środa, 1 kwietnia 2015

Rozmyślania na czas Wielkiego Tygodnia



Wielki Tydzień czyli w Polszcze powszechne sprzątania i pichcenia, wyścig z czasem z sobotnim święceniem jako metą.  Katolicy, ateiści a nawet innowyznaniowcy rzucą się na jajka i baby. Ja bezczelnie zamiast  polerować do dzikiego błysku szyby i wypiekać baby muślinowe i mazurki cygańskie podczytuję sobie "Mistrza  i Małgorzatę".  Niejako przy okazji i na marginesie zastanawiam się nad chrześcijańskim rozumieniem miłości  Przedwiecznego. W tym masowym ferworze przedświątecznych przygotowań ciężko niedowierzająca rozmyślająca nad tajemnicami wiary - normalnie Monty Python, he, he. Pewnikiem to przez mój zaawansowany wiek, już bliżej mi niż dalej. No im ja starsiejsza tym częściej się zastanawiająca i śledząca!
Nie ja pierwsza i nie ostatnia tak  sobie dumam nad tym naszym okrutnym świętem wiosennego odrodzenia, z krwawą ofiarą w roli  zapłaty przeznaczonej dla nieznanych sił, która to zapłata ma nam dać gwarancję wiecznego życia. Przedpłata, która wygasza zobowiązanie - wszak wszyscy jesteśmy dziećmi Miłującego i nieograniczona  Miłość wszystkich nas obejmuje. Jeżeli stworzeni jesteśmy jak twierdzi Księga Ksiąg na wzór  Miłującego, to z tym bezwarunkowym uczuciem  do ludzkości bym nie przesadzała. Zawsze miałam "duże ale" dotyczące tzw. bezstresowego wychowania dzieci i sądząc po licznych katastrofach, zdarzeniach przez nas niezawinionych a ludzką  populację dotykających, to Miłujący też nie jest zwolennikiem rozpuszczania bachorów. Skąd się zatem w naszym kręgu kulturowym  zalęgło  przekonanie że  Siła  Wyższa  na mocy układu z samą sobą ( w  zaszczytnej roli zbawiającej ofiary )  zapewni nam miłość bezwarunkową. Bo poniesiono za nas koszty?
Bezwarunkowa miłość to dobra jest dla malutkich dzieci, dorosłych ludzi zamienia  w bezmyślne istoty, często w swej głupocie niesłychanie okrutne . Mam wrażenie że niektórzy mają  Miłującego za taką matkę alkoholika, który katuje i rozwala swoją rodzinę a mamusia wybacza mu bo"on dobry chłopak jest".  Nie podejrzewam Najmądrzejszego o totalną głupotę i kretyńskie metody wychowawcze. Czy wzięcie na siebie ciężaru człowieczych paskudztw zwalnia uwolnionego od owego ciężaru z przyzwoitego życia? Mamusie uzależnionych  leczy się razem z nimi ( choć częściej przechodzą przez to żony czy mężowie delikwentów ), jakoś trudno mi wysunąć  propozycję leczenia w kierunku Najwyższej Zwierzchności.
Mam takie przekonanie że to cholerni pajdokraci wymyślili sobie to uczucie bez żadnych wobec nich wymagań i kombinują  jakby tu pozostać w Neverland.. Z agnostycznym ( jednak  mocno ubranym w katolickie uwarunkowanie kultury ) pozdrowieniem polecam z okazji Wielkiego Tygodnia rekolekcyjne rozważania nad kwestią "Bóg jest miłością" - tak, ale jaką?

2 komentarze:

  1. Nie rozmyślaj, sprzątaj :) U nas spadł śnieg i nastrój przedświąteczny uleciał mi gdzieś z wiatrem, mam nadzieję, że wróci.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kategorycznie odmawiam sprzątania, sięgam po nastepną książkę ( mniej mistycznych klimacików, za to"nagie fakty" ). Zimno jest, nastrój mam taki w granicach parteru - też przez ten cholerny śnieg, który przestał się topić. Jutro mam dzień ciężkorobotny i nie jest to praca domowa, więc wcale nie jest mi świątecznie. Wszystko wskazuje na to że święta ja i Alcatraz spędzimy osobno - no, nie jest fajnie.

    OdpowiedzUsuń