poniedziałek, 17 sierpnia 2020

Codziennik - dusznik czyli poniedziałek ciągnący się jak boa


Łeb mła dziś  od rana  boli  ale mła  nie sądzi  że to od tego jednego wieczornego drinka  z resztek rumu ( no bo przeca od 25 gram alkoholu rozpuszczonego w  odrdzewiaczu mła nigdy  kacyka nie miała, a tu takowe dziwne uczucie ciężaru istnienia ). Mła raczej stawia na to że ten ciężki  łeb to przez zawirowania pogodowe i  paskudną, oblepiającą  duchotę ( rano spadło cóś podobnego do deszczu, co zaraz zaczęło parować ). Jestem tyż trochę niedospana  gdyż Szpagetka o trzeciej  w nocy zarzundziła dopieszczanie kota. Miał być pełen zestaw  dopieszczający, łącznie z puchaniem w ucho - brzucho. Jak się miało  przerwę w spaniu, taką godzinną , o najlepszej porze,  to co się dziwić że człowiek od siebie, niedospany i z zazdrością zerkający na inszych. Taka Małgosia na przykład to w objęciach  Morfeusza i Mrutka zalega na ortopedycznym co dwie godziny ( to się nazywa drzemka podtrzymująca ) a mła się  miota załatwiając z domu co tylko tak się załatwić da ale przy tym musi podnosić sobie powiekę zapałką. Jutro już tego domowego luksusu nie będzie, bez względu na pogodę mła musi postraszyć sobą miasto. Taka karma czy cóś. Mła się pociesza że to tylko tydzień jeszcze takiego upalnego lata ma być, później ma być po prostu przyjemnie. Może koty znormalnieją wraz z normalizacją temperatur i mła będzie miała okrojone łobowiązki służbowe ( bo jak na razie to kocie państwo ma wymagania jak XVIII wieczna francuska arystokracja - podaj żyr, kuweta bardziej na lewo, teraz smyraj,  się zapluwam i masz się cieszyć, bal o północy jest w porzo ).

Z rzeczy na duchu podnoszących to mła dziś "zapurchasowała" na niderlandzkiej stronce. Zrobiła "buy" i została dumną posiadaczką odmianowych przebiśniegów. Teraz będzie czekała na "delivery". Mła specjalnie zamówiła cebulkę zimowita Colchicum speciosum 'Atrorubens' coby "delivery" przyspieszyć. Trzy tygodnie czekania na cebulki to jak dla niej stanowczo za długo, mła tu cała dyszy oczekiwaniem. Mła sądzi że insze ściepkowe wraz ze zbliżaniem się jesiennych klimatów, tych mgieł porannych i żółknących liści tyż się będą niecierpliwić. Z inszych miłych rzeczy to do debili opozycyjnych, którym nagle przestało przeszkadzać  procedowanie ustaw na chybcika, dotarło jaki błąd polityczny zrobili z tym podwyższaniem sobie uposażeń w czasie kiedy ludzie robią to co robili za znacznie mniejsze pieniądze i cieszą się jak pracę mają ( piszę tylko o opozycji bo rzundzące jakie są każda jedna i  każden jeden widzi  - nachapać  się do rozpęku ) . Niby lepiej  późno niż wcale, niby mła nie powinna narzekać bo facet na którego głosowała był na nie ale brzydkość pozostała. Mła myśli, pisze a zaraz to może i inaczej zaznaczy  że najwyższa pora na zmianę pokoleniową i takich którzy nie są  ani postkomuną ani postsolidarnością. Najwyższy czas cóś nowego zapodać. No i w ogóle by się troszkę przydało tę naszą polityczną stronę rzeczywistości odświeżyć ( po jakiego grzyba nam takie tabuny parlamentarzystów a i władzę wykonawczą dobrze by było ograniczyć, kraj z tych niedużych a mynistrów jak mrówków ). Mła słyszy dżedż  siąpiący za oknem, łeb jej jakby zelżał, Czachórska  kusząco upozowana na wyrku. Oj, chyba zaraz sobie wypocznę.


Dzisiejszy wpis ozdabiają ilustracje do bajeczki o kocie w butach i inszy koci obabrazek.  Autorką tych prac jest Ayano Imai. To Japonka która urodziła się w Londynie i większą część swojej młodości spędziła poza Japonią, podróżując wraz z rodziną po świecie. W latach 1986-1990 mieszkała w Japonii, a następnie przeniosła się do Stanów Zjednoczonych, dzieląc czas między Connecticut i Los Angeles. Raczej cygańska niż japońska natura, he, he, he. Jednakże w roku 1994 artystka powróciła do Japonii, gdzie na Musashino Art University w Tokio studiowała sztukę ( między innymi tradycyjne malarstwo japońskie, do tworzenia którego używa się jedynie naturalnych pigmentów ). Zainteresowała się ilustracją i postanowiła poświęcić się ich tworzeniu. W latach 2003–2006 brała udział w wystawie ilustracji na Targach Książki w Bolonii. Jej pierwsza książka z obrazkami została opublikowana w 2006 roku. Obecnie mieszka w Chiba w Japonii.


W muzyczniku dziś Ella w tropikalnych piosenkach.  Pierwszą z nich Cole Porter  napisał  w 1932 roku, boszsz... niemal sto lat temu. Jakich to mła staroci słucha! O powstaniu utworu krążą legendy, Porter miał sie inspirować modlitwą muzeina, zasłyszaną kiedy odwiedzał Maroko. Inna histryjka jest o tym zainspirowała go mozaika z Mauzoleum Gallii Placydii w Rawennie , które odwiedzał podczas podróży poślubnej we Włoszech, jeszcze insza że tak mu jakoś zagrało w duszy jak zoczył mauretańską fasadę hotelu Alcazar w Cleveland Heights w Ohio. Hym... mła ulubiona opowieść to ta że "Night And Day" ma indonezyjskie korzenie co jest absolutną nieprawdą bo tak egzotyczne korzonki to ma powstała w 1935 roku piosenka "Begin the Beguine", tyż wielki przebój.


10 komentarzy:

  1. Godzina mojego snu, i Jego Nieznośność uznał, że dość. I stąd ten półprzytomny komentarz po półprzytomnej wizycie. Jutro doczytam porządniej, teraz
    byłam zdolna tylko do oglądania i słuchania. Zdaje się że moje jegomości, a zwłaszcza jeden bezlitosny mają inny plan niż spanko. Demolka, bitki i rodeo na koledze to jest wypoczynek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młą w międzywyjściu więc krótko. Wczoraj mła myślała że zejdzie dziś ma przygrywkę do dogorywania, znaczy jakby nieznaczna poprawa ( zdaniem mła wymuszona siłą woli ). Jeśli chodzi o koty to są bite rekordy rozbisurmanienia. Jak będę miała więcej luzu to ja te wszystkie ekscesy ukrócę!

      Usuń
  2. Ella zaśpiewała mi na nocno-rannym przystanku przepięknie.
    I nie, nie ukrócisz. Jeden słodki baranek, ew. inną pieszczota i nie ma mowy o ukrócaniu. Mają nas rozpracowane. Złościć się to ja mogę na rodeo, bitki i demolkę, ale o domaganie się pieszczot to już nie. Kowboja wystawiłam z miseczką za drzwi pokoju, reszta stłoczona ze mną uspokoiła się po nocnym dokarmianiu i dała pospać. Pomogło, ale najbardziej pomogła burza. Nie wiem, czy życzyc Ci burzy - to ekstremalne lekarstwo na pogodowe zawirowania zdrowotne. Ale może i bez niej jakoś da się wrócić do normy. Czego życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ella zawsze mła energetyzuje, taka wokalna dawka pobudzająca. Mła miała wczoraj straszne osiągi ciśnieniowe, jakieś doły szorujące w okolicach tzw. zejściowego. Cholerna pogoda niby ale tak po prawdzie to cholerna starość!
      U mła kotostwo było pouczane no i po tym pouczaniu balujo poza domem ( Szpagetka właśnie się nażarła i wyszła w pilnej sprawie, minę miała taką jakby wyjście było na zebranie spiskowców ). Nie wiem czy baranki zwykłe wystarczą coby mła ugłaskać po ich ostatnich ekscesach ( Pasiak kuleje na łapkę przednią, Mrutek walczył z Ocelotem, podobno z zemsty za Pasiaka, Okularia się puszcza a czarnule żebrały na sąsiedzkim grillu - "Samo mięsko dałam, mało przypraw, kiełbaski nie dostały, bo wiem ze nie mogą." a mła tu purpurowa na gębie wysłuchuje! ). U Ciebie jest w tej chwili jeden zapiewajło i reszta która udaje cinżką obrazę, u mła są w tej chwili lokatorzy luksusowego hotelu dla kotów, takiego w którym jest 24 godzinny room service. Taa... hotel gwiazd skrzyżowany ze statkiem miłości. :-/

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Ja Cię tyż. Ostatnimi czasy znów usiłuję zebrać się do remontu kuchni, cały czas sobie ćwierkam "Dora zrobiwszy". Po czym lezę do Mamelona, która ma obecnie rozgrzeb łazienkowy i natychmiast mi zapał przechodzi ( "A może tak w przyszłym roku, a w tym jeszcze tylko ze dwa mebelki do pokoju pomaluję?" ).

      Usuń
    2. A ja mam w planach spiżarnię i lekki lifting przedpokoju i łazienki, no i malowanie drzwi od strony przedpokoju. Pokoj obecnie zwany remontowym zostanie chyba skończony w odleglej przyszłosci😀

      Usuń
  4. W wypadku Tabaazy komplement w pełni uzasadniony, w moim nie-ale miło. Też Cię lubię podczytywać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego w Twoim przypadku nieuzasadniony? Ja tam lubię Cię czytać. :-)

      Usuń
  5. No właśnie Romanko, obie piszecie zgrabnie, ciekawie i z poczuciem humoru jaki lubię.Historie z życia wziete brzmią bardzo obrazowo.

    OdpowiedzUsuń