środa, 1 października 2014

Narzędziownia czyli radości domku ogrodnika

Powoli zbliża się moment wyprowadzki z szopy  składowej   ( wreszcie! ) narządków ogrodniczych. Właściwie moment to radosny bo po wyprowadzeniu narządków zamierzam pozbyć się  bynajmniej nie pięknego szopiska. Zamiast paskudnych dech będzie inszy widoczek. Że już ledwie napomknę o nowych  terenach nasadzeniowych ( okrutna szopka ma według moich obliczeń coś  ze trzydzieści metrów kwadratowych z  hakiem ). Na miejscu poszopkowym od dawna planowany jest  tzw.  Żółty Magnolnik.  Niestety żeby nie było za słodko i za przecudnie z wyprowadzką szopkową związane jest przyszykowanie miejsca przyszłego pobytu wyposażenia szopki. Trzeba je przygotować  solidnie bo nie piszę się już na żadne wiecznie trwające prowizoryczne schowanko. Na narzędziownię ogrodową postanowiłam zaadaptować część mojej kotłowni.  Budyneczek murowany, żadne tam dechy i papa. Przylepione to do mojej oficynki, gdzieś w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia ku zgrozie  i ciężkiemu oburzeniu Stryja Mieczysława.  Oburzeniu nie było się co dziwić  bo swego czasu była to radosna samowola budowlana, a doprowadzenie tego  ustrojstwa do stanu zgodnego z normami budowlanymi ( bo  rozebranie   nie  było proste i tanie a  toto budynkiem trzeba było  nazwać  ) i legalizacja   spadła na właścicieli, którzy z powstaniem tej przybudówki nie mieli nic wspólnego. Ot, radości  komuny!

Przed wprowadzeniem narzędzi ogrodowych kotłownia wymaga "opracowania". Czeka mnie więc malowanie ścian. Na szczęście podłoga z kafli wymaga jedynie umycia.  Ze względu na rodzaj  opału przeze mnie używanego  nie martwi mnie żaden szybko  osiadający kurz czy tam inne pyły, ale nie da się  ukryć że od czasu  do czasu umyć  podłogę  wypada ( nie za często, nie jestem fanką wychuchania ).  Do  kotłowni zamierzam wstawić przedpotopowy kredens po sąsiadce ( pomalowałam go na niemal jarzeniowo "jasno -  niebiewski" kolor ), w którym zamierzam przechowywać  wszelkie narządka z tych drobniejszych, a także "pierdółki ogrodowe"  typu nasiona, labelki, mikstury na robale.  Większe narządka będą miały swoje wieszadełko na ścianie, a konewki i kosiarka wydzielone "placyki" ( miejsce parkowania kosiarki jeszcze nie jest  tak  do końca ustalone ). Nawozy  i ziemie "specjalnego przeznaczenia" - torfy i inne takie -  będą schowane  niedaleko pryzmy kompostowej ( może  nawet to odgrodzę  dechami z rozbiórki szopy ). Plan szopkowy w przeciwieństwie do ogrodowego  jest dość ambitny, czasu za dużo nie mogę  na jego realizację  przeznaczyć. Zobaczymy co uda mi się zrobić w październiku. Są pozytywne sygnały ze strony  Dżizaasa, dziś robiła przetwory z dyni - znaczy  chyba się dźwiga z fotela boleści.  Może uda mi się  wykorzystać tę poprawę zdrówka młodszej sister i zaprząc ją do  roboty. Tak sobie niecnie knuję!


4 komentarze:

  1. Ech, zazdroszczę potencjału lokalowego na narzędziownię, zwłaszcza jak wywlekam moje 'narządy' z doniczki na tarasie. A te ilustracje, jak pewnie wiesz dobrze, dodatkowo wywołują pożądliwe drżenie mojego serca. Specjalnie wybrałaś te z konewkami, żeby mnie sprowokować do napisania komentarza? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. He, he! Ilustracje z konewkami nie tylko dla Cię, Mamelon wspomina pewien zamknięty sklep na Słowacji. W sklepie rzecz jasna konewka marzeń! Mnie ten potencjał lokalowy z lekka przeraża, cholerne malowanie jest konieczne, nie ma zmiłuj - skaczę ten tego ...... ze szczęścia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sklepy z konewkami marzeń mają to do siebie, że są zazwyczaj akurat właśnie zamknięte (a jak są otwarte, to cena konewki zwala z nóg i wychodzi na to samo). Wiem coś o tym - po mojego antycznego Hawsa jeździłam trzy razy, za trzecim krążyłam po okolicy do otwarcia sklepu (pani się spóźniała i spóźniała) ale się zawzięłam i się udało, mam.

      Usuń
    2. Na szczęście konewka za eurosy ( wszak to Słowacja) daaaalekoooo, daaaalekoooo od Odzi. Mamelon ma za to nową studzienkę z wodą ( niestety miejską ) i problem konewkowy nie będzie już spędzał Mamiemu snu z powiek ( studzienka pozna się z wężem ogrodowym o imieniu Szlauch ). Co nie znaczy że Mamelon gadżetowi łatwo odpuści, he, he.

      Usuń