piątek, 10 maja 2019

Czekając na burzę

Wpadłam  do ogrodu jakby mła kto  gonił, szybko, szybko bo coś się zanosiło na deszcz. A może nawet na coś więcej bo po zimnisku dnia wczorajszego  mieliśmy dziś prawdziwie duszne popołudnie.  Wzrost temperatury a  przede wszystkim wczorajsze padanie sprawiło że jakby więcej funkii pojawiło się w Alcatrazie. Niby mały deszczyk padał a zdziałał cud.  Funkiowe pąki  błyskawicznie się rozwijają co cieszy zarówno mła  jak i ślimaki. Szybciutko przeleciałam  funkiowe stanowiska i polazłam do  miejsc paprotnych. Paprocie wychodzą w tym sezonie ogrodowym  kapryśnie, na niektórych pojawiły się całkiem -  całkiem pastorałki a insze w fazie zwiniętego ślimaczka , dopiero zamierzają startować. No cóż, kłania się susza w kwietniu, wiosna w naszej strefie klimatycznej powinna być zdecydowanie bardziej  "przekropna". Martwi mnie puste stanowisko rodgersji kasztanowcolistnej i brak niektórych bodziszków. Jeszcze trochę poczekam, to jest  sezon w którym rośliny zachowują się nieco inaczej niż zwykle więc może i rodgersja i  bardziej ciepłolubne  a właściwe sucholubne zimą bodziszki się odmeldują.  Na inszych stanowiskach rodgersje i tarczownice  o podobnych do rodgersji wymaganiach się pokazały, może po prostu na tym  konkretnym miejscu rodgersja wylezie później.




Jak widzicie na załączonych obrazkach Alcatraz  bardzo pięknie nieporządnieje. Znaczy  gleby niezarośniętej coraz w nim mniej.  I bardzo dobrze bo dzikość ma być a nie  ogródek rabatkowy.  Wystarczy Sucha - Żwirowa i  Różanka do pielenia, to i tak sporo  roboty. W Alcatrazie sieją się  miodunki i brunnery, zauważyłam młode sadzonki rutewek i rzecz jasna ciemierników. Po sezonie irysowym postraszę  je szpadelkiem znaczy przeniosę tam gdzie chciałabym żeby rosły.  Znalazłam też  dwie sieweczki  klonika  japońskiego  Acer aconitifolium.  Maleńkie, aż boję się ruszać choć za jakiś czas będę musiała  bo wysiały się w kępie funkii. Przegląd Alcatrazu przerwał mła deszcz, w połowie zabawy musiała się ewakuować z ogroda ( mła  zakapturzona to tak po prawdzie mogłaby  kontynuować przegląd, co najwyżej w kaloszki by się ubrała ale  futrzasta asysta zaczęła pruć sznupy że opad  im  pomoczy starannie układaną jęzorami sierść ). Jak przestanie  padać zamierzam zapuścić się w okolice rododendronowe z nawozem na wspomożenie kwitnienia. Po  ubiegłorocznej suszy moje rodki nie wyprodukowały pąków kwiatowych wysokiej jakości, azalkom  na szczęście poszło o wiele lepiej. Znaczy rodki trza bardziej wspomóc. Ale to chyba już jutro, może po tej burzy co ciągle nad nami wisi i sprawia że czujemy się (  koty wliczam  ) nieco zdziwnie.



2 komentarze:

  1. Pospacerowała i ja z Tobą :D
    Mą uwagę też ostatnio przykuł deszcz, nie to, żebym go dopiero teraz dojrzała. Ale zaobserwowałam ogromną różnicę pomiędzy roślinami, które podlewam (niedeszczówką) w foliaku a właśnie gwałtownym wzrostem roślin w glebie podlanej nawet kapką deszczówki. Mąż mówi, że o bryłę korzeniową się rozchodzi w sensie, że gotowe do startu. Ale ja porównuję rośliny z korzeniami już. I też w foliaku podlewam wodą odstałą do temperatury pokojowej.

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie tylko kwestia tego że deszczyk ma niewodociągową temperaturę i woda nie jest twarda, wilgoć w powietrzu działa cuda. Tego żaden, Panie tego, szlauch albo insze nawadnianie nie zapewnią. :-)

    OdpowiedzUsuń