wtorek, 31 maja 2016

Pożegnanie maja - coda na Irysowisku!

"Lepsza w kwietniu jedna chwilka, Niż w jesieni całe grudnie." - tak pisał wieszcz! Z tym że mu się miesiące pomyliły, to o maj chodziło, he, he. "Dni nasze jak dni motylka" - coś szybko nam umykają. A tak chciałabym żeby majowe klimaty przedłużyć, nacieszyć się solidnie irysami kwitnącymi teraz wręcz zjawiskowo.


 Jeśli o mnie chodzi to irysy mogłyby cały rok prezentować te uroki, z którymi obnoszą się w maju. Wszelkie kategorie, od piciumów zupełnych do naprawdę wysokich bródek, takich powyżej metra. Majową porą budzę się bardzo wcześnie i dokonuję porannej inspekcji przyszłej Suchej - Żwirowej. W żadnej innej porze roku tak mnie z łóżka nie zrywa i po ogrodzie nie nosi jak w te majowe świty. Podglądam nowe  dla mnie odmiany  jak rozwijają powoli kwiaty, delektuję się kolorem bródek, wyglądem płatków, kształtem kwiatów i tym jedynym w swoim rodzaju zapachem ( są co prawda w rodzinie tacy, którzy bajdurzą o smrodku - profany jedne!)

Nadal korci mnie żeby paluchem rozkręcać bardziej opieszałe kwiaty. Przyznam że z trudem się powstrzymuję od  tego nieprzystojącego miłośniczce irysów działania ( he, he, prawie wszyscy irysowi mają podobne grzeszki na sumieniu ),  z dużym  trudem. Niestety po ubiegłorocznej przeprowadzce całego irysowiska na podwórko ( bródki mam na myśli, sybiraczki nadal rosną w Alcatrazie ) przyjdzie mi jeszcze poczekać na  kwitnące łany ( tak po całości ).  Nie znaczy że się nie dochowałam rozrośniętych kwitnących kęp, ale na podwórku giną. Przestrzeń sporawa, zanim rozrosną się tak żebym była usatysfakcjonowana jeszcze trochę  wody w naszym Nerze upłynie.




Łażę po ogrodzie i wspominam piękne kwitnienie jabłonek i wiśni,  tulipanowe żniwa, kalinowe  i lilakowe oszołomienia. Trudno uwierzyć że w jednym miesiącu tyle ogrodowej radochy. Maj kończy się optymistycznym akcentem - opłakany mikołajek nadmorski zmartwychwstał. To roślinne resurrectio mortuorum napawa mnie nadzieją że i ostnica olbrzymia pokaże choć źdźbło.



4 komentarze:

  1. Ten pierwszy skradł moje serce :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam dziś w poznańskim Botaniku na irysach i oczywiście pomyślałam o Tobie! Oprócz tego, że pojawiają się gdzieniegdzie w różnych punktach naszego skądinąd wspaniałego Ogrodu Botanicznego, irysy są także zgrupowane w prześliczną tęczę wzdłuż jednej z alejek. Tę alejkę widać od ulicy i widok ten niezmiernie umila mi od paru dni drogę do pracy.

    Dla mnie przełom maja i czerwca jest czasem piwonii, będących w ścisłej czołówce moich ulubionych kwiatów - masz teraz jakieś piwonie w Alcatrazie, ciekawam?

    OdpowiedzUsuń
  3. To mały SDB, nieustalona nazwa tego iryska. Chyba starsza odmiana ale kwitnie urodnie i niezawodnie. Przyjechał do mnie od Ewandki. Bardzo gada sobie cenię.:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Peonije mam ale kwitną jak chcą. A jak nie chcą to nie kwitną, znaczy rozsadzałam w zeszłym roku trochę nieterminowo i teraz są skutki.:-/

    OdpowiedzUsuń