wtorek, 4 sierpnia 2020

Piotrkowska detalem stoi - historie ludzko łódzkie




To jest wpis z podpuszczenia Romany, wpis o mieście moim rodzinnym, ponoć brzydkim jak  kupa, pełnym meneli i w ogóle jakimś takim mało miejskim. Hym... mła napisze tak, Ódź albo się w sposób  chory kocha  albo zdrowo nienawidzi. Mła jest dewiantką, do grodu rodzinnego przywiązana bo choć nie spędziła w nim całego dzieciństwa to w czasach jej bujnej  młodości miasto Ódź, jeszcze brzydsze niż  teraz i z większą ilością meneli i mniejszymi pretensjami  do miejskości, wzięło i zapuściło w niej macki. Macki się rozrosły, wytworzyły siatkę i mła jest teraz tak  jakoś Odzią przerośnięta, co wcale nie znaczy  że jest w stosunku do małpy bezkrytyczna ( dla mła Ódź jest kobietą, na pewno nie damą i ma w dodatku skłonność  do uzależnień i złodziejskie zapędy, menelka ). Mła Wam teraz swoją własną Ódź zaprezentuje, zacznie oczywiście w sposób łagodny, znaczy tak jak oprowadza się turystów ( znaczy żeby nie bolało ).

Jak  wiadomo w  mieście Odzi występuje jedna prawdziwa ulica, tzn. są i inne  ale tylko jedna się liczy. Piotrkowska dłuuuga, dłuuugaśna, ponad cztery kilometry licząca, kiedyś  handlowa niemal po całości, dziś w dużej części gastronomiczna ( nie wiadomo jak długo, ochroniarz z knajpy z ogródkiem poinformował zaciekawioną kondycją biznesu mła smętnym basem "To się jeszcze  jakoś trzyma bo są wakacje i lato, a po wakacjach to wszystko proszę panią weźmnie i pierdolnie. Za przeproszeniem pierdolnie." ). Odzianie traktują reprezentacyjną część  Pietryny jako miejsce  gdzie można  się zabawić. Handlowo jest cieniutko, Manufaktura znajdująca się zaledwie przecznicę za Placem Wolności i domy handlowe przy przecinającej  Pietrynę dawnej ulicy  Głównej ( dziś Mickiewicza  ) wykosiły z reprezentacyjnej części Pietryny tzw. lepsze sklepy. Tematem  dyżurnym dla lokalnym mendiów  jest "Piotrkowska umiera!".




Piotrkowska umiera odkąd pamiętam, cóś jak Daniela, mama  Wujka Jo. Schodziła nasza  main street  już za komuny, potem miała  ciężką zapaść w latach dziewięćdziesiątych, następnie uniosła powiekę tylko po to by stwierdzić że nadal będzie umierać i gdzieś kole 2004 zdecydowała że jeszcze troszki pociągnie,  tak żeby na wieńce się zebrać udało. Oczywiście była wielokrotnie rewitalizowana, ile  to kasy udało się na niej zarobić, ile całkiem sporych fortunek dzięki magicznemu zaklęciu "rewitalizacja Piotrkowskiej" powstało. Kostkę my kładli ( znaczy za nasze pieniędze  kostkę kładli ), potem zdejmowali i kładli granity ( za jeszcze większe pieniędze ), potem zdejmowali część  granitów  bo trza było drzewa posadzić ( i to też nie były małe pieniędze ) bo drzewa w doniczkach się  nie sprawdziły ( a na to jakie poszły pieniędze ).  Rewitalizowanie nieboszczki to jest naprawdę  niezły pomysł na robienie kasy, mła sądzi że po covidzie to dopiero ruszy resuscytacja!

Piotrkowska "od zawsze" na kroplówce prezentuje nadgryzione zębem czasu wdzięki. No bo  Piotrkowska jest naprawdę stara, nie jak uliczki warszawskiej  czy gdańskiej  starówki, wzniesione z lubelskiej  cegły po wojnie jednym ciągiem. Piotrkowska to urodne  fasady wyrosłe na bieda oficynkach, nawarstwianie się  budowlanej tkanki wraz  z upływającym czasem. Jeszcze  we wczesnym dzieciństwie mła  w okolicy dawnej  Głównej  były jakieś  drewniaki, stały sobie  godnie i skromnie przy tej samej  ulicy przy której wznoszono przeładowane ozdobami fasady  kamienic pałaców. Rozwaliła je komuna w ramach tzw. modernizacji w  wyniku której powstała  chyba najbrzydsza dzielnica wieżowców w Polsce. Teraz  ta pamiątka po latach siedemdziesiątych  XX wieku, wzbogacona o najnowsze pomysły urbanistów zamyka reprezentacyjną część ulicy, tą którą pokazuje się turystom.




Wiecej o Piotrkowskiej możecie dowiedzieć  się z Wikipedii, o ile Was to rzecz jasna interesuje. Historia ciekawa  choć nie tak  długa jak krakowskich czy poznańskich ulic. Mła zabawi Was  czym inszym, spokojnie,  żadnego novum nie będzie, mła uda się utartym szlakiem. Turyści lubiejo focić kamienice na Pietrynie a szczególną miłością darzą detale. No bo  w detalicznym ustrojstwie kamienic to miasto Ódź jest  naprawdę niezłe ( turyści znają reprezentacyjną Pietrynę, choć tak po prawdzie  to perełki ozdóbstwa kamienicznego  poławia się poza nią ). Mamy czego dusza zapragnie - przetrawiony secesyjnie gotyk, pseudorenesans florencki, dzikie roccoccocco, tłusty barok i specjalność ódzką - wszystko to na raz ( Big Mac kamienicznego dekoratorstwa znaczy ). Mamy nawet prawdziwy klasycyzm  choć tak po prawdzie to  on na Placu Wolności się znajduje i w tej nieturystycznej części Pietryny ( niedaleko jest też pamiątka po fascynacji góralszczyzną,  kamienica w stylu tatrzańskim, z góralem niemal  jak żywym, he, he, he ). A to wszystko stare, autentyczne, grozą  wojny nie tknięte.  No bo Ódź się nie nadaje na bohaterskie miasto, my jesteśmy od interesów.  Co nie znaczy że  my niepatriotyczni, tylko że my jesteśmy jakby patriotyczni inaczej. Jakbyśmy w masie Sienkiewicza czytali po łebkach albo w ogóle, bardziej tu nam walka o socjal wychodziła niż cierpienie za sprawę narodową ( co nie znaczy że takowego nie było, wspierano w Odzi powstańców styczniowych,  w czasie okupacji Grohmanom, Niemcom niby, zabrano wszystko  bo nie chcieli podpisać volkslisty, Roberta Geyera, człowieka o szczerzepolskim nazwisku gestapo zamordowało  - "W pogrzebie mogło wziąć udział tylko pięć osób. Po przewiezieniu trumien na cmentarz okazało się, że jest tam tłum robotników z fabryki stryja. Droga usłana była biało-czerwonymi kwiatami." - mieliśmy stado szczerych polskich patriotów,  niektórzy w domu mówili po niemiecku ).




Zawsze jednak   w Odzi usiłowano się dogadać, obejść niebezpieczeństwo. Uratować ludzi przez biznes ( tak kombinowano w gettcie, które tak naprawdę dopiero wybuch powstania w Warszawie ostatecznie wymazał z miasta ), ocalić  fabryki ( przecież od tego zależał byt ), zacząć jakoś tam  żyć. Jakoś ale żyć. To nie jest narracja narodowa, stąd pewnie określenia przylepki typu czerwona Łódź albo  zażydzone  czy też  zniemczone miasto ( jakby inne miasta w Polsce były szczerzepolskie, he, he, he  ). Nikt nas niszczyć nie chciał i teraz mamy prawdziwe stare miasto i związane z jego wiekiem kłopoty.  W dodatku jest to miasto którego spora część ma nieuregulowaną sytuację prawną, gmina zarządza mieniem pożydowskim, poniemieckim a jak się uda to nawet popolskim.  W Odzi prywatyzacja po warszawsku czy krakowsku była w porównaniu do tych miast  szczątkowa, może dlatego że w Odzi każdy chce zrobić interes i zbyt  dużo chętnych  było, he, he, he. Jednakże bardziej się byznesy rzuciły na place niż na zaniedbane kamienice ( bo na upierdliwość konserwatora i czujność łobywatelską można liczyć, niech się rozwali byle w majestacie prawa ).



7 komentarzy:

  1. SMOK!!! Jako podpuszczaczka jestem zachwycona, i zazdrosna. O smoka. Jak, to miło, że zamiast Uszatka pokazałaś smoka. Całą resztę jakbym znała, tyle tylko, że moja baba biedniejsza, brzydsza (sypie się biedaczyna) i koraliki różańca pielgrzymom podstawia. Medalikara, meliniara. I jakby głupsza, a obecnie mocno zdziwiona niespotykanym zjawiskiem. Lato bez pielgrzymek.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ozdóbstwa kamieniczne przecudne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła się przyzna ( o hańbo! ) że Miś Uszatek nie był nigdy jej faworytem. Mła wzrastała w czasach Misia Colargola zwanego Misiem Kolaborem, a w ogóle bardzo niepatriotycznie wolała cóś bajeczki z Bielska - Białej rodem. I tak w ogóle to nie do końca jest przekonana że co i raz człowiek powinien potykać się w mieście o postacie z metalowych stopów. Mamy jakąś manię pomnikową, najpierw Jany Pawły zwane z racji urody Gargamelami, wyrastały jak brzydkie grzyby po deszczu, teraz z kolei na ulicy trza się potknąć o pomniczek ustawiony na chodniku. Taka reminiscencja pomników żołnierzy bratniej armii z czasów komuny, stały niemal w każdym miasteczku ( tylko że godnie,na rynku albo cóś tak inaczej reprezentacyjnie ). Co do mojej baby to ona jest religijna inaczej. Większość mieszkańców Odzi wywodzi się z podłódzkich wsi, w czasie budowy Łodzi przemysłowej przychodzili do miasta i stykali się natychmiast z innymi religiami, których świątynie były bardziej wystawne niż świątynie katolickie. Nic tak nie uświadamia prostego człowieka o tym że świat nie wyznaje jednej jedynie słusznej religii jak bogactwo świątyń innych kultów. Tu nie było samych skormniutkich bożnic znanych ludziom ze wsi z wizyt w małych miasteczkach, tu stały wypasione synagogi. Kościołów protestanckich było więcej niż katolickich ( katedrę dla katolików w Odzi wybudowano dopiero w latach dwudziestych XX wieku ), cerkwie ociekały złotem i waliły po oczach kolorami. Do wielu przybytków kultu wchodziło się z biletami bo podziały klasowe dotyczyły nawet wykonywania obrzędów religijnych. W Odzi mniej liczyło się pochodzenie a bardziej umiejętność pięcia się w górę rozumiana przede wszystkim jako umiejętność zapewnienia sobie odpowiedniego statusu materialnego. Bardziej ta mentalność ódzka przypominała mentalność ludzi z przemysłowych miast zachodniej Europy i Stanów niż mentalność ludzi z innych, starych miast Polski. Kiedy przyszła komuna zastała puste miejsce po Żydach, a Niemcy ódzcy zostali wkrótce wywaleni. Jednakże łatwiej było w tym mieście sprzedawać bajki o równości klasowej niż ćwierkać o wartościach katolickich. Świeża klasa robotnicza pochodząca ze wsi domowo praktykowała obrządki ojców a na wiecach wychwalała komunę która zapewniła jej pracę i możliwość polepszenia bytu. Nowi się wpisali w miasto aż miło, niestety ich awans społeczny został zatrzymany przez radości socjalizmu - jak można było być prządką z pokolenia na pokolenie i praca i jakaś tam kasa była zawsze to po co się kształcić? We wczesnych latach osiemdziesiątych XX wieku Ódź się zachłysnęła narracją narodowo - katolicką ale już w latach dziewięćdziesiątych wraz z upadkiem przemysłu i Balcerowiczem stosowanym jej to gruntownie przeszło. Obecnie jest chyba najbardziej laickim miastem w Polsce ( nasza kuria biskupia nie śmie sobie pozwolić na takie pogrywanie z odzianami jak pozwala sobie z ludźmi w podłódzkich miejscowościach ). Częstoschowana ma całkiem inszą historię, jest homogeniczna do bólu co nie wróży dobrze jeśli chodzi o rozwój.

      Usuń
    2. Też się dałaś nabrać... Homogeniczna, tak?, Owszem, przy starannej demencji, i ludności napływającej po wojnie po wykoszeniu połowy mieszkańców. Religijna, tak? Owszem, Ale pilnie baczy, jak by tu medalik wcisnąć. Tu, z racji oglądu uczuć religijnych w masie, tak jak we wszystkich centrach kultu, mieszkańcy są sceptyczni, a ich własna religijność jak ognia unika ostentacji. Nie mam pojęcia jak będzie, przestałam czuć puls miasta, ale w wyborach, Cz-wa na przekór hasłu "Tu tylko Mikołaj jest czerwony" od lat wie swoje.I ciągle trwa cicha walka władz miasta, i właścicieli poszczególnych posesji z chciwością zakonów. A rozwój-nie ma szans. Choć nasi medalikarze dwoją się i troją, nie dadzą rady przy tak szabrowniczej złodziejskiej polityce uważającej że po co miejsca pracy, Dom pielgrzyma to jest to. Akurat.

      Usuń
    3. Mła o to chodziło że Częstoschowana ma przerąbane z racji bycia Fatimą Północy. W Fatimie tyż miejscowe to są niedowiarki jednak na kulcie się robi kasę i dopóki się tę kasę będzie robić to raczej będzie homogenicznie do bólu ( miasto żyjące z kultu w dość jednorodnym etnicznie społeczeństwie insze być nie może ). Po prostu miasto z tego żyje, tak jak kurorty żyją z turystów, Londyn z City a San Francisco z Doliny Krzemowej. Problemem zarówno kurortów jak i sporej części miast pielgrzymkowych jest brak dywersyfikacji dochodów ( Londyn i San Francisco takowych problemów nie majo ). Tylko lody na patyku i tylko medaliki. Co do zakonów i pazerności, poczekaj - wahadełko przechyla się już w inszą stronę co skończy się za jakieś parę lat wprowadzeniem podatków, nie od miejsc sprawowania kultu ale od takich Domów Pielgrzyma. Nawet Włosi powolutku przymierzają się do opodatkowania KK. Mła śmie przypuszczać że laicyzacja w Polszcze przyspieszy, to będzie efekt kuli śniegowej jak to zawsze ma miejsce w wypadkach przesytu( a u nas wszystko przesiąknięte tą religijnością na pokaz, nie mającą już prawie nic wspólnego z duchowością zwyczajnych Polaków - ostatnie ekscesy ślubne ośmieszyły tzw. katolicki model rodziny, kto w ten twór jeszcze uwierzy po takim przedstawieniu? - jeszcze trochę podobnych występów i ludzie oficjalną "episkopatową" wersją katolicyzmu rzygną dalej niż widzą ). Pytanie tylko co takowe rzygnięcie zmieni w Częstoschowanej i jakie miasto będzie miało pomysły na zarabianie kasy.

      Usuń
  3. Jeju, jeju, jak ładnie, też lubię detale, maszkarony,
    i smoki i inne ozdóbstwo kamieniczne, w odróżnieniu od krasnalkow w ogrodkach i orłówsokołów na cokołach ogrodzeń przed wspólczesnym domostwem .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogrodzenia przed niektórymi domami moim zdaniem wykaszają zarówno krasnale jak i orłysokoły oraz lwy na cokołkach. ;-)

      Usuń