Mła powinna napisać cóś o polityce, bo nasza wojenka hybrydowa eskaluje,
jednakże nie na tyle by poza jakimiś symbolicznymi wstrząsami cóś się
wydarzyło. Ot, Rosjanie usiłują gotować żabę, przy okazji sprawdzając
nasze procedury. My zamykamy granicę białoruską, też przy okazji niejako
cyckając Chińczyków. OK, wszystko dobrze, co prawda mła ma marzonko w
rosyjskim stylu, wysłać nieuzbrojone polskie drony nad Moskwę, najlepiej
z terytorium Ukrainy, a potem udawać zdziwienie a po oskarżeniach
rosyjskiego zarzundu wreszcie zamknąć granice z Kaliningradem. No ale to
marzonko mła a nie karkulacje zarzundu, które może być nieodporny na
działania różnych histeryków, którym obca jest wiedza o tureckim
sposobie na Rosjan. Więc
bawimy się grzecznie a dureń z US bredzi o pomyłce i usiłuje zrzucać
odpowiedzialność na Europę, co tej ostatniej tylko dobrze zrobi.
W Polszcze el presidento Alfonso ma wojenkę frakcyjną na swoim własnym podwórku a zarzund ma do uniesienia budżet i kiepskie perspektywy gospodarcze. Spoko, nie odstajemy od reszty. Francuzi majo jeszcze ciekawiej, o Niemcach ledwie napomknę, jako i o US. No i tyle, bo mimo nieustannego bicia piany przez mendia to ani rosyjsko - białoruskie kwiczenia Zapad to dla nas żadne zagrożenie, ani Ryży cudownie nie zmądrzał wraz z hamerykańskim społeczeństwem, które to społeczeństwo od pewnego czasu eskaluje uprawianie mordów politycznych ( statystyki so że ok. 85% aktów przemocy na tle politycznym w USA od początku lat dziewięćdziesiątych dokonali sympatycy prawicy, a jeśli wziąć pod uwagę tylko przypadki z ofiarami śmiertelnymi to jest to ok. 75% ) , ani nasze rzundzące nie so mniej kłótliwe. Konserwatywne polityki Europy wpatrzone w Donalda Fredowicza jak w obraz, bo marzy im się taka władzuchna, lewicowe polityki są przeciwtrumpowe ale szczerze pisząc to pozytywnych pomysłów na przyszłość mła u nich nie widzi. Stara bieda ogólnie, że tak rzecz określę.
W domu są duże kłopoty z Okularią, która dom traktuje jak hotel. Ba, jak hostel podłej kategorii! W domu bywa, w przeciwieństwie do Mrutka, któren postanowił z domu nie wychodzić. Kasiuleńka rezyduje na trawce przed domem, na noc jest zabierana do domu. Protesty są z tej okazji, bo zdaniem Kasiuleńki to ona jest w zasadzie kotem podwórkowym. Mła coś nie może jej przekonać że jest inaczej. Hym... najsampierw Kasiuleńka miała problem z wyjściem na dwór, teraz nie chce wejść do domu, bo przeca w domu nie ma przed kim robić za królewnę, a na podwórku są głaskania powitalne a nawet ciumki. Kasiuleńkę wszyscy witają, onegdaj Pan Krzysiu się produkował z "Co tam nasza kota? Choć pojdziemy do Malwinki." Nie wiem czy z pójściem do Malwinki to dobry pomysł, Malwinka uchodzi za prawie taką sekutnicę jak Czarnula Maćka. Wicie rozumicie, małe, drobne koteczki rzundzące facetami i nieznoszące konkurencji. Obie bardzo bojowe i gotowe robić awantury nie tylko odwiedzającym je kotom, co przede wszystkim swoim właścicielom. No może nieprecyzyjnie rzecz ujęłam, gotowe są robić awantury swojej własności. Sztaflik i Helena pojawiają się na posiłkach, w przeciwieństwie do Okularii stołującej się w somsiedztwie. Gdyby nie Mruciu to mła by słabo kojarzyła że z kotami mieszka, bo wszyscy korzystają z ciepłej końcówki lata.
Mła miała dość ciężki ubiegły tydzień, przyszły tyż zapowiada się latająco. Skończyło się szczęśliwie - tfu, tfu, tfu! - bieganie po onkologii, zaczyna się bieganie po ortopedach i neurologach i neurochirurgach. Mła stara się nie myśleć tylko odhaczać zadania i wykonywać nawet te, które wydają się niemożliwe. Wicie rozumicie, po zasięgnięciu info że wizyta na cito to termin ma grudniowy, mła bezczelnie wparowuje do gabinetu lekarskiego i stosuje tzw. przymilne groźby, które sprawiają że pacjent przyjęty jest natentychmiast. Mła zazwyczaj zbiera z tej okazji opiendrol ale cel, jakim jest badanie lekarskie tu i zaraz zostaje osiągnięty. Dla pacjenta lekarz miły, uważny i wogle, w końcu wyżył się wcześniej na mła. Ciekawe kiedy zaczną wzywać ochronę z powodu upierdliwości mła? Pracka i rachunki do płacenia to tyż nic przyjemnego, mła rozlicza, wypełnia, wnerwia się nowymi pomysłami zarzundu i taką zwyczajną ludzką głupotą. W domu czeka odgruzowywanie sypialni i wielkie szorowanie podłóg w pokoju Cioci Dany i Azy. Wyjście do ogrodu okazjonalne a tu trzeba dwa dżefka wkopać. Ech... żeby czas był z gumy. W ramach rozrywki wieczornej oblookałam drugą część serii "1670", nawet się troszki pochichrałam. Bardzo marzy się mła wyprawa na grzyby, może się uda w połowie nadchodzącego tygodnia wykroić choć te parę godzinek na las. Tak by mła chciała jak ten ogar w las pójść.
Dobra, to by było na tyle sprawozdawczości, mła prowadzi intensywne acz nieco monotonne życie i oby tak dalej, tylko intensywność przydałoby się zmniejszyć. Fotki to stare sukinkulenty i zdobyczne aeonia z doniczkowej uprawy Cini, oraz mebelki ogrodowe do nowej scenki pod klosz. W Muzyczniku stare ale jare Ronettes i "Be My Baby".
Ach jakie cudne miniaturki! Zdaje się że teraz lecą do Ciebie ze wszystkich stron, netowych też 😄😄😄. I dobrze, adres słuszny - do mnie nic takiego nie trafia, róznosci, owszem, ale zero miniatur.
OdpowiedzUsuń