wtorek, 21 czerwca 2022

Smutecznik i pocieszki

 

Świat zmierza ku letniemu przesileniu, zielono, kwitnąco, burzowo a mła zamiast się cieszyć ogrodowo zwarzona jak rzadko. Złe wieści z tych najgorszych. Mła nie wie dlaczego tak się dzieje ale wie że się dzieje, ludzie których nie zna, których na oczy nie widziała,  dzięki netowi zapełniają młowe uniwersum, stając się  w nim kimś. Czasem dzieje się to bez ich udziału, przeca najsłynniejszy Łojciec z Częstoschowanej i okolic,  słowa w necie nie napisał, nie znał mła ani młowego towarzystwa, pewnie nawet nie wiedział o moim istnieniu. Jednak kiedy odszedł to ubyło go nie tylko Romi. Mła też było brak tej z lekka momentami irytującej obecności Łojca. Teraz jest podobnie, ubyło choć człowiek znał tylko opowieści o osobie, taka obecność to  była jakby z drugiej ręki. Ale była. Mła ma tak z netowymi ludźmi, mła ma tak z netowymi  zwierzętami - mła się przywiązuje i wyobraża sobie Wspaniałego, Latającego Holendra, Bzikowego, Chłopa od Psicy w Swetrze. Tomka wyobrażać sobie nie musi bo go widziała na zdjęciach. Zwierzyniec to mła też na ogół   zna ze zdjęć i to że tak zna nie ułatwia jej wcale przeżywania zwierzęcych życiowych katastrof. Mła odchorowuje zwierzęce złe wieści bo ma przed oczami obraz stworka. Jakby było mało tego  najgorszego mła się dowiedziała świeżo o chorobie swojego stryja, poważnej i nieciekawie rokującej. Teraz jest lepiej ale mła jest świadoma jak choróbsko może przebiegać. Tatuś mła przyjął fakt  na klatę ale samopoczucie ma jakie ma, mła zamierza uciąć z nim sobie dłuuugą rozmowę coby wygadał to zmartwienie. Ech... sama się martwię   tym że Tatuś  się martwi, stryjem, który robi dobrą minę do złej gry,  jego rodziną, moim autystycznym kuzynem, który jest bardzo z ojcem związany. No nie jest mła teraz za  dobrze na duszy.

A róże nic sobie ze zmartwień mła nie robią, kwitną obłędnie i pachną. No i dobrze  że kwitną i pachną, mła nie miałaby teraz głowy żeby się jeszcze martwić różami które nie chciałyby kwitnąć i pachnieć. Przynajmniej tego zmartwienia mła uniknęła. Mła się pociesza paczkowym dobrem, które dotarło do  niej za sprawa Romi i zbiera się do zakupu owoców na dżemiki do zechlania domowego i na prezenty. Usiłuje pielić trawska, podcinać  co cza, gotować  co Małgoś lubi (  Małgoś przy takich pogodach jak ostatnio cóś się źle poczuwa, nie ma stania przy garach - co najwyżej Małgoś ziemniaczki oskrobie i ma sobie duużo polegiwać ze stopami położonymi na wałku, coby nie puchły ). Jutro zostanę najprawdopodobniej zagoniona do pieczenia gofrów, mła obiecała  Małgoś upiec  belgijskie ale jest problem z cukrem perlistym, mła kupi dopiero po pierwszym, wiec pewnie jutro będą swojskie wafle. Najważniejsze żeby były do nich truskawki i jakaś śmietanka. Ostatnio doszłyśmy do porozumienia w kwestii słodkiego. Jeden dzień naleśniki, czy tam inne placuszki ze słodkim na obiad a na drugi dzień porządnie, warzywka i jak da radę to  cóś z rybków czy innych miąs (  Małgoś ma długie zęby na mięsa więc wyrosną jej królicze uszy od warzywek, 94 latka nie musi przeca codziennie jadać miącha, to niezdrowo nawet dla dużo młodszych ludzi ). Kotom apetyt dopisuje i jedno szczęście, mła wie że żyrtość w wypadku jej stada znaczy normalność. Oczywiście koty w przeciwieństwie do Małgoś to najchętniej  sparzone miącho by jadły, ale w ramach dopieszczenia madki zjadajo tyż tackowe.

Mła Ostatnio jest dopieszczana głównie w takiej formie że koty zjadają co mła im zapoda a poza tym to mła ma sobie radzić sama. Ocierki i baranki tylko na pięć minut przed jedzeniem a potem koty w długą. Wracają kiedy pada i wieje, sam deszcz nie wystarczy żeby je wygnać z ogrodu do domu. W domu nie ma przytulania bo trza szybko się zdrzemnąć a potem to rozespać na całego i jak się da to nawet pochrapywać albo zającować przez sen. Od czasu do czasu mła się udaje nastawić Mrutka na fluidowanie w kierunku Kocurrka, Mrutek z pięć minut pomruczy kiedy mła go podrapuje po główce i karczku ale cóś szybko zapada w sen. Jeśli chodzi o resztę bandy z fluidowaniem cinżko, próby dopieszczania przez mła są traktowane jako zamach na wolność osobistą a w przypadku Szpagetki jako obraza majestatu. No wicie rozumicie,  to nie jest czas tulenia, to jest czas w którym się patrzy czy mła widzi jak zaraz będzie tarzane się w piochu albo jak się zbiera do fikołków na betonie. Mła ma podziwiać z daleka albo wysłuchiwać mrożących krew w żyłach opowieści Sławencjusza o domniemanej Szpagetce widzianej przed fabryką (  mła zrobiła  przesłuch w domu, Szpagetka  poszła w zaparte że ona tylko w ogródku, a reszta stada twierdziła że są po pierwsze ślepe, po drugie głuche, a po trzecie to cierpią na amnezję ). Wszelkie próby zamykania w domu kończą się wrzaskiem, skrzekami albo jękliwymi miaukami. Jest już prawie lato i koty świetnie wiedzą że to jest należny im czas ogrodowania. No to ogrodują. Może uciekają od mła dlatego że mła cóś smutna, przeca nie znają przyczyn jej nastroju, więc może myślą że mła jest po prostu durnie ponura a tu lato i motylki i chrząszczyki i lube ciepełko na futrach,  Dobra, finito.  Fotki są ogrodowe, prezentacja pocieszek ( na ostatnim zdjątku mroczny przedmiot pożądania  Małgoś ) i kocie tarzanko w piochu i zbieranie się do padu przez kark z trzema łapami w górze. Jest też muzycznik - saudade jak ja teraz.



36 komentarzy:

  1. No patrz, ja też się przywiązuję do neto-ludzi.
    I też się przejmuję, cieszę i martwię, i sobie wyobrażam.
    I też mnie ostatnio jakoś ponurawo na duchu. Mam wrażenie, że powoli przestaję wyrabiać na zakrętach życia, że się wyrażę poetycko.
    Ale co tam, piwonie odchodzą w glorii zapachów i kolorów, róże zaczęły kwitnąć i dają czadu, w końcu, po tylu latach, te co nie zdechły, odkryły, że zadaniem krzaka róży jest wydać 1000 i jeden kwiat i pachnieć obłędnie.
    Ślimaki się chowają, natomiast susza się NIE chowa. Podziemne stwory ryją nowe korytarze i usypuję godne podziwu kopce w najbardziej niespodziewanych miejscach.
    Będę testować owcze runo od Inkwi, a właściwie jej owiec. Inkwi nie ma aż tak dużo własnego runa, by wypełnić 240-litrowy wór.
    A chociaż susza zagraża, to, co ciekawe, sianokosy wciąż odsuwamy, bo susza przerywana jest co 5 dni strategicznie niepotrzebnym opadem. Takim, co to ziemi nie napoi, a siano zmoczy i zniszczy. I tak sobie zaglądamy do 5 prognoz, sprawdzamy, decydujemy i przekładamy. A w międzyczasie zasuwamy na naświetlania, badania, srania w bania. Od tego leczenia to i zdrowy siły straci.
    A tu jeszcze kolano domaga się rehabilitacji i wytrwałych ćwiczeń, kiedy człowiek po powrocie z wojaży prozdrowotnych pada na pysk na kanapę i ciężko dyszy... I mówi temu kolanu; jutro, OK? Kolano nie rozumie.
    I tak to się kręci, proszę Taaby.
    Mrutek mógłby i do mnie wysłać jakiś pocieszający fluid.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nastawiam Czesia, uwaga, bo on mruczy ostatnio głośno. I nastawiam Morfeuszka. Jest nawet u mnie filmik, jak on się umie słodziaczkować. Więc UWAGA...
      ......
      .....
      .....
      Czuć? :D

      Usuń
    2. Czuć fluidy, bo zmartwienie jakby się rozkładało na więcej osób. To na pewno od fluidowania. Czesiu, Morfi i Mrumi działają. Agniecho pokonywanie życiowych zakrętów nie sprzyja podziwianiu widoków i wogle, człek skoncentrowany żeby z zakrętu nie wylecieć i się nie rozbić. A życie sobie płynie jak gdyby nigdy nic - jak to dalej szło? - W przyrodzie nic nie ginie - to taki stary wic. Trza jednak robić bombki jak szewc z tej piosenki, nie ma zmiłuj, żeby dyktator przynajmniej butów nie miał. Runo z Inkwi zadziałało mła na wyobraźnię. ;-D Mła swym durnowatym umysłkiem widziała te krety i karczowniki pryskające gdzie pieprz rośnie bo pojawiło się runo drapieżne. Drapieżne bo od Inkwi, he, he, he, najłagodniejszej formy Sanctum officium, matki zastępczej owieczek, Pani Hamaka, Władczyni Rogatego Stada. Co do aury - jest złośliwa, odpowiednia pogoda do ogrodowania jest zawsze wtedy kiedy mła ma huk innej roboty. Co do procedur medycznych - upierdliwe w wypadku niektórych chorób jest powtarzanie terapii w kółko albo badania nieustające, które potrafią nieźle dołować bo parametr w tą albo w tamtą i od nowa Polska Ludowa. W końcu chory się wnerwia bo terapia odbiera radość życia a wie że leczyć cza. I zapobiegać problemom też cza. Więc nie ma stękań że kulanko to jutro. Kwiczyć nawet na twarz padając. A kiedy się tylko trafi możliwość leniuchowania to bezczelnie cza leniuchować. Najlepiej na zielonym, wgapiając się w różane kfiotki kwitnące wreszcie jak trzeba. Burze znów zapowiadają, więc z sianokosami to chyba jednak nie na gwałt. Mamelon uważa że w tym roku jest prawdziwy sezon różany, mła się z tym zgadza.

      Usuń
  2. To jeszcze spytam, bo nie jestem pewna.
    Mrocznym przedmiotem pożądania Małgoś jest ryba ze szklanymi glutami wystającymi z nosa? Czy może jednak zawartość cukierniczki?
    Powiem Ci że sklepowe truskawki nie umywają się do własnych. Nasze ślimaki potwierdzają, mlaszcząc paszczą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawartośc cukierniczki zniknęła przed wyznaczonym terminem, nie dam się więcej nabrać na opowiastki o odłożeniu sobie na później. Były garaletki w czekoladzie i ptasie mleczko, mła wydzieliła z rozpiską a zniknęło wszystko jak sen złoty. Hym... głukometr oszalał ze szczęścia. Guty rybki będą wisiały, ponieważ są to szklane gluty wiszące - w sam raz do szklanego anioła i baloników. Natomiast rybka ma w sobie czerwony parfum a wszystko co ma w sobie parfum jest obiektem Małgosinych żądz. Mła kupuje ostatnio małe ilości, tak na spróbunek. To nie tylko o kasę chodzi, po prostu kilogram cinżkiego kwachu to nie jest młowa wizja truskawkowego szaleństwa. Małgoś i mła mogą pochłonąć dużo ale dobrego.

      Usuń
  3. Nie ma to jak prace ogrodowe w czasie trosk i zmartwień. Mi zawsze takie prace przynoszą ukojenie. Ciesze się, że doszłyście do porozumienia w sprawie słodyczy. Nie jadłam gofrów belgijskich i nie słyszałam o cukrze perlistym .Ale juz google pomógł w tej sprawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła tyż się usiłuje rzucić w tzw. wir jak cóś ja martwi ale bywa tak że w środku robót ją smutek dopada. Taka melancholia, nie że deprecha tylko zwykły smutek. Gofry belgijskie warte grzechu, choć cena cukru perlistego to jest grzech ciężki i nie do końca jestem pewna czy aby odpuszczalny. ;-D

      Usuń
  4. Ja też się przywiązuję, martwię i wyobrażam sobie, choć ludzi i źwierzów na oczy nie widziałam, a jeśli już, to tylko na zdjęciach.
    Różyczka, ta nad najciemniejszą w bukiecie mnie zachwyciła, jest taka czysta w rysunku i ten kolor ciemniejący ku środkowi - przepiękna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta różyczka to jest mój Henio, znaczy oficjalnie to jest 'Dr. Hermann Schulze-Delitzsch'. Bardzo miła floribunda. Net nam przyniósł i radości i smutki, takie życie. :-/

      Usuń
  5. Myślałam, że wymyślę coś mądrego na pocieszenie i Ciebie moja Droga Pani T. i Ciebie Agniecho, i Tą z netu tylko znaną, daleką, bo ja przechodziłam to wszystko i przechodzę (jak te ospe) ale nie wymyślę...... Tylko, jak to babcia,którą jestem ;), przytulam Was, głaskam z czułością i mówię : " To minie.... będzie dobrze.....poradzimy sobie..." :)
    Rabarbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Dzięki za dobre słowo, Rabarbaro.
      Miałaś wpaść na Dolny Śląsk, wiedźmo! Nie wiem czy to jeszcze pamiętasz.
      Ciągle czekam.:-D

      Usuń
    2. Jak to ospę przechodzisz Rabarbaro? Małpio nie daj Najwyższy? A może wiatrówkę wnuczęta przemyciły? Rabarbaro kochana, mła sobie powtarza ze minie i ze przeżywała i że wogle i to powinno pomagać. Tylko to jak z lekami, musi minąć czas żeby zadziałały. Najlepiej to żeby wszystko na tym świecie się układało, to byłoby jak dożylny wlew z optymizmu. Tylko że zawsze jest tak ze jak się gdzieś polepszy to zaraz się gdzieś popieprzy, tak dla równowagi. Pewnie dlatego żeby człowiek ze szczęścia nie oszalał. :-/

      Usuń
    3. O rany, mam nadzieję że przenośnia z tą ospą.

      Usuń
    4. Mła tyż ma tako nadzieję. Tylko że ją tyz ostatnio wirus ospowy w półpaśca wpędził to się zapytowywuje.

      Usuń
  6. Ja też będę wysyłać pocieszki, tylko mój lokator nieproszony się wyniesie z mojego organizmu... Pocieszam się herbatkami jakie jeszcze mam. Paczuszki przygotowuję, ale brakuje mi rzeczy, po którą muszę potuptać.
    Odtworzę też różową kopertę, bo nie mogę wybaczyć listonoszowi, co wziął i wciąga te smaczki! Może gdzieś na poczcie to leży a mnie zalewaja łzy... 😭😭😭😭😭

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Listonosz wciąga kocie smaczki?????!!!!! Łolaboga i łorety. Kocurro nie rycz. Dla takiego zjawiska jak wciągający kocie smaczki listonosz to już bym odżałowała.

      Usuń
    2. Jakis bajzel na poczcie czy co, smaczki by podprowadzili?

      Usuń
    3. Lokatorowi to eksmisje jak najszybciej, to jest taki co dewastuje więc zero zmiłowania. Mła po pierwszym dopiero cóś ruszy, na razie jest cienko. Mój Listowy poza podejrzeniem, on to by kotom raczej coś dorzucił, Mrutek go zawsze uroczyście wita i towarzyszy wykładaniu poczty. Co do bordello pocztowego to mła jest na bieżąco, w sprawie różowej koperty nasza poczta podejrzewa sortownię główną. Kocurrek nie rycz bo się lokator rozzuchwali.

      Usuń
    4. A jakby ich napaść x workiem kocich kup? Może poszukają i oddadzą?

      Usuń
    5. Kocurro, być może jest to ta jedna przesyłka na milion, co dociera do adresata po czterdziestu latach. Kto ma napadać i gdzie? Tabi u siebie, czy Ty u siebie?. Amunicji masz więcej, tylko sobie lokatora wyproś i do dzieła.

      Usuń
    6. Czy ja już mam zbierać koci nawóz na amunicję?

      Usuń
    7. Ja myślę że stąd to ona wyruszyła. Pewnie w Łodzi w tej sortowni co ja widziałam kiedys na oczy jakieś trolle zgubiły. A może trolle na smaczki łase? Kto ich tam wie?
      Słyszałam że łódź to nie miasto tylko stan umysłu .. więc cóż.
      Tabazella jakby Mrotkiego na smyczy wzięła o! Albo groźna Szpagieyka! Tylko taka zbroje kocia trzeba im zapisać

      Usuń
    8. Spychologia, miła Kocurro. Trzeba zacząć od początku i od startu. A potem rechabilitacja i rozruch nóżki oraz ćwiczenie charakteru, bo amunicja w bagażu. Czyli pielgrzymka śladem Zaginionej Różowej Koperty. Będę kibicować.

      Usuń
    9. Rany, byk!!!!! Oj.....

      Usuń
    10. Jeżu, ze mną coraz gorzej, nie znalazłam bydła! 8-O Kocurro ja Ci dam Ódź stanem umysłu! Ja się po ódzku zapytam - Jakiego umysłu?! ;-D My so ludzie proste, yumamy co się da szybko spiniężyć albo zeżreć. No chyba że to nie ludź i w sortowni majo kota. Ódzkie koty so bezczelne, sama wiesz. ;-D

      Usuń
  7. Co zrobisz, jak nic nie zrobisz...Może trzeba tak jak koty? W sumie mają rację. Jak wychodziłam dziś z domu do pracy trzy moje dziewczyny spały jak zabite na moim łóżku. Wyglądały jak krewetki :) Wrócę, to zamrowią się w kuchni, padną roszczenia żywieniowe i pójdą w teren. Ostatnio przychodzi Marian Bezjajeczny od sąsiadów, nawołuje na schodach i moja banda cala melduje się pod drzwiami: wypuść!
    Bo Bezjajeczny fajny jest kumpel. I cała noc na zabawach i podchodach schodzi. O 5 rano wyją pod drzwiami :) Niezłe życie jednak, bądźmy jak koty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby można tak jak koty to cza być kotem. - D Wtedy nawet krewetkowanie jest urocze a roszczenia żywieniowe uchodzą i nikt poza wetem o diecie nie pituli. Tak à propos diety to Pusiu się na nas obraził, kiedy mijam jego podwórko omiata mła niewidzącym wzrokiem. Nie wizytuje nas, Pasiak chodzi teraz do niego. Puszeczki powierzone mła przez panią Pusia nadal na niego czekają. Marian imprezowy, cóś jak Kituchna, który znów się pojawił w fabryce ku radości i jednoczesnej zgrozie fabrycznych. Był gdzieś na gościnnych występach, wrócił z dużym apetytem choć nie jest wychudzony i z chęcią wpieprzenia wszystkim kocurom w okolicy. Na szczęście nasi chłopcy przekonali Kituchnę że są trzecią pcią, choć Pasiak łgał jak najęty, na szczęście z daleka. Mrutka wszyscy lubią, nawet Kituchna, no no jak można nie lubić kociego rabladora?

      Usuń
  8. Ja sie izoluję tutaj, nie czytam, nie ogladam wiadomosci, mamwdupizm mi się włączył, bo ileż można. Mam na wlasnym podworku smutków i emocji, cudze smucą pewnie, ze tak, ale jednak z dystansu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Prace ogrodowe pomagają, nawet nie wiem o czym myślę😀😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamwdupizm jest zdrową reakcją obronną, organizm się wyłącza powyżej pewnego poziomu ogólnego niedobrego wokół człeka. Niestety złe wieści o swoich zawsze człeka znajdą i przebijają się w przypadku mła przez barierę ochronną jaką jest brak bezpośredniego kontaktu. Mła wie że dystans ale nic na to nie poradzi że są sprawy które ją gryzą jak te weszki, boleśnie i zostawiając odczyn. Dlatego mła jutro będzie w pocie czółka zasuwać na rabacie, jak tylko załatwi papiery.

      Usuń
  10. Okazuje się że wysłałam gluty. Szklane. Dobrze że do czegoś będą pasować. Agniecho runo z Inkwi też mi przemówiło do wyobraźni, mocna rzecz.
    Tę skłonność do traktowania netowych wieści i znajomości baaardzo serio dzielę i ja, więc dzielnie proszę ćwiczyć kolanko, suszyć uszy z przyległościami, terapiować się. Ogrodować, pieścić stwory, żreć pyszności i zalegać.. . Małgoś kocham.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jawohl! Będziem usilnie o się dbać. I o powierzoną naszej opiece żywinę tyż. Gluty zostaną zażyłkowane i powieszone w odpowiednim towarzystwie. Jak już bede miała kedyś tam te piniądze to zamierzam gluty otoknąć jeszcze troszki wincyj czerwonym lakierem do szkła w celu uzyskania efektów. Koncepcja się rodzi. ;-D Jak będzie upał to mła zamiast w piel udać się odstresowująco, zamierza dziambolić na szydełku ubabranek dla imbryka. Najsampierw dla tego w zwierzaczki, potem udziambolę dla dyskretnie różowego. na robienie mebla nie mam sił, co gorsza na sprzątanie tyż. ;-D

      Usuń
    2. Przeczytałam "ubranek dla indyka". I oczy mi się zrobiły kwadratowe.

      Usuń
    3. He, he, he, czas na łodpoczynek oczu bo jak tak dalej pójdzie to będę robiła czapeczki dla ślimaków i sweterki dla dżdżownic a Twoje oczy to różne figury geometryczne zaliczą. ;-D

      Usuń