czwartek, 31 maja 2018

Ogrodowe podsumowanie miesiąca


To nie był dla mnie dobry miesiąc, niby  pogoda jak z obrazka i w ogóle ale choroba i odchodzenie Lalentego przebiły wszystko, tak naprawdę to nic nie było dla mnie równie ważne. Taki paskudny maj miałam w  2005 roku kiedy odchodziła Tabisia i cztery lata temu kiedy Szpagetka miała wypadek. Nie za bardzo w czasie gdy chorują moje zwierzęta mam ochotę  na zajmowanie się czymś czy kimś innym niż nimi. Z doświadczenia wiem że nie ma sensu zajmować się  innymi sprawami kiedy myśli i tak krążą wokół sprawy dla mnie najważniejszej. Czego się  wówczas nie tknę to spieprzę po całości, niezależnie od tego czy to przycinanie drzewek czy pisanina urzędowa. Mam taką męską przypadłość skupiania się tylko na jednym zagadnieniu i nic na to nie poradzę. Taka moja uroda. Dlatego w ogrodzie  niewiele się działo, zrobiłam jakieś tam zakupy ale szaleństw nasadzeniowych nie było. Zaplanowane roboty się nie odbyły bo co innego na głowie, bo za ciepło, bo za sucho i w ogóle to najlepiej było  się z kotami  na kocyku  uwalić i miziaństwa odprawiać.  Co innego z kawencją w dłoni  i trenem z kotów ranną porą przechadzać wśród rozkwitających irysów a insza  inszość to walka z podagrycznikiem czy tam innym skrzypem albo tworzenie rabaty. Jedyny obowiązek ogrodowy sumiennie w tegorocznym maju wykonywany to podlewanie, konieczne do tego żeby szlag nie trafił co wrażliwszego zielonego. Małgoś - Sąsiadka przekonywała Ciotkę Elkę i Gienię "ucieknietą" ze szpitala że ta wiosna była w tym roku taka błyskawiczna żeby Lalek zdążył ją zaliczyć w całości. Chórek przytaknął a ja pomyślałam że  może teraz Wielki  Pogodowy pozwoli wierzyć Małgosi w jej teorię i nieco przystopuje z upalnym latem robionym wiosną. Taką mam nadzieję że pogoda nam  nieco znormalnieje.





Po irysowym szale śladów już niewiele, upał nie sprzyja irysowym kwiatom i  nie tylko im. Zrobiłam drugi w tym roku zakup irysowy ( nie liczę irysków wyłudzonych od Andrzeja ) i zanabyłam dwa nowe TB od Waldemara. Czyściutkie jak to je nazwała Mamelon. Fakt, obydwie odmiany jak dla mnie nietypowe  bo  żadnych tam skomplikowanych łamań kolorystycznych i tzw. niuansów barwy na nich nie widać ale irysowa rabata  złożona z samych wysubtelnionych czy szmateksów będzie nuda no bo jak ukazać to czym jest złamanie koloru bez kontrastu z czymś "zdrowo określonym"? Dobra, przechodzę do  konkretów - przyjedzie odmiana  Terrego Aitkena z 2006 roku 'Bon Appetit' i  odmiana Paula Blacka z roku  2014 'Clouds Go By'.  Jeszcze nie wiem gdzie posadzę, nie miałam sił przemyśleć. Poza kwitnącymi irysami  trzech kategorii ten maj zapisze się w pamięci obłędnym kwitnieniem  kielichowców.  W tym roku nawet moja kapryśna 'Venus' pokazała wreszcie kfiota. Przy kwiatach czerwono  kwitnących  kielichowców nie wypadło to kwitnienie jakoś ekscytująco ale trza poczekać bo tu w masie siła, obsypany  białymi kwiatami kielichowiec będzie wyglądał uroczo ( pamiętam takiego z Wisley ).



W tym roku w maju zakwitły też  wcale niemajowe róże i rośliny  zazwyczaj kwitnące w czerwcu. To przyspieszenie  nie wyszło wcale  roślinom na dobre, wiele z nich wygląda tak sobie. Popaliło też moje siewki jednorocznych tak szaleńczo chronione w lutym i marcu  przed  kotami.  Hym... pozostaje mi  późne sianie do  gruntu i oczekiwanie na że może jednak. No i to by było na tyle o ogrodowym maju.





10 komentarzy:

  1. Na moim kielichowcu w tym roku pojawiły się tylko trzy kwiaty. Wysoka temperatura nie pomogła mu pokazać więcej :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem czy to wysoka temperatura teraz czy ta niska w końcówce lutego i na początku marca nie odpowiada za taki stan rzeczy. :-/

      Usuń
  2. Ja tyż kupowałam u Waldemara irysy i chwalę sobie, chwalę. Choć kilka zdechło ale to przez mój wariacki pęd do przesadzania nie w czasie. Jednak z jakiegokolwiek źródła nabyty nie rozkwitł jeszcze do tej pory tak polowany dekadencki Decadence. Nic, nigdzie i wcale. I Florentine Silk też, ku mojemu ogromniastemu smutkowi i rozczarowaniu. Kupowałam 3 razy. A ta pierwsza róża, co zaraz pod kielichowcem, to może Ghislaine de Feligonde? Mam taką - wybarwiający się białasek rozkwitający z żółtych pączków. Taka wdzięczna, pachnąca panieneczka. Podoba mi się, kupiłam we Floribundzie. A największe odkrycie obecnej wiosny to róża Old Port - zwarty, nieduży krzewik - posadzony ubiegłej jesieni - i już kwitnie cudownymi, srebrzysto-różowymi kwiatami, dużymi w porównaniu do całego krzaczka, a jaki zapach! Boże jaka to piękna róża. Pozytywne odkrycie, które każdemu polecam. Róża przepiękna, pachnąca i doskonała na każdą niewielką nawet rabatkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie irysy od Waldemara dobrze rosną, zawsze cóś tam u niego wyhaczę. Florencki Jedwabik to potrafi pokazać rogi, to kapryśne irysisko.:-/ 'Decadence' tako samo ma paskudna opinię, ładny ale grymaśnik! Masz rację, róża to Gizelka, tyż ją bardzo lubię. 'Old Port' sobie zapisałam, srebrzysta różowość wygląda zachęcającą. :-)

      Usuń
  3. Mnie się maj ogólnie udał, mimo też problemów zdrowotnych... może właśnie dzięki temu, bo miałam więcej czasu dla siebie i działki? :)
    Ja wielka miłosniczka twego ogrodu zachwycam się nim każdego miesiąca :D
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się nazywa widzieć dobrą stronę złych rzeczy. ;-) Ogród ledwie dyszy od tego upału, niecierpliwie wyczekujemy deszczu.

      Usuń
    2. U nas pada, nawet w miarę systematycznie, obecnie przeżywamy jakąś falę okresu deszczowego, ale nie wiem za bardzo o co chodzi, bo to jakoś tak bajkowo się wydaje - idealistycznie. W nocy pada albo nad ranem a w dzień piękna pogoda. Nie wiem co się za tym kryje? Obecnie przechodzimy dodatkową falę lekkich ochłodzeń... czym sobie zasłużyliśmy na takie wyróżnienie? Aż boję się cieszyć i myśleć, że mamy szczęscie. U nas w ogrodzie sporo drzew a pod nimi mój ogród więc jest względnie - nie-patelniowo.

      Usuń
    3. Szczęściara! Nas w mieście Odzi Wielki Pogodowy nie rozpieszcza - dziś pada w tej dzielnicy a jutro w tej ale za to dla całej Odzi zarządza duchotę.:-/

      Usuń
  4. Old Port na zdjęciach wygląda ok, ale w rzeczywistości bije na głowę wszystkie fotki. To jest tak: patrzysz na zdjęcie - no fajna, czytasz opis - jest ok, ale dopiero w realu uaktywnia się jej niesamowity czar i jakieś takie cechy, które sprawiają, że jesteś maksymalnie uszczęśliwiona, że tę właśnie odmianę posadziłaś, mimo, że były chwile wahania typu "a może za niska tutaj". Z całą odpowiedzialnością piszę, że cieszę się i raduję, że jej nie przesadziłam w inne miejsce i że mogę podziwiać jej niezwykły urok, to coś co sprawia, że siedząc sobie przy niej na ławeczce cieszę się chwilą piękna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to wygląda na to że jesienią będą robione różane zakupy. ;-)

      Usuń