środa, 18 grudnia 2024

Grinchowanie

Wcale mła nieświątecznie. Zacznę od tego że Tatuś, który ma jutro wizytę u kardiologa,  zamiast przyjechać dziś  postanowił przyjechać jutro. Samochodem. Qarwa! No bo przecież   jeszcze nie skończył 81 lat. Wzięłam na uspokojenie, bo nie mogę sobie pozwolić na przemoc w rodzinie przed wizytą lekarską. Gienia w szpitalu na planowanym zabiegu, qarwa z komplikacjami! Obecnie jest już OK ale chyba trza szykować sprzęt ucieczkowy bo w szpitalu żółtaczka. Doglądam Gieniowego kanarka i kombinuję jak to będzie po jej powrocie. Irenka na szczęście zdrowa w miarę, więc się jakoś to wszystko rozłoży. Dżizaas dziś mła poinformowała  że się jej udało i dochrapała się operacji na NFZ. Termin w miarę, bo ktoś wypadł i Dżizaasa wcisnęli z tą jej szpotawą stópką. Na szczęście,  bo zapalenie co i raz powracało. Oczywiście termin operacji taki że nici ze wspólnych wakacji ale walić to, najważniejsze żeby jej tę nogę zrobili. Kolejną niemiłą szpitalną wiadomość dostałam mailem, bardzo solidnie trzymam kciuki bo naprawdę trza. Jakby było mało ludzkich nieszczęść mła się dziś dowiedziała  że zajadły russelek Gosi, taki wesoły Pacuś, bardzo chory. Ech... Nasza Szpagetka zarasta kolejnym strupem, za tydzień znów odmaczanie. Dziurwa Doktoru się nie podobała ale ogólny stan Szpagetki nie jest zły. Znów było łażenie po kilimku i ostrzenia na nim pazurów oraz została wykonana próba ucieczki przez okno, bo trza było iść na odsiecz Mrutkowi i Lucasowi nawalającymi się z fabrycznymi. Mła macki opadły, występuje z tym  balsamem Szostakowa a ona nic sobie z tej dziurawości nadmiarowej własnej osoby  nie robi. Porykiwania  były, znaczy skrzeki  bojowe. No a mła z instrukcją żeby koty nie  męczyć, odpoczynek, komfort i wogle. Ech... Dziś kocie obabrazki, jeden Miszy Askenazego a drugi zapomniałam czyjego autorstwa. Na komentarze pod poprzednim postem odpowiem jak się u mła medycznie przewali.

1 komentarz:

  1. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia- to tak a propos Tatusia i jego harców w wieku dojrzałem. Mój Dziadek opowiadał mi kiedyś o tym, że zmarł jego kolejny przyjaciel, a przecież młody chłop był , 86 lat, mógł jeszcze pożyć... Dziadek miał wtedy jakieś 94, dociągnął w niezgorszej formie do 99 :-) No dobra, to pożartowałam sobie, a tak na serio to rozumiem i współczuję, moja rodzinna geriatria też krnąbrna i nieusłuchana. Gienię z lazaretu porwać koniecznie, zanim się zrobi kanarkowa! Na Szpagetkę nie mam pomysłu, macki opadają.

    OdpowiedzUsuń