poniedziałek, 19 marca 2018

Sé de Lisboa czyli rzecz o katedrze w Lizbonie

Niedługo wyjeżdżawszy w świat i przyszykowuję się do tego  odświeżawszy wspominki.  Myślami wracam do ubiegłorocznej podróży, mojego pierwszego zanurzenia w Lizbonę. Dziś będzie o budynku bez którego trudno wyobrazić sobie panoramę starego miasta,  o katedrze w Lizbonie czyli jak ją nazywają  Portugalczycy Sé de Lisboa.



Lizbona była siedzibą biskupstwa od co najmniej czwartego wieku, chrześcijaństwo przyszło tu wcześnie. W czasach panowania Wizygotów czyli w wiekach V, VI i VII miasto miało urząd biskupi. Na początku VIII wieku Lizbona została zdobyta przez Maurów , ale nadal istniała populacja chrześcijan w mieście i jego okolicach. Maurowie po zdobyciu miasta nie prześladowali innowierców, zapał misyjny aż tak bardzo ich nie rozgrzewał. Owszem, najpiękniejszym sakralnym budynkiem wzniesionym za ich panowania był meczet w Alfamie (  cała ówczesna Lizbona to była Alfama ), kościołów nie budowali ale to nie znaczy że chrześcijanie obrządki sprawowali w ukryciu. W  roku 1147  Dom Afonso Henriques  w ramach krucjaty pogonił Maurów. Lizbona miała w tym czasie biskupa mozarabskiego, czyli miejscowego (  mozarabami nazywano wówczas chrześcijan żyjących pod  panowaniem władców  muzułmańskich, potem ten wyraz stracił pierwotne  znaczenie i ludność mozarabska oznaczała muzułmanów żyjących pod panowaniem władców  chrześcijańskich - takie przesunięcie znaczeń to nic kuriozalnego, historycy nie takie zmiany znaczeń odnotowywali ). Po odbiciu miasta przez portugalskiego króla i rycerzy, którzy wzięli udział w  krucjacie uznano że biskup mozarabski nie jest odpowiedni na czas wypraw krzyżowych ( plany były ) i biskupem Lizbony został mianowany angielski krzyżowiec Gilbert de Hastings. Z odpowiednim biskupem ruszyła budowa katedry ( budynek Sé  powstawał  od 1147 roku,  za budowę rzeczywiście wzięto się zaraz po rekonkwiście,  a  ukończony został w pierwszych dekadach XIII wieku - niecałe 100 lat to niedługi okres budowy jak na katedrę ), na bazie meczetu rzecz jasna bo dobrze jest wykorzystywać "magię miejsca świętego".  W pierwocinach katedry czym prędzej zainstalowano przywiezione z Algarve przez Dom Afonso Henriquesa  relikwie św. Wincentego de Zaragoza i spokojnie zabrano się do rozbudowy założenia. Projekt katedry to taka typowa normandzka  romańszczyzna, katedra lizbońska została wzniesiona na wzór Sé de Coimbra . Znamy nazwisko pierwszego architekta, najprawdopodobniej pochodzącego  z  Normandii albo normańskiej Anglii  Mestre Roberto. Pracował przy budowie katedry  oraz klasztoru Santa Cruz w Coimbrze i zdaje się że był uważany za najlepszego  mistrza w swej dziedzinie na ziemiach Portugalii.



Co  ostało się prawdziwie romańskiego do czasów dzisiejszych?  Rzecz jasna konstrukcja, mimo wielu przebudów związanych z nowymi funkcjami które pojawiały się wraz ze wzrastającą rolą lizbońskiej katedry, odbudów po trzęsieniach ziemi, upiększeń w stylu kolejnych epok budowla ma czytelny układ - krzyż łaciński, nawa główna najwyższa, pozostałe  niższe.  W strefie transeptu  wciąż znajdują się oryginalne romańskie krypty. Jednak to narteks, czyli kryty przedsionek jest creme de la creme romańskiego budowania które zachowało się do naszych czasów. Wspaniałe kapitele  z motywami roślinnymi i figuratywnymi wykonane z koronkową precyzją, jakby wspomnienie po  mauretańskich gustach, zwiastujące znacznie późniejsze koronkowe manuelino. Figuratywne rzeźby mają różnorodne tematy: mężczyzn walczących na lwach, Archanioła Michała pokonującego smoka, postać królowej ( być może reprezentującą cnotę ) i trzech inszych bohaterów, którzy mogą być  męczennikami z Lizbony. Na fasadzie północnej znajduje się również portal z okresu romańskiego, prawdopodobnie realizowany przez innych artystów. Wieża północna jest nadal, jak to  określają  przewodniki "w dużej mierze autentyczna", ale wieża południowa została częściowo zniszczona w  wielkim trzęsieniu ziemi w 1755 roku  więc nie jest "autentyczna w dużej mierze".  W wieży północnej znajduje się komnata kryta sklepieniem z czterema romańskimi maskami w rogach, bardzo podobna do sklepienia transeptu katedry w Coimbrze. Co do całej romańskiej reszty to choć turystom wydaje się ona prawdziwa i niemal tysiącletnia  to jest ona  efektem rekonstrukcji . Znaczy dobrze mieć  świadomość  że  budynkowi  w pierwszej połowie XX wieku, podczas największej z dotychczasowych renowacji ( a było ich sporo )  nadano obecny wygląd i nie podniecać się tym  że on taki prawdziwie  romański jakby to wynikało z wyczytków z polskiej Wikipedii . Autentycznie  romańskie to mogą być zapomniane kościółki na prowincji a nie  duże, stołeczne katedry w strefie wstrząsów sejsmicznych. Jednak tej romańszczyzny która się zachowała starczy nawet dla konesera architektury  jest to bowiem  sztuka wysokiej próby.



Pomiędzy XIII a XIV wiekiem do katedry dobudowano klasztor. Dobry król Dinis miał taki pomysł na zwiększenie rażenia siły modlitw zanoszonych w katedrze.  Dokładna chronologia  powstawania przy katedrze klasztoru nie jest znana. Pierwszy dokument na temat  czegoś na kształt prac przygotowujących (  Sé de Lisboa położona jest bynajmniej nie na najłagodniejszym ze wzniesień ) pochodzi z roku 1281 .  Wiadomo że w latach 1302 - 1305 mają miejsce pierwsze pochówki w kaplicach klasztoru. Za datę ukończenia założenia przyjmuje się rok 1332. Dziś klasztorny dziedziniec to jedno wielkie stanowisko archeologiczne, widok jest zdumiewający bo przecudnej urody  krużganki otaczają dziurwę w ziemi pełną na wpół rozwalonych  ścianek, znaczy takie  totalne gruzowisko nam się prezentuje. Jednak to co dla nas laików jest tylko dość nieczytelnym labiryntem kamiennych murów i murków  dla archeologa jest częścią Wielkiego Meczetu al-Lixbûnâ. Te ścianki  i murki są ze dwa stulecia z potężnym hakiem starsze niż nasze słowiańskie państwo ( no chyba że ktoś musi się dopieścić bajdami o  Lechii, tacy dopieszczeni to nawet na piramidy mogą mieć wylane ). Krużganki klasztoru klimatyczne, warto pospacerować,  tym bardziej że tłoku nie ma.  Można spokojnie podziwiać ostrołukowe sklepienia, chłonąć atmosferę. Za murami szaleją tuk - tuki, dzwoni tramwaj, słychać  gwar wielkiego miasta a tu cisza i echo własnych kroków. Zupełnie inna to katedra niż  np. ta praska, nieuturystyczniona.




Klasztor cudnie gotycki zainspirował   króla Afonso IV wzniesienia w podobnym stylu cud  grobowca. W średniowiecznej  Portugalii podobnie jak w większości krajów obowiązywał  zakaz chowania osób świeckich w głównej kaplicy, jednak dla Dom Afonso IV został uczyniony wyjątek, wszak był  bohaterskim wojownikiem w bitwie pod  Salado stoczonej w 1340 roku, zasłużonym krzyżowcem. Grobowiec zaczęto  wykonywać cóś koło 1345 roku ale prace zakończyły się dopiero na początku XV wieku, za panowania Dom Joao I , kiedy to grobowce króla Afonso IV i jego żony królowej  Beatriz zostały przeniesione do prezbiterium. Stworzenie serii kaplic zmieniło nieco układ przestrzenny  Sé i pozwoliło zwiększyć liczbę odwiedzających katedrę pielgrzymów , którzy przybywali oglądać  relikwie świętego Wincentego. Kolejne zmiany  wymusiły trzęsienia ziemi, szczególnie dość silny wstrząs mający miejsce na początku XV wieku. W połowie stulecia XVII została zbudowana w Sé manierystyczna zakrystia przy południowej fasadzie , a w XVIII wieku przebudowano gotycką kaplicę główną w stylu baroku.  Wielkie trzęsienie ziemi w 1755 roku solidnie zaszkodziło katedrze - zniszczona została  kaplica Najświętszego Sakramentu, południowa wieża i dekoracja głównej kaplicy, w tym grobowców królewskich i klasztoru. Wieża zwana latarnią częściowo zawaliła się i zniszczyła część kamiennego sklepienia nawy, które zostało odbudowane w drewnie.  Nie zachowały się też niektóre grobowce. Z cud gotyckich  nagrobków królowej Beatriz i króla Afonso IV nie zostało niemal nic więc kości królewskie zostały zdeponowane w 1781 roku w nowych nagrobkach wyrzeźbionych przez Joaquima Machado de Castro. Bezczelnie przyznaję że te grobowce w kształcie urn nie  zrobiły na mnie specjalnego wrażenia.  Podobnie zresztą jak późno barokowy wystrój kaplicy głównej czy kaplicy Santo Ildefonso czy też XVIII wieczne organy. Być może dlatego że większość starego wystroju powędrowała do muzeum i te barokowe elementy wydają się obce kamiennej romańskiej  konstrukcji, jest ich zbyt mało by opowiadały  historię tego miejsca. Po trzęsieniu katedrę stopniowo odbudowywano, jednak większość dokonanych  przy tej okazji zmian konstrukcyjnych  nie zachowała się do dziś. Jak wspomniałam wcześniej renowacja  przeprowadzona w  XX wieku miała na celu  przywrócenie Sé  romańsko - gotyckiego wyglądu.

Bardziej  niż  groby portugalskich królów zapisały  się w mojej pamięci zachowane od czasów  średniowiecza nagrobki Lopo Fernandesa Pacheco , towarzysza broni Dom Afonso IV , oraz  jego żony Marii Vilalobos. Co ja tu będę ściemniać - podziwiałam wspaniałą sztukę gotycką, taa -  kamienne psy strzegące zmarłych mnie urzekły. Nagrobki pochodzą z XIV wieku, jak pisałam szczęśliwie przetrwały bez większych  uszczerbków  tektoniczne brewerie i upływ czasu. Pies  strzegący  Lopo wyszedł troszki nieostro więc nie zamieszczam ale Maria i jej dwaj towarzysze nadają się do oglądania. Psy strzegą też infantki, której bezczelnie zajrzałam w twarz i inszych nieznanych mi zmarłych. Wszystkie we wdzięcznych pozach, z drogocennymi obrożami, jakby dla podkreślenia statusu psich arystokratów. O rasach się nie wypowiadam, co prawda pies Lopo wyglądał mi na wyżła ale co ja tam wiem o XIV wiecznych  psich sforach w Portugalii.
To by było na tyle o Sé de Lisboa w moim wykonaniu.  Nie wyczerpałam  tematu, nie pisałam o neogotyckim oknie  z widokiem na Tag, dzwonach, azulejos, itd. Nie wymieniłam wszystkich renowacji, nie wyliczyłam kaplic ( jest ich od  groma ), nie przyłożyłam się  by przybliżyć postać  Dom Lourenço Anesa, fundatora najważniejszej kaplicy katedry, słowa nie napisałam o królowej Leonor. Jako przewodnik raczej się  nie sprawdzam, ale mam nadzieję że choć trochę z atmosfery Sé udało mi się w fotach i pisaninie przekazać.






6 komentarzy:

  1. Uwielbiam takie miejsca, stęchliznę starych kościołów i surową ornamentykę w kamieniu. Niestety na widoku nie mam podróży do Portugalii, nie wiem kiedy się zdarzy. Póki co mam na podwórzu i ogrodzie po piątkowym szale zimowym zaspy na 40 cm wysokie, szczególnie w miejscach, w których planowałam posadzić nowe róże - pięknie je odchwaściłam, nawiozłam kompostem, i czekałam już kiedy kiedy przyjadą ze szkółki. (mają przyjechać w przyszły wtorek). A tu bęc - śnieg pogrzebał pod swoją parszywą, zimną białą kordłą wychuchane i wypieszczone różane miejsca. I na dokładkę dziś znowu !!!!!! od rana sypie. Jezu, nic się nie rozpuszcza tylko wredne niebiosa dokładają tego białego gówna. Nie mogę, nie mogę wytrzymać patrząc przez okno, dostaję białej gorączki i ślepoty śnieżnej. Zacięłam się też w wariackim uporze aby odśnieżać podjazd, żeby było widać tą piękną szarą kostkę betonową, która jedna w otoczeniu nie jest biała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za to pojedziesz na Sycylię i na Islandię. W pierwszym wypadku kościoły wiekowe się znajdą , w drugim dzikie okoliczności przyrody wynagradzają brak zapachu kościółkowej stęchlizny. U mnie nic nie ruszone, tylko domowa plantacja jednorocznych przypomina o tym że wiosna tuż, tuż. Za oknem też nadal biało,:-/

      Usuń
  2. Dla amatorów wiekowej architektury sakralnej polecam wizytę we włoskim miasteczku Orvieto (można via internet)w prowincji Umbria, gdzie na fasadzie można zobaczyć takie cuda koronkowej roboty kamieniarzy (np. rozeta), że człowiek mimo woli zastyga w fazie paszczy otwartej. I do tego przepiękne kręcone kolumny wyłożone mozaiką - czegoś takiego w życiu nie widziałam gdzie indziej, cudowne mozaiki na fasadzie przedstawiające sceny z Nowego Testamentu i płaskorzeźby prezentujące sceny biblijne. Mimo wielości prezentowanych tematów fasada nie jest przeładowana, a stojąc przed nią czyta się jak w otwartej księdze. A na naszym podwórku - zachęcam do odwiedzenia Zawichostu nad Wisłą i jego gotyckiego kościoła, odrestaurowanego ostatnio przez siostry zakonne w duchu prawdziwego surowego, ceglanego gotyku - pozbyły się barokowych ozdób i wnętrze wygląda zachwycająco.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam parę adresów włoskich w planach, ale muszą poczekać ( drzewko kasowe mimo obfitego podlewania i nawożenia cóś długo owoców nie daje ). Prędzej ten Zawichost zrealizuję o ile czasu nic nie będzie kradło.:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boszszsz, Taba, Ty te wszystkie cuda wiesz Z GŁOWY?

    OdpowiedzUsuń
  5. Spoko, tak mundra to ja nie jestem. Przyznaję jednak bez bicia że przed wyjazdem do nowego kraju czy miasta bardzo dużo czytam. Głównie prace dotyczące historii, czasem wyhaczam jakieś rzeczy związane z środowiskiem, historią sztuki mnie ładne parę lat "katowano" to nie muszę. Portugalia mnie zaskoczyła bo mimo że nasza kultura jak i jej ma niby te same chrześcijańskie korzenie to całkiem różne drzewka z nich wyrosły. Te różnice są widoczne na wczesnym etapie państwowości - ilość bastardów na tronie, dominująca rola zakonów w średniowieczu ( sporo władców portugalskich walczyło z wpływami zakonów, my mieliśmy ten problem jako problem sąsiedzki, Portugalczycy mieli za to problem wewnętrzny ), całkowite podporządkowanie gospodarki handlowi zamorskiemu ( u nas przegięcie w druga stronę czyli rozwój folwarku ). No egzotycznie jest!;-)
    Co do nazwisków itd. to od tego są książczyny oraz internet, choć przyznaję że taki, np. Martim Moniz jest stosunkowo łatwo zapadający w pamięć ( bohater cóś jak nasz Wołodyjowski skrzyżowany ze Zbyszkiem z Bogdańca ) bo w Lizbonie plac z węzłem komunikacyjnym nazwano jego imieniem.

    OdpowiedzUsuń