarówno bez  zarzundu jak i tej całej  hałastry politycznej która udaje że coś  robi, będzie nam trochę lżej znosić codzienność. Mła ma takie marzenie, bynajmniej  nie ciche - niech się oni wszyscy od nas odpierdolą! Sorry za słownictwo ale kiedy mła tego słucha  albo czyta o politycznych to jakoś jej eufemizmy się nie trzymają. Buka, Buka po całości ze  mła wychodzi! Dobra, czas na muzycznik, zamiast fotek macie truskaweczki autorów  różnych. A w muzyczniku dwa kontralty i mezzosopran - Pearl, Sarah i Ella.  Jakość samego nagrania nie najlepsza ale jakość wykonania, mniam!

16 komentarzy:

  1. To wszystko jest chore. Pani T., bądź Buką i zarycz, niech się ta kraina zatrzęsie. Niech się z niej to próchno i trociny wysypią.

    Truskawki ładnie u nas rosną, i ślimaki jeszcze ich nie zjadły wszystkich, takie one miłe.
    Wspierające fluidy wysyłam we kierunku Twoim, a Ty je roześlij w potrzebujących kierunkach wzmacniając Mrutkiem. ( Chciałam napisać " rozdystrybuuj " ale nie jestem przekonana czy takie słowo ma prawo istnieć, więc zmieniłam na polskie proste.

    Zauważyłam też, że Blogger niechętnie pokazuje nowe wpisy niektórych użytkowników niektórym użytkownikom. Np. Ty jesteś u mnie z boku z aktualnym, a u Kur jesteś ciągle z poprzednim, podobnie jak ja, choć się wysiliłam i napisałam i nawet przeciągnęłam zdjęcia przez cyfrową zaporę. Howgh.

    OdpowiedzUsuń
  2. O to to , niech się! Bardzo mi zal męża kol.Doroty i Doroty, przechodziłam przez to bardzo odczuwalnie, bo z moimi przyjaciółmi, on wtem i nagle i wyrok, ktory obie uslyszalysmy od specjalisty, wyrok sie spelnil pol roku wyjete z zycia, szpital, dyzury, gula w gardle na samo wspomnienie i zal czlowieka, bo fajny był. Otaczaj ciepłem, sluchaj, pozwól się wypłakać, to bardzo potrzebne.
    Moja kol.R odchorowała mocno ten stres, wątroba się zbuntowała, miesiac, albo i dluzej w szpitalu, pozniej dochodzenie w domu.

    Oslodzilas wpis cudnymi truskawkami,aaaaa, jakie piękne są!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie mnie to wczoraj Dorko dobiło, nie dość że Błyskotek uprowadzony to jeszcze to. Rok temu chłopina źle się czuł i był u specjalisty ale usłyszał uspokajające pitu - pitu i opowieści spotkamy się po pandemii i przeprowadzimy badania. Uspokojony, ze złym samopoczuciem przeczekiwał i mimo tego że wszyscy wokół wysyłali go na badania to nie chciał bo dohtory zapewniały. Dohtory nie Pan Bóg i teraz umiera na rzadki nowotwór, stosunkowo łatwy do wykrycia we wczesnej fazie i poddający się dość dobrze leczeniu. Bardzo martwię się o Dorotę, źle wygląda na tabletkach jedzie i nie sypia po nocach. Dżizaas usiłuje dokarmiać i wciągać do zabaw z kotami. No jest źle. Lepiej żeby mła dzisiaj o walce z covidem nie czytała ani nie słyszała bo mła nie jest zła, mła jest wkurwiona, tak jak była przy Panu Andrzejku. To mogło być zupełnie inaczej.

      Usuń
    2. Skurwysyństwo covidowe w pelnym obliczu, tych doktorów co to uspokajali by sie chcialo gównem obrzucić. Przytulam.

      Usuń
    3. Żeby ono było tylko covidowe to jeszcze bym była w stanie zrozumieć, choć z najwyższym trudem. Mimo że i rodzina po części medyczna i znajomków medycznych niemało to zdanie mam takie że część środowiska po prostu należałoby na zbity ryj wywalić coby świeże powietrze do grajdołka wpuścić. O dziwo, moi medyczni znajomi są znacznie bardziej radykalni od mła, u nich na samym wywaleniu się nie kończy, no ale rzeczy które opowiadają o swoich kolegach po fachu ten radykalizm usprawiedliwiają. Młodzi lekarze uciekajo z Polski nie tylko dlatego że kasa na zachodzie większa, to jest bardziej złożony problem z dużym podtytułem "Leśne dziadki". A u nas społeczeństwo z jednej strony oczekuje Judymów a z drugiej psy wiesza, co też normalne to nie jest. Nie wiem czemu u nas jeszcze nie ma zakazu że ci co pracują w szpitalach i przychodniach przyszpitalnych nie mogą przyjmować prywatnie, to by uzdrowiło sytuację. Płacić dużo klinicystom ale skończyć z tą patologią że czekasz na ubezpieczenie NFZ do usranej śmierci na badania i wizytę a za piniążki masz u tego samego specjalisty na wszystko na jutro. Gdyby umowa z NFZ była umową świadczenia usług na wyłączność połowa problemu byłaby z głowy bo skończyłoby się robienia numerów typu korzystanie poza systemem ze sprzętu itd.. Prywatne szpitale nie robią drogich procedur bo ich na to nie stać, po prostu. A dostęp do nowego sprzętu i do nowych technik + wparcie w postaci personelu od techniki i do tego pieniądze i możliwość specjalizacji i rozwoju to by lekarzy przywiązywało do systemu NZFowskiego. Ale jak mła powiedziała cooleżanka dobra medyczna popierająca takowe rozwiązanie - Jakby wiedziało moje koleżeństwo co ja o tym myślę i za czym optuję to by mnie na stosie spalili. Tyle w temacie.

      Usuń
    4. Jako że przeszłam to co Dorota, o której piszesz, lat temu już wiele i bez sensu jest użycie określenia "gorzej" ale w przypadku mojego męża prawidłowa diagnoza została postawiona o trzy lata za póżno, a postawiona została po szarpaninach i z powodu mojego uporu. I, niestety, nie była to jedyna sytuacja taka w moim życiu. Dziecko mi w końcu uratowano ale Mamy, lata póżniej, już nie.
      I powiem Ci Tabaazo, że to błędne koło jest, to tak jak kiedyś na ostatniej stronie (dawnego !) "Przekroju" napisał Kern - "Wychowywanie dzieci należy zacząć na dwadzieścia lat przed ich urodzeniem". Więc.
      Obeszłyśmy i przepytały wszelkich sąsiadów dalszych i bliższych, wszyscy mówili, że KotekBłyskotek był leniwie spokojniutki, w stronę nieco odległej ulicy się nie wybierał, przychodził to tu to tam i zawsze wyrażnie wracał do domu. Ponieważ lubił chadzać do lasku gdzie są dróżki spacerowe to chcemy mieć nadzieję, że to porwanie za staru :(. Oby przez dobrych piratów.
      Ale już jestem za stara na takie straty.....Jak to pisał Słonimski "Smutek większy od serca"...... I ten rok od początku w jakimś złym ciągu....
      Za jakiś czas wrócę do ogrodu (teraz leje), przygarnę nowe koty...za jakiś czas
      Rabarbara

      Usuń
    5. A we mła nadzieja się jeszcze tli że Kotek Błyskotek wróci na właściwego memłona. Na wszelki wypadek mła powiedziała Mrutku i Pasiaku czym się skończy wychodzenie za płot, ciężkim oklepem doopsk i nie będzie zmiłuj. A Ty w chwilach po deszczu podchodź tak do lasku ze ścieżkami, a nuż widelec przywoiozą i odbijesz porwanego, nawet ze smyczą. Roślinki Tobie nowe ukopalim w ramach pocieszki, wiem że marnej ale zawsze cóś. Co do lekarzy - człowiek się liczy a nie zawód, rozum nie wykształcenie bo co po wykształceniu jak rozumu nie ma żeby wykształcenia właściwie używać. Ech... temat rzeka, szczerze pisząc liczna grupa osób które mła uznaje za głupców to akademicy, sporo w niej utytułowanych lekarzy. Jednego im nie można odmówić - pewności siebie, im głupszy tym bardziej zadufany.

      Usuń
    6. Rabarbaro, pogłaskałabym Cię po główce w ramach pocieszania, chociaż co to za pociecha.

      Usuń
    7. Mogę Wam straszność przedstawić w ramach oderwania myśli - u mła niebo jak na Marsie. Najsampierw było żółte potem łososiowe, potem pomarańczowe a teraz jest różowe. Bezwietrznie, ptocy nie śpiewajo, koty schowane.

      Usuń
    8. Czadersko, u mnie dzis pochmurnosc i niebo byle jakie.
      Rabarbaro!
      Niech wieść plynie, że szukasz i czekasz z utesknieniem na kotka, oby wrocił do domu, nie trać nadziei.

      Usuń
  3. U mnie obecnie sauna i kolejny dzień jemy truskawki z truskawkami. Dżemów truskawkowych w tym roku nie smażę bo są jeszcze z poprzedniego sezonu a i nawet gdyby nie było to chyba bym się po tym truskawkowym obżarstwie na smażeninkę nie zdecydowała. Truskawki mła się śnią wraz z o głoszeniami, które mła wywiesza w niemal wymarłym miasteczku jej dzieciństwa w sprawie Kotka Błyskotka. Takie to wszystko zakręcone.
    Nowy Blogger też wymaga zaryczenia i wybukowania albo też wybuczenia. Na męskie przyrodzenie to co było dobre i działało było zmieniać na gówniany system, na który większość użytkowników narzeka. Tak się zastanawiam czy nie zacząć poważnej działalności społecznej od żądania przywrócenia starego bloggera, który nie tylko zdjęcia wstawiał w takim porządku jak człowiek chciał ale i powiadomienia słał w terminie i fajne funkcje miał. I w dupie mam bez przeproszenia że świat przyszłości to komóreczki i niewielkie ekrany srajfonopodobnych urządzeń. Chcę tego co było dobre bo jak powiedział jeden z rozmówców nawiedzonego Sroczyńskiego jestem egoistyczną staruchą i chcę standardów do których się przyzwyczaiłam. I nie dam sobie wmówić że internet po kablu to zło a fale elektromagnetyczne kole błędnika parę godzin na dobę to samo dobro. Nawet w imię "postępu naukowego", któren mię się jako ogrodniczce z tzw. stażem kojarzy głównie z niejakim Miczurinem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak tam, bukizm dodał sił?
    Wiesz, zachwycałam się piątkiem, bo jakie powietrze, jaki miły chłodzik, jak to ptaszki zaczęły się odzywać, jak poniektóre wpół spalone zielone odżyło, a tu znów się robi parno i duszno, temperatura podstępnie rośnie i wiatr sobie gdzieś powiał. Czy Bukizm pomoże na zjawisko?
    Wściekłość na wredotę losu, zjawisk, choroby i przyczyn zaawansowania choroby, tak dodaje sił. Nie ma się za bardzo wpływu na jej pojawienie się, jeśli jest, pomaga przetrwać. Żeby się dało ją zaszczepiać, ale nie ma tak dobrze. Jeśli ją masz nadal to pielęgnuj czule, bywa bezcenna. Ja jak na razie nie mam. Miewałam,owszem, może się Buka vel wredna Mi jeszcze obudzi.
    Bardzo żal mi i Dorotki i jej męża, jeśli znajdziecie z Dżizasem jakiś sposób na ich wsparcie to byłoby dobrze. Trudno, wiem, nie wszyscy zresztą chcą, moja Halinka odganiała się od ludzkiej życzliwości i pomocy jak od zarazy, korzystając tylko tam, gdzie nie widziała żadnego wyjścia. Kiedyś usłyszałam jak rozmawia z siostrą :"wiem że chcesz dobrze, ale mnie to osłabia, ja nie mogę sobie na to pozwolić". I trudno znaleźć w takim wypadku sposób by pomóc. Doczekałam się na sygnał że czegoś chce dwa razy, w duperelach w sumie i żałuję że nie pozwoliła pomóc sobie w większym zakresie. No i nie ma Halinki, alewściekłość dała jej pięć lat życia, a wydawało się że cała siła świata nie dała by rady w walce ze skutkami m.in. za późno podjętego leczenia. Za późno wcale nie z winy Halinki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła dziś miała dzień ciężki, tak jak się zresztą spodziewała. Nawet mła się przez moment urzędników żal zrobiło ( użyłam mało oficjalnego słówka "kotek", które u mnie robi za pocieszkę bo widziałam że dociera do nich ilość i jakość spraw przez które będą się musieli przebić ), ale pieniądz darmo nie przychodzi - za to im płacą. Mła była miła, kotkowała na osłodzenie a one biedactwa jakby zapadały się w sobie. Taa... najlepiej to by było żeby jeszcze mła KW wyprowadziła na czysto. Cio Mary podsumowała moje urzędnicze kontakty - "Ty to zawsze jak komuś chcesz dopieprzyć to jesteś przerażająco miła.". Hym... po pierwsze potwarz, nie zawsze, po drugie wcale nie dopieprzałam, po prostu za piniędze się pracuje. Także widzisz, bukizm ponoć mła przeszedł w paskudną przymilność.
      Mła tyż się boi żeby nie przesadzić z pomocą, niektórzy jej wręcz nie znoszą w ciężkich sytuacjach. Tu trza będzie mocno wyczuć co i kiedy. Dorota to jest taki dobry człowiek któremu wszyscy, na czele z kotami, po głowie tańcują. Najgorsze że jej maż, który zawsze był twardszy podłamał się diagnozą. No nic, trza to będzie na klatę i rozpisać na ile osób się da, tyle że bez wchodzenia z butami w duszę. Ech... Sama zresztą wiesz, miałaś Halinkę.

      Usuń
  5. Nie umiem się znaleźć w takich sytuacjach, zawsze czuję się jak słoń w składzie porcelany i zapominam języka w gębie. Dużo łatwiej mi rozmawiać i pomagać albo bliskiej rodzinie, albo zupełnie obcym ludziom. Bardzo mi to w życiu przeszkadza. Wytchnienia od upałów i ytosk Wam życzę, dziewczyny. Rabarbaro, współczuję z powodu zniknięcia Błyskotka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła się nawet nie usiłuje wznosić na szczyty dyplomacji, szczerość jakoś lepiej wychodzi niż zapewnienia pitu -pitu że wszystko będzie dobrze. Troski to zdawa się wpisane w życiorys na ament, no ale choć upały to mógłby Wielki Pogodowy przykręcić. Mła ciągle nadziejna ze Błyskotek do dom powróci.

      Usuń