czwartek, 29 czerwca 2017

Po szkółkingu ekstremalnym

Oj, jesteśmy ostatnio  cóś  z Mamelonem starorurzaste. Sławencjusz uległ naszym prośbom i urządził niedzielny szkółking, parę szkółek łódzkich  i podłódzkich zaliczyłyśmy ( z przerwą obiadową na obiadek domowy ) i padłyśmy.  No zgroza, w ogóle kataklizm dziejowy, apokalipsa i transmisyja z radyja - określenia klęsk wszelkich przez mózg przechodzą. Po prostu cielska nasze wrednie odmawiają posłuszeństwa i przy w sumie nie tak wielkim  a przyjemnym wysiłku jakim są roślinne zakupy,  nie chcą  współpracować z rześkim jeszcze duchem. Cielsko które zawodzi człowieka jest tzw. doświadczeniem granicznym, czyżby prawdziwa starość u proga?! Jak tak to ja się nie zgadzam i wnoszę zażalenie - tryb życia trybem życia, te nadliczbowe kilogramy to i owszem niepotrzebne ale kto do cholery taką pogodę zarządził?! Dziarski dwudziestolatek może paść od tych zabaw Zwierzchności z temperaturą i ciśnieniem! Kretyńskiej huśtawce pogodowej moje stanowcze nie i proszę traktować ten  fragment jako wpis w niebiańskiej książce skarg i  zażaleń! Co prawda przypomina mi się skecz o wiadomej książce z Dudka,  genialnie opowiadany przez Jana Kobuszewskiego ale ciśnienie od czasu do czasu warto z siebie spuścić,  tak dla zdrowia, bez nadziei na rzetelne rozpatrzenie sprawy.




No a co zostało  wyszkółkigowane?  Mnóstwo dobra wszelakiego, krzewy, byliny, paprociumy i trawy - właściwie każda część  Alcatrazu i podwórka dostała nowego zielonego lokatora. Wreszcie  dorwałam się do ostnic - z Szewczykowa przyjechała ostnica powabna czyli Stipa pulcherrima, którą czym prędzej  "zainstalowałam" na Suchej - Żwirowej. Pięć sztuk przywlokłam i zastanawiam się czy nie za mało.  No ale nawet jak za mało to macierzanki wołały że czas najwyższy je sadzić na podwórku a ja nie jestem księżną Mamonii czy hrabiną Dolarolandii żebym mogła sobie pozwolić na zakup wszystkich roślin potrzebnych do obsadzenia rabat. Znaczy dokupiłam trochę macierzanek, takich które do tej pory nie występowały w Alcatrazie ( który licznymi macierzankowymi  kępami zasilił podwórko ) i radośnie rozpoczęłam budowanie  Macierzankowni. Oczywiście plany planami a  w Macierzankowni już pojawiły się goździki kropkowane - gatunek i  odmiana 'Leuchtfunk' lub 'Brilliant', te odmiany są dla mnie tak  podobne że  nie odróżniam która jest która.  Chciałabym  odtworzyć jeszcze rosnącą niegdyś w Alcatrazie odmianę 'Arcitc Fire', biel kwiatów zawsze dobrze robiła moim nasadzeniom. Potem dosadziłam jeszcze co nieco  inszości wytrzymałych na skwar i suszę i nagle Macierzankownia  przestała być nasadzeniem niemal wyłącznie macierzankowym. Cóż,  nie mam ja melodii do upraw monokulturalnych, nawet ukochane  bródki muszą mieć u mnie towarzycho złożone z innych gatunków.




 Na Suchą - Żwirową przyjechały ze szkółkingu żeleźniak Phlomis taurica i mikołajek alpejski Eryngium alpinum  'Superbum', zatrwian szerokolistny Limonium latifolium oczywiście w większej niż jedna doniczka ilości ( bo co to jest jedna mikołajkowa doniczka ), jednak poważne szaleństwo zaczęło  się  przy czyśćcach. Zrobiło mnie się i jeszcze Mamelona zaraziłam. 'Hummelo' w ilości hurtowej ( rósł w Alcatrazie ale zdecydowanie więcej mi tej rośliny potrzeba ),  czyściec lekarski Stachys officinalis 'Pink Cotton Candy', czyściec wielkokwiatowy Stachys grandiflora 'Macrantha', Stachys pradica. No wyraźnie mnie czyśćci, he, he.  W ramach dopieszczania nasadzeń z tyłu Suchej - Żwirowej ( która w tym miejscu nie  jest już tak sucha ) pojawił się przetacznikowiec  wirginijski Veronicastrum virginicum 'Album'. W tym wypadku też czuję że cóś za mało tej zieleniny u mnie rośnie. Przetacznikowce nie są tak popularne jak na to zasługują,  o wiele większą karierę  robią na naszych rabatach przetaczniki kwitnące latem ( u mnie też ich sporo). Pewnie to kwestia intensywniejszych kolorków kwiatów - chabrowe "niebiewskości", indyjskie  różyki, karrrrminy wygrywają ze spokojniejszymi kolorami kwiatów przetacznikowców.  Wysoki wzrost też nie jest atutem rośliny - nasi ogrodnicy to lubią kwiaty nad którymi mogą się pochylić, taka specyfika rodzimego ogrodnictwa, he, he. No a przetacznikowce bujają na wysokość głowy rosłego faceta i jak tu na taką bylinę patrzeć z góry?




A co dostał Alcatraz? Alcatraz dostał paprocie, nerecznice czyli wypełniacze.  Nerecznica mocna Dryopteris affinis - gatunek i odmiana 'Pinderi'. Wysokie, wytrzymałe, mało wymagające i długo trzymające frondy. Hardcory do półcienia, niepozwalające Alcatrazowi zamienić się w uprawę giboshi, japońskiej sałaty. Przywiozłam też  Dryopteris wallichiana, pochodzącą z himalajskich lasów paproć dorastającą w dobrych warunkach do naprawdę dużych rozmiarów. Po mojemu jest architektoniczna, wielce ozdobna i mało wymagalna - roślina w sam raz do dużego ogrodu aspirującego do leśnych klimatów. Kolejna paproć to nerecznica szerokolistna Dryopteris dilatata 'Lepidota Crispa Cristata', mniej  dla mnie urodna niż nerecznice mocne ale w Alcatrazie jej nieco barokowy  pokrój się przyda. No i oczywiście nie mogło się obejść  bez czerwonozawijek, dwa egzemplarze Dryopteris erythrosora 'Brilliance' siedzą już w gruncie, chyba jestem czerwonozwijkowo uzależnioną.




Krzewy są trzy - wszystkie podwórkowe. Jaśminowiec 'Belle Etoile'  jak najbardziej zasługujący na miejsce w ogrodzie i nieco kontrowersyjne róże florystyczne ( ale ponoć dobrze dające radę w gruncie ) 'Lovley Green'.  To jest ta różyczka z fotki obok. Róża ma kfioty w kolorze pizdacjowym ( prawie tak uroczy jak   kolor "pożyczkowy" Ewinej wełenki domowo  farbowanej ). Jak jej się będzie  wiodło w Różance zobaczymy, na pewno pierwszą zimę spędzi solidnie okopczykowana. Będę za nią mocno trzymać kciuki bo jest bardzo urodna, w taki nienachalny sposób
W mijającym tygodniu usiłowałam wszystkie te szkółkingowe  łupy  posadzić. Pogoda jest jaka jest więc ciężko mi  idzie to sadzenie ( po południu za gorąco, wieczorem kumory  chlają ). Jutro ponoć ma  zacząć się ochładzać. Jest nadzieja że będzie można trochę popracować w ogrodzie nie czując się jak na polu bawełny w Alabamie. Wyczekuję bo uwielbiam przymierzać doniczki, he, he, a potem wgapiać się w sadzonki i wyobrażać sobie jak będą wyglądały gdy osiągną dojrzały rozmiar. Oczywiście będzie wielkie otrzepywanie korzonków, rośliny z Szewczykowa są  "glebowe", reszta była sadzona w tym cholernym substracie, który sprawdza się przy pędzeniu roślin ale ogrodnikowi może sprawić przykrą niespodziankę ( zwłaszcza jeżeli ten ogrodnik nie uznaje ciągłego latania z konewką czy zabaw z wężem ogrodowym ).  Na fotkach dziś  Sucha - Żwirowa ( jeszcze bez nowych nasadzeń ) i gwiazdy  Różanki. Fotki z Alcatrazu będą w lipcu.


24 komentarze:

  1. faktycznie ładne te przetacznikowce, w róże lowli grin wgapiałam sie żeby rozpoznać kolor, bo oczom własnym nie wierzyłam, póki nie przeczytałam ze faktycznie pistacjowa, niesamowita i przecudna, kwiaty takie fajne, pełne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przetacznikowce są naprawdę fajne, szkoda że tak mało widuje się ich w naszych ogrodach. No ale takich roślin "niepoznanych" to całkiem sporo jest, szałwie okółkowe, czyśćce, krwawnice i krwawniki, krwiściągi i mikołajki. Ich kfioty nie walą po oczach i nie porażają rozmiarami, siła oddziaływania na ludzia raczej leży w masowym kwitnieniu drobnych kwiatków i pewnie dlatego ogrodnicy cóś niechętnie je sadzą. Taka georginia to ma kfiot że ho, ho, ho, a krwawnica to drobnica! A jak drobne to nieefektowne,sąsiady nie podziwiajo.;-) Co do różyczki to mam lekkiego stracha, francowate piękności bywajo kapryśne. No ale bez eksperymenta człowiek się nie dowie czy ona różyczka jest z tych nadających się do uprawy w gruncie. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale mi się miło na pikawie zrobiło, jak (już kolejny raz zresztą) wspomniałaś cichaczem w tekście o moich wyczynach sznurkowych. Testujesz mnie, jak mniemam? ;-) Ja jestem, czytam i widzę :)))
    Przetacznikowce w wielkiej grupie to moje ogrodowe marzenie, ale przy gabarytach mojego ogrodu to chyba tylko chciejstwo teoretyczne. Mam na razie malutką kępkę 'Cupida' i wzdycham o więcej. Ale za to rośnie w sąsiedztwie jeszcze wyższej roślineczki - Vernonii gigantea. No, nad tym chwastem to nawet wysoki chłop nie da rady się pochylić (też lubię wysokie bylinki, nie tylko same języczniki ;-) )
    Róża ma kolor niesamowity, w sam raz dla mnie, oczywiście też tylko teoretycznie.
    A scabiosa przecudna, co to za odmiana? Czy to może ta z Wyspy?




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, Oj tam z tym testowaniem czytelnictwa. Ciotka Elka namiętnie śledzi wraz ze mną Twoje poczynania farbiarskie. Grozi że też zacznie farbować bo kolor pożyczkowy zrobił na niej jeszcze większe wrażenie niż wariacje na temat zieleni. Zakazałam wyczynów typu kuchnia farb bo Ciotka Elka nie powinna mieć do czynienia z żadną chemią a nawet z naturalnymi barwnikami w dużej ilości, oczywiście zakazane kusi, he, he.;-)
      U mnie przetacznikowce mogą szaleć, ale na razie coś tak cieniutko się rozrastają. Tylko 'Fascination' dość dobrze rośnie ale nie aż tak dobrze jakbym chciała. Vernonię posiadam i muszę ją przesadzić, krzew róży tak się rozrósł że przesłania niemałą roślinkę.;-)
      Scabiosa z Anglii zeszła po tej cholernej mokrej zimie ale szczęśliwie w trawiastej szkółce naszłam solidne donice z dobrze rozrośniętym sadzonkami. Niestety bez nazw odmianowych, za to jak widzisz urodne.:-)
      Języczniki w Alcatrazie bardzo powolutku nabierają ciałka, fociłam wczoraj i przyznam że na fotach wyglądają jak rasowe modelki - trochę anorektycznie, he, he.;-) Tylko jeden nieco do mnie podobny.:-)

      Usuń
    2. A barwniki spożywcze dla Szanownej Ciotki to nie byłoby jakieś rozwiązanie? Dużo dziewczyn nimi barwi wełnę, z dodatkiem octu wychodzą bardzo ładne, wyrafinowane odcienie.
      Wiem, że trochę osób wybiera te barwniki, żeby dzieci też mogły pobawić się w farbowanie. Barwniki Wiltona w Polsce można dostać bez problemu.
      Idę oglądać Twoje cienioluby :)

      Usuń
    3. Zmilczałabyś i nie kusiła Ciotki Elki, he, he, he! Teraz będę musiała barwniki spożywcze zamawiać, Ciotka lubi frazę "wyrafinowany odcień".;-)

      Usuń
    4. No jak możesz, wenę trzeba wspierać, a nie "zmilczać". To ja jeszcze wrednie posłowiem, że na pintereście jest dużo przykładów, jakie kolory wychodzą z mieszania tych barwników. Koło aid i wilton są chyba bardzo popularnymi​ farbkami do wełny w szerokim świecie ;-)

      Usuń
    5. Miało być "podpowiem", ale głupia maszyna wie lepiej ;-)

      Usuń
    6. He, he, he Maszyny nie sa głupie tylko mniej inteligentne. Coolorków własnej produkcji wszelakich się boję,bo wiem jakby wyglądało Ciotczyne farbowanie - a teraz sweet Tabazello zrób to i to, albo choć asystuj. Taa, a ja tu robię "x" kilometrów dziennie przywalona spadłym z nieba obowiązkiem. Może jesienią, jak się trochę przewali to coś pokombinujemy. Teraz szlaban na gary ( z farbą ).;-)

      Usuń
  4. Jakie Ty masz cudne róże , łał!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1 tfu tfu tfu tfu tfu tfu... ale ja nie zapeszam ale na wszelki wypadek - tfu tfu tfutfu tfu tfu tfu tfu tfu tfu tfu tfutfu tfu tfutfu tfu tfutfu tfu tfu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pluj, Agatku pluj! Przyda im się bo historyczne przed cięciem formującym a austinki po ostatnim dokarmianiu.:-)

      Usuń
    2. Dobrze, a teraz przez lewe ramię, he, he, he.;-)

      Usuń
  5. Masz akant, czy mi się przywidziało?
    Za dużo, za ładnie. Kompleksy mi rosną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko , moje włości są miejscami tak "urokliwe" że kompleksy by z Ciebie wyparowały w nanosekundzie!:-) Akant został rozpoznany prawilno - i teraz będzie podłamka - sieje się francowate zielsko!;-)

      Usuń
    2. Przyślij mi na mój koszt. Serio piszę. Proszę, błagam.
      Jeżeli Twoja odpowiedź to "Tak", to umówmy szczegóły mailem.

      Usuń
    3. Moja odpowiedź to tak i Mamelonowa też tak. Poczekaj aż skończy się kwitnienie bo Mamelon cóś tam ćwierkała o konieczności podziału swojego egzemplarza a i ja muszę zadoniczkować sadzonki. Przypomnij się to spoko obgadamy wysyłkę gada ( tylko żebyś potem psów na mnie nie wieszała że świństwo atakujące Twój ogród Ci wtryniłam;-) ). Aha, ten akant który mam to Acathus mollis, piszę bo są i inne które u nas dajo radę ( może skrobnę wpisik o akantach ).:-)

      Usuń
    4. Miętki może być. Przyjmę mięczaka i nie będę mieć pretensji o nic. Lubię rośliny które atakują bardziej niż te, o które trząść się trzeba a po 3 sezonach bytowania w ogrodzie są mniejsze niż podczas sadzenia. Niech żyje akant. Nawłoć. Kosmos.

      Usuń
    5. Próbowałam znaleźć Twój adres mailowy w gąszczu Google +, ale nic z tego. Przypomnę się blogowo a potem zobaczymy. Na moim profilu bloggerskim chyba jest mój e-mail.

      Usuń
    6. Znajdę, spoko! Przepraszam że tak długo nie odpowiadałam - zalatanie było. Znalazłam dwie duże siewki w sam raz do doniczkowania. Groźby Mamelona nadal aktualne.:-)

      Usuń
  6. Co to za niebieskie kwiatki? Białe środki, błękitne płatki, piąte zdjęcie od dołu? Czy róże same z siebie takie zdrowe, czy coś miały aplikowane? Bo u mnie kwitną pięknie, ale liście :( - gąsienice, czarna plamistość, no brzydkie są

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wiem. Driakiew. Zapisałam do mojej listy życzeń. Bardzo mnie się podoba

      Usuń
    2. Z driakwiami to uważaj, nie daj się nabrać na te czerwono kwitnące - one w zasadzie są dwuletnie. Jak podobają Ci się te większe ze zdjątek to musisz upolować driakiew kaukaską. Mieszańcowe driakwie są mniejsze i nie tak trwałe ( choć urodne i kuszące ).:-)

      Usuń
    3. Aha, co do róż. Pryszczę zniechęcająco domową trucizną z wrotycza, na przedwiośniu urządzam oprysk z siarczanu miedzi - tak antygrzybowo. Niczym innym nie zniechęcam, żrą to trudno - tłumaczę sobie że żywię biedronki, ptoki i inne takie.:-)

      Usuń