czwartek, 5 lipca 2018

Czas na sadzenie irysów bródkowych






Wyzwolona z kuchennych  wpisów ze szczerą radością powracam do blogowego  ogrodowania. Tym bardziej  że realne ogrodowanie  mimo wysokiej temperatury tyż się odbywa. Odbywa bo musi, nie ma zmiłuj. Na południu Polski wiosna była jeszcze  cieplejsza niż  w mieście Odzi i Robert dojrzał do wykopania irysów. Pod koniec tygodnia przychodzą irysy od  niego a w przyszłym tygodniu irysy od Waldemara.  Trza przygotować stanowiska, dosypać odpowiedniej gleby coby irysy miały skąd siłę czerpać do kwitnienia.  W tym roku będzie tak bardziej na słodko z irysami TB, pojawią się nowe różyki i ciepłe  biele. Wytrawnie  to będzie przy irysach SDB - słomkowa złocistość, niebiewskości, przełamane biele.  Znaczy przyjedzie zeszłoroczna odmiana Roberta 'Klik Klik' i dwie tegoroczne 'Picachoo' i 'Teardrop'. Wszystkie  te  karłowate  odmiany mają tzw. nieoczywiste kwiaty co w tym morzu esdebiaczych jednorodnych fioletów wszelkich odcieni powinno dobrze wyglądać. Trochę  żałuję że nie skusiłam się na zakup odmiany 'Jagódka', która by mi pasiła  na inszą część Suchej - Żwirowej ale tak się jakoś w tym lutym zagapiłam na przełamane złocistości inszych esdebiąt. Spoko, co się odwlecze to nie uciecze.

 Jeśli chodzi o TB to z leśniczówki przyjedzie kwitnąca mleczno, perłowo -  różowym kwiatem  'Princess In Dance' z 2013 roku,  'Nature  Whispers' z 2017 roku z kwiatami będącymi taką mieszanką koloru  caffè latte  i  lekko jagodowych akcentów ( no tak, widać wpływ kulinarnych  postów na moje ogrodowe słowo  pisane ) oraz 'Moments From The Kazan' z 2016 roku, klasyczny świetlisty fioletowy self którego ściągnęłam ze względu na piękny kształt kwiatów. Od  Waldemara jak wspomniałam w maju przybędą odmiany  'Bon Appétit' i  'Clouds Go By', a od Mamelona przywlokłam właśnie "różowe Blythy".  No  będzie co sadzić! Znaczy miejsc  do przygotowania pod sadzenie irysów jest sporo a co za tym idzie nie ma  ociągania i tłumaczenia że upał,  że sucho tylko trza dołeczki porobić, ziemię w nich nową, wzbogaconą dobrutkami  umieścić a po paru dniach od  przyjazdu kłączy ( zawsze lekko  przesuszam kłącza na wypadek zarazy, choć może to w tym roku  to akurat niekonieczne ) posadzić nie za głęboko te irysowe korzonki. Kłącze dopieszczone to  obietnica przyszłorocznego kwitnienia, he, he. Więc nie ma innego wyjścia tylko trza dopieszczać, bez względu na żar lejący się z nieba.





12 komentarzy:

  1. A jak zrobisz taki dołek, to Ci tam jakiś kot nie zaczyna od razu zalegać?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet się nie pokazują w tej części Podwórka, zalegają w cieniu magnolek alcatrazowych. Preferowana pozycja to łepek w cieniu, reszta cielska jest opalana. Nawet uczulonego na słoneczko Felicjana nie mogę zagnać do chałupy, lato to korzystania całą lub całym sobą z letnich rozkoszy. Przed dołkowaniem pod irysy wylazłam tylko żeby wołowiny gadom kupić bo wieczorno poro dopiero chlajo. Wieczorem powbijam w nową ziemię tyczki bambusowe żeby nikomu nie przyszło do kociego łba nawożenia urządzać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szaleństwo, orgia i rozpusta! Piękne są! W sensie, że irysy są piękne, a nie rozpusta :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Najfajniejsze w zakupach irysowych jest to że zamawiasz bródki zimową porą. Tu mrozy, biele i szarości a człowiek w ekran wgapiony sprawdza jak wymarzona odmiana na fotach netowych wygląda. Takie ogrodnictwo in spe, ratujące spragnione zieleni jestestwo. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja juz jestem uzalezniona od twoich irysowych wpisow, siedze i sie gapie, albo wczytuje w opisy. Cudnosci!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wgapiaj się bezproduktywnie, zairysuj! ;-)

      Usuń
  6. To chyba jesteś przeszczęśliwa, Kasiu. Ach, ten moment rozpakowywania nówek.
    Basiu, jeśli tylko siedzisz i się gapisz, to całkiem niewinne uzależnienie. Mnie w pewnym momencie nie wystarczyło siedzenie, ale zairysowałam sobie nieco ogród. Ogród nie tak chętny bródkowcom, jak ja byłam. Ile się teraz nagimnastykuję, żeby iryskom było dobrze, bo wszak jestem teraz za nie odpowiedzialna. A trzeba mi było gapić się w zdjęcia Tabi i spoza gapienia nie wychylać.:)
    Mogę sobie pogderać, bo teraz nie wyglądają zupełnie, ale gdy kwitną, wszystko im wybaczam.:)
    Tabi, ile Ty ich w końcu masz?
    Czy pokusiłaś się o hodowlę własnych Tabiątek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, wczoraj na poczcie ja kwiczała ze szczęścia jak ten wieprzek kiedy Pani Zosia Pocztowa przyniosła paczuszkę ze "schowanka" ( u nas teraz urlopy listonoszowe, sił przerobowych nie majo to się wzięłam i pofatygowałam ). Ty Fafik nie narzekaj na bródki tylko sadź syberyjskie na potęgę. ;-D
      Co do pytanek to tak do końca nie wiel ile jest tych odmian, to się ciągle zmienia. Tabiątka są tak niewydarzone że lepiej ich nie pokazywać, cóś bardziej mi wychodzą adopcje, he, he, he.

      Usuń
  7. Spieszę donieść, że wykonałam chutney z rabarbaru. Teraz musi się uleżeć i przetworzyć w słoikach, ale już na świeżo smakował całkiem, całkiem.
    Zanim zaczęłam czytać Twój blog, droga Tabazello, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że irysy się dzielą na jakieś grupy, a i na gatunki nawet, i że można się tym czymś podniecać co najmniej tak, jak ja różami czy fioletową marchewką. Człowiek się rozwija. Dzięki drugiemu człowiekowi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hym... fioletowa marchewka, taaa - cóś to rzeczywiście podniecająco może wyglądać, chłe, chłe! Tako rzecze stara lubieżnica.;-) Uprzejmie donoszę że temat irysów to jest na tym blogu ledwie muśnięty, ja to się głównie na bródkach skupiłam po macoszemu obchodząc się z inszymi gatunkami ( niesłusznie, bo mnóstwo fajnych roślin pominęłam ). Rodologia przez małe r była tu lepiej uprawiana niż irysolubstwo, parę wpisów ledwie o inszych niż bródkowe kosaćcach.
      P.S. Czy ta fioletowa marchewka zachowuje przyzwoity kolor po ugotowaniu czy też jest tak paskudna jak fioletowa fasolka poddana tej czynności?

      Usuń
  8. Pięknie tak pooglądać iryski, po których obecnie jeno wspomnienie w zwojach mózgowych zalega. A ja śpieszę donieść, że hultemia Eyes for you ma przecudną zmienność kolorystyczną. Z moją jest tak, jakby miała 3 kolory: w zimne dni, które były kilka dni temu, fioletowe płateczki przypominają zziębnięty na fioletowo nochal, ale ten fiolet jest mocny i piękny nie taki jak liliowe bladziaki na pogrzebowych wieńcach. W cieplejsze dni, które były kilka dni temu - fiolet zmienił się na kolejnych rozkwitkach w różowość, a dziś czyli jest bardzo ciepły dzień, płatki mają kolor ecru i aktualnie mam więc 2 różowe kwiatki, 6 ecru i 3 przekwitłe fiolety. Cały zestaw, pięknie wygląda. No i wszystkie mają to ciemno różowe oko na dnie. Fantastyczna hultajka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale kusisz! :-) Teraz mam wydatki ale jesienna pora to kto wie?

      Usuń