czwartek, 10 maja 2018

Codziennik - zdrówko Lalka, susza i alcatrazowe azalki

No i Pan Hrabia nam się pochorowawszy. Niby zęby  zrobione, narkoza zniesiona z godnością ale  dohtor po  dokładnym obejrzeniu Lalencjusza stwierdził że ten  mu się nie podobie i zarządził diagnostykę wyższego rzędu, kurację wzmacniającą i  pomoc  psychologiczną (  dla mnie,  bo kot sobie radzi,  jeden  naprawdę chory kot i cztery symulujące w nadziei pozyskania dóbr  to za dużo   jak na mnie jedną ). Nie mam  w domu szpitalika ale  cóś jakby prewentorium, koty niedługo zażądają masażystów ( po sztuce na  jeden koci  łeb ), muzykoterapii i zajęć z psiego rozumienia świata.  Na razie czynią przygotowania  upierając się przy  karmieniu ręcznym ( co prawda jak się postawiłam i zaczęłam  chować michy to im  przeszło na moment - same  pozżerały zostawiając  marne resztki żeby się nazywało  że nie dojadły bo apetytu nie majo ).  Ja jestem wymęczona, przede wszystkim psychicznie. Ciotka Elka twierdzi że mła choruję razem z naszym najstarszym kotem i to jest prawda wpółdoobjawiona. Lalkowe przypadłości przekładają się na mój niespokój a mój niespokój przekłada się na wszystko.  No doopa!





Lalek zasypia nie najlepsze samopoczucie na parapetach i nasłonecznionych murkach, ja usiłuję obrabiać ogród ale zwyczajnie mi robota nie idzie. Nie mam siły na nowe nasadzenia, pielenie mnie  wnerwia zamiast uspokajać, co i raz doglądam kota ciesząc się choćby z takich głupot jak to że się  dokładnie myje ( mimo braku apetytu dbałość o futerko jest, tragiczność  odsunięta ). Na dodatek pogoda z tych lipcowych, czuć burzę w powietrzu choć niby słonko i chmurek jak na lekarstwo. Na wszelki wypadek podlewam bo szkoda mi nowo posadzonych roślin. No a trochę ich przybyło. Zakupy głównie  pod kątem Suchej - Żwirowej ale   Alcatraz tyż dostał prezencik w ramach pocieszki. Zakupiwszy mu trawkę pod tytułem Hakonechloa macra 'All Gold'. Ma co prawda już takowe dwie ale co to są dwie marne traweczki na tak duży  ogród. Dopieszczenie chynszorów zawsze się przyda. Sucha - Żwirowa dostała dwie ślazóweczki 'Barnsley Baby'.  Jakoś nie udało  mi się dopaść  srebrzystolistnej wersji mniejszych ślazówek a po wymrożeniu części lawend Suchej - Żwirowej należą się rośliny jak psu zupa z wkładką. I nie ma  że nie ma bo moja podwórkowa rabata nie wygląda najlepiej. Owszem iryski czarują ale ogólnie jest kichowato. Powinnam odnowić  nasadzenia  czyśćca wełnistego ale przy tej suszy obawiam się takiej akcji. Czyśćce w nie najlepszej  kondycji, wspomnienie po lawendach, suchość ogólna - dzięki Wielki  Ogrodowy za irysy bródkowe  bo cinko by było z roślinną  urodą  na moim  Podwórku.





W Alcatrazie nastał czas  azalii. Rodki tyż  kwitną  ale nie robią aż takiego wrażenia jak kwitnące azalki. Drapaki  z nich i żaden  masowy wysyp kwiatów  tego nie ukryje.  Prawie wszystkie moje rodki nadają się do  ostrego cięcia. Azalkom utrzymanie pokroju  idzie zdecydowanie lepiej,  przyznaję że nie odczuwam rodkowych pokus  ale  za to azalki kwitnące po tzw. ogrodniczych powodują u mnie ślinotok i nerwowe przeliczanie  gotówki w portfelu ( starczy, nie starczy ). Na razie się wstrzymuję z wielkimi zakupami bo najważniejsze dla mnie jest utrzymanie kociego zdrowia, które jak wiadomo jest zdrówkiem wymagającym sporych nakładów. No ale chciejstwo azalkowe jest.






No i to by było na tyle bajków z mchu i paproci, Lalkowi zmieniło się spojrzenie ze  "zdechławy kotek" na "kotek cóś wkarwiony" - dobrze, zazwyczaj  po takim gniewnym  patrzeniu  na świat Lalek zaczyna domagać się wszystkiego należnego  kotu ( jego zdaniem należnego ). Miauki też jakby głośniejsze i przywołujące do porządku  zdrowo nachalną Okularię.  Oby to  były symptomy dochodzenia do siebie naszego Matuzalema. W powietrzu unosi  się zapach akacji, mój boszsz... jest dopiero dziesiąty dzień maja. Co to nam  będzie kwitło w czerwcu jak w takim tempie będą wykwitały  drzewa i krzewy?

14 komentarzy:

  1. Moja kociczka mała coś nie teges wygląda. Stawiam na pasożyty i muszę podać jej tabletki, ale coś czuję, że i ja będę musiała pofatygować się do weta z nią...Twoim kotom życzę zdrówka i Tobie :D
    Piękna nad twoim ogrodem pewnie roztaczać nie powinnam bo to już nudne, ale masz ogród bajeczny. Oglądając sobie te kwitnące azalie pomyślałam sobie, że masz wszystkie rośliny mogące rosnąć w naszym klimacie :D Bacznie przyglądam się tej mojej rabacie co prosiłam Cię o pomoc i kurcze - po zimie przybyło jej roślin :D Ale przesadzam i działam :D
    Moc uścisków i powiem Ci Kochana, że dobrze, że jesteś :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocie i psie przypadłości i zmartwienia z tego powodu to cena jaka płacimy za możliwość przebywania z czworonożnymi domownikami. Prędzej czy później dopadają nas takie kłopoty i trza je wziąć na klatę. Lalek dziś zeżarł bezproblemowo śniadanie, wychlał nieco wody z wazonu bo z miseczki to jest szkodliwa i wychynął na dwór gdzie publicznie urządza toaletę futra. Jakby mu lepiej, tfu, tfu, tfu!
      Co do roślin w ogrodzie - każdy ogrodnik przechodzi fazę "wszystkomanie". No po prostu czuje że musi sadzić dosłownie wszystko. Z czasem przychodzi opamiętanie i dociera do niej lub do niego ze ogrodnictwo nie polega na sadzeniu wszystkiego co można dostać w sklepach ogrodniczych. Alcatraz nie był ogrodem zaprojektowanym w całości tylko ogrodem budowanym po kawałku, co niestety dziś wali po oczach. Dlatego biedaczek jest w nieustającej przebudowie.;-)
      Pewnie że dobrze że jestem, też się z tego cieszę! ;-D

      Usuń
    2. Hahahahaha ,,dobrze, że jesteś" :D Tak. Ja mam podobnie i też jest ciągle w przebudowie. Właśnie wróciłam z ogrodu, wygonił mnie skwar, poszłam już koło 6 rano. I stwierdziłam że to zdecydowanie nie normalne, że jeszcze kwitną mi tulipany a zakwita krzewuszka. I druga myśl, że bez już przekwita a ja jeszcze nie opieliłam rabat i końca tego nie widać... I to tak :D
      Cieszę się, że kotu lepiej, mój klasycznie pilnuje aby fiołek nie miał nadmiaru wody w spodku przez co mało nie doprowadziłam do jego zagnicia, bo dolewałam... Miłego dnia koleżanko serdeczna :)

      Usuń
    3. Patrzę na to jak błyskawicznie wykwita robinia zwana akacją, widzę zawiązujące się kwiaty lip - oj, nie jest to normalne o tej porze roku.
      Dzień jak na razie jest OK ale lepiej go nie chwalić przed zachodem słońca. ;-)

      Usuń
  2. Piękne kwitnące :)
    Co to za roślinka na zdjęciach pomiędzy bodziszkami a fiołkiem. Przypomina mi kielichowiec, ale kwiaty inne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest kielichowiec, pisałam o nim na blogu - http://tabazella.blogspot.com/2014/06/kielichowiec-hartlage-wein.html . Mieszaniec urodny i u mnie jak dotąd bezproblemowy. :-)

      Usuń
  3. Oj wiemy coś o tych nerwach, wiemy. Niby można się zabrać za robotę a power tak siada, że się nawet nie ma siły umyć kubka po herbacie :( Biedna Ty i biedny Lalencjusz. Może to jeszcze nie to? Może data przydatności jeszcze daleka, co? Trzymamy kciuku (ci co je mają trzymają, reszta trzyma co tam może) za zdrowie Lalka.
    U nas to samo. Niby Kreska już nie ma karuzeli we łbie, ale to jedyny objaw, który ustąpił. Łeb przekrzywiony, łapy się plączą, daje radę jeść z miski, ale z ręki trzeba jej dawać od spodu lub z boku wkładać do pyska, bo jak podniesie głowę to robi bęckę :( No i tak, że tak. W domu mam stajnię Augiasza, ogród początkowo za pysk wzięty po dwóch obfitych ulewach pokazał mi wszystkie środkowe palce, jakie ma, a ze mnie powietrze uszło i doopa. Ale taka kolej rzeczy i znowu będzie musiał człowiek za czas jakiś przechodzić zmianę warty w stadzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały czas mam jeszcze nadzieję na odroczenie, tym bardziej że Lalek zaczął zachowywać się troszki autorytarnie względem wszystkich. Pocieszam się bo to jest tak że u starszych zwierzaków objawy uspokajają się powoli, czasu im więcej trza na jakie takie dojście do siebie. Kreska bardziej wymagająca za to u nas huśtawka - od hip, hip hurra do mój boszsz żeby to nie były nerki. Kochana do stajni Augiasza to moje mieszkanko pretenduje od dawna ( podłogi znów do mycia ), na dodatek Pan Pralkowy wczoraj mi powiedział że naprawa pralki wyniesie niemal tyle co kupno nowej. Normalnie skoczyłam ze szczęścia pod sufit i zaplułam się z rozkoszy. Taa, tylko tego mi brakowało do osiągnięcia tzw. satysfakcji życiowej. Nową pralnicę znalazłam czem prędzej a teraz kombinuję z systemem ratalnym ( oj, nie lubię ja tego, nie lubię ). Z tego wszystkiego tak mnie się pogorszyło że kupiłam dla się samej niespodziewanie żelazko parowe w Lidlu. Dlaczego to zrobiłam nadal pozostaje dla mnie zagadką ale cóś musi być na rzeczy - Lalek natentychmiast uwalił się z łebkiem na pudełku. Hym... wygląda na to że kupiłam je dla kota.
      Mnie ogródek pokazał gołą dupę, środkowe paluszki to było cóś za mało dla Alcatrazu.

      Usuń
    2. Dzisiaj wzięłam się przepuszczanie wód Penejos przez moją prywatną oborę - dosłownie. Kupiłam sobie ciśnieniową myjkę parową, taką niemal profesjonalną, która wygląda jak mały odkurzacz i wyszorowałam, co dałam radę. Cudowne urządzenie i obecnie mój najlepszy przyjaciel :) Oczywiście upolowałam toto na alledrogo używane - ale fajne jest.
      Myślę, że Lalencjusz wystarczy jeszcze na jakiś czas. Kiedy będziesz miała wyniki?

      Usuń
    3. Tabs, wysłałam Ci maila z podchwytliwym pytaniem o mrówki. Zakupiłam tira cynamonu i wyruszam na wojnę. One pierwsze zaczęły! Zagryzły mi jeden agrest i założyły sobie hodowlę mszyc na naszych nowych drzewkach. Są okropne!

      Usuń
    4. Sorrky że odpowiadam ze zwłoką ale zalatanam. Lalek badania będzie miał robione po wygaszeniu leków ( no bo wiadomo że z lekami to obraz nie koniecznie w porzo ). USG razem z krwią. Jak na razie huśtawka - je i nie je, nie trafi się za nim dlaczego tak a nie inaczej. Wygląda znacznie lepiej i jest bardziej towarzyski ale czujemy z wetem że choróbsko gdzieś się tam czai. Co do mrówków to nie lubią też proszku do pieczenia i wrotycza, wynoszą się. Chałupa nadal odłogiem lezy a ja cóś tam ogródkuję w chwilach pomiędzy wizytami u weta i inszymi obowiązkami. :-/

      Usuń
  4. To prawda, dziś też widziałam rozbuchaną akcję czyli robinię akacjową. Tak sobie myślę, że to za wcześnie, nie tak jak należy. Ale to one, te żywiołki wiedzą co należy, w jakim tempie i czasie. My możemy tylko wgapiać się w te nasze kalendarze i rejestry i wydziwiać. Wczoraj przykucnęłam sobie przy enkiancie dzwonkowatym (dzięki Bogu nie było przymrozków jak w zeszłym roku i zobaczyłam wreszcie kwiaty), bo akurat zebrało mnie na plewienie i tak patrzę i patrzę na te jego maluśkie dzwoneczki i zdumiewam się z każdą chwilą bardziej. Jakie to cudne, taki pojedynczy dzwoneczek, jakby namalowana ręcznie saska porcelanowa filiżaneczka. Coś tak doskonale delikatnego, subtelnego i pięknego. I pomyślałam, że musiała ją kiedyś w przedwiecznym czasie zaprojektować jakaś wrażliwa, delikatna osoba, taka praca dyplomowa na 5 z wykrzyknikiem. Oj wiedzieli ci nasi stworzyciele jak nas udogodnościować.
    A poza takimi wzniosłymi treściami także te prozaiczne - moja Kocia znalazła sobie świetne miejsce na kibel - w truskawkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kibel w truskawkach to zapewnione wypróżnianie w miłym otoczeniu. ;-) No nie wiem czy te żywiołki to tak do końca uświadomione, mam wrażenie że poplątało się Matce Naturze co nieco. A teraz to co - październik w sierpniu?! ;-)

      Usuń
  5. Zimni ogrodnicy Panie tego

    OdpowiedzUsuń