środa, 26 sierpnia 2020

Codziennik - schyłnik sierpniowy

Cio Mary i Wujek Jo pojechali  na wywczas w głębokie lasy Pomorza  zachodniego a mła została z ich miętą i inszymi roślinami na czujce. Cio  zadzwoniła  i opowiedziała mła jak to dzisiejsze śniadanie Cio  i Wujek  usiłowali  jeść w towarzystwie przechodzących lasem sarenek ( usiłowali bo oni na tym leśnym tarasie na którym spożywają  to zamarli coby żywiny nie spłoszyć ). Wujek ma gryplany związane z lasem ( polowanie na prawdziwki ), Cio ma  plany związane z jeziorem ( wielogodzinne pławienie się ), no a mła ma plany ogrodowe i wychowawcze ( Szpagetka spędziła drugą noc w Guantanamo bo przedwczoraj zdrowo przesadziła - dziś już nieco spokorniała było nawet uślinienie mła, Mrutek potłukł szybkę z obrazka co to na chwilę położony został  na stole - bo trza było cóś zrzucić żeby mła zwróciła u wagę na  zapomnianego ). Dysząc w oczekiwaniu na holenderskie cebulki mła niespokojnie zagląda na stoiska ogrodowe w marketach w  których robi insze zakupy, niekiedy trafi cóś na czym zawiesi  oko. Ostatnio bywszy i łupa trafiwszy - mła bardzo lubi krokusy 'Vanguard', udało się jej nabyć ich cebulki po  50 groszy z firmy z którą mła nie miała złych doświadczeń jeśli chodzi o zgodność  odmianową. Nabywszy też cebulki przebiśniegów Galanthus elwesii,  te niestety były już nieco droższe. Nieco   jest w tym wypadku eufemizmem  bo były droższe o 100%. Jednakże mła się ucieszyła bo o ile Galanthus nivalis rozrasta się u niej bezproblemowo i nawet wydaje siewki o tyle drugi gatunek  przebiśniegów jest  mniej skory do szybkiego rozrastania się, a siewek  tego gatunku do tej pory nie zauważyłam u siebie w ogrodzie, mimo wieloletniej uprawy. Po tych cebulkowych łowach mła odnosi wrażenie że tanio  nie jest i jeden krokusowy fuks tego nie zatrze. Cóż, tradycyjnie, jak co roku mła poczeka na sezon wysortów, wtedy będzie nabywać. Jej cebulków przeca nie wykupią bo kto by tam na drobnicę aż tak się łaszczył, wszak to nie tulipany  o dziesięciu  kolorach na jednym płatku i kształcie niezwykłym. Nic pokupnego.

Mła zakupiła żwirek stosowny ( dopytywała się czy naturalny, niebarwiony, nielakierowany  bardzo nachalnie aż wzrok pracownika działu ogrodowego zrobił się jakiś taki ciężki - do cholery a od czego  ten pracownik  tam niby jest jak nie od informowania  klienta o specyfikacji towaru?! ). Żwirek okazał się być  taki w miarę naturalny i mła zakupiła choć tak po prawdzie jak mła  się mu bliżej przyjrzała  to dotarło do niej że nie jest to żwirek jej  marzeń ( ale na bezrybiu i rak ryba, przeca mła nie będzie się udawać do działu budowlanego  żeby zakupić 10 kilowy worek bo na co jej to, a poza tym ten żwirek w budowlanym tyż niespecjalny ). Jak dla mła żwirek jest za jasny, cóś jak ten silikonowy dla kotów. No i mła przystąpiła do wykonywania słoja z tym dalekim krewnym Białej Marianny i oplątwami w roli głównej. Zadowolona z efektów jest średnio, choć użyła swoich pamiątkowych kamieni z plaży w Brighton, mła miała nieco inne wyobrażenie na temat tego słoja ale niespecjalnie jej się udało. No cóż, nie można podupadać na duchu, grunt żeby oplątwy przeżyły.  Jak się żwirowy słój  uda i oplątwy będą miały się dobrze to mła potrenuje  jeszcze w tym temacie i kto wie czy następne słoje nie będą lepsze.



A teraz karygodność - mła wlazła do TK Maxxu, tak z  zapomnienia bo po drodze było ( z  zapomnienia  bo mła postanowiła tam nie chodzić, no może w listopadzie się uda jak to ona na doroczny przegląd ). Efektem zapomnienia  jest szklana  dynia która uśmiechała się do mła ze sklepowej półki. Na szczęście produkt  chiński więc  cena w miarę strawna, tym niemniej  jednak postawa mła jest karygodna. Mła postanowiła siebie ukarać prasowaniem bielizny pościelowej  ale na razie odstąpiła  od wymierzania kary bo kto wie co znów będzie z jej planami wakacyjnymi i czy aby nie zostanie bardzo porządnie ukarana przez covidowych. Mła ma co prawda bezczelnie zamówiony Rzym, jednakże rozpasanie kwarantannianych sięga obecnie granic absurdu ( mła odnosi wrażenie że najchętniej zakazaliby wszystkim wszystkiego ) i pewnie wyhamują dopiero kiedy za kasę z dodruku będzie można  nabyć jakieś absolutne minimum do przeżycia. A tak w nawiązaniu  do pandemicznych to  obecnie ulubiona teoria spiskowa mła  jest taka  że na cóś trza było zwalić ten kryzys co to już jest ale  wszyscy udają że go nie ma, najlepiej na jakoweś  niezawinione zdarzenie losowe ( bo kryzys i tak by był, pełzał tak naprawdę od  tego 2008 roku przykrywany co i raz jakimiś dziwnymi transferami ).


Dziś muzycznik jest francuski i romansowy. Aż  trzy  utwory z bardzo wczesnej  młodości mła ( bardzo, bardzo wczesnej bo kiedy w radyjku leciało "Łabadabada, łabadabada" to mła była właśnie wyrastała z pieluch , troszki starsza była jak na listach królowała muzyka z "Love Story" i do nastolęctwa jeszcze nie dorosła kiedy Dalida i Delon wykonali "Paroles, Paroles" ). Dla mła  miłe wspominki a mam nadzieję że i Wam popieszczą uszy choć jakość nagrań nie najlepsza.



20 komentarzy:

  1. O jeżusiu, jakie cudne dyńki ! A te krokusy to gdzie nabyłaś ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Auchan, bo się wybrawszy niby do Józka po kordłę promocyjną. A tam sklepy insze w pobliżu i mła się zesklerociała że nie powinna włazić bo kasa ma być na co inszego. :-/

      Usuń
    2. Dzięki. Zawsze możesz się pocieszyć, że tak czy owak osobistym portfelem wspierasz dychawiczną gospodarkę. Ja znów popłynęłam w szkółce na ponad stówę, pod pretekstem nabycia geszenku dla odchodzącej współpracowniczki. I to już drugi raz ! Pierwszy był przed urlopem, w amoku przedwyjazdowym prezentu nie zdążyłam wręczyć i musiałam posadzić u siebie , żeby nie odszedł smętnie do krainy wiecznie szumiących traw podczas naszej nieobecności. Dziś nabyłam kolejne roślinki z przeznaczeniem na ten sam cel, ale prezent nadal niewręczony, może w poniedziałek się uda (a te 4 doniczki dla mnie to zupełnie przypadkiem wskoczyły do skrzynki- przecież u mnie to już nawet szpilki się nie wetknie). A futrzate potwory upolowały sierpówkę, smutno mi, bo bardzo lubiłam rodzinkę tych ptaków.

      Usuń
    3. Nieszczęśliwie dla gospodarki portfel mła nie jest z tych wypchanych, jakby się gospodarka postarała i portfel byłby grubszy to mła by ja chętnie wspomagała choć pewnie ona by tego wspomożenia wówczas nie potrzebowała. ;-) Problem szkółkowy jest mła znany, dlatego mła się w sezonie obecnym szkółek troszki wystrzega. Niestety kusicielski internet czyha! Obecnie mła sobie cały powtarza "Cebulki się rozrastają.". Pomaga do następnego cebulkowego znaleziska w necie a potem znów jest walka z chęcią pokupstwa ( na razie wygrywam ). Prezenty niewręczone które trza szybko wsadzać najczęściej potem dobrze rosną, wierz doświadczonej. ;-) Cztery doniczki dla się to mniej niż pięć a od pięciu liczy się zakupową rozpustę.
      Co do futrzastych - koty to dranie. ;-)

      Usuń
  2. Zdaje się, że będzie zmasowany atak na pewną sieć handlową. Bo dyńki przecudne. Co do żwirku to mnie się podoba. Taki jakby szklisty i perłowy. Gdy miałam akwarium (skalary, czarne molinezje, glonojady), a uparłam się na czerwone "skałki" co się naszukałam czerwonych kamieni to moje. Na szczęście lodowiec przywlókł tego trochę, ale i tak zbieranie trwało że dwa-trzy lata. Może też się rozejrzyj?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła wygrzebuje różne kamorstwa w okolicy, u nas pamiuntki morenowe so. Co do tego kupnego żwirku to on ładniejszy na fotach niż w realu. No ale grunt żeby oplątwy rosły. Co do TK Maxxu to jest polowanie, w jednych sklepach cóś się trafia, z inszych człowiek wyłazi zdegustowany. :-/

      Usuń
    2. Castorama ma i kamolki na wagę dowolną, a cenę straszną. Otoczaki rzeczne tam są b. ładne. I żwirek tzw.miodowy. I przebiśniegi elvesii też mają i śnieżyce. Cena za cebuleczkę elvesii 90 groszy.

      Usuń
    3. To 90 groszy to w porzundku jest, w takich to cenach te cebulki "chodzą". Ceny castoramowych kamorków jak dla mła za wysokie, popaczeć mogię i tyle. :-/ Tym niemniej Castoramę trza odwiedzić, w cebulkach się zorientować bo ta sieć robi w miarę szybko przeceny, a te elweski kuszące. ;-)

      Usuń
  3. Czy Jaśnie Panienka wróciła?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyniosłam o wpół do ósmej z ogrodu na śniadanie, obecnie cała piątka przebywa "przemocą" w domu. Wieje i popaduje ale one by szalały. Jej Maleńkość w związku z wprowadzonymi przez mła restrykcjami jest ciężko obrażona. Zdaje się że jedyną osobą kocią zadowoloną z zamknięcia w chałupie jest Pasiak, on jako kot prawdziwie dziki ceni sobie domowe wygody.

      Usuń
  4. Oplątwy rzeczywiście skromne, w porównaniu do Psowo-swetrowych.
    Muzyki posłuchałam z przyjemnością, zwłaszcza francuskiej. Pozdrawiam z wietrznego, czekającego na deszcz obejścia.
    Wczoraj kopnęłam konia. I wyszło na moje. Przysłowie " nie ma co kopać się z koniem " zostało zweryfikowane. Otóż czasami kopać się z koniem da się i nawet trzeba. Bo nie o samo kopanie tu chodzi, ale o myślenie też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te moje oplatąctwa to jest cień Psowo - swetrowych, mła ma nadzieję że jej kiedyś będą choć w połowie takie jak u Psicy Zasweterkowanej. Mła tyż oczekuje dżdżu, wiater już u niej mniejszy ale deszcz by się przydał. Co do kopania się z koniem to we mła wstąpiła nadzieja. Zacytuję Małgoś - Sąsiadkę która tak zareagowała na info o wakacjach hiszpańskich naszego byłego naczelnego zdrowotnika - "Nie sądzisz że oni to coś z tym całym wirusem kręcą?". Znaczy grupa ciężko zagrożona robi się cóś koronosceptyczna. Oby tylko nam się Małgoś nie zradykalizowała bo widzę jak pilnie przegląda ulotki sklepowe, mogę nie dać rady z upilnowaniem staruszki szalejącej po handelkach. ;-)

      Usuń
    2. W wypadku Szanownej Agniecha, kopanie się z koniem może być dosłowne, on czego włos mi się zjeżył, i wyobrażenia oszalała podsuwając obrazy straszne Szanownej Agniechy w skokach godnych mistrza Jackie Chana. No bo jak to wyglądało? Kop konia i kop Szanownej Agniechy? Taki pojedynek na sztywno z sekundanta mi, czy walka w stylu wschodnim? Ciekawość mnie ćlama.

      Usuń
    3. Koń wykonał czynność bardzo be. Nie będę pisać co to było. Kara musiała być, żeby mu się utrwaliło, że źle zrobił. U konia zdolność rozumienia, że jego akcja wywołała moją reakcję wynosi ponoć około 3 sekund. Dostał więc kopa oraz porcję krzyku, innych pomocy pedagogicznych przy sobie nie miałam bo nie oczekiwałam, że będą potrzebne. Nadmienię, że to źrebię półroczne, ładnie wyrośnięte, a nie dorosły koń. Też już może zabić, jak trafi kopytem gdzie nie powinien, ale jednak trochę mniejszy, niż koń dorosły. Po moich zabiegach pedagogicznych szybko się oddalił.

      Usuń
    4. Wierzę w Agniechę! Siła wykopu ponoć zależy od koncentracji, jak się Agniecha skoncentruje to Jackie wysiada ! Myślę że któś koński Agniechę postanowił uraczyć charakterkiem i dostał odpowiedź. ;-)

      Usuń
    5. No i koment końskiej nauczycielki mła koment wyprzedził. Czyżby Kuklik kuklikował?

      Usuń
    6. Prorokini Taabaza. Oczywiście że Kuklik.

      Usuń
    7. Jaka prorokini?! Fakty cedzę. ;-)

      Usuń
  5. 😀 Mądry Kuklik, że przyjął pouczenie i nie stanął w szranki. Inteligencję znaczy ma, i używa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On się zapowiadał na mądrego konika, tylko wiadomo było od początku że będzie z niego też rozpieszczeniec. ;-)

      Usuń