poniedziałek, 13 listopada 2023

Cóś jakby na kształt recenzji

Ponieważ mła była strasznie zdołowana po bardzo złych kocich wieściach od Dorki i Kocurrka, mła na chama w ubiegły poniedziałek szukała zajęcia bo czarne myśli  mła nie służyły, zwłaszcza przed zabiegami Szpagetki i Cio Mary, które  odbyły się w minionym tygodniu. Mła wyszukała  że w kinie jest cóś jak  "tani poniedziałek" i mła polazła na tych "Chłopów", bo zwiastun mła zaintrygował, no i mła podobał się "Twój Vincent" tych samych twórców co teraz się za "Chłopów" wzięli. Ciekawa mła była  bo skrajnie różne opinie o tym filmie wyczytywała, wysłuchiwała i wyoglądała.

Dobra, zacznijmy od tego że mła nie podchodzi na kolanach do prozy Reymonta jako do szczytu realizmu, to że Reymont  po raz pierwszy w literaturze  polskiej przedstawił  wieś jako odrębną formację kulturową nie oznacza że mła pierwsią własną będzie bronić poglądu że on taki realista, jakim  go widzi duża część ludzi zajmujących się zawodowo przekazywaniem wiedzy  o polskiej literaturze. Reymont był  dzieckiem swoich czasów, stworzył takie symboliczne "wszechchłopskie" Lipce, których korzonki sięgały  Lipiec właściwych, do Lipców były te powieściowe Lipce niby  podobne ale nie były prawdziwymi Lipcami. Mła to bardzo, bardzo podkreśla, bo uczniom od pokoleń  wciskano do głów że to powieść "naturalistyczna", za to cóś słabiej co rozumiano pod  pojęciem realizmu i naturalizmu w czasach Reymonta.  Dla mła  w warstwie językowej jest to przede wszystkim powieść młodopolska, zaś w warstwie  fabularnej... hym, to zdanie mła, nie krytyków literackich - powieść  pisał były aktor i to widać. Ustawił ją jak dramat i to klasyczny, wszystkie główne postacie to pewne archetypy. Jeżeli cóś tu realistyczne jak to dziś rozumiemy, to wszystko raczej dotyczy światka postaci drugoplanowych. Tam najwięcej realizmu i mła zaraz doda że to nie realizm dominuje w tej powieści.  O wiele  bliżej realnych Lipiec był serial Jana Rybkowskiego, znakomity, który dla wielu z nas jest tymi, jakby to ładnie ująć, "Chłopami" właściwymi. Młodopolskie opisy przyrody zastąpiono obrazem, postacie pierwszoplanowe zeszły z koturnów, zdjęły maski i przestały poddawać się przeznaczeniu, chór z wiejska komentujący dramat się rozsypał, wieś została ludzka i swojska. Serial fabularnie był z powieścią sklejony ale hym... sorry, to była całkiem inna opowieść. Mła rozumie że po wersji Rybkowskiego ciężko jest wrócić do "Chłopów" Reymonta, a z takim powrotem właśnie mamy do czynienia w przypadku nowej wersji. Przesunięcie akcentu, nie mamy tu jako dominującej warstwy realistycznej  "Chłopów", twórcy tego filmu świadomie olali realizm, zarówno w warstwie wizualnej jak i muzycznej. Wolno było kreować symboliczne Lipce Reymontowi, to i oni sobie wykreowali, fabularnie za wiele od Reymonta nie odchodząc. Te Lipce mogą się podobać albo nie podobać, mła ma  stosunek, no... tego,  przerywany. 

Warstwa wizualna jest w  wypadku nowej  filmowej wersji "Chłopów" tematem dla mła śliskim. "Twój Vincent" został wykreowany tak jak malował van Gogh, namalowana wersja świata jednego twórcy. Było to bardzo spójne i... piękne. W przypadku "Chłopów" jest miejscami  piękne, z rzadka. Przynajmniej dla mła. Mła rozumie z czego  to wynika, mła nie przeniosła się do świata jednego malarza, mła zaserwowano obrazki zerżnięte z obrazów. No niestety mła nie jest w stanie łyknąć wariacji na temat polskiego malarstwa  XIX wiecznego, tym bardziej że mła ma wyryte w mózgu do jakiego stopnia ono było  niejednorodne stylistycznie. Kiedy mła widzi nawiązanie do "Babiego lata"  Józefa Chełmońskiego z roku 1875, "Kuropatw na śniegu"  z roku 1891 autorstwa tego samego malarza, to już ma lekki problem bo mła wie że się Chełmoński wziął i rozwinął ale tu jakby cóś mało Chełmońskiego w obydwu Chełmońskich. "Czesząca się" Władysława Ślewińskiego z roku 1897, powstała  pod wpływem malarstwa przyjaciela Władysława, Paula Gaguina, to malarsko zupełnie inna bajka, odległa od Chełmońskiego. No słabo przystająca. Mła widzi zbiór motywów zaczerpniętych z malarstwa XIX wiecznego,  malowanych płasko, za to bardzo "barwnie", poczworek się u mła z tego w mózgu  robi,  bo mła się przenosi do świata wykreowanego przez hym... epigonów malujących w jednej manierze, inspirujących się motywami z obrazów  twórców, których prace są w rzeczywistości bardzo od siebie odrębne. Szczerze pisząc to mła w połowie filmu ta zastosowana maniera zaczęła wkurzać, bo w żadne światy ją nie przenosiła, za to spłaszczała paskudnie motywy z pierwowzorów. Najbardziej przemawiały do mła te kadry, w których mła nie mogła się dopatrzyć żadnych inspiracji XIX wiecznym malowaniem. Inni mogą odbierać tę warstwę wizualną inaczej, wicie rozumicie, mła  ma tzw. wykształcenie kierunkowe i czasem drażliwość u niej w związku z tym występuje.

Cepeliada? No nie, Cepelia to jednak konkret. Zespół  Mazowsze może śpiewać i tańczyć góralskie kawałki, ale w kierpcach cóś cinżko mazura tańczyć. Scenograficznie, kostiumowo to jest nawiązanie do wiejskości, nie ma to nic wspólnego z tą ludowością konkretną. Tu wszystko jest umowne, pasiaki, korale, wycinanki, żaden etnograf tego do czegoś konkretnego nie przypisze. Może od biedy sukmany. Podobnie jest z muzyką, tzw. śpiew biały nie jest  charakterystyczny tylko dla ludowej muzyki polskiej, w przypadku ścieżki dźwiękowej  filmu zdawa się poszli  w tym kierunku że jak biało śpiewajo to nie  za bardzo ważne co. No eklektycznie jest, miejscami dość mocno. Rozumiem że to może drażnić, ale te Lipce filmowe to nie wiadomo gdzie leżą. Sądząc po obrazach, z których ściągnięto motywy to gdzieś tak między Ukrainą, Mazowszem i Paryżem. Zdaniem mła ta ścieżka jest cóś mało rodzima, właśnie dlatego że akcja tej wersji  "Chłopów" dzieje się nigdzie. Źle, ona się dzieje we wschodnioeuropejskiej wsi, każdej.  Czy mła muzyka przeszkadza? Mogło być gorzej ale z zachwytu mła nie padła. Miejscami ścieżka jest dobra, są fajne kawałki, miejscami ścieżka taka se, generalnie to  jest pop inspirowany folkiem, nierówny. Czy będzie zrozumiała dla "12 letniego Murzyna analfabety" ( przeciętnego odbiorcy produktów kinematografii w Stanach, zdaniem mało poprawnie politycznego w tym wypadku  Daniela Passenta )? Śmiem wątpić, może dlatego że afrocentryzm i streamingi ( pojęcia z którymi Passent miał małą styczność ) tak tam pozmieniały że wstyd ciemnoskórym 12 latkom oglądać "białe" filmy. Mła podejrzewa że ta ścieżka dźwiękowa może robić za wzór europejskiego wyrafinowania i egzotyczność, tak, tak. Wicie rozumicie, w tej Europie majo cóś jak muzykę bluegrass. Czy z tego będzie komercyjny sukces? Przypuszczam że wątpię. No dobra, podsumowując scenografię, kostiumy i muzę mła bezczelnie stwierdza że odrealnienie, odkonkretyzowanie posunięte jest tak dalece że Lipce mogą być wszędzie, zostaje fabuła czyli opowieść stara jak świat o młódce co nie chciała iść za bogatego starca. Gdyby namalowali śródziemnomorskie krajobrazy i dali podkład z Gipsy King, tarantelli i Gorana Bregovića to przy niewielu zmianach scenariuszowych byłaby to rzecz dziejąca się w jakiejś wiosce na południu Europy.

Aktorsko jest bardzo różnie. Szczerze pisząc to mła się coś nie wczuła w tragedię trójkąta. Jakby to ująć, jak dla mła to za mało drapieżnie, na małą społeczność było cóś za gładko. No i troszki łopatologicznie rozegrane,  wicie rozumicie, malowany ptak i stado wróbli ale ten ptok odmieniony to akurat kanarek na wróbla malowany w stadzie wróbli  a nie odwrotnie. To przez Jagusię bo ta Jagusia słaby ogienek pod kiecą miała, mła chciała wierzyć że chłopstwo leciało do niej jak pszczoły do miodu ale cóś nie mogła. Prędzej by uwierzyła że chłopstwo miało ochotę poznać się bliżej z Wójtową.  Jakoś tak ta Jagusia nie pasiła mła na wsiową femme fatale. Wycinaneczki sobie dziewczę o dobrym serduszku cięło, na chłopa cielęcym wzrokiem spoglądało a temperamentne słabo było. Zapodanie aktorskie zrobiło z Jagusi wsiowego matoła a nie  duszę nie mieszczącą się w wiejskich konwenansach. Szkoda, na szczęście  niektórzy aktorzy ze swoich ról wycisnęli co się da, vide Dorota Stalińska w roli Jagustynki. Jeden dialog na temat pany zabiorą i ustawiła całą akcję z bitwą. W ogóle tu baby są najlepiej zagrane, Ewa Kasprzyk  jako Dominikowa czy Sonia Bohosiewicz jako Wójtowa. Z męskich ról Mirosław Baka udźwignął  Borynę. Reszta panów tak se zapamiętywalna.

Czy na ten film warto iść? Hym... jak  kto liczy że temperatura trailera się utrzyma to lepiej nie, jeżeli nie liczy a chce sobie na coolorowo spędzić jakiś czas to czemu nie. To nie jest film zły, ale bardzo dobry też nie jest. Dla mła to jest taki film letni, szczerze pisząc to nie wiem  o co te spory, wydawa mła że może  o zamach na rodzimość, do  której obrony z racji "najpolstszego" pierwowzoru literackiego się poczuwamy. Choć przeca twórcy nie postawili na warstwę realistyczną powieści Reymonta, więc te zarzuty o cepeliadę to tak ni w kij ni w oko. Ma  ten  film prawo się podobać i nawet z czasem być kultowym, jak wiele  filmów dozwolonych do lat dwudziestu, he, he, he, ale mła jest stara rura. Obejrzała i zapomni. Dalej sobie będzie wzdychać do "Twojego Vincenta" bo kadry z tego filmu zostały w niej na długo, o "Chłopach" mła już nie pamięta. No dobra, dzisiejszy wpis ozdabiają obrazy Ferdynanda Ruszczyca, a to po temu że mła się wydawa że styl jego malowania był tym którego twórcy animacji postanowili użyć. Ruszczycem znaczy malowali. W Muzyczniku cóś w stylu onych filmowych "Chłopów" z 2023 roku. Ojla, ojla, dana, dana.

12 komentarzy:

  1. Czyli trzeba spróbować samemu, bez nastawiania się na cokolwiek, bez obciążeń, co może być niemożliwe bo jednak jest się nasiąkniętym i nie ma odwrotu od tego nasiąknięcia. Chyba prościej z takim odbiorem to będzie miał innokontynentowiec, dajmy spokój dwunastolatkom dowolnej płci i barwy. Film miałby jednak ogromne szanse dla takiego kogoś, tak mi się wydaje, bo wszystko egzotyczne dla takiego obcostrańca (nie mylić z obstrańcem), nie zna podstawy - czyli powieści, nie bylo w szkole jedynie słusznej interpretacji, nie zna serialu Rybkowskiego, polskiego malarstwa, muzyki itd. Jagna dlań może być ciepłą kluchą. I jeszcze jedno, gdzie w obecnych czasach przemysłowego rolnictwa, plantacji, ogródków przydomowych, całkowitego zmiastowienia wsi lub jej wymarcia jest wieś Lipce?
    Niezależnie od tego że nie docenię (nasiąknięcia) to jednak super że taki film powstał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejskie i wiejskie ludzie to i na tym kontynencie mogą być w stanie wow, bo coolorowo, egzotycznie i wsiów takich filmowych w zindustrializowanej części Europy nie ma.;-D Mła podejrzewa że z Lipcami to cinżko nie tylko w Europie, miejskie powietrze czyni wolnym, jak to drzewiej mawiano, na całym globie trwa masowa migracja ze wsi do miast. Oczywiście to ma swoje konsekwencje, kiedy nie trzeba liczyć się ze zdaniem sąsiada na swój temat, bo jakby co to są służby, które będą chroniły człowieka i jego majątek. Dobre i złe te konsekwencje, jak zawsze. Mła się wydawa że wyczuła tych malowanych "Chłopach" cóś jakby próbę przeniesienia na współczesny grunt, socjologicznie odmienny, opowieści o jednostce i zbiorowości. Płyciutkie to było bo zagłuszone przez ozdobny i odrealniony ojlaojlizm i danadanizm. W serialu Rybkowskiego, paradoksalnie bo on taki bliżej konkretnej wsi z początku wieku XX, pewne uniwersalne prawdy o człowieku i społeczeństwie były bardziej widoczne. To że filmy kręcą i to takie z jakimiś ambicjami jest bardzo me gusta, w zalewie tzw. kina gatunkowego, czyli tego co kiedyś się nazywało filmami kategorii b, c, a nawet z, animacja która nie odwołuje się do mangi to już jest cóś. Za parę lat to my sobie może w "Chłopów" pogramy, interaktywna Jagna wkopie Antkowi i razem z Hanką uciekną ze wsi by w mieście założyć Cepelię. ;-D

      Usuń
    2. U mnie się chwilowo pojawił filmowstręt. Pewnie minie, ale żaden, dosłownie żaden ruchomy obraz nie jest w stanie mnie zachwycić, po kwadransie ogladania wszystko nuży, "Twój Vincent" również. Przedawkowałam ogólnie ruchomy obraz chyba i muszę odczekać aż minie. Żałuję, bo zdaje się że ci nowi "Chłopi" są stworzeni do oglądania na jak największym ekranie ze względu na urodę obrazu, pal diabli że może niespójną, a te fragmenty co widziałam to bardzo zachęcające. Fragmenty, wątpię czy teraz byłabym dla dzieła sprawiedliwa. A jak mi minie to w kinach nie będzie. Nie nastawiam się na żadne fabularne fajerwerki (zmieścić literacką cegłę bez cięć w wątłym czasowo filmie? Powodzenia), socjologiczne przeniesienia i super filozofie, ale obecnie takie kwiatki dla mnie też nie do zniesienia.
      Co do wydobywania z fabuł pierwowzorów wątków w żadnym wypadku nie przewidzianych przez autorów, to tego... Wolność interpretacji też jest wolnością, popieram, ale przegięć nie chcę. Nie chcę Jagny i Hanki zakładających Cepelię 🤣🤣. Niestety, jeszcze mocniejsze przegięcia częste, a to wg. mnie jest żerowanie na popularności fabuł, masakrowanie ich bez szacunku. Czasem pod szyldem że zmiana uwspółcześnia, czasem dlatego że inaczej poprowadzona fabuła podobno lepsza. Takie hienowanie pewnie łatwiejsze do wciskania niż tworzenie ze swoimi bohaterami. A tam, gdzie biorą się za adaptacje nie hieny też łatwo przesadzić, ale też odbiorcy łatwo odrzucić z mety takie rozwiązania. Muzyka z obecnych "Chłopów" też będzie zgłaszana do Oskara, a "ortodoksi" psy wieszają.. cóż Kiedyś sprawdzę.

      Usuń
    3. Do Vincenta trza mieć nastrój, zarówno do obrazu jak i filmów o nim. ;-D Zdaniem mła duży ekran niekonieczny, spoko na zwykłym telewizyjnym co trza można docenić. Z doświadczeń mła wychodzi że ekran duży to wtedy dobry gdy do czynienia z czymś przestrzennym mamy. To jest animacja, kadry są płaskie, przez manierę w której zostały namalowane. To co w trailerze buzuje, w ciągu prawie dwóch godzin seansu zaczyna się rozłazić a zdaniem mła animacja czy nie animacja, jak zaczyna siadać temperatura to zaczyna się znużenie. Mła nie była nastawiona anty przed seansem, ale poczuła znużenie zapodaniem treści, nie była w stanie ich łyknąć jako interesujących, forma tu niestety niczego nie uratowała. Przeciwnie, też zaczęła nużyć. Może Dlatego że "Twój Vincent" był krótszy mła nie odczuwała zmęczenia. Nic na to nie poradzę, styl tej animacji mła się nie podobie. Co do Jagny i Hanki zakładających Cepelię to uważaj - Jaguś na gnoju wywieziona czuje się wyzwolona z brudu, łoddycha pełną pierwsią, deszcz cudownie ją obmywa, he, he, he. Jagna obmyta, z poczucia wspólnoty wyczyszczona tak samo jak i z reguł nią kierujących. Nowa Jagna. No cóż, Reymont w tym konkretnym wypadku był bardziej przyziemny, po całej akcji wypędzenia Jagna mieszkała wraz z matką kole gromady, w chacie Szymka i nadal była częścią stada, tylko już należała do tej kasty półwidzialnych. Przesunięcie znaczeń - człowiek luźny to w 2023 człowiek wolny, w 1908 wyalienowany. Muzyka jest nierówna, miejscami z d a miejscami fajna. Jak nie masz ochoty na ruchome obrazy to odpocznij, mła się zmusiła zmęczona do oglądania nowego filmu Finchera. Teraz nie wiem czy to film kiepski czy moje zmęczenie. :-/

      Usuń
  2. Serial ogladałam.
    Do kina nie pójde jak rzucą w netflixie to ogladnę😃 Jednakże juz po zwiastunach widzę, że ciężko byloby.
    Koniec lata w wykonaniu Kwiatu Jabloni z kimś tam. Reszta muzyki bez ogladania filmu niezla.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic na siłę Dorko, jednym estetycznie podchodzi, inszym nie. Zwiastun jest teledyskowy, no ale trzyma temperaturę, której potem się mła we filmie nie doszukała. Niestety. Ścieżka dźwiękowa jest bardzo nierówna, taka didżejowata, nie umiem tego lepiej nazwać.

      Usuń
  3. Namieszałaś mi w głowie. Moje odczucia po samym spojlerze były mieszane. Potem T.
    ( https://teatralnaforma.blogspot.com/2023/11/chopi-recenzja-osoby-ktora-dla-odmiany.html ) napisała tak entuzjastycznie, że prawie się zdecydowałam, a teraz Ty napisałaś dokładnie to, co myślałam bez obejrzenia. Jeśli chodzi o sferę wizualną i dźwiękową, bo fabuły po spojlerze raczej się nie oceni...
    Jedno dobre z Twojej recenzji - przypomniałam sobie, jak cenię pejzaże Ruszczyca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. De gustibus itd. To jest tylko zdanie mła, skażone jej przygodami z historią sztuki i etnografią. No i jej osobistym bezguściem. Krytycy filmowi z prawdziwego zdarzenia pewnie rozbiorą ten film na czynniki pierwsze i zważą ile w nim dobrego i złego, publiczność oceni po swojemu, czas zweryfikuje obie oceny. Mła tylko przekazuje swoje wrażenia. Jak nie wiadomo co sądzić to najlepiej samej oblookać, swoje własne wrażenie odnieść. Może nie mus do kina leźć, ale zobaczyć w necie. A Ruszczyc, ten nienaśladowany, to zawsze dobry do oblookania. :-D

      Usuń
  4. Jak tylko będę miała mozliwośc zobaczyć ten film w necie, to zobaczę. Chociażby z ciekawosci i dla porównania z Twoją opinią. A na razie posłucham Grzegorza z Ciechowa. Oj, szkoda, że on już nic wiecej nie skomponuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze warto sobie samej czy samemu opinię wyrobić, u nas ostatnio wielka moda na zachwyty albo niezachwyty filmami, których się nie widziało. I to nie tak że któś o podobnym do Ciebie guście powiedział że ten film to cóś nie to, zachwyty i niezachwyty idą po linii ideolo i z tym co nazywamy górnie, chmurnie sztuką filmową mają mało wspólnego. :-/

      Usuń
  5. Czekam az bedzie na Netflixie XD
    Obecnie mialam mozliwosc posluchac reportazu Chlopki - masakra jakas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy mła była piękna i młoda, teraz jest tylko piękna, pojechała była na studenckie praktyki etnograficzne. Lata 80 to były, kupę czasu po II WŚ. Po tym czego mła się z tych praktyk wywiedziała doszła do wniosku że wieś się będzie wyludniać, bo w XX wieku kobiety już pewnych rzeczy związanych z życiem w małych grupach społecznych znosić nie chcą. Profesory, docenty i dohtory wtedy głową kiwały, a dziś mamy trzecią dekadę XXI i profesory i dohtory prace publikują o defeminizacji środowiska wiejskiego. Taa...

      Usuń